W województwie podkarpackim cały czas głośno o aferze banku spółdzielczego w Sanoku. Wygląda na to, że to, co do tej pory dotarło do opinii publicznej to czubek góry lodowej. Dodatkowo to, co dotarło, to jedno, a co tak zwani przeciętni ludzie z tego rozumieją, to drugie.
Do tej pory województwo podkarpackie uchodziło za spokojną krainę, gdzie sprawy toczą się leniwie, a dominuje tu mentalność chłopka roztropka. Tymczasem ujawniane są kolejne afery przeczące tym opiniom. Afera nazywana „aferą podkarpacką” chyba prędzej doczeka się sensacyjnego filmu niż dogłębnego ujawnienia i wyjaśnienia wszystkich faktów i osób w nią zamieszanych. Znany reżyser skandalizujących filmów o pseudonimie Patryk Vega, już publicznie „odgraża” się, że swoimi kanałami dotarł do najważniejszych osób zamieszanych w aferę i dostał od nich informacje „na wyłączność”. Na tej podstawie ma nakręcić film prawdopodobnie o tytule „Afera podkarpacka”.
Wydaje się, że afera Banku Spółdzielczego z Sanoka ma mniejszy kaliber, ale w jednym aspekcie może być ważniejsza od „afery podkarpackiej”, która ma głównie wymiar polityczno – obyczajowo – kryminalny. Przy aferze wspomnianego banku może się okazać, czy można jeszcze mieć zaufanie do systemu bankowego, czy też nasze pieniądze nie są bezpieczne.
W obecnym stanie rzeczy nie wiadomo kto i czego jest winien. Mniej więcej wiadomo kto jest pokrzywdzony i kto ile stracił. Jednak pytań jest cały czas bardzo wiele i jakoś nie widać w mediach czy u czołowych polityków z województwa, żeby chcieli te trudne pytania zadawać i konsekwentnie zmierzać do uzyskania odpowiedzi. Jest to tym bardziej ważne, że na przestrzeni krótkiego czasu miały miejsce dwie afery z bankami spółdzielczymi. Kilka miesięcy temu upadł bank spółdzielczy w Grębowie w powiecie tarnobrzeskim, a teraz głośna stała się sprawa z Sanoka. Znamienne przy tym, że dwie kluczowe instytucje, czyli Komisja Nadzoru Finansowego i Bankowy Fundusz Gwarancyjny nie kwapią się z udzielaniem informacji w tej sprawie. Wiele do myślenia daje fakt, że obie instytucje wręcz lekceważąco potraktowały posła Grzegorza Brauna, który chciał od nich uzyskać informacje w rzeczonej sprawie. I właśnie poseł Braun zwrócił się do mnie z propozycją stworzenia i koordynowania prac zespołu, który spróbowałby przygotować dokument, który w możliwie jasny i zrozumiały sposób wyjaśniłby opinii publicznej co tak na prawdę stało się w tym banku i kto za co jest odpowiedzialny. Przedsięwzięcie jest karkołomne i obarczone ogromnym ryzykiem niepowodzenia, ale zgodziłem się. Nie łudzę się, że uda się dotrzeć do wszystkich osób i instytucji, ale już wiem, że nie brakuje takich, którzy będą chcieli rozmawiać i udostępniać dokumenty. Są również duże szanse na skompletowanie kompetentnego zespołu prawników, ekonomistów i samorządowców. Mam nadzieję, że prace tego zespołu przynajmniej sprawią, że sprawa się nie rozmyje, nie zostanie zagadana ani zamieciona pod dywan. Będzie ciężko.
Niestety szereg instytucji i całych sfer funkcjonowania państwa, znajduje się w takim stanie, że coraz trudniej mieć do nich zaufanie. Szwankuje opieka zdrowotna, bałagan w oświacie, paraliż w sądach i to wszystko w skali całych systemów tych dziedzin działania państwa. Cieszyłbym się, gdyby z prac zespołu wyszło, że afera w sanockim Banku Spółdzielczym nie jest elementem załamywania się bezpieczeństwa systemu bankowego. Dodam, że taki pogląd już słyszałem.
A Państwo sądzicie, że sytuacja w bankach może przybrać kształt tego, co dzieje się w systemie sądownictwa?
Andrzej Szlęzak
za: FB
Afery z bankami często polegają na:
1. Udzielaniu znajomym ogromnych kredytów, które nie będą spłacane z zasady.
2. Inna niespiskowa możliwość to zbyt łagodne wymogi zdolności kredytowej. Z zasady jest to to samo co przypadek pierwszy, ale bez uprzedniego zamiaru.
3. Trzecia możliwość to działanie zgodnie z zasadami z tym, że w warunkach kryzysu gospodarczego ludzie przestają spłacać kredyty.
4. Wreszcie chciwi bankowcy mogą zacząć inwestować w ryzykowne aktywa i wygenerować ogromne straty.
W ostatecznym rozrachunku zawsze zapłacą depozytariusze lub podatnicy poprzez budżet państwa i to skłania bankowców do ryzykownych lub przestępczych zachowań.
(…)W obecnym stanie rzeczy nie wiadomo kto i czego jest winien.(…)
Od Vegi tego się nie dowiemy… on od hieny dziennikarskiej różni się tylko tym, że potrafi kręcić filmy. Ponoć kiedyś popełnił parę perełek… wśród nich mają być np. (…)Kobiety mafii(…).
Teraz warto postawić pytanie kto to rozgrywa i w jakim alfabecie.
Gdzieś w tle sytuacji tego banku (PBS w Sanoku) jest sponsoring w przeszłości m.in. drużyn sportowych w tym hokejowego zespołu z Sanoka (Ciarko PBS Bank Sanok), który dwukrotnie zdobył tytuł mistrzowski. Sponsoring na wysokim poziomie finansowym trwał prawdopodobnie 4 albo 5 sezonów. Rok po drugim mistrzostwie, a jak się okazało jeszcze w trakcie rozgrywek na przełomie prawdopodobnie 2014/2015 bank podawał fałszywe dane sprawozdawcze. Prawdopodobnie dlatego w 2015 w banku rozpoczął się proces naprawczy. Sprawa była opisywana w lokalnej prasie. M.in. w tym czasie (2012-2013) w drużynie z Sanoka kilkanaście meczy zagrał nikt inny jak Wojtek Wolski z Washington Capitals, prawdopodobnie za pieniądze tego banku.