Jerzy Urban: niegdyś poczytny reportażysta, który jednak z czasem poświęcił skuteczność interwencyjną na rzecz popularnych humoresek kryminalnych. Zawsze gnany potrzebą bycia częścią towarzyskiej elity i niepokojem, że jednak do niej nie przystaje i na swoje miejsce musi zasłużyć nadgorliwością, ekscesem, przerysowaniem. W butach felietonisty politycznego nigdy nie czuł się zbyt dobrze, co nadrabiał symulowaną pewnością siebie. Wyćwiczył ją na stanowisku rzecznika rządu, tworząc wzorzec informacyjnej arogancji władzy, powielany wielokrotnie w znacznie gorszej formie już przez ówczesnych przedstawicieli aparatu i destrukcyjnie rozwinięty w III RP.
Alibi dla towarzyszy kapitalistów
Po 1990 r. „Nie” stanowiło w pewnym momencie nie tyle sumienie (jak wierzyli podkręcani tanimi grepsami czytelnicy), co kwintesencję tzw. transformacji władzy w Polsce. Stworzone ewidentnie za prane pieniądze, pilnowało interesów wybranych oligarchów, a nawet mafiosów, dając alibi udziałowi kręgów SLD w procesie wyprzedaży i rozkradania tego, co pozostało po PRL. Temu samemu celowi – uwiarygodnianiu Sojuszu Lewych Dochodów, a w jego obrębie frakcji szczególnie zdeterminowanej w marszu do kapitalizmu i okcydentalizmu – służyła także „Pierwsza Dekada”, prześmiewcza i miejscami całkiem dowcipna satyryczna powieść w odcinkach, pisana na przemian z Piotrem Gadzinowskim i publikowana na ostatniej stronie „Trybuny”, utwierdzająca wyborców lewicy w moralnej wyższości ich liderów nad solidarnościowymi wspólnikami przemian. W efekcie szczególną winą właśnie Jerzego Urbana pozostaje samobójcza ślepota środowisk post-PRL-owskich, tolerujących trzy dekady dewastacji własnego dorobku tylko w imię grubych dowcipasów z „paputka” i szczypatielnych historii „o małej, biednej, ale uczciwej opozycyjnej grupce z Rozbrat”.
Wspomnienie o rzetelności?
By utrzymać elementy wiarygodności, red. Urban dopuszczał jednak teksty autentyczne i pozwalał (w jasno zakreślonych granicach układów biznesowo-towarzyskich) na rozwój grupy zdolnych dziennikarzy. Sam nie napisał już w tym okresie bodaj niczego znaczącego, co nie oznaczało jednak rzecz jasna braku wpływu na rzeczywistość. Z czasem gorzkniał, widząc zapewne jak wpływ ten okazywał się nietrwały i iluzoryczny. Asystował schamieniu głównego nurtu politycznego, który dzięki temu mógł choć częściowo przestać udawać elitę jedzącą bezę łyżeczką. Coś, jakby w próbie naśladowania odruchu przyzwoitości, przez lata utrzymywał miesięcznik „Dziś”, ostatnie bodaj programowe pismo związane z głównym nurtem post-PZPR. Czynił tak zarówno w oczywistym przekonaniu, że ideowość i racjonalizm nie mają już żadnego znaczenia (zwłaszcza w jego środowisku), a być może także przed samym sobą przyznając się, że coś ważnego do napisania, to może nadal mieć M. F. Rakowski, a nie jego dawny szalejący reporter z kompleksami.
Poznawałem go dwukrotnie: raz pikietując sądy w obronie pozwanego przez niego prof. Ryszarda Bendera, po raz drugi przedstawiony oficjalnie przez MFR jako narodowo-konserwatywny publicysta lewicowego „Dziś”. W obu tych sytuacjach obaj byliśmy na swoich miejscach. W późniejszych latach podrzucałem kolegom z „Nie” tematy na temat afer gospodarczych, czy to z udziałem złodziei solidarnościowych, czy post-PZPR-owskich. Te pierwsze przyjmowali z wdzięcznością. Przy drugich często zastrzegali: „Nie, o tym to nie, to kumpel Szefa!”. I takie to właśnie było czołowe i bezstronne dziennikarstwo śledcze III RP…
Budowniczowie III RP
Jerzy Urban był zatem jak cała niemal lewica post-PZPR-owska w III RP: zakompleksiony, uzależniony od nowego ustroju, jego układów, powiązań, tak finansowych, jak i nawet międzynarodowych. A jednocześnie nadal mrugający do zwolenników, że to w sumie tylko tak na niby, a Jan Rem, Kibic i Klakson nadal nadają. III Rzeczpospolita jaką znamy jest także jego dziełem. Miarą jej stanu pozostaje fakt, że wciąż określają ją nazwiska właśnie Urbana, Michnika, Wałęsy, Kaczyńskiego, Tuska, Millera, Kwaśniewskiego, wszystkie ich wolty, autokreacje i powiązania. Kolejna śmierć z tej listy pozostawia zatem otwartym pytanie: kiedy wreszcie skończą się w Polsce lata 90-te i czy nastąpi po nich naprawdę Pierwsza Dekada?
Konrad Rękas
czy Urban 'kopnął w kalendarz??
BTW. Urban w NIE kilka razy 'kopnął’ zarówno radka sikorskiego ale również
ujawnił współdziałanie (post 2014) polskiej armii w szkoleniu ukronazi 'military’
w Polin.
Jak się Rękas 'czepia’ Michnika, Wałęsy, Kaczyńskiego, Tuska, Millera, Kwaśniewskiego to zwrócę uwagę na 'detale’>co wiąże się z polińskimi związkami UK 'w kwestii Ukrainy’:
>>od zawsze brał udział w Yalta European strategy „YES” > https://yes-ukraine.org/en/about/yes-board założonej i opłacanej przez ukronazi oligarchę Pińczuka (zięć Kuczmy) a także dorabiał 'bokiem’ w radzie nadzorczej Burisma (razem z synalkiem joe 'ten percent’ bideta- Joe Bidetem >za drobne 50 000 usd/month
a także
>>za czasów 'lewicy’ (SLD-cimoszewicz) podpisano 'trójstronne’ porozumienie obronne>UK-Polin-Ukronazi:
Britain, Ukraine and Poles make pact on defence
.https://www.independent.co.uk/news/world/britain-ukraine-and-poles-make-pact-on-defence-1362656.html (to wtedy Polin przejął finansowanie Bielsatu-bo przedtem to była angoli 'stacja’ i une płaciły(
a w co się 'wpisał’ rząd piździelców aka patrioci rąsiami Moravera>
Ukraine seeks trilateral partnership with Poland, UK
https://www.msn.com/en-xl/news/other/ukraine-seeks-trilateral-partnership-with-poland-uk/ar-AATmZxP?ocid=BingNewsSearch
a wracając do Urbana-dziennikarz i żyd żyjący z gojów i dla nich chutzpah – ma konotację POZYTYWNĄ a dzisiaj obie profesje 'uświadomiły’ gojom (czyli nam) że:
Baruch ata adonaj elochejnu melech ha olam, szelo asani goj
czyli na nasze
Dzięki ci boże że nie uczyniłeś mnie gojem…
i stąd znaczenie kamrackiego (Olszański-Osadowski) spalenia statutów kaliskich
z hasłem:
STATUTY Kaliski spalone-prawo moralne w nas
oraz Śmierć wrogom ojczyzny.
i to by było na tyle
Mają się skończyć lata 90te czyli „zakompleksienie, uzależnienie od nowego ustroju, jego układu powiązań tak finansowych jak i międzynarodowych”? Ma się skończyć to że za każdym medium stoi jakaś grupa interesu finansowego? Strzelam że nigdy gdyż w swojej przytłaczającej masie byt określa świadomość. Świadomość określa byt tylko w akcie jednostki chcącej autentycznego życia. Albowiem wszystko wskazuje na to że zbawieni będziemy pojedynczo. Tak więc można autentycznie położyć się w sarmackim stroju na podłodze jak Reytan jako obrońca dawnego swego blasku. Obrona na łopatkach. Lubią to zwłaszcza obrażeni na świat inteligenci. Można znaleźć swojego mocodawcę za granicą . Państwo już szlifują chiński? Lub też załozyc swoją fabrykę by jak na końcu Ziemi obiecanej syn w sarmackim stroju stał wyprostowany na stole.
Tow. JU?! Komuna, PRL /bis/, socyalizm, lewica, demoracja, esbecja etc… are dead.
Hell awaits.
Unforgiven.
Nothing.
Null.
„Jerzy Urban był zatem jak cała niemal lewica post-PZPR-owska w III RP: zakompleksiony, uzależniony od nowego ustroju, jego układów, powiązań, tak finansowych, jak i nawet międzynarodowych.” i zaraz obok „III Rzeczpospolita jaką znamy jest także jego dziełem.”.
Zawsze uważałem Urbana za paskudną kreaturę, natomiast zarzucanie kompleksów i uzależnienia w III RP od III RP komuś, kto ją współtworzył i był beneficjentem tego współtworzenia pokazuje tylko kompleks tego, który stawia tak nonsensowną diagnozę i sam do koryta się nie doczołgał, więc zostało mu podgryzanie nogawki z zazdrości. Gdyby Urban przeczytał taką opinię o sobie to reakcja byłaby zapewne identyczna jak z popularnego mema z Woodym Harrelsonem, który ociera łzy dolarami 😉 Facet był po prostu sprzedajnym chamem i hedonistą, który postawił sobie za cel degrengoladę, bo doskonale wie, że na tym się można świetnie ustawić. Bez kompleksów zresztą mówił o sobie per „kur**”, więc tym bardziej nietrafiona jest diagnoza z tekstu.
Przy okazji Jerzego Urbana należy wspomnieć, że jako dziecko musiał ukrywać swoje pochodzenie, co zaowocowało nienawiścią do tradycyjnych tożsamości i poparciem dla emancypacyjnych idei.
Pewni ludzie są naturalnymi wrogami prawicy…
Bardzom nierad, że nie jest to jednak panegiryk. Telewizja Trwam twierdzi, że Jerzy Urban uprawiał komunistyczną propagandę. A przecież wiadomo, że nie uprawiał. No i przecież mówił prawdę, kiedy mówił, że państwo polskie nie ma nic wspólnego ze śmiercią księdza Jerzego Popiełuszki. Pamiętam, że kiedy miałem pomiędzy 13 a 20 lat Jerzy Urban stanowił dla mnie autorytet. Spieszmy się kochać Jurków – kiedyś spotkamy się z nimi w Piekle.