Zapytano mnie co o gen. Jaruzelskim mógłbym powiedzieć konserwatywnemu czytelnikowi amerykańskiemu. To mówię jak jest:
Generał Jaruzelski to człowiek o prostym życiu, którego ocena polityczna jest wielce skomplikowana. Urodził się i wychował w katolickiej rodzinie ziemiańskiej. Jako gimnazjalista identyfikował się z polską tradycją nacjonalistyczną. Nosił min. Mieczyk Chrobrego – symbol przynależności do prawicowej endecji. Potem przyszedł Pakt Ribbentrop-Mołotow i rozbiór Polski (1939), w wyniku czego znalazł się w ZSRR. Chcąc wrócić do kraju Jaruzelski zaciągnął się do Wojska Polskiego tworzone przez polskich komunistów, będących na usługach Stalina. Wiemy, że stracił wtenczas wiarę religijną, wyrzekł się prawicowych poglądów. Robił karierę w komunistycznej Polsce jako komunista. I uważał się za komunistę prawie do śmierci. Dopiero na łożu śmierci Jaruzelski przyjął sakramenty i ponownie otworzył się na Chrystusa, co stanowiło zwycięstwo idei w których go wychowano w dzieciństwie.
O ile zachowania osobiste cechowały się dogłębnym oportunizmem, o tyle zachowania polityczne Jaruzelskiego są już bardziej skomplikowane. Uznając PRL za Państwo Polskie pracował wiele lat nad ulepszeniem jego wojska. Wiemy, że przyczynił się do destalinizacji armii, usuwając z niej twardogłowych oficerów w okresie komunistycznej liberalizacji.
Wreszcie gen. Jaruzelski wprowadził Stan Wojenny w XII 1981 roku. To najbardziej kontrowersyjny epizod, ponieważ po dziś dzień nie wiemy czy gdyby Stanu Wojennego nie wprowadził, to Armia Czerwona interweniowałaby w Polsce? Ujawnione przez Rosjan dokumenty radzieckie, które uważam za dość jednostronne i odtajnione wybiórczo, wskazują, że Kreml takiej interwencji nie planował. W dokumentach przejawia się jednakże wielokrotnie formuła „Jaruzelski musi poradzić sobie sam”. Ale ujawnione źródła nie odpowiadają na pytanie zasadnicze: co zrobi ZSRR, jeśli Jaruzelski sam sobie nie poradzi? Moim zdaniem, w XII 1981 roku nawet sam Jaruzelski nie znał odpowiedzi na to pytanie. Najprawdopodobniej kierowało nim wtedy tylko oportunistyczne przekonanie, że trzeba ratować własną władzę i pozycję polityczną. W rzeczywistości, jak sądzę, ratując własną władzę, przy okazji uratował Polskę przed wielce prawdopodobnym dewastującym najazdem wojsk radzieckich, enerdowskich i czechosłowackich.
W latach 1981-89 rządy Jaruzelskiego charakteryzowały się cichą, ale radykalną dekomunizacją. Hasła komunistyczne i rządy PZPR zostały zastąpione przez lewicową dyktaturę odwołującą się do patriotycznych haseł ratowania ojczyzny i zagrożenia ze strony ZSRR. Władzę aparatczyków komunistycznych zastąpili wojskowi, zwykle bezideowi. Po odrzuceniu komunistycznej frazeologii z PRL została tylko lewicowa dyktatura.
Największym błędem Jaruzelskiego, błędem o który mam do niego największy żal i pretensje, była decyzja z 1988-89 roku o oddaniu Polski w ręce lewicy solidarnościowej, która rozsprzedała i zniszczyła wszystko, co zbudowano w latach 1944-89. Z powodu tej decyzji spod militarno-politycznej zależności od ZSRR popadliśmy w status ekonomiczno-politycznej neokolonii zachodniego kapitalizmu, a nasz kraj stał się w oficjalnej nomenklaturze „wschodnią flanką NATO”.
Adam Wielomski
Jest to kwestia dyskusyjna czy Jaruzelski oddał władzę w Polsce komukolwiek. Gdyby Jaruzelski podskakiwał znalazłby się na niego sposób. Pogierkowskie długi zostały wykorzystane przez Stany Zjednoczone do wymuszenia na Polsce reform „wolnorynkowych”. Umorzono nam przy tym tylko niespłacalną część długu czyli nic. Rynek wycenia dług każdego państwa i wiadomo było ile jesteśmy w stanie spłacić. Żadnej realnej pomocy gospodarczej nie otrzymaliśmy od największego sojusznika.
Panie profesorze, tym razem niestety jest pan w błędzie.
Dużo się pisze o przyczynach wprowadzenia stanu wojennego ale bardzo powierzchownie bo tak jest wygodnie ze względów ideologicznych. Tymczasem w 1980 roku solidarność była ruchem masowym i na wskroś pro socjalistycznym – na marginesie mogę powiedzieć że w PRL nigdy komunizmu nie było. Solidarność, jak każdy ruch masowy nie była monolitem. Terenowi przywódcy byli zazwyczaj przypadkowi, bez żadnego wyrobienia politycznego i podatni na szantaż i prowokacje. Dogłębnie zinfiltrowana przez SB nie stanowiła żadnego zagrożenia dla władzy. Zagrożeniem były procesy zachodzące w samym PZPR. Struktury poziome w PZPR – tak zwane „poziomki” – zakwestionowały centralizm demokratyczny, obok nich frakcja konserwatywna – tak zwany beton partyjny – była przeciwna jakimkolwiek reformom PZPR i państwa, była też frakcja reformatorska.Podziały w PZPR były ostre, – solidarność milicji i wojska – partia się sypała i to było groźne.
Oczywiście byli ludzie którzy zdawali sobie sprawę że stan chwiejnej równowagi w państwie jest nie do utrzymania, twarzą strony reformacyjnej był Jacek Kuroń a twarzą betonu Albin Siwak.Jacek dążył do szybkiego przesilenia zanim beton partyjny okrzepnie w sile. Obawiam się że scenariusz Ukraiński wtedy był pisany Polsce, tylko wredny Jaruzelski, wprowadzając stan wojenny pokrzyżował plany zachodnich jastrzębi.
A sowieci, jeśli by weszli, to w charakterze strażaków, do gaszenia ognia.Proszę ni zapominać że tylko PZPR była uzbrojona, cały korpus oficerski milicji i wojska był partyjny.
To mam pytanie, czy prawidłowa jest lista zagrożeń, które płyną dla autorytarnej władzy ze strony rozmaitych czynników:
* wojsko (bunt generalicji)
* służby specjalne (tajne programy wymierzone we władzę, próby wpływu na polityków, kręcenie lodów)
* zbuntowane masy ?
Oczywiście mam na myśli kolejność od najistotniejszych do najmniej istotnych.
2 pierwsze są często i gęsto zagrożeniem tylko dla poszczególnych członków danego reżimu, za to zbuntowane masy żywemu dążą do rewolucji na całego.
2 pierwsze są często i gęsto zagrożeniem tylko dla poszczególnych członków danego reżimu, za to zbuntowane masy dążą do rewolucji na całego.
Obawiam sie ze do czasu otwarcia wszystkich (!) archiwow rosyjskich albo ex-sowieckich wszelkie dyskusje na temat W. Jaruzelskiego sa bez wiekszego sensu.
Zastanawiam się, po co Pan Wielomski rozpoczął debatę o Jaruzelskim, zwłaszcza, że nic nowego w aspekcie historycznym nie wnosi. Trzyma się starego paradygmatu postkomunistycznej historiografii, że gen. Jaruzelski tak czy inaczej uratował Polskę, gdyż groziła nam interwencja sowiecka. Oczywiście, że nam nie groziła. Wynika to z odtajnionych dokumentów, ale też z analizy sytuacji międzynarodowej, w której znalazł się ZSRR. Przykro mi, ale znowu muszę wytknąć braki w wiedzy historycznej, którą zastępuje się gdybaniem. Po pierwsze więc, odtajniony dokument z pocz. grudnia 1981 r. z BP KC KPZR jednoznacznie stwierdzał, że ZSRR nie udzieli pomocy Polsce. Mówił o tym J. Antropow szef KGB od 1967 roku i następca w 1982 roku L. Breżniewa, w zasadzie rządzący ZSRR w schyłkowym okresie życie L. Breżniewa i wyznaczony na jego następcę. Stwierdzał w nim w prost, że nawet gdy w Polsce Solidarność obejmie władzę, ZSRR nie będzie interweniował. Dał do zrozumienia, że ZSRR zawrze układ z nowymi władzami. Po prostu, w ZSRR pieriestrojka zaczęłaby się nie w marcu 1985 roku, a na początku 1982 roku. Jej projekt musiał być w kierownictwie KGB przygotowany już wcześniej. Po drugie, ZSRR przegrywał już wojnę w Afganistanie i na drugą wojnę w Polsce nie mógł sobie pozwolić. Chyba, że mamy za durniów generalicję sowiecką. Po trzecie, przegrywał już w okresie prezydentury Cartera, a właśnie rozpoczęła się prezydentura „jastrzębia” Reagana, wyścig zbrojeń, a zwłaszcza wyścig technologiczny i należało przygotować „wielki odwrót”. Dlatego też, stan wojenny był wewnętrzną sprawą polskich komunistów i lewicowego skrzydła Solidarności. To jesienią 1981 powstały podwaliny „Okrągłego Stołu”. Otóż, komuniści i lewica solidarnościowa byli przerażeni wyłonieniem się po raz pierwszy od II wojny światowej polskiej, narodowej elity politycznej, wybranej w pełni demokratycznych wyborach, tj. wyborach w zakładach pracy delegatów „S” na I Krajowy Zjazd Solidarności. A pamiętajmy, że elitę tę uzupełniały kadry nowych i autentycznych przywódców w komisjach zakładowych, w komisjach regionalnych itp. Mieli oni autentyczne poparcie całego narodu. To z tą elitą polską ZSRR zawierałby nowy układ, a polskich komunistów czekałby osąd narodu i historii. Lewica solidarnościowa szybko odeszłaby w niebyt (proces ten ujawnił się właśnie na I Zjeździe Solidarności). To były powody stanu wojennego, a nie strach przed inwazją sowiecką. Przykro mi, ale muszę skonstatować, że pan Wielomski w istocie niczego nie czyta, nie mówiąc już o samodzielnym myśleniu. Powiela ciągle stare tezy, dobre na late dziewięćdziesiąte XX wieku, ale już tak przestarzałe, że nawet historycy postpeerelowscy faktycznie je zarzucili, gdyż są nie do obrony w świetle zdrowego rozsądku i nowych ustaleń historii powszechnej i historii Polski XX/XXI wieku.
Są pewne źródła amerykańskie wskazujące na wcześniejsze plany (później realizowane) ustawienia ludzi wygodnych dla siebie na wysokich stanowiskach w Polsce. Zatem oprócz postkomunistów i lewicy solidarnościowej trzeba uznać trzeciego gracza – amerykańskie agencje wywiadowcze. Ciągle szuka się u nas agentów kremla a nikt nie szuka agentów Zachodu i dlatego ta sprawa jest niedostatecznie zbadana. Sojusznicy też szpiegują.
Czy po ostatnich materiałach dot. Stanu Wojennego oraz gen. Jaruzelskiego, pan profesor podtrzymuje opinię?