Takiego zniechęcenia – jakie teraz daje się odczuć praktycznie na każdym kroku – do czynnego brania udziału w głosowaniach wyborczych jeszcze w historii III RP nie było. Wszelkiego typu dyspozycyjne sondażownie są zgodne już tylko co do jednego, iż ponad 20% Polaków jest ciągle niezdecydowanych na kogo w tych „wyborach” głosować i czy w ogóle warto brać w nich udział. Jeśli do tego dodamy, że ponad połowa uprawnionych do głosowania się nawet do urn – z samej tylko buntowniczej zasady – nie pofatyguje, to 40% wynik frekwencyjny z 2005 roku (wtedy jeszcze wielu się łudziło zmianami na lepsze, zaś teraz mało kto wierzy tej – załganej do szpiku kości – sitwie z okrągłostołowej Wiejskiej) będzie 9 października br. praktycznie nieosiągalny.
Pojawia się zatem zasadnicze pytanie: skoro tak się nieciekawie sprawy mają, to jaki w ogóle jest sens uwiarygodniania własnym współudziałem tego całego kryminalnego procederu mocodawców PKW?!
Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę z kluczowego faktu, iż nie bez kozery Nasi Rodacy z USA byli przez Komorowskiego zachęcani bynajmniej nie do popierania tej, czy innej frakcji z monopartyjnej sitwy z Wiejskiej (gdyż cały ten Magdalenowy układ doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma żadnego znaczenia, czy wygra PiS, czy PO, skoro antypolsko-eurokołchozka polityka będzie dalej w tym samym kierunku prowadzona, co od dwóch dekad jest niezmienne, bez względu na to kto akurat gra koalicję, a kto udaje opozycję), tylko usilnie nagabywani wprost do bezrefleksyjnego zawyżania frekwencji (albowiem tylko wtedy, kiedy ta nie będzie za nadto odbiegać od przyjętej 40-50% „normy”, to nikt z międzynarodowej opinii publicznej się nawet nie pokusi, aby protesty pozasystemowych Komitetów Wyborczych w Polsce traktować poważnie, bez względu na to co Sąd Najwyższy RP ws. przestępstw OKW orzekł), skoro wyłącznie od niej zależy „być, albo nie być” dla tego całego antydemokratycznego reżimu postPRLowskiego.
Warto w tym kontekście zastanowić się jeszcze nad takim oto scenariuszem, wedle którego do jutra z tych niekonstytucyjnych quasi-wyborów wycofałyby się protestacyjnie dwa najbardziej w nich pokrzywdzone (przez Państwową Komisję Wyborczą i jej Okręgowe Komisje Wyborcze) Komitety Wyborcze, czyli KW Prawicy i KW NP-JKMa, co musiałoby się odbić szerokim echem we wszelkiego typu środkach masowego przekazu (zarówno tych krajowych, jak i nade wszystko zagranicznych). Jednocześnie liderzy PRz, UPRu i KNP zaapelowaliby do wszystkich Polaków bez wyjątku, aby Ci wraz z Nimi ZBOJKOTOWALI (sic!) tę karykaturę „demokracji” i tym samym podważyli ich niedzielny wynik.
Łatwo można przewidzieć, że taki rozwój wypadków byłby najgorszym z możliwych dla całej „bandy czworga”, jak też ich PJNowo-RPPowych przystawek (które w powtórzonych grudniowych wyborach już nie dałyby rady udawać „opozycji” w stosunku do PiS-o-PO-LiD/PSLu, skoro wespół z nim starały się bezprawnie wykluczyć z całej kampanii faktyczną opozycję pozasystemową).
Dlatego też, jeśli tylko naprawdę zależy Nam na Polskiej Racji Stanu i bezzwłocznym unieważnieniu tych pseudowyborów, to po prostu nie nobilitujmy ich własnym nieodpowiedzialnym w nich uczestnictwem, które jedynie lekkomyślnie umocni mandat tych, co Nami gardzą.
Ireneusz Szczepanik
[aw]
Szkoda tylko, że liderzy PRz, UPRu i KNP wolą podłożyć się „bandzie czworga”, a niżeli zawczasu zakwestionować tę ich antyobywatelską szulerkę… teraz się człowiek tylko zastanawia, czy oni na pewno są z pozasystemowej opozycji?
Niestety zakorzeniony w wielu ludziach „obywatelski obowiązek” głosowania i wszechobecna propaganda prowyborcza zrobią swoje i frekwencja zapewne przekroczy owe 40%. Poza tym nie przeceniałbym roli krajowych czy zagranicznych środków masowego przekazu. W imię trwałości systemu z łatwością przeszłyby one do porządku dziennego nawet nad frekwencją rzędu 30%.
Zakłada Pan, że system się zawstydzi? Że ktoś problem „demokratycznej legitymizacji” władzy traktuje poważnie? Nawiasem mówiąc proponowane tu rozwiązanie zostało już literacko opisane i to przez przedstawiciela lewicy. Oto taki przypadek opisuje powieść „Miasto białych kart” Jose Saramago.
Całkowicie zgadzam się z Panem Rękasem. Prawda jest prosta. Jak śpią siły dobra to działają siły zła. Nie głosowanie nie daje absolutnie nic oprócz oddania pola lewakom, różowiakom, Pisiakom itp. Według mnie lepiej jest głosować taktycznie na mniejsze zło niż nie głosować w ogóle. Prawicowcy nie wierzący w KNP (czemu się dziwić nie można…) mogą z zacisniętymi zębami lub jak trafinie wyraził się Pan Wielomski z zatkanym nosem zagłosować np. na PJN. Wiadomo, że to odprysk PiS. Jednak w toku kampanii złożyli kilka konkretnych prawicowych deklaracji. Za najważniejszą można uznać, nie głosowanie za podwyższeniem podatków.
Kto wymyślił głupotę, że niepójście prawicy na wybory i obniżenie frekwencji da pozytywny efekt? Co najwyżej jak w Belgii wprowadzą przymus głosowania. Już kiedyś Olechowski to proponował. Z takimi eutanatycznymi propozycjami spadajcie towarzysze na fora lewicowe. Niech lepiej oni nie głosują.
Ja doskonale rozumiem, że Kaczyści i Korwiniści przez swoje sekciarskie partyjniactwo nie są kompletnie w stanie pojąć najbardziej prostych prawidłowości, dotyczących chociażby nie legitymizowania własnym uczestnictwem przestępczych procederów PKW, które nic nie mają wspólnego z praworządnymi wyborami, albowiem są ich całkowitym zaprzeczeniem. Jednak nie sądziłem, że nawet na Konserwatywnym portalu wszelkiej maści socjaliści i pseudoliberałowie będą zagłuszać zdrowy rozsądek, nakazujący wprost nie brania udziału w okrągłostołowym szulerstwie, albowiem nie dość, że będziemy przez nie odgórnie na straconej pozycji, to na domiar złego, odbierzemy sobie wszelkie moralne prawo do zakwestionowania jego oszukańczych wyników, jako że na przyzwoliliśmy samym tylko uczestnictwem w tej antydemokratycznej grze.
http://raj.nowyekran.pl/post/29511,igrzyska-dla-ludu-a-po-wyborach-mamy-was-w-d
@ minarchista – Nikt nie twierdzi, że mamy ideały w tych wyborach, ale strzelanie focha, nie jest dobrym pomysłem. To metoda nastoletnich panienek, które obrażają się na świat. Proszę sobie wyobrazić, że X Karol Stehlin – przełożony Bractwa Świętego Piusa X w Europie Środkowej i Wschodniej, widzi sens angażowania się nawet w CDU/CSU, a przy nich 80 % naszej sceny politycznej to wzory cnót ;). Żyje się w świecie realnym i wybiera z tego, co jest. Nawet 2 atomy nie są takie same…
@Alek Pan najwyraźniej nie rozumie, że „wybór” pomiędzy samymi pionkami Kiszczaka i Michnika, to żaden wybór (i to nie tylko dla jakiegokolwiek Prawicowca, ale nawet dla autentycznej Lewicy, skoro w obecnym parlamencie III RP zasiada wyłącznie karierowiczowskie antypolskie-lewactwo najgorszej maści), dlatego tylko „pożyteczni idioci” i pospolici naganiacze monopartyjnego PiS-o-PO-LiD/PSLu (Kowalowo-Palikotowe ich przybudówki też nie są żadną alternatywą) zachęcają już tylko do tych ANTYOBYWATELSKICH pseudowyborów. Ja się żadnym z nich nie czuję, więc nie zamierzam ich status quo masochistycznie konserwować!!!
http://mises.pl/blog/2010/11/15/kelly-czy-politycy-sa-w-stanie-nam-pomoc/ Z powyższego artykułu jasno wynika, że dopóki nie pojawią się na polskiej scenie politycznej autentyczni antysocjaliści, to nie ma najmniejszego nawet sensu popierać pospolitych złodziei postmarksistowskich, którzy mają za nic jakiekolwiek wolnościowe „prawa obywatelskie” Polaków.
@ minarchista – Jeśli boleje Pan nad brakiem autentycznej lewicy, to proszę ich przekonywać, żeby bojkotowali wybory. Tu byłbym za. Nawet w sytuacji, w której do wyboru byliby sami przestępcy, warto poprzeć mniej profesjonalnych, gorzej zorganizowanych, czy po prostu głupszych. Oczywiście w wyborach nie startują sami „bandyci”. Proszę się przejrzeć prawa aborcyjne w Europie. Może być gorzej, a jeśli Pan tego nie widzi, to dlatego, że głoszona ideologia przesłania Panu oczy, o ile oczywiście naprawdę wierzy Pan w to, co wypisuje. Podejrzewam, że jest Pan na granicy pełnoletniości i wierzy Pan, że system można „zawstydzić”. To dziecinne.
@Alek Niestety to Pan się zupełnie niedojrzale zachowuje (ja z czynnego prawa wyborczego korzystam od 1997 roku i pierwszy raz zamierzam wybory parlamentarne zbojkotować, skoro nawet Sąd Najwyższy uznał przestępcze działania PKW za niezgodne z Konstytucją RP, więc tylko ludzie nierozgarnięci intelektualnie mogą jeszcze w tym kryminalnym cyrku uczestniczyć), gdyż akurat za morderczym aborcjonizmem są wszystkie bez wyjątku partie parlamentarne, co dobitnie udowodniło ostatnie sierpniowe głosowanie br. (w czasie którego nawet Kaczyści zrzucili swoje obłudne maski w tym temacie, albowiem gdyby tylko stawili się w odpowiednim składzie, to „cywilizacja śmierci” by teraz w murach Sejmu nie tryumfowała). Zaś co się tyczy autentycznej lewicy, to ja za taką uważam choćby tą Agorystyczną od Konkina, której w Polsce żadna formacja polityczna nie raczy reprezentować, stąd też jej zwolennicy nie biorą udziału w jakichkolwiek wyborach (taką postawę znacznie wyżej sobie cenię – pomimo, że sam jestem prawicowym PaleoLibertarianinem – od pospolitej bezideowości, jaką Pan tutaj swoją konformistyczną postawą prezentuje).
@ minarchista – http://www.hliireland.ie/european_abortion_legislation.html Przed ustawą z 1993 było wykonywanych 100 000- 140 000 finansowanych z budżetu aborcji rocznie. Jednak, jak Pan ich nazywa pionki Michnika i Kiszczaka ustawą z 1993 obniżyły tę liczbę kilkasetkrotnie. Co prawda za rządów „katechona” Tuska ta liczba rośnie, ale jest w okolicach 500 przypadków. Niepójście na wybory, co Pan proponuje, przy braku konserwatywnych skrzydeł systemowych partii, doprowadzi do tego, że moje państwo będzie mnie zmuszało do finansowania ponad 100 tysięcy morderstw rocznie! Gdyby Panu zależało na prawicowych celach, to krecią robotę prowadziłby Pan na forach lewicy.
@Alek Zasadniczy problem jest właśnie w tym, że poza PRz i UPRem (którego KW Prawicy się w tych wyborach przestał liczyć, skoro z 19 okręgami nie ma się nawet cienia szansy przekroczenia w skali całego kraju tych progowych 5%) we wszystkich tych Pańskich lewackich formacjach uprawia się wyłącznie stricte aborcyjną politykę (PiSowcy tym różnią się w niej od PO-LiD’owców, że oni jedynie udają obrońców życia poczętego, gdyż ich czyny poselskie jednoznacznie temu przeczą), więc to właśnie mi, a nie bynajmniej takim jak Pan leży na sercu los nienarodzonych, których ochroni się wyłącznie wtedy, kiedy ponownie zostaną rozpisane te wybory (gdyż w obecnym układzie Ruchy Pro-Life nie będą miały absolutnie żadnego rzecznika w tym Pańskim okrągłostołowym Sejmie).
Te kilkugodzinne moderacje tutaj są doprawdy skandaliczne, bowiem pomiędzy zamieszczeniem komentarza, a jego opublikowaniem mija tyle czasu, że nie sposób tu prowadzić jakiejkolwiek polemiki przedwyborczej.