Tańce mieszane – miłe Bogu czy diabłu, cz. I

W niniejszym tekście, pragnę odnieść się do najczęściej powtarzanych wątpliwości, pytań i zastrzeżeń tyczących się kwestii tzw. tańców damsko-męskich. W artykule tym omówione zostaną więc zarówno argumenty, jakie były podnoszone w tekstach, publikowanych na portalu Konserwatyzm.pl, jak również znalazły się w nim odniesienia do tez zawartych w polemizujących ze mną materiałach osoby podpisującej się w Internecie jako „Nizam al-Mulk”. Poza, w poniższych rozważaniach odnoszę się także do zastrzeżeń innych osób, które z pozycji konserwatywno-katolickich próbowały bronić zwyczaju tańców damsko-męskich. Zdaję sobie jednak sprawę, iż ramy nawet tak długiego artykułu, jak ten, tylko w częściowy sposób, mogą oddać zarówno bogactwo całego katolickiego nauczania moralnego na ten temat, wszystkie wnioski z niego wynikające zarówno dla przeszłości jak i teraźniejszości. Wszystkich, którzy pragnęliby pogłębić znajomość tego tematu, zachęcam zatem do zainteresowania się książką pt. „Tańcząc z gwiazdami czy z szatanem? (oraz inne eseje)„, która w wyczerpujący sposób omawia wszelkie związane z nim aspekty.

Główne tezy tego artykułu

Przed przejściem do szczegółowego omawiania poszczególnych, zastrzeżeń, wątpliwości oraz pytań dotyczących stosunku tradycyjnego nauczania Kościoła do tańców damsko-męskich, pomocnym będzie ujęcie w punktach głównych tez niniejszego opracowania. Są to zatem:

  1. Wykazanie, iż postawa wielkich Bożych mężów należących do Kościoła katolickiego, względem tańców mieszanych była, przez niemal 20 stuleci, niezmiennie, bardzo krytyczna, niechętna, a nierzadko nawet wręcz otwarcie wroga.

  2. Tradycyjnie katolicka niechęć względem tańców damsko-męskich dotyczyła ich ogółu, przygniatającej ich większości, nie zaś tylko niewielkiej ilości spośród nich.

  3. Ojcowie, Doktorzy, Święci oraz inne wybitne autorytety kościelne, widziały w tańcach mieszanych tzw. bliską okazję do grzechu, a więc sytuację, z którą, dla ogółu ludzi (nie zaś tylko niektórych osób), wiąże się wysokie (nie zaś tylko niewielkie) niebezpieczeństwo ulegnięcia pokusom do zła.

  4. Tradycyjne przestrogi wymierzone w tańce, są jeszcze bardziej aktualne w dzisiejszych czasach, niż wówczas, gdy były one formułowane.

Poza omówieniem powyższych punktów, w artykule tym, ustosunkuję się także do szeregu, bardziej pobocznych kwestii, które podnoszone są w związku z tym zagadnieniem, a więc np.: problemu milczącej, a nierzadko nawet wręcz przyzwalającej postawy współczesnego duchowieństwa okazywanej tej praktyce; „tanecznych” epizodów obecnych w życiu niektórych Świętych; mocnego zakorzenienia zwyczaju urządzania zabaw tanecznych w naszym kręgu kulturowym, itp.

Czym są tańce „damsko-męskie”?

Jako, że sam termin „tańców damsko-męskich” (vel „tańce mieszane”) wzbudza nieraz pewnego rodzaju nieporozumienia. Przykładem tego typu nieporozumień może być twierdzenie, iż krytykując tańce damsko-męskie, pozostawia się poza sferą podejrzeń dyskoteki, gdyż na nich, mężczyźni i niewiasty, często tańczą osobno, a nie w parach. Innym przejawem, pewnego braku zrozumienia, tego, co kryje się pod pojęciem tańców damsko-męskich, jest mówienie, iż skoro tańce o skrajnie seksualnym charakterze, a więc striptiz, „go go” czy kankan, zazwyczaj są wykonywane przez kobiety (a czasami też przez mężczyzn) całkowicie bez aktywnego udziału osób płci przeciwnej, to krytyka mieszanych tańców nie uderza w tego rodzaju pląsy.

Błąd tego rodzaju nieporozumień zasadza się na postrzeganiu mieszanego charakteru tańców jedynie poprzez pryzmat pląsów polegających na łączeniu się mężczyzn i niewiast w pary, przy jednoczesnym niedostrzeganiu seksualnych intencji danych rodzajów tańca. Większość tańców dyskotekowych, z całym spokojem, można zaliczyć do kręgu pląsów mieszanych, gdyż, nawet, jeśli nie zasadzają się one na tańczeniu w ściśle określonych parach, a być może nawet w ich trakcie mężczyźni i kobiety prawie się nie dotykają to jednak, nie da się zaprzeczyć, iż sugestywne erotycznie ruchy w nich występujące połączone jeszcze z radykalnie wyuzdanym i nieskromnym strojem niewiast, ścisłym wymieszaniem się tancerzy i tancerek na parkiecie, nadaje tym tańcom charakter „damsko-męski”. Wielką rolę w tychże tańcach odgrywa bowiem podkreślenie seksualnych walorów płci przeciwnej. Podobnie, w pewnym sensie, do tańców damsko-męskich, można zaliczyć nawet striptiz, „go-go” i kankan. Istotą tych tańców jest wszak jawne i bardzo silne pobudzenie osób płci przeciwnej do pożądliwego patrzenia się na wykonujące je, tancerki. Nawet więc, jeśli np. striptizerka nie wykonuje swego lubieżnego tańca „z” mężczyzną, to czyni go „DLA” mężczyzny. W tym więc sensie, jej taniec ma charakter „damsko-męski”.

Myślę więc, iż łatwo jest wyróżnić kilka wspólnych cech takowych tańców. Są nimi:

  • łączenie się mężczyzn i kobiet w pary

  • dotykanie się kobiet i mężczyzn w trakcie tańca

  • wykonywania przed osobą płci odmiennej ruchów tanecznych o sugestywnym erotycznie charakterze.

  • chęć zwrócenia poprzez pląsy uwagi drugiej płci

Jeżeli, w jakimś tańcu, choć jedna z wymienionych wyżej cech, przejawia się w bardzo silny, wręcz dominujący sposób, to sądzę, iż można go zaliczyć do kategorii pląsów damsko-męskich. Przez wieki do tańców mieszanych należałoby więc zakwalifikować popularne wówczas bale czy też zwyczajne wiejskie potańcówki. W dzisiejszych czasach trzeba by więc wyróżnić następujące kategorie tańców mieszanych:

  • tańce towarzyskie (polegają one na łączeniu się w pary)

  • dyskoteki i tzw. prywatki (jest to mieszanina tańców wykonywanych osobno, w parach, którym prawie zawsze towarzyszy chęć zwrócenia na siebie uwagi drugiej płci)

  • tańce stricte erotyczne, typu striptiz, go go czy kankan.

Innymi słowy tańcami „damsko-męskimi” można określić te z tańców, w których mężczyźni i niewiasty tańczą „z sobą” lub „dla siebie” (w znaczeniu ukierunkowania ruchów tanecznych na uwagę osób płci przeciwnej). W tym właśnie znaczeniu, artykuł ten mówi o tańcach „damsko-męskich”.

Tańce na kartach Biblii

Częstym argumentem, jaki podnoszony jest w obronie tańców damsko-męskich, jest fakt, iż w Piśmie świętym kilkukrotnie jest mowa o dobrych, chwalących Pana Boga tańcach. Sugeruje się także, że sam Pan Jezus będąc obecnym na weselu w Kanie Galilejskiej, moralnie zaaprobował mieszane tańce.

Tego rodzaju apologia mieszanych tańców nie uwzględnia jednak jednej bardzo ważnej okoliczności, która czyni ich argumentację w tym względzie całkowicie bezsensowną. Otóż, tradycyjnej kulturze bliskowschodniej (w ramach, której powstawała przecież Biblia) obcy jest zwyczaj mieszania się niewiast i mężczyzn w trakcie tańców, czy też, tym bardziej, łączenia się przez nich w pary lub wzajemnego dotykania się. Owszem, w ramach kultury arabskiej funkcjonuje tzw. taniec brzucha, który polega na tym, iż roznegliżowana do pewnego stopnia niewiasta, w sugestywny sposób tańczy przed mężczyznami. Taniec brzucha był i jest jednak praktykowany przez niektórych Arabów, a nie ortodoksyjnych Żydów. Poza zaś, przypadkiem tego tańca, trudno byłoby znaleźć wśród ludów Bliskiego Wschodu, pląsy, które polegałyby na tańczeniu kobiet przed mężczyznami lub też obie płcie mieszałyby się w ich trakcie ze sobą. Normą w tamtejszych kulturach są tańce, w których mężczyźni oddzielnie od niewiast, biegają razem ze sobą w kółku, skocznie podskakują, etc.

Błędem jest zatem przenoszenie, naszego europejskiego wyobrażenia tańców, na tańce, które odbywały się w czasach i kulturze Starego oraz Nowego Testamentu. Ani Dawid skacząc i tańcząc przed Arką Pańską, nie czynił tego w parze z jakąś niewiastą, ani też nie pląsał po to, by okazać swe cielesne wdzięki miejscowym kobietom (lecz pragnął przez to chwalić i czcić Boga), ani Pan Jezus będąc obecnym na tradycyjnym weselu żydowskim, nie miał tam do czynienia z tańcami damsko-męskimi.

Ks. Jakub Wujek, tak wyjaśnia zagadnienie obecności tańców na stronach Pisma świętego:

Tedy znajdujemy w Piśmie świętym NIEKTÓRE tańce poczciwe, ku chwale Bożej uczynione, dla dziękowania za zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi od Pana Boga dane. Po wybawieniu ludu żydowskiego z niewoli egipskiej, a po przejściu przez morze czerwone, gdy w nim zatonęli prześladowcy jego; tam wszystek lud z radością i skakaniem dziękował Panu Bogu: tam Maria prorokini siostra Aaronowa ze wszystkimi niewiastami tańcowała, zaczynając piosnki, a dziękując Panu Bogu za ono zwycięstwo. Także kiedy był Dawid zabił onego olbrzyma Goliata, a wracał się z królem Saulem do Jeruzalem: tedy wychodziły przeciw im Panie i Panny ze wszystkich miast żydowskich, tańcując, grając i śpiewając: Poraził Saul tysiąc, a Dawid dziesięć tysięcy. Dawid także kiedy prowadził skrzynię Pańską do Jeruzalem skakał ze wszystkiej mocy przed Panem swoim, grając na harfie swojej. Także i córka Jefte, książęcia żydowskiego zabieżała z tańcem ojcu swemu, gdy się nawracał po zwycięstwie Ammonitów nieprzyjaciół swoich. I w Ewangelii czytamy o owym marnotrawnym synie, jako go ojciec wdzięcznie przyjął i sprawił przeń wesele z muzyką i tańcem. TAKOWE TAŃCE PRZYGANY NIE MAJĄ. ALBOWIEM NIE DLA ROZKOSZY, ANI DLA JAKIEGO WSZETECZEŃSTWA, ALE KU CHWALE BOŻEJ BYWAŁY SPRAWOWANE.A TEŻ TAM OSOBNO MĘŻCZYZNA, A OSOBNO NIEWIASTY TAŃCOWAŁY: NIE TAK SIĘ MIESZALI, JAK TO U NAS W OBYCZAJ WESZŁO.”

Warto zaznaczyć, iż choć spisane Słowo Boże kilkanaście razy, w duchu pozytywnym, wspomina o żydowskich, rozdzielnopłciowych, tańcach, to w paru miejscach Biblii, znajdujemy także nieprzychylne wzmianki na temat tańców. I co ważniejsze, część z tych, napiętnowanych przez Pismo święte pląsów, przypomina tańce damsko-męskie także w znaczeniu o jakim mowa jest w tym artykule. Przykładem tego jest taniec Salome, córki Herodiady, która w zamian za zatańczenie DLA Heroda i jego gości, zażądała ścięcia głowy św. Jana Chrzciciela (por. Mt 14, 6 – 12). Cytowany powyżej ks. Jakub Wujek podobieństwo do tańców mieszanych widział także w tańcach, jakie lud wybrany urządził sobie przy ulanym przez siebie cielcu (por. Wj 32, 19).

Widzimy zatem w Piśmie świętym dwa rodzaje tańców: dobre, czyli te sprawowane dla Bożej chwały, w których panowała separacja płci; oraz złe, czynione ku uczczeniu cielca bądź zadowolenia oczu osobnika płci przeciwnej (taniec Salome dla Heroda).

Biblia też przestrzega przed „hulankami” (Rzym 13, 13; Gal 5, 21), pod mianem których w ówczesnych czasach rozumiało się faworyzowane przez pogan imprezy z ich nadmiarem picia wina, obżarstwem, nieskromnymi strojami, sprośnymi piosenkami, a także zmysłowymi tańcami, polegającymi na tym, iż albo niewiasty tańczyły dla mężczyzn, albo też wszyscy (mężczyźni i kobiety) tańczyli wymieszani razem. Nie od rzeczy będzie też przypomnienie, iż w biblijnej „Mądrości Syracha” prócz przestrogi, by „Z tanecznicą nie przestawaj ani jej nie słuchaj, abyś snać nie zginał przez jej potęgę” (tamże; w tłumaczeniu ks. Jakuba Wujka, 9, 4), znajdują się też ostrzeżenia typu: „Nie wpatruj się w dziewicę (…) Odwróć oko od pięknej kobiety i nie wpatruj się w cudzą piękność. Przez piękność kobiety wielu pobłądziło, przez nią miłość rozpala się jak ogień” (tamże: 9, 5; 9, 8). Cóż, trzeba przyznać, że bardzo trudno jest zachować te napomnienia na imprezie z tańcami mieszanymi, skoro od wieków tradycyjnie dziewczęta i niewiasty zakładają nań stroje mające specjalnie podkreślać ich piękno (nieraz czyniąc to nieskromny, a przez to niedozwolony sposób). Wszak temu, iż tańce damsko-męskie mają służyć m.in. pewnej zalotności, podkreślaniu przez kobiety swego fizycznego piękna, najczęściej nie zaprzeczają nawet ich obrońcy i poplecznicy.

Przyznaję jednak, że na podstawie samego Pisma świętego, trudno jeszcze sformułować bardzo stanowczą krytykę mieszanych tańców. Można wszak twierdzić, iż nie wiemy jak dokładnie wyglądał taniec Salome czy pląsy Izraelitów wokół złotego cielca, a przez to nie możemy stwierdzić w jak mocny sposób przypominały one tańce damsko-męskie, które rozwinęły się na przestrzeni wieków. Z pewnością jednak nie mają racji ci, którzy próbują na podstawie Biblii pochwalać i polecać zwyczaj tańców damsko-męskich, gdyż po prostu nie występują na kartach tej Księgi w pozytywnym, aprobatywnym kontekście.

Co mówili Ojcowi, Doktorzy i Święci Kościoła o tańcach mieszanych?

Nie wszystko jednak, o czym Biblia nie naucza formalnie i wprost, jest od razu dyskwalifikowane, jako nie należące do skarbnicy wiary i moralności. W ramach tradycyjnej moralności chrześcijańskiej piętnowanych jest wszak pewna liczba złych czynów, o których potępieniu w sposób dosłowny, nie ma mowy w Piśmie świętym. Mam tu na myśli np. aborcję, zażywanie narkotyków, pedofilię, wielożeństwo, antykoncepcję, masturbację lub praktyki „In Vitro”. Moralna nagana tych nieprawości, choć nie jest zapisana wprost na kartach Bożych pism, to jednak logicznie wynika z innych zasad tam zawartych. Pomocnym w dojściu do negatywnego osądu tych zjawisk, jest też świadectwo Tradycji Apostolskiej, która swój wyraz znajduje także w wypowiedziach Ojców, Doktorów i Świętych Kościoła. Właśnie zaś, wielowiekowe, niemal dwudziestowieczne, świadectwo Ojców i pisarzy kościelnych, Doktorów, Świętych, katechizmów, synodów, katechizmów, papieży i wybitnych teologów katolickich, stanowi bardzo mocny oraz najsilniejszy argument doktrynalny na rzecz unikania przez chrześcijan mieszanych tańców.

Niestety ramy tego, i tak bardzo długiego, tekstu nie pozwalają mi na choćby częściową prezentację wypowiedzi wielkich Bożych mężów będących w jedności z Kościołem katolickim, na temat tańców mieszanych, dlatego ograniczę się jedynie do ich wzmiankowania. Obszerne cytaty z ich wypowiedzi na ten temat, można znaleźć pod następującym adresem internetowym:

http://salwowski.msza.net/m/pub/ojcowie-doktorzy-i-swieci-o-mieszanych-tancach.html

A zatem Ojcowie, Doktorzy, Święci, papieże oraz inne wybitni przedstawiciele Kościoła katolickiego, tańce, które były rozpowszechnione w ich czasach, nazywali: „szkołami rozpusty” (św. Bazyli Wielki); miejscem, gdzie „płaczą aniołowie, a czart obchodzi swoją uroczystość” (św. Efrem); (ich uczestnicy) „wchodzą niewinni, a wychodzą występni” (św. Cyprian); (miejscem do którego)”szatan przychodzi osobiście brać udział w tych zabawach, i tańczy przy tej muzyce” (św. Hieronim); „prawdziwą świątynią diabelską” (św. Jan Chryzostom); „świątyniami Weneryi „stekiem nieczystości” (Tertulian); ” zbiorem nieprawości, trumną niewinności i grobem czystości” (św. Ambroży); „najbardziej nikczemnym i nieludzkim działaniem” (św. Cezary z Arles); zabawą na którą chodzenia swym dzieciom zabronić powinni rodzice (św. Alfons Liguori); „procesjami diabła” (św. Jan Kanty); „kołem, którego punktem środkowym jest szatan, a obwodem jego słudzy” (św. Karol Boromeusz), „przyciągającymi do siebie truciznę namiętności ludzkich i powszechnego zepsucia” (św. Franciszek Salezy), „warsztatem każdej wszeteczności, cudzołóstwa i przyczyną grzechów wszelakich” (ks. Jakub Wujek), „powrozem, którym szatan ściąga dusze do piekła” (św. Jan Maria Vianney); „mającymi nachylenie ku złemu” (św. Józef Pelczar); „obrażającymi uczucia moralności i przyzwoitości(ks. Franciszek Spirago); „niemoralnymi” (ks. Ildefons Bobicz); „obliczonymi na grubą zmysłowość i budzenie instynktu erotycznego” (ks. Władysław Wicher); drogą „aż nazbyt często nie prowadzącą do zbawienia wiecznego” (o. Antoni Bierbaum); „nie cywilizacją, lecz czystą demonizacją” (Don Luigi Satori).

Kościół święty niejednokrotnie oficjalnie piętnował rozpowszechnione i popularne w swych czasach tańce jako: „haniebne” (Synod Akwizgrański) „szaleńcze” (Synod Reński); „bezwstydne” (Pius XI, encyklika „Ubi Arcano”); „jedne gorsze od drugich, najskuteczniejszym środkiem do pozbycia się wszelkiej wstydliwości” (Benedykt XV, encyklika „Sacra Propediem”); będące „sztuką i ponętą szatańską” (Synod Turyński); „brudną rozrywką(Benedykt XIV o balach); „prawie wszystkie najgorszego pochodzenia” (oświadczenie Episkopatu Austrii z 1926 r.). Pośród tańców, które były przez władze kościelne, w pełni oficjalnie i formalnie, zakazywane katolikom, znajdowały się m.in.: walc (zabroniony choćby, dekret II Synodu Plenarnego w Baltimore z 1852 r.), tango (zakazany episkopaty takich krajów jak: Francja, Polska, Austria), foxtrot, schimmy, onestep (zabroniony przez biskupów Francji Polski, Austrii), a nawet „tańce wszelkiego rodzaju” (dekret bp Williama G. McCluskey z Lousville w Kentuckty z 16 czerwca 1903 r.) czy „tańce powszechnie zwane towarzyskimi” (dekret II Synodu Plenarnego w Baltimore).

Widać zatem, iż niemal przez całą historię chrześcijaństwa, popularne tańce, były traktowane w niechętny, a nieraz nawet jawnie wrogi sposób. Owszem, bywały różnice jeśli chodzi o rozłożenie pewnych akcentów w krytyce tańców mieszanych. Jedne autorytety kościelne wypowiadały się o nich w tonie wręcz bezwzględnego zakazu i potępienia (jak np. św. Jan Vianney, św. Jan Chryzostom, św. Ambroży, św. Antonim z Florencji czy św. Karol Boromeusz, ks. Jakub Wujek czy ks. Tomasz Młodzianowski), inni zaś zaledwie stanowczo ich odradzali i przestrzegali, niechętnie jednak zezwalając na nie w pewnych, raczej rzadkich i wyjątkowych okolicznościach (czego przykładem są wypowiedzi św. Franciszka Salezego, Benedykta XIV, ks. Franciszka Spirago czy ks. Ambrożego Guilloisa).

Mimo jednak tych, w sumie – tak merytorycznie, jak i praktycznie – niewielkich różnic w surowości i stanowczości, z jaką tradycyjni moraliści katoliccy przestrzegali chrześcijan przed angażowaniem się w tańce mieszane, da się wyodrębnić z nich jeden wspólny mianownik. A jest nim przekonanie, iż tańce damsko-męskie „prawie zawsze”, „zazwyczaj”, „na ogół” są bliską okazją do grzechu dla większości dusz i w związku z tym, zasadniczo rzecz biorąc powinno się ich unikać. Jest to nauczanie tak często i tak jasno wyrażane przez tradycyjnych moralistów (Ojców, Doktorów, Świętych, Papieży, itd.), że aż trudno jest pojąć, jak może być tak często bagatelizowane, pomniejszane i rozmydlane.

Niestety jednak tak się dzieje, stąd wynika też potrzeba ustosunkowania się do tego rodzaju argumentów, co uczynię w II i III części tego artykułu.

 

Mirosław Salwowski

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Tańce mieszane – miłe Bogu czy diabłu, cz. I”

  1. Tekst bardzo dobry, ale gościł już na portalu chyba nawet dwa razym a ile można czytać to samo.

  2. Tance sa istotnie godne potepienia. @Andrzej Milewicz Nie szkodzi, jest Post, przyda sie przeczytac raz jeszcze.

  3. Jest różnica między czymś złym z natury, a złym w konsekwencji ludzkiego działania wynikającego ze złych intencji. Nie rozumiem czemu po raz kolejny publikuje się tutaj pana Salwowskiego, który owszem ma czasami słuszne spostrzeżenia, ale nie potrafi sobie unaocznić kwestii wolnej woli i intencji, które są konstytutywne dla zbawienia (oczywiście należy pamiętać też o łasce), a co za tym idzie Katolicyzmu. Wizja Pana Salwowskiego jest wręcz zamordystyczna i nie zostawia miejsca na prawdziwe szlifowanie cnoty, które może odbyć się tylko w warunkach wolności (za św. Tomaszem). Zalecenia Papieży, biskupów, Świętych etc. są często tylko zaleceniami – to człowiek sam musi wybrać, aby zbawiona była jego dusza. Właśnie dlatego nie podoba mi się ton tekstów pana Mirosława.

  4. Ad Marcin Sułkowski – powyższy tekst nie dowodzi tego, iż mieszane tańce są złe ze swej natury, a przez to zawsze i wszędzie moralnie niedozwolone. Powyższy artykuł dowodzi jedynie tego, że tańce damsko-męskie ZAZWYCZAJ są bliską okazją do grzechu. To nie wyklucza jednak tego, że w pewnych szczególnych okolicznościach mężczyzna może bez grzechu czy nawet „tylko” niebezpieczeństwa grzechu, zatańczyć z niewiastą, która nie jest jego żoną. Takie okoliczności były i są raczej rzadkie. Niebezpieczeństwo tańców d-m nie zasadza się tylko na złych intencjach osób w nich uczestniczących, ale opiera się także, a może przede wszystkim, na ich tradycyjnej specyfice, która polega na tym, iż niemal z zasady w tańcach przekracza się granice cielesnej bliskości i poufałości uznawane w innych sytuacjach. W tańcach z zasady mężczyzna może pozwolić sobie np. na śmielsze dotykanie niewiasty, niż mógłby to w sposób społecznie aprobowany uczynić w innych sytuacjach. I między innymi, ta konwencja tańców d-m musi rodzić większe niż w wielu innych sytuacjach pokusy oraz niebezpieczeństwa.

  5. A i jeszcze jedna mała uwaga: na czym ma polegać „ograniczanie wolnej woli” czy „zamordyzm” przypominania tradycyjnych przestróg katolickich przed tańcami? Czy mówiąc ludziom: „Uwaga, tam jest ogień” ogranicza się przez to ich wolność, czy może tym bardziej pozwala się im dokonywać w pełni świadomych wyborów (gdyż uświadamia się im możliwe konsekwencje dokonywanych przezeń wyborów)?

  6. Marcoviensis Pluralis – miałem okazję polemizować z Panem Mirosławem na temat libertarianizmu i jego głównych założeń stąd moje spostrzeżenia dotyczące jego tendencji sprowadzenia możliwości do konieczności. Nie ma nic złego w powiedzeniu „Uwaga, tam MOŻE być ogień, natomiast uważam za niewłaściwe wmawianie ludziom, że ogień bezwzględnie jest tam, gdzie jest jego tylko i aż co prawda, ale jednak możliwość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *