Śledziłem wypowiedzi polityków w debacie wyborczej w rządowej telewizji. Przekonałem się, że ta kampania wyborcza już niczego nie zmieni. Nie chcę wygłaszać opinii na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, ale podtrzymuję pogląd, że te wybory są już rozstrzygnięte i nawet PiS nie musi ich specjalnie fałszować. Wspomniana debata przekonała wyłącznie przekonanych i oczywiście wszyscy uczestnicy ogłosili swoje zwycięstwo. Wielu obserwatorów spoza PiS-u uznało, że najgorzej wypadł przedstawiciel tej partii. Ja tak nie uważam. Moim zdaniem PiS nie oddał pola, a przekaz miał doskonale pasujący do mentalności swoich wyborców, czyli jak będziemy nadal rządzić, to „500+” będzie, a jak przyjdą inni, to zabiorą. Więcej nie potrzeba, żeby wygrać te wybory i mieć w parlamencie samodzielną większość do rządzenia.
Mnie bardziej zastanawia, co będzie po wyborach. Na pewno PiS umocni swoją władzę. Co to jednak realnie oznacza? Mam przeczucie, że nic dobrego. Słuchając różnych zapowiedzi pisowskich polityków i analizując ich bieżące działania widzę chęć świadomego lub nie świadomego zniszczenia dwóch filarów, które zdecydowały o względnym sukcesie Polski po 1989 roku. Te filary to samorząd na poziomie gminy i samodzielność małych i średnich przedsiębiorców. Formalnie samorząd będzie sobie istniał, ale realnie nie będzie miał wiele do powiedzenia. O tym szerzej w którymś z następnych tekstów. Duża część małych i średnich przedsiębiorców ma coraz większe problemy z utrzymaniem firm. Bieżąca polityka podatkowa i zapowiedzi na przykład podniesienia płacy minimalnej, skutecznie zniechęcają do zakładania firmy, inwestowania i wywołują zdecydowanie pesymistyczne nastroje.
Tak, te wybory będą prawdziwym końcem ustroju określanego jako III Rzeczpospolita. Co po nim? Dokładnie nie wiem. Bardziej to jakieś przeczucie i w wielu kwestiach wątłe przypuszczenia niż mocne przekonanie. Będzie więcej partyjniactwa w najgorszym stylu, co PiS udowodnił, że potrafi jak żadna partia wcześniej. Będzie więcej ingerencji państwa we wszystkich dziedzinach i ta ingerencja będzie miała złe skutki. Jak będzie więcej ingerencji, to i będzie więcej kontroli, która siłą rzeczy ograniczy wolność, zwłaszcza wolność gospodarczą. Oczywiście Polska nie będzie ani trochę bardziej niepodległa. Jestem skłonny uznać, że w którymś momencie PiS pod naciskiem „bezalternatywnego sojusznika” zgodzi się na przykład na małżeństwa homoseksualne, a swoim wyborcom wyjaśni, że lepsze to niż „putinowski maczyzm”.
W takim stanie rzeczy dotychczasowa opozycja traci rację bytu. Już w tej kampanii widać, że partie parlamentarne nie są już żadną opozycją, będącą w stanie odebrać władzę PiS-owi. Są bardziej sztafażem, mającym przekonać zagranicę, że w Polsce jest jeszcze demokracja. W ich dostosowanie się do wyzwań, jakie pojawią się po tych wyborach, nie wierzę. Powinna powstać nowa siła lub siły, które będą w stanie skutecznie przeciwstawić się coraz bardziej partyjniackim rządom PiS-u. Niestety, póki co, nie mam pojęcia, jak miałaby wyglądać taka nowa formacja polityczna. Wobec tego pozostaje czekać aż rządy PiS-u zawalą się z powodu fatalnej polityki gospodarczej na którą nałoży się międzynarodowy kryzys ekonomiczny. To się stanie, choć nie wiadomo czy wcześniej, czy później. Dodatkowo przypomina sytuację, w której nie mając nadziei na remont domu, czeka się niecierpliwie aż zawali się ten, który jest. Pewne jest, że się doczeka, ale równie pewne jest, że jak stary dom będzie się walił, to oberwie się cegłą i to może nie jedną.
A Państwo macie jakieś radośniejsze przeczucia?
Andrzej Szlęzak
Kraj karzący cudzołósto więzieniem* (w Michigan nawet dożywotnie) nie będzie for sowa homoślubów.
* Źródło… https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/422-zolnierzy-i-dziewczyna-nastepny-krok-to-szantaz/
Dziękuję za bardzo przydatny artykuł!