Skalski: Jak Wipler rozdziewiczył Grzegorza Brauna

Jedno z mych nielicznych, o ile nie jedyne osobiste spotkanie z Januszem Korwinem-Mikkem, związane jest z wspólnym wyjazdem na terytorium Federacji Rosyjskiej, a konkretnie do Republiki Czeczeńskiej. Wyjazd jak wyjazd – zrobił trochę szumu, operetkowi łowcy „onuc” nagłośnili tę sympatyczną wycieczkę, do dziś zresztą krążą po sieci nasze zdjęcia z moskiewskiej siedziby agencji TASS jako dowody „zbrodni”. Dopiero po latach jednak zdałem sobie sprawę, jak bardzo pouczająca w kontekście współczesnych wydarzeń była to eskapada.

Organizowany całkowicie jawnie i legalnie wyjazd skupiał ludzi zazwyczaj się nie znających, od prawa do lewa, od „prorosyjskiej partii Zmiana” do Korwina właśnie. Zabrakło wówczas dr. Mateusza Piskorskiego, ponieważ wesoło bimbał sobie w areszcie wydobywczym jako czołowy zbrodniarz wojenny, a co najmniej rosyjski szpieg, co łącznie zajęło mu trzy lata aż do maja 2019 roku.

Żarty jednak na bok, bo sprawa jest może i śmieszna, ale zarazem i poważna. Dr Mateusz Piskorski siedział w areszcie wydobywczym 3 lata, wyprodukowany w prokuratorskich bólach akt oskarżenia zawiera zarzuty o „wpływanie na opinię publiczną”(sic!) i bliżej niesprecyzowane „nastawianie Polaków przeciwko Ukraińcom” i na odwrót – Ukraińców przeciwko Polakom (dziś wystarczy do tego jedynie Wołyń, przewoźnicy, zboże i Przewodów). Za całokształt działań dr Piskorski miał otrzymywać wynagrodzenie od Rosjan.

Powyższa sprawa ciągnie się już 7 lat, Mateusz Piskorski jest ciągany po sądach i musi funkcjonować w poczuciu niepewności, choć jako żywo udowodnienie przepływów finansowych na korzyść Piskorskiego w ciągu minionych 7 lat powinno być dziecinnie proste – i to nawet w przypadku przepływów gotówkowych, nie mówiąc o przelewach elektronicznych. Byłby to koronny dowód na to, że Mateusz Piskorski działał z inspiracji, na zlecenie oraz będąc opłacanym przez Rosjan.

To właśnie między innymi sprawę Piskorskiego poruszył w agencji TASS podczas konferencji prasowej Janusz Korwin-Mikke, ówczesny europoseł. Zrobił to w swoim stylu – wezwał do uwolnienia Mateusza Piskorskiego, „lidera prosowieckiej partii Zmiana”, jakby trawestując i naigrywając się z medialnej matrycy, wedle której określano ugrupowanie Zmiana. Korwin uparł się bowiem, że będzie mówił o „prosowieckiej partii Zmiana”, aby tylko nie powtarzać za mediami mantry o partii „prorosyjskiej”.  Nawiasem mówiąc, w podobnym okresie na konferencji prasowej w Warszawie w obronie dr. Piskorskiego wystąpił nie będący wówczas czynnym politykiem Grzegorz Braun.

Wróćmy jednak do samej Czeczenii. Wyjazd był to wyjątkowy na każdy możliwy sposób. Zaczęło się od tego, że – jak głosiła plotka – głowa tamtejszej republiki Ramzan Kadyrow ostatecznie nie spotkał się z europosłem Korwinem. JKM bowiem tak daleko zagalopował się w pochwale dyktatorskiej władzy Kadyrowa, że zapewnił, iż wszyscy mieszkańcy Republiki Czeczeńskiej kochają swojego przywódcę. Według Korwina ci zaś spośród mieszkańców Czeczenii, którzy Kadyrowa mimo wszystko nie kochają, są już na tamtym świecie. Stronie czeczeńskiej miało się takie niewpasowanie się w grę pozorów nie spodobać, więc Korwin musiał obejść się ze smakiem, choć przecież chciał dobrze.

Mimo powyższej historii można przypuszczać, że JKM bawił się w Czeczenii iście szampańsko. Miało dojść nawet do tego, że gdzieś w czeczeńskim interiorze po obiedzie w jednym z tamtejszych przybytków JKM zasnął pijany na stole – tak przynajmniej można było się dowiedzieć z mediów. Zdjęcia Korwina drzemiącego na stole obiegło bowiem sieć za sprawą jednego z działaczy partii Zmiana, który uwiecznił tę wiekopomną chwilę na fotografii, a tę zaś potem umieścił na Facebooku. To właśnie wtedy, zresztą, o wyprawie do Czeczenii zaczęło być w Polsce głośno.

Problem jednak w tym, że Korwin – nawet gdyby chciał – to nie zakupiłby na czeczeńskiej prowincji alkoholu, ponieważ nieformalnie obowiązuje tam jedna z tych interpretacji prawa islamskiego, która pić alkoholu zabrania. Poza hotelem w centrum Groznego doprawdy ciężko napoje wyskokowe tam dostać, ponieważ Czeczeni traktują nakaz abstynencji dość poważnie. Moskwa dla świętego spokoju na kaukaskich rubieżach przymyka zaś oko na to, że w jednej z republik stosuje się faktycznie prawo stojące w sprzeczności z regulacjami na poziomie federalnym. Korwin zaś zasnął na stole, bo od lat zmaga się z cukrzycą i tylko na blacie mógł w miarę wygodnie drzemać. To tyle w temacie „rzetelności” mediów i przekazywania przez nie informacji nt samego Korwina.

Korwin był równocześnie zachwycony witalnością tamtejszego islamu – tym, że do tamtejszego meczetu im. Ahmata Kadyrowa (ojca Ramzana, który zginął w zamachu bombowym) chodzą dobrze zbudowani, wysportowani młodzi mężczyźni. Porównał tę sytuację do polskich realiów, gdzie życie lokalnego Kościoła katolickiego jest zniewieściałe i zgerontokratyzowane. Trudno nie przyznać mu zresztą racji.

Z kolei gdy podczas jednej z biesiad, w trakcie której alkohol akurat wyjątkowo był dostępny, Korwinowi zaproponowano coś mocniejszego, ten odmówił jako abstynent. „Nie piję, nie palę, jestem za poligamią, w sumie to mógłbym być muzułmaninem” – stwierdził wówczas żartobliwie Korwin.

Pedofilia oraz „słabsze i mniej inteligentne” kobiety. Tak, te „koronne” dla Korwina tematy też były obecne.

Zacznijmy od kobiet. Korwin był pod dużym wrażeniem tego, że niezależnie od pory dnia czy nocy kobiety chodzą same bądź w grupach i czują się bezpiecznie w przestrzeni publicznej. JKM przysłuchiwał się również mojej rozmowie z jednym z Czeczenów, który towarzyszył nam podczas wyprawy w góry. Czeczen opowiadał między innymi o tym, z czym wiąże się brak przyzwolenia w lokalnej kulturze na dotykanie kobiety, nie będącej żoną danego mężczyzny. Mówił też o tym, jak mężczyźni poznają kobiety i jak dużym szacunkiem muszą je otaczać, skoro nie mogą ich nawet dotknąć bez ich poślubienia. Mężczyźni muszą też być zaakceptowani jako kandydaci na towarzyszy przedślubnych schadzek przez ojca i/lub brata danej kobiety. Był to patriarchat w czystej formie. Warto również dodać, że w hidżabach piękne na ogół Czeczenki wyglądały zjawiskowo i zarazem tajemniczo, a do tego tak bardzo kobieco, że wyglądały jak żywe zachęty do przejścia na islam i pojęcia co najmniej jednej z nich za żonę. Korwin jednak był już żonaty…

A więc tak – dożywotnia niemal opieka mężczyzny (ojca, brata, męża), pozorny brak podmiotowości i kulturowy wymóg zakrywania ciała, jak i większości włosów powodował, że czeczeńskie kobiety uzyskiwały podmiotowość, obok której dzisiejsze wyzwolone „zdziry” w zachodniej kulturosferze nawet nie stały. W Czeczenii zobaczyliśmy Normalność.

A teraz pedofilia. Z uwagi na będące w przytłaczającej większości męskie towarzystwo całej wyprawy, skracające wzajemny dystans żarty bywały naprawdę grube niczym w koszarach wojskowych, ale dzięki temu nieznający się dotąd ludzie, pochodzący z różnych środowisk, mogli spędzać ze sobą czas w dobrych nastrojach. Żarty odnoszące się do wspomnianego zjawiska na literę „p” również padały i nie ma co ukrywać, że nikt się nie śmiał. Śmiali się wszyscy.

Co innego, gdy przychodził czas na poważne rozmowy na powyższy temat. Korwin wykazywał zdrowe podejście, mówił też o tym, że biologia powinna warunkować dojrzałość płciową, natomiast z jego ust nie padło ani jedno słowo poparcia dla realizowania popędu seksualnego wobec osób niedojrzałych płciowo, a wręcz przeciwnie – JKM uważał to co najmniej za anomalię.

Tyle z opowieści o samym wyjeździe do Czeczenii. W pamięci utkwiło przy tym mi podstawowe wrażenie – Korwin jest dokładnie taki sam prywatnie, jaki jest też w mediach. On nie udaje, nie robi poz, nie tworzy żadnych figur. Ten człowiek jest autentyczny od początku do końca i w każdych okolicznościach.

O autentyczności i niezmienności Korwina przekonał się więc ktoś, kto miał z nim do czynienia jedynie przez parę (intensywnych wprawdzie) dni. Z tej perspektywy różne wykręty, że „Korwin się odpalił” bądź „uruchomił protokół 1%” brzmią tym bardziej żałośnie. Ktoś, kto współpracuje z Korwinem od co najmniej kilku lat, a tak było przecież z Konfederacją, musiał doskonale zdawać sobie sprawę, z kim ma do czynienia. Poznałem JKM-a osobiście, więc co dopiero Krzyś Bosak i Sławek Mentzen wraz z Wiplerem, którzy poznali go jeszcze lepiej, a więc jeszcze lepsze musieli mieć rozeznanie w jego osobowości.

Nawiasem mówiąc, czy ktoś wyobraża sobie, że siusiumajtek Bosak wystąpiłby w obronie Mateusza Piskorskiego, narażając się na zarzuty o popieranie kogoś „oskarżonego o szpiegostwo”? Czy w główce Sławka Mentzena mogłaby się urodzić na przykład myśl, że gnojenie Piskorskiego przez państwowy aparat represji oraz przez media to zawężanie granic debaty publicznej na temat polityki międzynarodowej, jaką powinna prowadzić Polska? Otóż, ci dwaj pożałowania godni liderzy mają lepsze rzeczy do roboty – odcinanie się od „kontrowersji”, marsz ku centrum, niuansowanie i rozmydlanie podejścia do tematu POLexitu etc. Aha, no i zapewnianie, że „w interesie Polski jest wygrana Ukrainy”, bo to przecież też obowiązkowy punkt do odhaczenia w programie odcinania się od szurostwa, nieprawdaż?

Sam Bosak to zresztą postać z wielu względów dość odrażająca. „Jeżeli nasze sondaże wzrosły, a Korwin ciągle jest Korwinem […] eksperymentalnie i potwierdzone w doświadczeniu mamy, że nie [szkodzi – przyp. red.]” – przypominał wypowiedź Bosaka z programu „Ekspres Biedrzyckiej” z sierpnia 2023 roku portal „Najwyższy Czas”. „Moim zdaniem ci, którzy głosują lub mogą zagłosować na Konfederację, są już przyzwyczajeni do tego, jaki jest pan Janusz Korwin-Mikke” – mówił w tym samym programie Bosak. To nie Korwin zatem powinien iść na emeryturę, tylko gumowy Krzyś, ponieważ od nadmiaru polityki zaczyna mu się przestawiać w głowie, zapominając, czym jest prawda i jak odróżnia się ją od fałszu. A przede wszystkim – że prawda nie zależy od bieżących sondaży, choć tłumaczenie tego akurat Ruchaczom Narodowym to zadanie beznadziejne.

Tymczasem, drugą postacią, o której autentyzmie i spójności zachowania w sytuacjach prywatnych oraz publicznych miałem okazję się przekonać, był obok JKM-a Grzegorz Braun. Można wręcz odnieść wrażenie, że Korwin i Braun, nawet gdyby chcieli, to nie umieliby udawać kogoś, kim nie są. Ku własnemu zresztą pożytkowi, ponieważ przykład Sławka dowodzi, że w ten sposób można narazić się jedynie na śmieszność. Wówczas pozostaje jedynie zrzucić winę za własną błazenadę na obezwładnionego starca, bez którego nigdy nie zostałoby się posłem, bo takiego scenariusza świadkami właśnie jesteśmy.

Przemianę Mentzena podsumował wreszcie sam Korwin. „Nie poznaję człowieka” – zaznaczył JKM. W przypadku kogoś o elastycznym kręgosłupie takie „przemiany” to chleb powszedni, szokiem jest natomiast to, że ciężko poznać także Grzegorza Brauna.

Potężny niegdyś lider Korony prześlizguje się obecnie obok faktu krulobójstwa, nie wyciąga z tego żadnych nasuwających się w oczywisty sposób wniosków, że Bosak, Mentzen i Wipler to kanalie, które rżną głupa i udają, że nie znały wcześniej Korwina takiego, jakim był zawsze. Przeciwnie – Braun siada z nimi przy jednym stole jak gdyby nigdy nic. W ten sposób to, co Grzegorz Braun zrobił do tej pory dobrego i co robi dobrego teraz, idzie automatycznie na konto jego oślizgłych, zakłamanych i bezideowych koalicjantów.

Z kogoś pożytecznego Grzegorz Braun staje się szkodnikiem, który faktycznie stwarza wciąż pozory, że Konfederacja może jeszcze spełni oczekiwania zwolenników niepodległości Polski oraz Normalności. Nawiasem mówiąc, Korwin jest dziś potrzebny jak nigdy wcześniej, gdy teraz UE przekształca się w zamordystyczne państwo federalne, a centrolewicowa koalicja w Polsce zapowiada karanie za mowę nienawiści wobec osób LGBT. Bez Korwina i jego walenia prawdą z grubej rury wszyscy niestety zginiemy.

Tymczasem szkoda przy tym wszystkim, że Grzegorz Braun nie miał tyle determinacji, by bronić chociażby miejsc na listach do Sejmu dla Justyny Sochy czy małżeństwa Pitoniów, ile miał teraz przy gardłowaniu za stanowiskiem wicemarszałka Sejmu dla Bosaka. To są właśnie realne skutki konkretnych decyzji – że takie porównania stają się uprawnione i wypadają na niekorzyść dla samego Brauna.

Rzecz jasna, można zrozumieć pewną grę, trzeba kogoś poświęcić, żeby ktoś inny mógł wejść, że taktyka „wszystko albo nic” jest zgubna i byłoby to do przyjęcia, gdyby ta prawda wybrzmiała z ust samego Grzegorza Brauna. „Z takimi ludźmi miałem do czynienia, nie mogłem postąpić inaczej, wybaczcie” – wystarczyłoby powiedzieć coś podobnego, zresztą akurat  Grzegorzowi Braunowi nie trzeba pisać ściągawek do publicznych wystąpień.

Nic takiego jednak nie padło i wprawdzie Korona ma już czterech posłów, ale spożytkowanie tego zasobu stoi pod znakiem zapytania. Jak bowiem można zrobić na dłuższą metę coś dobrego dla Polski, będąc koalicjantem Wiplera? Jak może urodzić się coś dobrego z inicjatywy, która jest skażona błędem założycielskim? Kogo i co jeszcze trzeba będzie poświęcić, tak jak kiedyś Justynę Sochę czy Pitoniów, żeby osiągnąć jakiś doraźny cel?

Wierzyć się bowiem nie chce, że chodzi o podział subwencji wyborczej, bo w ostateczności Bosak z Mentzenem mogliby wsadzić ją sobie w d..ę, okradając Koronę z należnej jej części, ale wiarygodności by już po tym nie odzyskali. Tę na razie traci Grzegorz Braun, który jest cieniem samego siebie sprzed kampanii wyborczej.

Marcin Skalski

Amicus Grzegorz Braun, sed magis amica veritas.

Click to rate this post!
[Total: 45 Average: 3.9]
Facebook

24 thoughts on “Skalski: Jak Wipler rozdziewiczył Grzegorza Brauna”

  1. W jednym tylko autor artykułu nie ma racji: w kwestii Sebastiana Pitonia. Facet jest niepoważny, miota się od ściany do ściany i nie potrafi trzymać nerwów na wodzy, gdy rozwój sytuacji układa się nie po Jego myśli. W ogóle On do polityki się nie nadaje. A już najbardziej żałosne w wykonaniu Pitonia było, gdy dostał politycznego kopa od swoich kolesiów z Konfederacji w postaci nie wpuszczenia na listy wyborcze i jak gdyby nigdy nic poszedł na konwencję Konfy, gdzie…znowu potraktowano Go z politycznego laczka;-) Ogólnie ten człowiek zachowuje się niepoważnie, mówi dla mówienia i nic istotnego nie wnosi. W polityce w opcji antysystemowej potrzebni są tacy ludzie jak Lucyna Kulińska, Magdalena Ziętek-Wielomska, a nie facet, który uprawia żenującą groteskę.

    1. Ale Pani Ziętek to feministka, trzyma pod pantoflem Wielomskiego. W prawyborach w koło trajkotała o prawach kobiet i wyższości kobiet. Strzeżmy się kobiet dwojga nazwisk 🙂

  2. Kolejny świetny tekst. Bezczelny bosy żeluś oznajmił właśnie: „Stolik został wywrócony. To widać po minach Mateusza Morawieckiego i Elżbiety Witek. Oni dzielili i rządzili przez osiem lat”.
    Bosakowie zrobili interes życia – oboje są posłami, a jedno wicemarszałkiem, zatem szafa gra. To jest wprost przyznanie, że wywrócenie stolika, oznaczało zajęcie przy nim miejsca i konsumpcję fruktów. Mnie zazwyczaj przy tego rodzaju bezczelności odbiera mowę; zastanawiam się tylko jakim cudem elektorat Konfederacji poparł tego rodzaju pieczeniarzy kosztem ludzi ideowych (JKM, Brauna, który uzbierał dwa razy mniej głosów niż kręcący niegdyś pośladkami w pedałN wyżelowany cwaniaczek.
    Sprawa wicemarszałkowstwa pokazuje ile jest warta ideowość, gdy jest szmal do wzięcia. Po co to Konfederacji, która krytykuje biurokratyzm? Co ma z tego jej elektorat, że mdły cwaniaczek w garniturku dostanie gabinet, auto i sekretarkę żeby się jeszcze lepiej lansować? Jak można było podnieść rękę za 6-osobowym prezydium kneSejmu? 3 to aż nadto na tych darmozjadów. Mnie z tego, że Bosak dostał stanowisko tyle, że będę musiał go niepotrzebnie utrzymywać.
    Konfederacja jest przejęta, JKM nie ma, a Braun robi dobrą minę do złej gry (jak wtedy, gdy kowidianin Dziamborek załatwił start w wyborach prezydenckich bosemu). Poznał już smak poselskiego życia i raczej z niego nie zrezygnuje, a tak musiałoby się raczej stać, gdyby postawił twarde veto. Zostałby bez dotacji, bez możliwości bycia w mediach (bosaczek bryluje stale) i raczej bez szans na coś więcej niż margines. Dno.

    1. Też mi się to nie podoba, aczkolwiek na Braunie jeszcze (na razie) tak do końca kreski nie stawiam; czasami trzeba po prostu przeczekać groszy czas — może to o to chodzi.
      Wcale nie jest wykluczone, że wyprowadzi „Koronę” na przyszłe wybory z obecnej Konfederacji, widząc, co się wyrabia. Ale żeby było co wyprowadzać, to trzeba w ogóle istnieć i „poszerzyć bazę”.
      Ale to tylko takie moje domysły — być może faktycznie i z Brauna nic już ciekawego nie będzie. Pożyjemy — zobaczymy.

  3. Krzyś „dojrzał”, ma 3 dzieci, musi je utrzymać, zmieniła mu się perspektywa, jak wielu. Podobnie Mencen. Ważny jest sukces, nie idea. Kiedyś „Kukiz” też tłumaczył fanom sprzedaż w komerchę – muszę utrzymać rodzinę. Brakuje mężów stanu zdolnych do poświęceń.

    1. „Podobnie Mencen”

      No ale przecież Mentzen ponoć śpi na kasie, więc po co miałby się kundlić za dietę poselską? To jest po prostu erotoman podatkowy. Zafiksował się na jednym temacie – że „obniży i uprości w Polsce podatki” – i będzie w tym kierunku napier***ał aż do śmierci. A żeby „obniżyć i uprościć w Polsce podatki”, to trzeba mieć jak najwięcej swoich (p)osłów w KneSejmie, aby być potrzebnym którejś z dużych partii jako mniejszy koalicjant i na niej to wymusić. A żeby do tego doprowadzić, trzeba sięgnąć po głosy „fajnopolaków” (czyli degeneratów). Stąd schowanie Brauna w szafie, wykopanie Korwina, porzucenie postulatu wyjścia z UE i sprzeciwu wobec masowej imigracji ukraińsko-azjatycko-afrykańskiej do Polski (imigracja ma być, tylko „dobrze przemyślana”).
      W przyszłych wyborach już lepiej zorganizowana i bardziej znana PJJ ich ograbi z katolicko-narodowo-suwerenistycznego elektoratu, a „fajnopolacy” i tak w większości zagłosują na PO, TD i Lewicę.

  4. Pisałem już wcześniej, że Pan jest w gorącej wodzie kąpany i powyższy Pański tekst to potwierdza, szczególnie jeśli chodzi o jego część dotyczącą Grzegorza Brauna. O ile Janusza Korwina Mikke usiłuje Pan bronić, nawet przekonywująco – Korwin jest sobą w swoich wypowiedziach, mówi to co myśli – ok, choć nie zmienia to faktu, że wrogie media to, co On mówi, przekręcą i wykorzystają celem zniszczenia jego i jego formacji.
    O tyle Pana Grzegorza Brauna usiłuje Pan atakować, moim zdaniem niesłusznie.
    Gdyby teraz opuścił Konfederację, straciłby on możliwość działania w Klubie Parlamentarnym, a posiadanie Klubu jest nie do przecenienia, daje naprawdę większe możliwości. Z tego też punktu widzenia i Bosak i Mentzen muszą liczyć się z Grzegorzem Braunem, bo jego odejście spowoduje również utratę przez nich prawa do posiadania klubu parlamentarnego. Z tego wniosek, że ma on teraz większy wpływ na całą Konfederację niż w czasie kampanii wyborczej.
    Jestem też przekonany, że w czasie kampanii wyborczej nikt nie pytał Pana Grzegorza o to, czy usunąć czy nie z list wyborczych Justynę Sochę czy małżeństwo Pitoniów, czy też Pana Andrzeja Szlęzaka. Postawiono go przed faktem dokonanym, a jego publiczne protesty zaszkodziłyby tylko kampanii wyborczej Konfederacji, więc publicznie się nie wypowiadał w tej sprawie.
    Podsumowując, ani Wipler ani nikt inny nie naruszył dobrego imienia Pana Grzegorza Brauna i jego determinacji w walce o Prawdę. Jak będzie taka konieczność, powstanie on, jak dotąd to robił, w walce o nią – jestem o tym przekonany.

    1. Albo Poseł Braun nie ufa przynajmniej części swoich posłów z Korony i nie jest pewien, czy odejdą wraz z nim. Tego jednak nam nie powie, jeśli to prawda. Bo co, o dotacje chodzi czy może ktoś więzi rodzinę Grzegorza Brauna i go szantażuje?

      1. Może tak być, że Braun nie ufa posłom, którzy weszli z klucza Korony. Bo np. taki poseł Zapałowski już w przeszłości, gdy był posłem KPN porzucił lidera partii Leszka Moczulskiego na rzecz groteskowego Adama Słomki, który wówczas w KPN-ie zrobił rozłam. Kto raz wywinął taki numer może i drugi raz to zrobić.

    2. Braun udowodnił w tej kampanii że jest politykiem, a JKM przypomniał wszystkim że jest nienadającym się do polityki publicystą-showmanem. Tyle

    3. „Bosak i Mentzen muszą liczyć się z Grzegorzem Braunem”-i powinni to robić, Konfa bez Brauna z mydłkami Bosakiem/Mentzenem/Wiplerem w ogóle nie jest atrakcyjna dla „żelaznego” elektoratu. Jeżeli wymataczą Brauna to niech się zawczasu ta trójca zapisze do PiSu bo pójdą pod próg.

      1. Ale co to w ogóle za jakaś „szara eminencja” ten Wipler — i na jakiej zasadzie on w ogóle ma coś w tej Konfederacji do powiedzenia? Skąd się biorą jego wpływy, tak właściwie?

  5. Widoczki i biesiady sa fajne , ale sadze , ze interesujace sa inne rzeczy. Ciekawe jest , z jakiej racji i za jakie pieniadze Janusz Mikke odbyl podroz do Czeczenii . Nie mniej interesujace jest, skad tam sie znalazl autor i za jakie pieniadze. Jest jakis dwor przy Januszu Mikke? Kto ten dwor utrzymuje i na jakiej zasadzie odbywa sie kooptacja do tego dworu? Mysle , ze na prawicy nawet trzeba sobie takie rzeczy opowiadac.Ta informacja moglaby wyjasnic dzisiejsza gowniana sytuacje w Konfederacji. Na poczatku bradzo mnie rozbawila informacja o przekazaniu wladzy przez Mikkego w swojej partii . Zastanawilo mnie , ze partia ktora urzadza jakies zalosne prawybory i chlubi sie demokratyzmem , nagle ma w uzyciu jakas procedure feudalna. Nastepna sprawa , ktora autor powinien starac sie przyblizyc czytelnikom jest cel wizyty Mikkego . Chodzilo o zwiedzanie ? Braun lub Mikke mogli przed 24 lutego 2022 r. odbyc podroz do Moskwy i probowac powstrzymac wojne bedaca katastrofa dla Polski . Ruscy na pewno by to naglosnili , wiec na starcie mit o jednosci zachodu we wrogosci do Rosji mialby ryse. To byla szansa dla karlow politycznych na odegranie roli moze nawet w polityce swiatowej.Za takie rzczy przechodzi sie do historii. Na pewno za to bylyby srogie baty , ale to bylby zaczyn do budowy wielkiego kapitalu politycznego bez wchodzenia do centrum. To wchodzenie do centrum jest oczywiscie szyderstwem. Zeby powiedziec , co Braun powinien zrobic , trzeba najpierw okreslic cel. Dolaczenie do przegranego Janusza Mikke nalezaloby jakos uzasadnic. Na razie nawet nie wiadomo , w co gra sam Janusz Mikke. Moim zdaniem on walczy o miejsce do europejskiego parlamentu z listy Konfederacji. Jesli tak nie jest , to ma on swoje rozne przywary . Moze wyautownie go przez system nie jest najgorszym rozwiazaniem dla prawicy

  6. Ukraińców wcale nie trzeba „nastawiać przeciw Polakom”, bo oni są „nastawieni” chyba od chwili narodzin; niedawno jakiś ukraiński grajek orzekł, że „wq.wia go język polski i lepiej by było, gdyby Polacy zaczęli mówić po rosyjsku” — a dzisiaj czytam wpis jakiejś ukraińskiej gimnastyczki:
    „Zepsuli mi humor rano. Nienawidzę tego kraju całym sercem, a przede wszystkim ludzi, którzy tu mieszkają. Jestem tu tylko dlatego, że na mojej rodzinnej Ukrainie lotnisko zostało zamknięte”

    – napisała 20-letnia Włada Nikołczenko na Instagramie.

  7. „…zapewnianie, że „w interesie Polski jest wygrana Ukrainy”, bo to przecież też obowiązkowy punkt do odhaczenia w programie odcinania się od szurostwa…”

    Ukraina nie wygra, co widać, słychać i czuć — i dobrze, bo gdyby Ukraińcy jakimś cudem jednak wygrali, to — uskrzydleni takim zwycięstwem — chyba by nas tutaj żywcem pożarli. W polskim interesie jest, aby banderowcy byli „zdołowani” maksymalnie, a ukraińskie państwo (jeśli coś jednak pozostanie) było słabe i niesamodzielne.

    Jeżeli nawet takie nieznaczące postaci, jak ta gimnastyczka i muzykant, pozwalają sobie na takie publiczne wypowiedzi, jak zacytowałem (o wypowiedziach ichnich polityków i „dyplomatów” już nie wspominając) — i to w takiej sytuacji Ukrainy i Ukraińców, jaka jest — to naprawdę strach pomyśleć, na co mogliby sobie pozwolić „Ukraińcy zwycięzcy”.

  8. „Jak bowiem można zrobić na dłuższą metę coś dobrego dla Polski, będąc koalicjantem Wiplera?”
    A kto to, tak naprawdę, w ogóle jest ten Wipler? Czy to jest jakiś koordynator ze strony „służb specjalnych”, czy jak? Taki jakiś „Jony Daniels (domniemanej) prawicy”.

  9. Polityka to nie turańskie podążanie za wodzem, ale budowanie struktur, zaplecza i sieci. Koroniarze dopiero są w trakcie budowania. Na „hurra” charyzmatyczny kagan, w postaci np. Korwina, może ściągnąć jednorazowo ludzi. Ale potem efekty upadają przy pierwszym potknięciu. Tak doszło do załamania tylu korwinistycznych partii. Brauniści muszą budować swoje środowisko, zakorzenić się, żeby cokolwiek znaczyć. Ignorowane przez korwinistów samorządy są do tego kluczem, co udowodnił zarówno PSL jak i Lewica. Braun robi słusznie, że idzie na „zgniły kompromis”, bo dopiero po zbudowaniu struktur będzie mógł się odciąć. A tego jeszcze nie ma

  10. Autor, jak to ma w zwyczaju, znowu zarzucił czytelników masą przytłaczających argumentów w rodzaju: ”siusiumajtek Bosak”, ”w główce Sławka Mentzena”, ”Ruchaczom Narodowym”, plus tytuł z rozdziewiczaniem. Tak mi się zdaje, że skoro gospodarz tego portalu pozwala w zamieszczanych artykułach robić chlew, to chyba nie będzie miał nic przeciwko, jeśli napiszę – z wysokości fachowca od psychoanalizy, ma się rozumieć – że obsesje Skalskiego względem Bosaka biorą się z zawiedzionej gejowskiej pożądliwosci. Skalski liczył nie tyle, że będzie rozdziewiczony – bo to już ewidentnie dawno za nim – ale oglądając pląsającego w ”Tańcu z gwiazdami” Bosaka z pewnością fantazjował o intymnych przygodach z ”bosym żelusiem”. A tu klops, Bosak nie dość, że się ożenił, to jeszcze ośmiela się płodzić dzieci i frustracja Skalskiego narasta do tego stopnia, że wziął się za samego ”Potężnego niegdyś lidera Korony”, który to ”prześlizguje się obecnie obok”, itd.

    Przestrzegam naiwnych Czytelników! Niech nikogo nie zmylą bajdurzenia geja Skalskiego o zjawiskowych hidżabach! To nastojaszczaja maskirowka!…

    1. Przyznaję się do jednego – Pańskie homoseksualne skojarzenia z Ruchem Narodowym w ogóle mnie nie dziwią, a wręcz uważam je za zupełnie uprawnione. Gratuluję coming outu.

  11. W imię interesu Polski chcę przegranej Ukrainy, a skutek uboczny w postaci zwycięstwa Rosji jestem w stanie tolerować 🙂

  12. Mam nadzieję, że tak chętnie jak Pan Skalski męczy swoimi wypocinami opartymi na wyssanych z palca intuicjach a nie faktach, tak samo chętnie przeanalizuje wywiad z Mentzenem (w namzalezy) o przyczynach wyniku Konfederacji, w którym to wywiadzie podaje dane z badań falsyfikujące całą narrację Pana Skalskiego, co zresztą wielu nie będących akolitami Korwina punktowało od początku jako sprzeczne z faktami. Jestem bardzo ciekawy tekstu po takiej analizie i jakie kolejne fikołki wbrew faktom się w nim pojawią. Oczywiście naiwnie zakładam, że Pan Skalski nie czyta i nie ogląda tylko tego, co mu pasuje pod tezę, bo jak już było widać w komentarzach, Pan Skalski sam przyznawał, że nie czegoś czytał ale się wypowiadał 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *