Siudak: Czy Ukraińcy będą polską elitą?

„Polska w ostatnich 30 latach napisała historię wspaniałego sukcesu. Różne rzeczy w tym okresie nam nie wyszły, ale to, co najbardziej „położyliśmy”, to budowa systemu formacji i odtwarzania elit. Tym, co mnie najbardziej interesuje, jest ściąganie do Polski ludzi, którzy mogą być polską elitą […] My naprawdę ich [wykształconych emigrantów] bardzo potrzebujemy do roli przyszłych przywódców – biznesu, państwa, świata kultury itd. – powiedział wiceminister polskiego rządu Jarosław Gowin. Obserwując polską politykę byłem przekonany, że polska klasa polityczna funkcjonuje w odrębnej galaktyce. Przyznaję bez bicia – myliłem się. Oni funkcjonują w rzeczywistości alternatywnej.

Rozpocznę od drobnej dygresji. W czasie wielu rozmów z utytułowanymi polskimi profesorami  staram się zawsze pytać, czy ich analizy i opracowania nasi rządzący biorą pod uwagę. Odpowiedzią jest zazwyczaj uśmiech. Minister Gowin zdaje się być sztandarowym przykładem wiary polityków we własny rozum i nie słuchania specjalistów. Gdyby miał dobrych doradców, nigdy takie słowa by nie padły, a polski rząd nie ratowałby polskiej gospodarki sprowadzając do polski grubo ponad miliona „Ukraińców” (a może dwóch, albo trzech?).

Ukrainiec czy „Ukrainiec”

Największym błędem wielu środowisk opiniotwórczych i politycznych w Polsce jest błędne przekonanie, że posiadanie ukraińskiego paszportu jest równoznaczne z byciem Ukraińcem. Posiadaczami ukraińskich paszportów są osiedlający się i przebywający czasowo w Polsce Rosjanie i „rusofońscy” Ukraińcy, którzy moim zdaniem stanowią między 20-25% emigrantów z Ukrainy. Ukraińskie paszporty mają także Gruzini, którzy są naszymi głównymi sojusznikami politycznymi na Kaukazie (popełniają w Polsce dość dużo przestępstw kryminalnych),  Mołdawianie i Cyganie.  Idąc tokiem rozumowania polskich rządzących, to ci obywatele Ukrainy też mają być przyszłą polską elitą. Tylko jest pewien problem, ponieważ – jeżeli wierzyć politykom – to Rosja i Rosjanie są największym zagrożeniem dla polskiej suwerenności, a reżym putinowski i jego zielone ludziki już szykują się do przejęcia przesmyku suwalskiego. Jesteśmy wschodnią flanką NATO i bronimy zachodniego świata przed  złowrogimi Rosjanami, zatem weźmy dolne  wartości i przyjmijmy, że w Polsce jest 1, 5 mln „Ukraińców”, obliczmy z tego 20% to wyjdzie, że na terytorium RP – ukraińskimi drzwiami – wpuściliśmy 300 tysięcy Rosjan i rosyjskojęzycznych obywateli Ukrainy. Jeżeli idziemy na wojnę, to wpuszczanie ich jest co najmniej nieodpowiedzialne i rządzący są nieodpowiedzialni, jeżeli nie, i nie idziemy, to te amerykańskie zabawki militarne kupujemy po próżnicy, a rządzący politycy nas zwyczajnie oszukują. I tak źle, i tak niedobrze.

Idźmy dalej tropem tej „logiki”. Polsce zależy na silnej Ukrainie, która będzie buforem między nami i Rosją. Silne państwo mogą zbudować tylko silne elity, ale przecież Ukraińcy mają stać się polską elitą. To kto będzie budował Ukrainę, jeżeli „ostatni zgasi światło”, a najważniejszym problemem Ukrainy jest brak państwotwórczych i świadomych swojej ukraińskości elit? Etawo biez pał litra nie razbieriosz.  Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał, że ukraińskimi paszportami dysponują także ukraińscy Żydzi, którzy są grupą bardzo dobrze sytuowaną materialnie i prowadzącą w Polsce swoje biznesy. Biorąc pod uwagę, że ukraińscy Żydzi i  oligarchowie są bardzo dobrze umiejscowieni w światowych organizacjach żydowskich, to w świetle ustawy 447 robi się jeszcze większa heca niż z Rosjanami.

 

Czy Ukraińcy będą polską elitą?

Zdanie polskich polityków chyba tak. Z punktu widzenia zawodowego ukrainoznawcy – ze świecą szukaj większej głupoty. Po pierwsze, wystarczy spojrzeć na historię ukraińskiego wychodźstwa w Kanadzie datowanego na koniec XIX wieku, kiedy nowoczesna świadomość ukraińska była w powijakach. Dzisiaj Ukraińcy stanowią jedno z najbardziej wpływowych środowisk politycznych i ekonomicznych w tym kraju.

Polska elita polityczna i intelektualna zdaje się przebywać w absurdach postmodernistycznego kosmopolityzmu i wzajemnego międzynarodowego miłośnictwa, podczas gdy – przynajmniej na terenie Europy Środkowo – Wschodniej – ideą charakterystyczną dla elity państwotwórczej jest nacjonalizm. Pora by było to w końcu zrozumieć, że elita ukraińska (nie tylko zresztą ona terenie Europy środka) jest nacjonalistyczna, i wcale nie mam na myśli nacjonalizmu banderowskiego czy neo-banderowskiego. Powiedzenie takiemu Ukraińcowi, że miałby stać się „polska elitą” byłoby dla niego obraźliwe! Ta elita – to na przykład lekarze, z których minister Gowin chciałby zrobić polska elitę. Znam wielu ukraińskich lekarzy i zaręczam, że oni i ich dzieci zostaną elitą ukraińska w Polsce – w żadnym wypadku polska elitą. Tak na marginesie, ukraińska medycyna i system oświaty medycznej to raczej „lipka”. Przyznają to sami lekarze z Ukrainy, którzy przyjeżdżają do polski po studiach medycznych na naukę, a ja sam – jako tłumacz – widziałem historię choroby pacjentów z Ukrainy, którym polscy lekarze ratowali życie. Pamiętam chłopca z białaczką, którego ukraińscy lekarze leczyli na pasożyty i zapalenie stawów.

Wracając do meriutum. Ukraińcy nie będą polską elitą z kolejnej przyczyny. Polska przyjęła zbyt dużą ilość emigrantów, aby ich zintegrować z Polakami. O ile w latach 90- ch i na początku XXI wieku Ukraińcy bardzo szybko integrowali się z Polakami (przyjaźnie, małżeństwa), o tyle teraz, żyją we własnych środowiskach. Mówią mi o tym często policjanci, którzy obserwują w dużych miastach jak tworzą się „ukraińskie getta”. Wystarczy poczytać opracowania socjologiczne na ten temat – ze wszystkich wynika, że nie następuje proces integracji polsko – ukraińskiej. Sam prowadzę od 20- lat zajęcia ze studentami z Ukrainy i mam okazję być niejako „wewnątrz” tych procesów.

Kolejny problem jest taki, że polski rząd, owszem, chętnie sprowadza emigrantów, tyle, że na poziomie instytucjonalnym nie podejmuje żadnych działań, aby ich integrować. Polskie władze poddały się nawet nie rozpocząwszy walki, myśląc zapewne (jakże to Polskie), że samo się zrobi. Owszem, przy niektórych miastach są pełnomocnicy ds. ukraińskich, ale są to tzw. „świadomi Ukraińcy”, a ci w swoich działaniach (i ja się temu wcale nie dziwię), mają na celowniku zorganizowanie Ukraińców w zwartą grupę. Integracja jest na drugim planie i ma charakter wtórny i służebny wobec pierwszego celu. Po drugie, w problem ukraiński zaangażował się pewien zamorski filantrop, który pozakładał rożnego rodzaju stowarzyszenia, gdzie instruuje jak napisać skargę do Trybunału w Strasburgu na polskich nacjonalistów. Słowem – integracja idzie pełną parą.

Polscy rządzący nie rozumieją procesów, które odbywały się i odbywają na tzw. pograniczu polsko – ukraińskim. Mają usta pełne frazesów o wspólnym dziedzictwie, a to polsko – ukraińskim, a to polsko – żydowskim, a to innym. W świetle badań naukowych na obszarze ukrainoznawstwa wynika jasno, przejrzyście i czytelnie: nie ma żadnego wspólnego dziedzictwa polsko – ukraińskiego w obszarze politycznym i społecznym. Jest dziedzictwo albo polskie, albo ukraińskie. Wystarczy spojrzeć na Przemyśl czy Lwów (ale takie samo zjawisko było na innych pograniczach np. w Cieszynie). Mieliśmy do czynienia z sąsiedztwem, które w chwilach „przełomowych” okazywało się bardzo połowiczne.

Rożnica kulturowa

Zwolennicy powszechnego miłośnictwa przekonują, że pomiędzy Polakami i Ukraińcami różnice kulturowe są nieznaczne. Polacy sobie np. nie zdają sprawy, że wrażliwego słuchowo Ukraińca język polski (przez swoje świszczenie)  potrafi „doprowadzić do szaleństwa”. Ukraińcy uważają, że Polacy są wyniośli i chytrzy na pieniądze. Z polskiej strony, bardzo często spotykam się np. z uwagą, że „Ukraińcy się w Polsce panoszą”. Chodzi tutaj o głośne zachowanie, albo chodzenie w grupach po mieście. (Podaję takie drobne przykłady, ale z punktu widzenia integracji niezwykle ważne). Wpadamy tutaj w pułapkę, która sobie sami zastawiliśmy twierdzeniem, że Ukraina jest naszym wschodnim sąsiadem, gdy w rzeczywistości leży bardziej na południe od Polski, niż na wschód, a to (ciepły klimat) powoduję np. że Ukraińcy są głośni i chodzą wieczorami po mieście w klapkach, co wśród Polaków budzi przynajmniej zdziwienie. Kiedy rozmawiam z ukraińskimi studentami o integracji z Polakami, ci odpowiadają, że chcieliby się integrować, ale Polacy nie chcą. Kiedy rozmawiam z Polakami, ci z kolei chcieliby, ale Ukraińcy nie chcą (potwierdzają to zjawisko także badania socjologiczne prowadzone wśród polskich i ukraińskich studentów polskich uczelni, których oprócz zainteresowanych naukowców, dwóch studentów i psa nikt nie czyta).  To wszystko świadczy o tym, że różnice kulturowe są o wiele poważniejsze niż się wydaje. To powoduje, że Ukraińcy, nawet ci, którzy są nastawieni na integrację, będą się „zamykać”, a ponieważ w Polsce mają wielu swoich rodaków, będą się mieli gdzie „zamknąć”. Można by wymieniać inne ważniejsze różnice kulturowe pomiędzy Polakami i Ukraińcami,  np. niemalże całkowity brak kultury prawnej, roszczeniowość, stosunek do instytucji państwa, ale problem integracji tkwi głębiej niż w różnicach kulturowych.

          

Cienie przeszłości

Problemem w integracji polsko – ukraińskiej jest przeszłość i nie jest prawdą, jak twierdzą ukrainofile, że „myśmy wszystko zapomnieli”. Gdy przyjrzymy się badaniom socjologicznym, zobaczymy, że wśród narodów do których Polacy żywią najmniejszą sympatię są Ukraińcy. Źródła tej antypatii tkwią w historii. W Polsce są dość liczne środowiska (np. kresowe), od których się nie da – i chyba nikt nie ma prawa –  wymagać pozytywnego stosunku do Ukraińców. Powiedzmy sobie szczerze, są wśród Polaków są tacy, którzy twierdzą otwartym tekstem (co wielokrotnie słyszałem),  że „Ukraińcy są po to, żeby było kogo j…ć”. Badanie socjologiczne pokazują także, że im młodsi respondenci, tym bardziej niechętny jest stosunek do Ukraińców. Jest też stosunkowo pokaźna grupa respondentów, która ma bardzo pozytywny stosunek do Ukraińców, a to z kolei przekłada się na wyidealizowany, nie mający wiele wspólnego, stosunek do nich.

Ze strony ukraińskiej jest nieco inaczej, gdyż Polacy znajdują się na czele narodów do których  Ukraińcy żywią największa sympatię (oprócz zachodniej Ukrainy), ale z drugiej strony wskazują wśród negatywnych cech Polaków pychę, zarozumiałość i wyższościowy  stosunek do Ukraińców. Mówiąc obrazowo: Ukraińcy przyjeżdżający do Polski trafiają do rodziny w której jest surowy i nieczuły ojciec oraz kochająca, dobrotliwa i wyrozumiała matka. Cienie przeszłości sprawiają, że do pospolitych zdarzeń, np. wjechania w drzewo „po pijoku” dorabiamy historię i wyłączamy rozum: oto panoszący się po Polsce banderowiec i hołociarz rozbija się po polskich drogach. Takiej historii byśmy nie dorabiali, gdyby na polskiej drodze policja złapała np. Włocha.  Nie zliczę liczby przypadków z którymi miałem do czynienia, gdzie okazuje się, że sprawca nie mówi słowa po ukraińsku, a na pytanie w czasie przesłuchania o stosunek do służby wojskowej twierdzi po rosyjsku, że Ukraina jest ostatnią rzeczą o którą mógłby się bić. Ale żeby być sprawiedliwym, proszę zwrócić uwagę, że  nie mamy opublikowanych statystyk przestępstw obcokrajowców, bo entuzjazm do przyjmowania emigrantów mógłby upaść w narodzie radykalnie.

Razem budujemy Polskę dla nas

Nie chciałbym, aby wymowa tych kilku zdań refleksji nt. integracji polsko – ukraińskiej była jednoznacznie pesymistyczna. Znam wiele, bardzo wiele, przypadków udanej integracji polsko – ukraińskiej. Małżeństw, znajomości, kontaktów towarzyskich i biznesowych. Ukraińcy są niezwykle cenionymi fachowcami, szczególnie w branżach technicznych, ale jednocześnie nie mam złudzeń, że oni budują Polskę nie dla Gowina, Kaczyńskiego, Schetyny czy przeciętnego polskiego Kowalskiego, ale dla siebie i swoich dzieci.

Polskiemu rządowi powinno zależeć na tworzeniu polskiego „soft power”, między innymi poprzez kształcenie Ukraińców (Rosjan z Ukrainy też), ale nie po to, żeby zostawali u nas, ale wracali budować Ukrainę, która w myśl polskiej geopolityki ma być buforem Polski. Byłoby to wtedy logiczne. Ta emigracja, jak żadna inna w historii Ukraińców, osłabiła potencjał Ukrainy. Toż to jest jakiś rechot historii…Przecież Ukraińcy chcieli mieć swoje państwo, to je mają – dopowiem – kosztem przedwojennego polskiego terytoriom państwowego. Wiem, są potrzebni polskiej gospodarce, ale proszę spojrzeć chociażby na Czechów w jaki sposób podchodzą do kwestii emigracji zarobkowej. Np. po otrzymaniu pozwolenia na pracę nie można jej zmieniać przez pół roku, chyba że wykaże się łamanie praw pracowniczych. W Czechach, na Węgrzech czy Rumunii nie słychać języka ukraińskiego i rosyjskiego, a ich gospodarki nadal funkcjonują. Myślę, że oni mają bardziej dalekowzroczną klasę polityczną, która wie, że jest coś w życiu narodów ważniejsze niż interes międzynarodowych koncernów, które aktualnie żerują na ukraińskiej taniej i niemej sile roboczej. Nasz minister Gowin nie wie, że kiedy Ukraińcy się wzbogacą, zostaną „polską elitą” – tak jak w Kanadzie, USA czy Australii  – zadbają o swoje interesy i upomną się o swoje prawa nie jako goście, ale współgospodarze tej ziemi.

Michał Siudak

Click to rate this post!
[Total: 26 Average: 4.8]
Facebook

7 thoughts on “Siudak: Czy Ukraińcy będą polską elitą?”

  1. Prof. Partacz twierdzi, że bracia ze wschodu już w okresie PRLu byli częścią elity w Polsce np. w zakresie zawodów inteligenckich.

  2. Bardzo manipulacyjna, tendencyjna politycznie analiza. Główny cel- przywalenie w PiS i wzmacnianie niechęci wobec Ukraińców. Zacny autor nie zna Polaka-lekarza , który stawia złą diagnozę, czy nie słyszał jak ministrowie rządu PiS mówią, ze w stosunku do migracji z Ukrainy „tylko polityka asymilacji” (radzę poszukać wystąpienia np. ministra Naimskiego w trakcie spotkania z polonią) w Toronto. Lista przekłamań, półprawd jest długa. Reasumując, ta analiza nawet nie stało obok rzeczowej analizy zjawiska ukraińskiej migracji w Polsce.

    1. Bredzisz chłopie, w dzisiejszych czasach nie da się zasymilować tak wielkich mas ludności i o ile podobieństwo etniczne to ułatwia to zaszłości historyczne to utrudniają. Ja jestem przyjazny Ukraińcom i uważam, że powinni w swoim kraju robić politykę historyczną taką, jaka im się podoba pod warunkiem, że nie dyskryminują tamtejszych Polaków, nie utrudniają prac ekshumacyjnych i nie niszczą naszych cmentarzy i pomników.
      Ale jak sobie wyobrażasz asymilację tak wielkiej liczby osób w dużej mierze o innym wyznaniu (zważywszy na to, że są to Ukraińcy, naród o dużej świadomości narodowej prawosławie jest ważnym czynnikiem) i jak sobie wyobrażasz to, że staną się polskimi patriotami i będą odcinać się od UPA?

      1. W kwestiach religii powinien istnieć urząd antymonopolowy. Gdy dana religia osiągnie poziom 50% społeczeństwa, powinna być instytucjonalnie rozbijają.

        1. „W kwestiach religii powinien istnieć urząd antymonopolowy. Gdy dana religia osiągnie poziom 50% społeczeństwa, powinna być instytucjonalnie rozbijają.”
          Większej głupoty nie czytałem XD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *