Ukraina staje się coraz bardziej banderowska. Prezydent Poroszenko zaczął rocznicowe przemówienie na paradzie z okazji 27 rocznicy ogłoszenia niepodległości Ukrainy od cytowania hymnu OUN i UPA: „Zrodyłyś my wełykoji hodyny”, który jest też teraz marszem ukraińskiej armii.
Na paradzie ta armia co roku występuje z następnymi historycznymi sztandarami. Na razie są to sztandary formacji kojarzonych z Ukraińską Republiką Ludową, ale wziąwszy pod uwagę kierunek w jakim to idzie, pewnie za rok, a najdalej za dwa, będą do sztandary UPA a może i SS Galizien.
W paradzie wzięły udział delegacje sił zbrojnych kilku państwa współpracujących z Ukrainą, w tym, niestety, także polska. Polscy żołnierze musieli słuchać ryku banderowskiego pozdrowienia „Sława Ukrainie! Herojam Sława!” jak też i upowskiego marszu. To pozdrowienie w takiej wersji zostało przyjęte właśnie przez banderowców w 1940 roku.
Do tego nie powinno dojść i pisowski polityk, który zadecydował o uczestnictwie polskiego wojska w tej imprezie, podjął wyjątkowo złą decyzję. Na odradzanie się banderowskich i totalitarnych tendencji trzeba ostro reagować, bo chowanie głowy w piasek, jak teraz się dzieje, może faktycznie tylko zachęcać do takich działań.
Nie było delegacji z żadnego ze starych państw UE a tylko Anglosasi i kilka państw środkowej Europy, które zapewne zgodziły się tam asystować w wynika amerykańskich nacisków, na co może wskazywać obecność prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa, Johna Boltona.
Nie było, co znamienne, Węgier. Jak widać, można było, w obliczu takiej manifestacji tendencji banderowskich na Ukrainie, zachować się godnie. Szkoda, że nie było na to stać rządu w Warszawie.
Stanisław Lewicki
za: FB