.
Od redakcji: Publikujemy artykuł ukraińskiego dziennikarza z Winnicy Aleksandra Rogersa poświęcony ocenie sytuacji politycznej na Ukrainie, który oddaje ewolucję nastrojów mieszkańców Południowego-Wschodu w kierunku powołania niepodległego państwa – Noworosji. Aleksander Rogers przebywa na emigracji politycznej w Donbasie.
Cała współczesna historia mówi nam, że jeśli jakiś kraj czy wspólnota chce się uwolnić od drugiej, to nic nie jest w stanie jej w tym przeszkodzić. Metropolia może grozić karnymi konsekwencjami, posyłać wojska, ogłaszać embargo, prowadzić operacje pacyfikacyjne, ale jeśli naród twardo postanowił, że mu z nią nie po drodze, to wszystko będzie na próżno. I prościej będzie pogodzić się z faktami, pozwalając zbuntowanym regionom odejść, niż próbować zatrzymać siłą tych, którzy sobie tego nie życzą. Dlatego, bo im silniejsze próby powstrzymania secesji, tym bardziej kosztowny i bolesny to proces, a rezultat i tak będzie ten sam.
Europejczycy już to zrozumieli. Dlatego zaplanowane są teraz w Europie referenda w sprawie oddzielenia Szkocji, Katalonii, Wenecji. Bez wojennych starć, bez wzajemnych złorzeczeń, spokojnie i pięknie. No, ale to oświeceni Europejczycy, a nie dzicy ukronaziści. Dla ludzi rozumnych liczy się dobro człowieka, a nie głupie abstrakcje typu „nacja”, flaga i hymn. Tylko dzikusy gotowe są znęcać się, karać, zabijać obywateli w imię wydumanej „wyższości narodu”, dominacji czy „Jednoukrainy” (która w rzeczywistości nie istnieje).
Zadziwiający barbarzyńcy-naziści najpierw ostrzeliwują miasta, przeprowadzają akcje pacyfikacyjne, masowe mordy i inne okrucieństwa, a później szczerze dziwią się, dlaczego nie chcemy żyć z nimi w jednym kraju. A dla normalnego, nie zarażonego wirusem nazizmu człowieka nie do pomyślenia jest żyć w jednym kraju z katami i zwyrodnialcami, którzy cieszą się z masowych rzezi i z pozbawiania przeciwników życia w męczarniach. To tak jakby nekro-naziści z twierdzy Wolfenstein przedostali się do naszego świata z zaświatów, pałając żądzą zadawania cierpień, bólu i śmierci. Dla wszystkich normalnych ludzi byłoby oczywiste, że ich miejsce nie jest na tym świecie i powinni być zawróceni do tego piekła, z którego się wyrwali.
Dlatego w tym momencie mowa o jakiejś tam decentralizacji, federalizacji czy jeszcze innych negocjacjach i ustępstwach staje się jawnie bezsensowna. Normalnym, cywilizowanym wyjściem byłoby przeprowadzenie referendów w sprawie samostanowienia we wszystkich regionach Ukrainy. Te regiony, w których zwyciężyliby zwolennicy niepodległości powinny mieć prawo wyboru – samodzielność czy wejście do federacyjnej Noworosji. Pozostałe mogłyby pozostać w składzie Ukrainy. A niezadowoleni z wyboru dokonanego przez swój region mogliby emigrować – swego rodzaju głosowanie nogami (co i ja osobiście uczyniłem). Ale jeśli kijowski reżim tak by uczynił, to stałoby się oczywiste, że współczesna nacjonalistyczna Ukraina, konsekwentnie skłaniająca się ku Zachodowi i nie mająca własnej ideologii, okazuje się niezbyt pociągająca dla większości jej mieszkańców.
Powiedzmy otwarcie, mieszkańcy ośmiu, dziesięciu regionów Południowego-Wschodu w przypadku przeprowadzenia referendów błyskawicznie wyrażą wolę wejścia w skład Noworosji (okrucieństwa w Odessie i Mariupolu bardzo temu pomogły). A większość mieszkańców Centrum i Zachodu Ukrainy, nie zważając na pokazowy (by nie rzec teatralny, nadęty) patriotyzm, przy pierwszej nadarzającej się możliwości gotowa jest wyjechać do UE lub USA na zarobek (a najlepiej na stałe). W rzeczywistości główną przyczyną Euromajdanu było dążenie zdecydowanej większości jego uczestników do uzyskania bezwizowego reżimu z UE, żeby jak najszybciej wyjechać z Ukrainy. To ich cały „patriotyzm”.
Na Ukrainie od 1991 roku do dziś nie ma żadnej idei. „Jeden kraj” to nie idea. Dążenie do ślepego naśladowania Europy to także nie idea. A suwerenność i niezależność, jak się okazało, też nikomu na Ukrainie nie są potrzebne. Chcecie dowodów? Do wszystkich ministerstw Jaceniuk wprowadza zachodnich kuratorów, realizujących bezpośredni okupacyjny zarząd. Widzicie tysiące demonstrantów protestujących przeciwko takiemu podeptaniu suwerenności? Nie? Ja też nie widzę. Ich po prostu nie ma. Ot, i cały dowód.
Nie ma żadnej ukraińskiej idei państwowej, żadnego ukraińskiego patriotyzmu. Właśnie dlatego regularna armia nie chce walczyć przeciw narodowi, rezerwiści mówią „jedyna motywacja to pieniądze” (z którymi także są wielkie problemy), a jedyna siła, na której bazują pacyfikatorzy to najemnicy, przestępcy i zawzięci naziole z całkowicie wypranymi mózgami. Przy czym z każdym dniem liczba tych ostatnich zmniejsza się w sposób naturalny (tak jak liczba śmigłowców w ukraińskiej armii).
Podsumowując powyższe, możemy stwierdzić, że niepodległość ługańskiej i donieckiej republik ludowych to fakt dokonany. Wbrew całemu patosowi przedstawicieli kijowskiego reżimu, wbrew zapewnieniom Poroszenki, że „powstanie będzie zdławione za kilka godzin”, karna operacja w ciągu miesiąca praktycznie nie posunęła się naprzód, a liczebność powstańców i stopień ich przygotowania, uzbrojenia i organizacji w tym czasie wzrosły kilkukrotnie.
Do tego idiotyczne i niehumanitarne metody junty w postaci ostrzału dzielnic mieszkalnych i ludności cywilnej nastawiły w kierunku oderwania od Ukrainy nawet tych, którzy wcześniej trzymali się bardziej umiarkowanych poglądów w tej sprawie. I teraz już o żadnym powrocie w skład Ukrainy nie może być mowy (przed Odessą jeszcze można było negocjować, a po Mariupolu i Ługańsku może być mowa tylko o trybunale dla oprawców). Można z całą pewnością skonstatować: Ukraina się nie udała. Płód układu białowieskiego okazał się niezdolny do życia. 23 lata pasożytował na znienawidzonym przez nacjonalistów i liberałów dziedzictwie ZSRR, ale niczego własnego nie był w stanie stworzyć.
Degradacja wszystkich sfer życia, długi, upadek i rozpad – to diagnoza i wyrok dla Ukrainy. Przy tym niczym innym projekt „Anty-Rosji” (to główna i jedyna idea i identyfikacja Ukrainy) nie mógł się zakończyć.
Nie rozumiem, dlaczego kijowski reżim nazywa nas „separatystami”? Separatyści to Leonid Krawczuk i jego wspólnicy. Separatyści to ci, którzy podzielili ZSRR na części. Separatyści to ci, którzy zapomnieli, że w 1654 roku Bohdan Chmielnicki przywrócił te ziemie w skład wspólnego państwa – Rosji – i zapowiedział: „Na wieki razem!”. My znamy historię, pamiętamy o naszych korzeniach i w rzeczywistości jesteśmy unionistami – staramy się na powrót zebrać naszą Ojczyznę w jedną całość.
Aleksandr Rogers
tłum. Jacek C. Kamiński
Artykuł ukazał się 08.06.2014 r. na blogu Aleksandra Rogersa: http://alexandr-rogers.livejournal.com/160751.html
Myśl Polska, nr 25-26 (22-29.06.2014)