24 lutego 2022 r. Polacy rzucili się na naszą południowo-wschodnią granicę. Ludzki, często motywowany chrześcijańsko odruch współczucia pchnął tysiące moich rodaków do spontanicznych gestów pomocy wobec ludzi, których uważali za uciekinierów przed wojną i bezpośrednim zagrożeniem życia. W porywie serca pozostawaliśmy ślepi nie tylko na demografię, ale i na geografię, niektórzy po „uchodźców” ogłaszających się w internecie jechali setki kilometrów, niemal nikt nie zwracał uwagi, że większość przebywa z terenów w żadnym momencie i do dziś dnia nie objętych działaniami wojennymi, nikt też pamiętał, że Ukraina będąc w obecnych granicach państwem większym od Polski posiada ogromne rezerwy terytorialne, pozwalające na swobodne wewnętrzne migracje ludności. Wystarczyła lekka tylko stymulacja propagandowa, spotęgowana przez sam fakt wojny w państwie bezpośrednio graniczącym z Polską – i serca otworzyły się wraz z granicami. Opamiętanie zaś przyszło z czasem, w bardzo ograniczonym zakresie i oczywiście, gdy już było za późno, a granicę polsko-ukraińską w ciągu 13 miesięcy przekroczyło 10 milionów 400 tysięcy Ukraińców.
Szok populacyjny
Oczywiście, znaczna część z nich udaje się dalej na Zachód, to krajów Unii Europejskiej o bardziej niż Polska rozbudowanym systemie zasiłków społecznych, z kolei część rejestruje się tylko w Polsce po zasiłki, pobiera pomoc finansową i rzeczową i wraca na Ukrainę, jednak nawet biorąc to pod uwagę i dodając mniej więcej stałą liczbę ukraińskich gastarbajterów sprzed lutego 2022 r. – okazuje się, że na teren Polski przesiedliło się co najmniej 4,8 mln Ukraińców, czyli ok. 14 proc. przedwojennej populacji. Dla kraju, który w wyniku zmian granicznych po II wojnie światowej i przemian demograficznych, tak dobrowolnych, jak i wymuszonych stał się niemal jednorodny etnicznie – to szok nie mający precedensu w dotychczasowej historii. Powtórzmy: w ciągu jednego tylko roku Polska przyjęła osiem razy więcej przybyszów niż stało się to udziałem wszystkich państw europejskich w pamiętnym roku 2015, okrzyczanym rokiem europejskiego kryzysu migracyjnego.
Zaproszenie dla mafii i terroryzmu
Dla Polaków, przez lata zapewnianych, że problemy migracyjne nas nie dotyczą to z pewnością szok i fundamentalna, egzystencjalna zmiana, docelowo kwestionująca wyłączność jednego narodu na decydowanie o sprawach własnego państwa narodowego. Faktycznie jednak jako dziennikarz i wieloletni korespondent wojenny jestem w stanie łatwo wskazać podobny przykład sprowokowanej fali migracyjnej, uzasadnionej z gruntu fałszywym i sztucznie wykreowanym „zagrożeniem wojennym i humanitarnym”. Takim momentem była wojna w Kosowie i inwazja NATO przeciw Jugosławii w 1999 r. Doskonale pamiętam te szantaże moralne, otwarte granice (zwłaszcza Austrii, Niemiec, Włoch) i bieg, bieg kosowskich Albańczyków. Nie ucieczkę, ale właśnie bieg do lepszego życia, no bo skoro sami proszą, zachęcają, ułatwiają – to przecież tylko głupi by nie skorzystał. Nikomu, kto pamięta następne lata nie trzeba chyba przypominać tej genezy kosowskiej mafii, która działając nadal pod ochroną amerykańskich i brytyjskich służb specjalnych niemal zmonopolizowała kanały przerzutowe narkotyków i handel ludzi, dodatkowo uatrakcyjniony kradzieżami samochód i pomniejszą przestępczością. To również było jedno ze źródeł finansowania międzynarodowego terroryzmu, którego znanymi ośrodkami są obozy szkoleniowe prowadzone przez Mudżahedinów Ludowych, zorganizowane przez NATO w Albanii. Otóż na granicach Polski, Słowacji, Rumunii i Mołdawii z Ukrainą dzieje się dokładnie to samo, tylko na jeszcze większą skalę. Pod płaszczykiem „pomocy humanitarnej” wpuściliśmy do strefy Schengen kilkanaście mlionów przybyszów, przesiedleńców, praktycznie bez żadnej kontroli, a wśród nich bez najmniejszych wątpliwości także tysiące gangsterów, przestępców, terrorystów, w tym i takich mających bezpośrednie kontakty z komórkami Państwa Islamskiego na Kaukazie. To jest akt wrogi Europie, to kolejna inwazja, dokonywana na polecenie i z poręki naszych anglosaskich okupantów.
A co z uciekającymi do Rosji?
Oczywiście też jednak słuchając i czytając o tak zwanym ukraińskim kryzysie migracyjnym poznajemy tylko część prawdy. To, czego się nie dowiadujemy to fakt, że jednym z państw przyjmujących na stałe największą liczbę imigrantów z Ukrainy – pozostaje Rosja. To do Rosji tylko w ciągu ostatniego roku trafiło blisko 2,5 miliona uchodźców ze wschodnich, rosyjskojęzycznych terenów Ukrainy, przy czym do liczby tej nie wnika się tysięcy rodzin ewakuowanych z bezlitośnie bombardowanego przez kijowian Donbasu. Liczba ta znacząco wzrosła wraz z przedłużaniem się wojny, zwłaszcza wskutek zeszłorocznych kontrofensyw ukraińskich i represji wobec miejscowej ludności na terenach zajmowanych ponownie przez wojska junty kijowskiej. Uchodźcy ci nie są objęci pomocą międzynarodową, podobnie jak zwykli Rosjanie zmuszeni są znosić uciążliwości związane z wojną ekonomiczną i sankcjami, jakie Zachód stosuje przeciw narodom Federacji Rosyjskiej. A mimo to Rosja ponosi i ten koszt narzuconej jej wojny, nie skarżąc się i nie skomląc o łaskę.
Imigracja ukraińska jako koszt
Polska, podobnie jak i inne kraje Europy Środkowej również nie ma komu się poskarżyć, ale wynika to z naszego podległego stosunku wobec Waszyngtonu, a ostatnio zwłaszcza Londynu. Zmiana demograficzna na naszym terytorium ma charakter wyraźnie zaplanowany i celowy. Zwraca uwagę, że dane z rynku pracy wyraźnie kontrastują ze skalą przesiedlenia. Pracę zarobkową bądź własną aktywność gospodarczą podjęło w Polsce zaledwie około 900 tysięcy przybyszów, czyli jedynie ok. 19 proc. populacji ukraińskiej w Polsce. Tymczasem jako całość korzysta ona z polskiego systemu zasiłków, bezpłatnej opieki zdrowotnej, a także rent i emerytur, które państwo polskie wypłaca ukraińskim seniorom w zastępstwie państwa ukraińskiego. Nie jest zatem prawdą typowa proimigracyjna propaganda o rzekomym ratowaniu systemów emerytalnych dzięki napływie nowej siły roboczej. Przeciwnie, większość imigrantów lokuje się po stronie kosztów budżetowych, a tego nie wytrzyma żadna gospodarka, nawet silniejsza od polskiej, borykającej się z recesją i przeszło już 18-procentową inflacją, zapewniam o tym jako dyplomowany księgowy. Ożywianie gospodarki przez imigrację jest kłamstwem, proceder ten może wprawdzie służyć krótkoterminowemu utrzymaniu akumulacji kapitalistycznej, jednak w dłuższej perspektywie jest destrukcyjny dla narodowej ekonomii, psując krajowy rynek pracy.
Nazizm XXI wieku
Kolejnym aspektem są kwestie kulturowe i cywilizacyjne. Z prawdziwą przykrością, widząc w Ukraińcach naszych braci Słowian obserwujemy wśród przybyszów skutki długoletniej nazistowskiej indoktrynacji. Państwowy kult Stepana Bandery, Romana Szuchewycza i innych hitlerowskich kolaborantów zostawił trwałe piętno na kolejnych pokoleniach Ukraińców. Tym ludziom wyrządzono straszliwą krzywdę, wychowując ich w nienawiści do sąsiadów, do mniejszości etnicznych i religijnych i do wszystkich niepodzielających kultu zbrodniarzy. Ukraina jest terenem, na którym absolutnie konieczna jest denazyfikacja i chociaż należy ubolewać, że obecnie odbywa się ona w formie bratobójczej wojny, to jednak nie powinno nam to przesłaniać otwarcie neonazistowskiego charakteru obecnego państwa ukraińskiego i jego władz. Gdy mówimy o zbrodniach ukraińskich nazistów nie mamy bowiem na myśli tylko Rzezi Wołyńskiej, kiedy to w ciągu kilku letnich miesięcy 1943 r. banderowcy zamordowali prawie 200 tysięcy swoich polskich, żydowskich, czeskich, ormiańskich a nawet ukraińskich sąsiadów. Zbrodnią nazistowskiego ludobójstwo było bowiem i całopalenie w odeskim Domu Związków, 2. maja 2014 r., i atak wojsk ukraińskich na bezbronnych demonstrantów w Doniecku, domagających się praw językowych, 26. maja 2014 r., i zbrodnie Azowa i innych nazi-specbatalionów ukraińskich w Donbasie w latach 2014-2022, i wreszcie morderstwa na jeńcach i ludności cywilnej, jakich każdego dnia dopuszczają się wojska kijowskiej junty podczas obecnej wojny. To są nazistowscy zbrodniarze, a ich obozami werbunkowymi pozostają rzesze ukraińskiej imigracji do Europy. Nikt z zewnątrz nie kontroluje jakimi treściami indoktrynowana jest ukraińska młodzież, tak w jak w Polsce z programów szkolnych usunięto wszystkie wzmianki o zbrodniach ukraińskich nazistów „bo nie należy drażnić gości”. 78 lat po zakończeniu II wojny światowej mamy więc w środku Europy nazistowskie państwo i sami płacimy za wychowanie i wyszkolenie jego zmilitaryzowanych kadr i to w tym samym czasie, gdy rządy naszych państw prześladują własnych obywateli za najmniejszy choćby przejaw patriotyzmu, samoobrony czy poczucia godności narodowej.
Inwazja przeciw Europie
Jako Europejczycy, jako patrioci naszych państw i narodów stoimy w obliczu egzystencjalnego zagrożenia. Masowe migracje ludności ukraińskiej na obszar Unii Europejskiej grożą destabilizacją na skalę co najmniej makro-regionalną, wiążą się z dezorganizacją naszych gospodarek i konfrontują nas z wrogiem niesłusznie uznawanym za pokonanego: z nazizmem. I to nazizmem dodatkowo skumulowanym poprzez swój sojusz z anglosaskim imperializmem i interesami międzynarodowej finansjery. Pytanie brzmi: czy umiemy się przed tym zagrożeniem obronić?
Konrad Rękas
Wystąpienie na międzynarodowej konferencji „Security policy challenges for Europe 2023: Ukraine conflict, mass migration, energy supply and current developments”, zorganizowanej 30. marca 2023 r. w Wiedniu przez Vienna Association of Academics and the Center for Geostrategic Studies.
To jest naprawdę zastanawiające, z jaką wielką pogardą traktuje p. Rękas swoich czytelników. Wystarczy przecież tylko kliknąć w podane przez Niego linki, aby przeczytać, że nie tylko:
„Według danych Straży Granicznej od 24 lutego 2022 do 2 kwietnia 2023 roku granicę polsko-ukraińską przekroczyło 10,8 mln uchodźców z Ukrainy,”
ale też że zdanie to ma swój dalszy ciąg:
„…głównie kobiet i dzieci….”
A zaraz dalej jest zdanie następne:
„Straż Graniczna szacuje, że łączna liczba obywateli Ukrainy, którzy wrócili z Polski w okresie od 24 lutego 2022 r. do 20 marca 2023 r. wynosi 9 mln”
Czyli 10,8 mln do Polski wjechało a 9 mln wyjechało. Bilans netto wynosi zatem +1,8 mln.
Przy czym nie wiadomo, ilu z nich zostało w Polsce, a ilu rozproszyło się dalej po strefie Schengen
Uwzględniając tę poprawkę i dodając do tego tych Ukraińców którzy i przed wojną byli już u nas, dostaniemy jakieś 2, maksimum 2,5 mln Ukraińców w Polsce, w żadnej mierze nie 4,8 mln, jak bredzi Rękas.
Teraz przechodzimy do drugiego linka zapodanego przez p. Rękasa:
„Według danych Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, od początku wojny zatrudnienie w Polsce znalazło 900 tys. Ukraińców.”
Jakie słowa są tam kluczowe?
OD POCZĄTKU WOJNY.
Czyli chodzi nie o wszystkich Ukraińców w Polsce, ale o tych, którzy podjęli pracę OD POCZĄTKU WOJNY
Czyli spośród 1,8 mln nowoprzybyłych Ukraińców (zakładając że nigdzie dalej już do Schengen nie wyjechali, co jest nieprawdą) w WIĘKSZOŚCI KOBIET Z DZIEĆMI, z własnego wysiłku utrzymuje się 0,9 mln, czyli …50%. W rzeczywistości oczywiście znacznie więcej niż 50%, bo wielu jednak do Schengen pojechało. Czyli … pracują praktycznie WSZYSCY DOROŚLI ukraińscy uchodźcy, nie licząc dzieci.
Naprawdę jest zatem DOKŁADNIE NA ODWRÓT niż pisze p. Rękas. Przybycie milionów Ukraińców do Polski to jest duży zysk, a nie żaden koszt. Zysk dla Polski, ale, jak widać, nie dla Rękasów.
Zawsze zadziwia pilastra ten humanistyczny paniczny wstręt do wszystkiego, co da się przedstawić w postaci liczbowej, połączony z niewiarygodną arogancją przekonaną, że i tak danemu delikwentowi wszyscy mają obowiązek uwierzyć na słowo, nawet gdyby przyszła mu fantazja nakłamać. 🙁
Zastanawiał się pilaster, ile by jemu musiano zapłacić, aby zgodził się popisać publicznie tak absolutnym deficytem kompetencji, już mniejsza o to, że moralnych, ale przede wszystkim intelektualnych, jak wyżej zaprezentowano. I wychodzi mu na to, że ta granica by przebiegała gdzieś minimum przy kilkuset tysiącach.
Dolarów.
Faktycznie, red. Rękas kłamie w swoim tekście. Linki, które umieszcza jako źródło, przeczą tezom, które z taką ochotą wygłasza. Czy portal konserwatyzm.pl nie powinien zadbać o rzetelność wpisów? Teksty p. Rękasa niestety zahaczają już o zwyczajną grafomanię albo po prostu zlecone zadanie.
Eee tam o razu kłamie… Powiedzmy że alternatywnie interpretuje. 🙂
Sęk w tym, że robi to strasznie topornie i prymitywnie i jest to propaganda siekierą ciosana. Jak już napisał pilaster, widać narastającą nerwowość autora i wzrastający poziom histerii. Totalna klęka Moskwy dociera coraz bardziej nawet do red. Rękasa.
A jego teksty, tak amo jak innego autor tej grupy – p. Panasiuka, należy zamieszczać jak najczęściej, żeby czytelnicy mogli się naocznie przekonać o zaskakująco niskim poziomie i prostactwie tej propagandy.
Politykę rosyjską mogą popierać wyłącznie osobnicy o niezbyt nachalnej inteligencji, bo każdego przynajmniej jako tako ogarniętego taki prymitywizm odrzuca od razu.