Raport z Gagauzji (22-23 stycznia)

przedsiębiorca już wcześniej występował jako mecenas przedsięwzięć podejmowanych przez władze Autonomii: z jego funduszów dokonano rekonstrukcji kompleksu klasztornego w Czadyr-Łundze i szeregu prawosławnych kościołów w innych miejscowościach, J. Jakubow sfinansował również wydanie albumu fotograficznego „Gagauzja” z okazji rocznicy powstania Autonomii, oraz stworzenie Alei Sław w Komracie, wzdłuż której wzniesiono popiersia zasłużonych dla Gagauzji działaczy miejscowych, mołdawskich, tureckich i rosyjskich.

W związku z decyzją J. Jakubowa by wspomóc finansowo gagauskie referenda, może zostać jednak przeciwko niemu wszczęte postępowanie karne z tytułu udzielenia pomocy w popełnieniu przestępstwa. Tak w wywiadzie dla „Коммерсант-Молдова” przestrzega adwokat, R. Zadoinow. Jest on też jednak zdania, że ewentualne oskarżenie pozostanie martwą literą i J. Jakubowa nie spotkają żadne negatywne konsekwencje.

Krytycznie o finansowym wsparciu referendum w Gagauzji przez J. Jakubowa wypowiedział się politolog Biorel Czibotaru, dyrektor Europejskiego Instytutu Badań Politycznych. Według B. Czibotaru, mecenat J. Jakubowa to „mieszanie się w wewnętrzne sprawy Republiki Mołdowa. (…) To niesłychane wydarzenie. Nie wpisuje się ani w ramy prawne, ani w polityczne” oświadczył B. Czibotaru. Politolog wyraził następnie nadzieję, że władze Gagauzji znajdą „godne wyjście z zaistniałej sytuacji”.

22 stycznia odbyło się w Komracie posiedzenie Zgromadzenia Narodowego Gagauzji w składzie poszerzonym o członków Komitetu Wykonawczego, w którym wzięli udział także premier Mołdowy, Iurie Leancă i przewodniczący parlamentu w Kiszyniowie, Igor Korman.

W swoim wystąpieniu premier I. Leancă starał się odwrócić uwagę polityków gagauskich od zagadnień związanych z referendum 2 lutego i ze statusem konstytucyjnym Gagauzji, podkreślając zaangażowanie władz w Kiszyniowie w rozwiązywanie społecznych, gospodarczych i infrastrukturalnych problemów kraju; „Chodzi o drogi, infrastrukturę, miejsca pracy – o wszystko, co potrzebne jest zwykłym mieszkańcom. Co się tyczy dróg – widzimy, w jak dobrym stanie znajduje się droga z Czimszili do Komratu. Musimy pracować nad tym, żeby tak wyglądały drogi w całym kraju”.

I. Leancă skrytykował także przedstawicieli władz Autonomii Gagauskiej za brak myślenia o perspektywicznych skutkach referendum 2 lutego. Jego zdaniem, obywatele Republiki Mołdowa, w tym także mieszkańcy Autonomii, powinni zadecydować o polityce zagranicznej państwa i o kierunku jego rozwoju w zaplanowanych na koniec bieżącego roku wyborach parlamentarnych. Referendum 2 lutego nie jest do tego, zdaniem premiera Mołdowy, odpowiednią okazją.

Z kolei I. Korman zachęcał by wszelkie kwestie sporne dotyczące Gagauzji rozpatrywać na posiedzeniach parlamentu w Kiszyniowie, nie na drodze referendum. „Na forum parlamentu jesteśmy gotowi dyskutować nad wszystkimi kwestiami, w tym także tymi dotyczącymi statusu Gagauzji. Tak wygląda zdanie kierownictwa państwa. Zaprosimy przedstawicieli ministerstwa sprawiedliwości, żeby mogli na poważnie o tym porozmawiać”zadeklarował przewodniczący parlamentu Mołdowy. Zarazem I. Korman starał się zbagatelizować znaczenie referendum 2 lutego, sugerując, że jego organizacja wynika z interesów politycznych i wyborczych gagauskiej klasy politycznej i że jego wynik jest mu już z góry znany.

Deputowani gagauscy skierowali jednak tory dyskusji ponownie na zagadnienia referendum, decyzji zaskarżającej je Kancelarii Państwowej w Komracie, decyzji instancji sądowych unieważniających uchwałę ZNG. Deputowani zaproponowali również opracowanie kompleksowego programu rozwoju Gagauzji.

Przedstawiciele władz w Kiszyniowie oświadczyli, że spotkanie nie było dialogiem, lecz następującymi po sobie monologami stron, co jednak nie pomniejsza sensowności kolejnych rund rozmów.

Data nadzwyczajnego posiedzenia ZNG z udziałem deputowanych wszystkich szczebli wyznaczona ma zostać na kolejnym posiedzeniu ZNG w przyszłym tygodniu.

Wizyta I. Leancă i I. Kormana w stolicy Gagauzji przywitana została przez kilkudziesięcioosobowy protest, którego inicjatorami byli działacze społeczni Michaił Włach i Leonid Dobrow. Zgromadzeni domagali się zaprzestania nacisków władz w Kiszyniowie na deputowanych do ZNG i wycofania wobec nich spraw karnych o przekroczenie uprawnień. Ani premier, ani przewodniczący parlamentu Republiki Mołdowa nie spotkali się z protestującymi. Przemówił do nich za to baszkan Gagauzji, Michaił Formuzał. Wyraził on zadowolenie z wyników rozmów z przedstawicielami władz republikańskich i odnotował z satysfakcją wolę z ich strony, by stopniowo rozwiązywać problemy przedstawione im przez stronę gagauską. M. Formuzał podziękował również zgromadzonym za przeprowadzenie demonstracji w pokojowej i zgodnej z przepisami formule.

Przewodniczący ZNG, Dmitrij Konstantinow oświadczył 22 stycznia że referenda zaplanowane na 2 lutego są zgodne z prawem, gdyż pozwala na nie Ustawa o szczególnym statusie prawnym Gagauzji. Działania Zgromadzenia Narodowego mieszczą się zatem, zdaniem polityka, w ramach obowiązującego prawa. „Kierowaliśmy się Ustawą o szczególnym statusie prawnym Gagauzji, gdzie czarno na białym jest napisane, że Zgromadzenie Narodowe ma prawo ogłaszania i przeprowadzania na terytorium Gagauzji referendów” powiedział D. Konstantinow. Referenda te mają być sposobem naradzenia się z narodem, zatem ich przeprowadzenie jest zastosowaniem mechanizmu demokratycznego. „My jednak, z jakiegoś powodu, przypominamy sobie o narodzie tylko na okoliczność wyborów, kiedy jesteśmy wybierani posłami, burmistrzami i radnymi. Przez resztę czasu, myślimy, że naród podejmuje decyzje błędne” ironizował przewodniczący gagauskiego parlamentu.

Według politologa Kornela Czurii z IDIS Viitorul, władze Mołdowy pogodziły się już z przeprowadzeniem referendum w Gagauzji i starają się obecnie jedynie zminimalizować jego polityczne znaczenie. Premier i przewodniczący parlamentu Mołdowy nie wiązali, według K. Czurii, ze swoją wizytą w Komracie rzeczywistych nadziei na zmianę decyzji władz Autonomii w sprawie zaplanowanego na 2 lutego referendum. „Nie liczą oni na to, że dzięki ich przyjazdowi referendum się nie odbędzie. W tej chwili, starają się raczej zmiękczyć jego polityczne następstwa”. Według eksperta, władze w Kiszyniowie rozumieją, że zapobieżenie referendum leży poza zasięgiem ich sił i możliwości.

Jeszcze bardziej krytycznie postępowanie władz w Kiszyniowie ocenia politolog z Socjaldemokratycznego Instytutu Mołdowy, Bogdan Cyrdia. Według niego, zaistniałemu w Gagauzji kryzysowi winne są władze Republiki Mołdowa, które na przeciągu lat obcinały finansowanie Autonomii, starały się zmniejszyć jej kompetencje do rozmiarów kompetencji zwyczajnego rejonu, a także dopuszczały się innego rodzaju prowokacji i niezręczności, rozbudzając tym samym tożsamość narodową Gagauzów. Wizyta I. Leancă i I. Kormana w Komracie 22 stycznia zakończyć się musiała w takich okolicznościach polityczną klęską.

Jest świetnie widoczne, że Gagauzi nie zrezygnowali z przeprowadzenia referendum, którego nie życzą sobie władze w Kiszyniowie, a spotkanie w Komracie zakończyło się porażką. Za gagauskimi elitami stoi 5% wyborców w kraju, to zaś jest istotna wyborcza siła. Teraz Gagauzi rozumieją, że wzmocnienie statusu Gagauzji i wzmocnienie jej pełnomocnictw, czego się oni domagają, możliwe jest jedynie w ramach federalnego państwa z Mołdową i Naddniestrzem. Referendum jest dla nich instrumentem osiągnięcia tego celu. (…) Teraz cele Gagauzów poparli też ich sąsiedzi – Bułgarzy z rejonu taraklijskiego, którzy wcześniej nie podnosili kwestii autonomii kulturalno-gospodarczej” powiedział B. Cyrda.

Zdominowane przez Demokratyczną Partię Mołdowy władze miejskie Komratu nie zamierzają podporządkować się decyzjom Komitetu Wykonawczego Gagauzji i skorygować spisu wyborców. Poinformował o tym 23 stycznia burmistrz stolicy, Nikołaj Dudogło. „Komrat to duże miasto i nie da się obejść wszystkich domów i przeliczyć, ilu żyje w nich ludzi”. Ewidencja wyborców odbywa się na podstawie katastru i paszportów. „Burmistrz nie ma kompetencji, żeby kogokolwiek dopisywać lub wykreślać. Informacja pochodzi właśnie stąd (tzn. z ewidencji katastru i paszportów – R.L.). Także dziś. Liczba głosujących jest taka, jak była w poprzednich i w jeszcze wcześniejszych wyborach. (…) Dla uniknięcia skandalu wyborczego, nie polemizujemy ze spisami powstałymi na podstawie ewidencji paszportów. To spisy rzeczywistych ludzi.”powiedział N. Dudogło.

N. Dudogło zaprzecza też, jakoby stosował obstrukcję wobec planów przeprowadzenia referendum. Na konferencji prasowej 22 stycznia zapewnił, że jest jego zwolennikiem. „Nieugruntowane i nieprzemyślane wystąpienia prezydenta Rumunii, Traiana Băsescu powodują strach i brak pewności co do naszej przyszłości, i stawiają przed nami pytanie o dalsze losy Gagauzji. Przeprowadzenie referendów pozwoli nam zapoznać się ze zdaniem narodu w odniesieniu do statusu Gagauzji, co da możliwość zgromadzeniu prawodawczemu Autonomii, by domagać się w parlamencie Republiki Mołdowa zatwierdzenia prawa Gagauzji do samostanowienia w konstytucji kraju” powiedział burmistrz Komratu.

Obstrukcja władz municypalnych stolicy nie grozi już jednak zerwaniem referendum. 22 stycznia Zgromadzenie Narodowe miało przyjąć poprawki do ustawy o referendum, obniżające próg minimalnej frekwencji, której przekroczenie konieczne jest do uznania jego ważności z 50% do 33% uprawnionych do głosowania. Ponadto, o ważności referendum decydować ma nie Sąd Konstytucyjny (którego w Autonomii dotychczas nie powołano), lecz samo Zgromadzenie Narodowe. Nowelizacje przyjęto na zamkniętym dla prasy posiedzeniu ZNG i mogą one być kontrposunięciem wobec dotychczasowej obstrukcji referendum przez władze Mołdowy i burmistrza Komratu, N. Dudogło.

To (tzn. nowelizacje przyjęte przez ZNG – przyp. R.L.) odpowiada i standardom międzynarodowym, i prawodawstwu krajowemu. W tym przypadku prawodawstwo miejscowe zmodyfikowane zostało tak, by być zgodnym z prawodawstwem republikańskim. (…) Obowiązujące prawodawstwo przewidywało konieczność stwierdzenia ważności referendum przez Trybunał Gagauzji. Nie został on jednak jeszcze powołany. Zlikwidowaliśmy zatem lukę prawną i na obecnym etapie uznawać prawowitość głosowania będzie samo Zgromadzenia Narodowe, większością dwóch trzecich głosów.” wyjaśnił deputowany do ZNG, Gieorgij Lejczu.

Z drugiej jednak strony, sam fakt podjęcia takiej uchwały przez ZNG zakwestionował w Kiszyniowie baszkan Gagauzji, Michaił Formuzał, twierdząc że jest to jedynie manipulacja nieprzychylnych idei referendum mołdawskich środków masowego przekazu. Wypowiedź M. Formuzała wprowadza dość duże interpretacyjne zamieszanie, możemy bowiem mieć do czynienia albo z niedoinformowaniem przywódcy Autonomii Gagauskiej, albo z konfliktem politycznym pomiędzy nim a ZNG, albo z rzeczywiście imponującą rozmiarami manipulacją i dezinformacją środków masowego przekazu. Tej ostatniej ewentualności może jednak przeczyć krótka wzmianka na stronie samego Zgromadzenia Narodowego, gdzie znaleźć można zdanie „Deputowani wprowadzili zmiany i uzupełnienia do Ustawy Autonomii Gagauskiej „O referendum” (…)”, jak również same słowa M. Formuzała, który przyznał, że opuścił salę obrad przed końcem posiedzenia i udał się do Kiszyniowa, zatem nie wie,„jakie oni (tzn. deputowani – R.L.) przyjęli tam rozwiązanie”.

Zapytany w wywiadzie o domniemane zmiany w ustawie o referendum, M. Formuzał powiedział między innymi: „W Gagauzji nadal obowiązuje norma o uznaniu ważności referendum przy frekwencji wysokości 50% i jednego głosu. (…) Podlegające kontroli określonych sił politycznych środki masowego przekazu zajmują się ogłupianiem społeczeństwa, manipulowaniem jego świadomością. Na dzień dzisiejszy, Mołdowa nie jest krajem gdzie istniałyby wolne środki masowego przekazu. Wczorajsza „śliwka” to przykład tego, jak to, czego się pragnie, bierze się za realnie istniejące” powiedział M. Formuzał. Gdyby jednak tego rodzaju decyzja została nawet podjęta przez ZNG, wymagałaby zatwierdzenia przez Baszkana, który miałby na jej rozpatrzenie 10 dni, jego veto ZNG mogłoby zaś odrzucić większością 2/3 głosów. Informacja, według Formuzała, jest więc mało prawdopodobna i najpewniej jest manipulacją środków masowego przekazu. „Gagauzi to obywatele posłuszni przepisom prawa, jesteśmy małym narodem i żadni z nas separatyści… Chcemy jednak znać opinię ludzi i pragniemy donieść ją do władz centralnych” zakończył swoją wypowiedź M. Formuzał.

Według radiostacji „Głos Rosji”, na fali zamieszek w Ukrainie również policja Mołdowy zaczęła domagać się zwiększenia zakresu jej uprawnień. Oprócz możliwości użycia pałek, granatów dymnych i armatek wodnych, miałaby ona zyskać również prawo użycia broni palnej w przypadku nadmiernego zbliżenia się przez demonstrantów do siedzib instytucji państwowych, misji dyplomatycznych lub więzień. Po przekroczeniu „czerwonej linii” organy porządkowe miałyby wówczas prawo użycia broni palnej.

Redakcja „Głosu Rosji” odniosła się również do sytuacji w Gagauzji w słowach „Znaczy to, że należy brać pod uwagę, że Autonomia gotowa jest do przeprowadzenia referendum, także wówczas jeśli wyborcom przyjdzie przedzierać się przez kordony policyjne. Kordony te mogą jednak być nie tylko pochodzenia mołdawskiego. Kiszyniów i Bukareszt podpisały porozumienie, zgodnie z którym porządek zaprowadzać może także żandarmeria rumuńska. Im wolno już o wiele więcej. Co prawda w swoim kraju. Ale za jego część uważa się również Mołdawię” przestrzega „Głos Rosji”.

Domniemania te wydają się jednak mało prawdopodobne i obliczone na zwiększenie napięcia w Gagauzji i wzmożenie podejrzeń wobec Rumunii i władz w Kiszyniowie.

Deputowani Zgromadzenia Narodowego Gagauzji skierowali do prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania karnego przeciwko tym urzędnikom, którzy wszczęli sprawy karne przeciwko nim. Póki co jednak, prokuratura nie odpowiedziała jeszcze na wniosek deputowanych.

Na forum Zgromadzenia Narodowego wypowiedział się za to deputowany i przewodniczący komisji prawnej ZNG, Iwan Burgudżi. „Nie znajdziecie u nas występujących na mitingach za zjednoczeniem z Rumunią i nie ma u nas ani jednej organizacji społecznej opowiadającej się za zjednoczeniem z innym państwem. U nas odwrotnie – wszyscy mówią, że chcą żyć w niepodległej Mołdowie. Pomimo tego jednak, nazywa się nas separatystami. Z pewnością, w ani jednym kraju świata prokuratura nie wszczyna postępowania karnego w przypadku braku dowodów na popełnienie przestępstwa, następnie zaś nie zleca policji by nadal naruszała przepisy. (…) Wszczęli postępowanie karne w odniesieniu do artykułu o „przekroczeniu kompetencji”, tak więc w odniesieniu do przestępstwa powodującego zaistnienie dużych szkód. Artykuł mówi jednak o rzeczywistym zaistnieniu szkody, a nie o hipotetycznym. Nie stracono ani jednej lei, a wszczyna się postępowanie karne, istnieje jednak odpowiedzialność karna za bezprawne wszczęcie takiego postępowania” zakończył sarkastycznie I. Burgundżi.

Jego zdaniem, wszystkie rozmowy z władzami centralnymi odbywają się jedynie na poziomie deklaracji. W ciągu 20 lat istnienia deklaratywnej autonomii, nie udało się na przykład w pełni wprowadzić w życie zapisów Ustawy o szczególnym statusie prawnym Gagauzji. „Także komisja wenecka uznała, że Gagauzja posiada autonomię polityczną i szczególne prawa, działającymi na jej terytorium, powiem jednak jeszcze raz, że niestety, wszystko to jedynie na poziomie deklaracji. (…) U nas w kraju, poczynając od najwyższego poziomu a kończąc na miejscowych organach władzy państwowej, psychologicznie nie uznaje się, że w Mołdowie istnieje autonomia gagauska, polityczna, ze swoimi prawami i że nie należy jej zrównywać z innymi tworami administracyjnymi” powiedział I. Burgudżi.

Kluczową według niego kwestią jest określenie miejsca Ustawy o szczególnym statusie prawnym Gagauzji w hierarchii systemu prawnego Mołdowy. Radzi on nadać tej ustawie znaczenie konstytucyjne, by uniknąć ewentualnych sprzeczności wewnątrz systemu prawa państwowego. Korekty wymaga także, według I. Burgudżi, praktyka sądu konstytucyjnego polegająca na zmienianiu ustaw dotyczących Gagauzji.

Ronald Lasecki

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *