Piwar: Prawo, które niszczy naszą cywilizację

Kiedy w 1945 roku rozpoczął się proces w Norymberdze, światową opinią publiczną wstrząsnęły „tłumaczenia” oskarżonych o potworne zbrodnie nazistów. Zdanie: „ja tylko wykonywałem rozkazy” urosło do rangi symbolu, który dobitnie ukazuje, że dla Niemców najwyższą wartością jest ustanowione ludzką ręką prawo, nawet jeśli nie ma ono nic wspólnego z prawem naturalnym.

Ci sami Niemcy narzucili okupowanej Polsce jurysdykcję: kara śmierci za ukrywanie Żydów. Tak sformułowane anty-prawo nie obowiązywało nigdzie indziej w ogarniętej wojną Europie. Tymczasem to właśnie Polacy, którzy mieli najwięcej do stracenia, zostali najliczniej wyróżnieni medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata – najwyższym izraelskim odznaczeniem cywilnym nadawanym za pomaganie Żydom w czasie II wojny światowej.

Jak wytłumaczyć tak skrajnie różne odruchy sąsiadujących ze sobą narodów? Z odpowiedzią przychodzi Feliks Koneczny i jego koncepcja cywilizacji. Zdaniem uczonego Cywilizacja bizantyjska nie upadła razem z państwem bizantyjskim, gdyż wcześniej zdążyła opanować ziemie niemieckie. Cywilizację bizantyjską charakteryzuje rozbudowa biurokracji i prawa ograniczającego coraz więcej dziedzin życia, eliminacja etyki z życia zbiorowego oraz militaryzacja. Koneczny nie miał wątpliwości – co wykazał na przykładach wziętych z historii – znaczny ucisk fiskalny i rozrośnięty do przesady aparat państwowy prowadzi do nieuniknionego upadku, poprzedzonego między innymi niedorozwojem społeczeństwa.

Tymczasem Cywilizacja łacińska – która na przestrzeni wieków rozwinęła się m.in. w Polsce – uznaje wyższość etyki nad prawem (prawo ma wywodzić się z etyki i podlega ocenie moralnej) oraz dualizm prawa (prawo prywatne i publiczne). W polityce narzuca rządzącym te same prawa moralne, które obowiązują poddanych ich władzy. Dąży do rozwinięcia jak najsilniejszego samorządu i jak największego wpływu społeczeństwa na państwo. W ekonomii najwyżej ceni własność nieruchomą, zwłaszcza ziemską. Jej ideałem w tej dziedzinie jest zapewnienie jak największej liczbie ludzi samodzielności ekonomicznej, tj. posiadania własnego warsztatu pracy, będącego w stanie zapewnić utrzymanie rodzinie.

I właśnie to piękne dziedzictwo próbują zabić w naszym narodzie i państwie rządzący Polską politycy i samorządowcy. Świadomie lub nieświadomie eliminują oni na naszych ziemiach zasady Cywilizacji łacińskiej, wprowadzając w ich miejsce obce naszej kulturze wzorce. By nie być gołosłowną przedstawię konkretne przykłady.

Kilka lat temu prof. Bogdan Chazan odmówił dokonania aborcji – mówiąc dosadniej, nie zgodził się na zabicie nienarodzonego dziecka. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, aborcję można wykonać m.in. z powodów eugenicznych, tj. wtedy kiedy podejrzewa się jakąś konkretną wadę u dziecka. Mówiąc wprost, chodzi o selekcję: jeden ma prawo do życia, a drugi już nie ma tego prawa, bo tak ktoś sobie zdecydował (zupełnie jak w czasie II wojny światowej, prawda?).

Zgodnie z tym samym prawem, lekarz, który nie chce zabić dziecka (klauzura sumienia), musi wskazać matce inne miejsce, gdzie możne ona dokonać aborcji. Prof. Chazan tego nie zrobił. W konsekwencji (jakby nie patrzeć, kierując się etyką złamał obowiązujące w Polsce prawo) zastał ukarany i pozbawiony funkcji dyrektora stołecznego szpitala, w którym pracował. Decyzję o ukaraniu lekarza (który cieszył się wspaniałą opinią i zaufaniem wśród pacjentek) podjęła ówczesna prezydent Warszawy, co oznacza, że o wymierzeniu kary zdecydował organ samorządowy.

W majestacie obowiązującego obecnie prawa kara za etyczną postawę może uderzyć w każdego obywatela. Wystarczy wspomnieć słynną prowokację urzędniczek skarbówki, które zastawiły perfidną pułapkę na warsztat samochodowy pod Bartoszycami. Kobiety przyjechały po godzinach pracy warsztatu i błagały o pomoc w naprawie tylnego światła. Zakład nie sprzedaje części i akcesoriów samochodowych, ale pracujący tam nieświadomy prowokacji mechanik ulitował się nad udającymi desperację kobietami, wykręcił ze swojego auta żarówkę i zamontował ją w samochodzie urzędniczek. Za żarówkę i wymianę miał poprosić o symboliczne 10 złotych. Kasa w warsztacie była już zamknięta. I to wystarczyło pracownicom Urzędu Skarbowego, by za brak wystawionego paragonu wlepić poczciwemu mechanikowi mandat na kwotę 500 zł.

Myślałam, że w polskim prawie nic już bardziej zszokować mnie nie może. Tymczasem trafiłam na książkę Jacka Barcikowskiego pt. „Zgodnie z prawem przeciwko obywatelom. Dramat polskiej samorządności”. Publikacja ukazała się nakładem wydawnictwa PAFERE w serii Biblioteka Rządzących i Rządzonych. Nie jest to lektura przyjemna, choć napisana przystępnym językiem – zrozumiałym nawet dla laików z prawa i ekonomii. Z każdą kolejną kartką Czytelnik odkrywa, że znalazł się w pułapce zasadzonej przez „korporację polityków”, którzy dla własnych korzyści uchwalają takie przepisy, by w sposób bezkarny żerować na obywatelach, z ogromną krzywdą dla tych drugich. Brutalna prawda opisana w książce okazuje się być taka, że obowiązujące w Polsce prawo nie stoi na straży interesów obywateli, lecz rządzącej oligarchii.

Autor alarmuje, że uchwalane w naszym państwie przepisy niejednokrotnie są zaprzeczeniem zasady sprawiedliwości społecznej, o której jest mowa w polskiej Konstytucji. Polacy mieliby znacznie więcej korzyści z płacenia podatków, gdyby prawo nie sprzyjało marnowaniu bądź zawłaszczaniu środków publicznych dla realizacji prywatnych celów rządzących i ich popleczników. Urzędnicy zatrudnieni w jednostkach samorządu terytorialnego w swoich działaniach koncentrują się na formalnych procedurach i przepisach prawa, zamiast na celowości i gospodarności swoich decyzji z punktu widzenia interesu ogółu mieszkańców.

Zdaniem Barcikowskiego urzędnicy i politycy osiągnęliby znacznie lepsze efekty zarządzania mieniem publicznym (samorządowym lub państwowym), gdyby mieli jasno określane za dania i mierniki ich osiągania, a przede wszystkim realnie odpowiadali za skutki podejmowanych przez siebie decyzji. Raporty finansowe sporządzone przez włodarzy gmin umożliwiają im w dużym stopniu ukrywanie swojej niekompetencji i marnotrawstwa powierzonych im pieniędzy. Prawo nie obliguje radnych do prowadzenia kontroli decyzji wójta (burmistrza), a raczej sprzyja patologiom w tym zakresie. Radni nie ponoszą także żadnej odpowiedzialności za to, co robią. Są bezkarni.

Kolejne tezy postawione przez autora książki nie pozostawiają złudzeń. Dzięki istniejącym w prawie lukom osoby zarządzające publicznymi pieniędzmi wspólnot gminnych mogą je w nadmierny sposób zadłużać, narażając tym samym na poważne kłopoty. Szczególnie te, które ujawnią się w przyszłości, po zakończeniu kadencji odpowiedzialnych za nie osób. I wreszcie, efekty zarządzania majątkiem publicznym można łatwo poprawić poprzez zmianę istniejącego prawa. Nie ma jednak dobrej woli klasy politycznej, aby tego dokonać.

Z przyczyn oczywistych przypuszczam, że niniejsza publikacja zostanie przemilczana w głównym obiegu. Rządzący wiedzą, że taka książka w rękach rządzonych, to naładowana broń. A kiedy wystrzeli runą wygodne i ciepłe posadki, będące źródłem niemoralnych dochodów kosztem podatników. Autor daje bowiem wskazówkę, jak skutecznie przeciwstawić się tyranii oligarchicznej struktury władzy [więcej: facebook.com/KlubOTT/].

Spokojnie, spokojnie – Barcikowski nie wzywa do krwawego przewrotu, ani strzelania do winnych. Nie wzywa nawet do buntu „żółtych kamizelek”, czy palenia opon na ulicach miast. Jak na człowieka cywilizacji łacińskiej przystało proponuje jedynie pokojowe i etyczne rozwiązanie, które pomoże obywatelom odzyskać prawo do decydowania o swoim otoczeniu. Co znamienne, zaproponowane rozwiązanie – będące swoistym narzędziem kontroli społecznej – jest w zasięgu naszej ręki. Wystarczy się zmobilizować i wspólnymi siłami po nie sięgnąć. Podobnie jak po książkę, którą każdy może pobrać za darmo na stronie: ksiazki.pafere.org.

Agnieszka Piwar
Myśl Polska, nr 51-52 (16-23.12.2018)

Click to rate this post!
[Total: 13 Average: 4.3]
Facebook

6 thoughts on “Piwar: Prawo, które niszczy naszą cywilizację”

  1. Osobnicy narodowości polskiej byli sprawcami pogramów w Jedwabnem czy Radomiu… z kolei znależli się tacy osobnicy narodowości tacy jak Schindler, którzy Żydów ratowali… Sądze Niemcy przyłapani na procederze tego typu o szybkiej śmierci mogli conajwyżej pomarzyć… przecież zdradzili rasę aryjską!

    1. Biedaku, naplotłeś tyle bzdur w tak krótkim komentarzu.Pytanie, celowo ? (trollowanie zadaniowane), czy zwyczajna niewiedza pomieszana z głupotą. Pozdrawiam.

    2. Powtarzam pierwszy wpis do wypowiedzi jsc. Biedaku tyle naplotłeś bzdur w tak krótkim komentarzu. Pytanie,celowo? (zadanowane trollowanie), czy zwykła niewiedza pomieszana z głupotą.Pozdrawiam.

  2. Powtarzam pierwszy wpis do wypowiedzi jsc. Biedaku tyle naplotłeś bzdur w tak krótkim komentarzu. Pytanie,celowo? (zadanowane trollowanie), czy zwykła niewiedza pomieszana z głupotą.Pozdrawiam.

  3. Biedaku, naplotłeś tyle bzdur w tak krótkim komentarzu.Pytanie, celowo ? (trollowanie zadaniowane), czy zwyczajna niewiedza pomieszana z głupotą. Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *