Piętka: Znaki zapytania

 

 

Profanacje polskich miejsc martyrologii w Hucie Pieniackiej i Kijowie-Bykowni oraz skandal z zakazem wjazdu na Ukrainę dla prezydenta Przemyśla doczekały się w końcu komentarza ze strony lidera partii rządzącej, nazywanego w pewnych kręgach „naczelnikiem państwa”. 30 stycznia Jarosław Kaczyński obwieścił w Polskim Radiu Rzeszów co następuje: „Relacje polsko-ukraińskie to dziś znak zapytania. Jest ciągle niepewne, czy Ukraina pójdzie w stronę, która w Polsce będzie nie do zaakceptowania, czyli oparcia swojej historycznej legitymacji o tradycje UPA, o tradycje organizacji, które dopuściły się potwornych zbrodni na Polakach, czy też z tej drogi zrezygnuje”[1].

Są to słowa jaskrawo kontrastujące z wypowiedziami innych polityków i publicystów PiS, którzy temat profanacji polskich pomników na Ukrainie i negatywnych działań Służby Bezpieczeństwa Ukrainy wobec prezydenta Przemyśla zamknęli symboliczną dla tego środowiska tezą o „rosyjskiej prowokacji”. Prezes PiS zauważył, że relacje polsko-ukraińskie stoją pod znakiem zapytania, co musi zdumiewać chociażby na tle propagandy wiodących mediów, w tym związanych z jego partią, wedle których relacje te są wzorcowe i jako takie stanowią fundament polskiej polityki zagranicznej na Wschodzie. Z tego m.in. powodu trafne postawienie przez Kaczyńskiego stosunków polsko-ukraińskich pod znakiem zapytania musi skłaniać do postawienia pod znakiem zapytania szczerości jego wypowiedzi.

Każdy kto jest odległy od idei prometejsko-giedroyciowskich i obserwuje z pozycji realizmu politycznego szaleńczą politykę polską na Wschodzie, życzyłby sobie jej zmiany. Czy jednak wypowiedź Kaczyńskiego tę zmianę zapowiada? Moim zdaniem nie.

Wbrew pozorom w tej krótkiej wypowiedzi nie można się jeszcze doszukiwać symptomów zmiany linii politycznej PiS na Wschodzie – czyli odejścia od tzw. doktryny Giedroycia, anachronicznej idei Międzymorza itd. Nie padła bowiem deklaracja o uzależnieniu dalszego wspierania Ukrainy od zmiany jej polityki historycznej. Nie zasugerowano też wycofania polskiego poparcia dla ukraińskiego stanowiska wobec Krymu i Donbasu oraz odejścia od dotowania Związku Ukraińców w Polsce i Ukraińców studiujących na polskich uczelniach, a także rewizji polityki otwartych drzwi dla ukraińskiej imigracji.

Jarosław Kaczyński myli się także twierdząc, że nie jest pewne czy Ukraina pójdzie w stronę kultu OUN-UPA czy z niego zrezygnuje. To jest już pewne od 2004 roku – czyli od czasu aktywnie wspieranej przez PiS tzw. pomarańczowej rewolucji. Od tamtego czasu – z krótką przerwą za prezydentury Wiktora Janukowycza (2010-2014) – Ukraina poszła w stronę oparcia swojej tożsamości państwowo-narodowej na doktrynie nacjonalizmu ukraińskiego w wersji Doncowa i Bandery oraz na kulcie zmitologizowanej pseudohistorii OUN-UPA. Pucz z 2014 roku – również gorąco wspierany przez PiS i samego Kaczyńskiego – tendencje te tylko umocnił i przyspieszył. Reakcją polskich „elit politycznych” z Kaczyńskim na czele było przymykanie przez długie lata oczu na oczywiste fakty. Poza tym początkowo niejawnie, a potem całkiem jawnie prowadzono otwarty flirt z neobanderowcami („Gazeta Wyborcza”, „Gazeta Polska”, Sakiewicz, Żurawski vel Grajewski, Wóycicki i in.).

Jarosław Kaczyński o tym nie wie? Zapomniał o tym, co robił w Kijowie w grudniu 2013 roku? Jakie hasła wtedy wykrzykiwał? Zapomniał obok kogo wtedy stał na kijowskim Majdanie? Obok lidera neobanderowców Ołeha Tiahnyboka – tego samego, który teraz mówi o konieczności rewizji granic Ukrainy, m.in. z Polską. Prezes PiS i inni politycy polscy nie potrafili przewidzieć wtedy, że właśnie takie a nie inne będą rezultaty ich działań? Dla każdego kto posiada wiedzę na temat historii i oblicza nacjonalizmu ukraińskiego było to przecież oczywiste od początku.

Dlatego moim zdaniem wypowiedź Kaczyńskiego należy traktować jako skierowaną na „użytek wewnętrzny” – celem uspokojenia tych środowisk w Polsce, które czują się zaniepokojone rosnącą agresywnością odrodzonego nacjonalizmu ukraińskiego, ujawnioną przy okazji profanacji w Hucie Pieniackiej i Kijowie-Bykowni. Być może ta wypowiedź jest także próbą zatarcia przez prezesa PiS własnej odpowiedzialności za doprowadzenie do renesansu banderowskiego na Ukrainie w imię giedroyciowsko-prometejskich mrzonek o Międzymorzu i podwykonawstwa antyrosyjskiej polityki amerykańskiej na obszarze poradzieckim.

Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Rewizja polityki polskiej wobec Ukrainy jest konieczna wobec jej bankructwa. Przede wszystkim konieczne jest zajęcie przez polskie władze zdecydowanego stanowiska wobec profanacji miejsc polskiej martyrologii oraz rosnącego w siłę kultu OUN-UPA i formacji SS-Galizien na Ukrainie, a tego stanowiska nadal nie ma.

[1] „Jarosław Kaczyński o Ukrainie i propozycjach PO”, www.wiadomosci.onet.pl, 30.01.2017.

Click to rate this post!
[Total: 2 Average: 1]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *