Wielomski: Dogasanie katolicyzmu

Prawdę mówiąc, to bardzo cienko, cieniutko, widzę przyszłość Kościoła katolickiego w Polsce. W sumie może nie powinienem tego pisać i nie gasić resztek nadziei, ale ja właściwie jej nie mam, więc słowami tymi swojej nadziei nie zgaszę. Jeśli ktoś wierzy w przyszłość katolicyzmu w Polsce i patrzy na nią optymistycznie, to czyta ten tekst na swoją własną odpowiedzialność.

Mówiąc o braku perspektyw Kościoła katolickiego i katolicyzmu w Polsce nie chodzi mi tylko o procesy radykalnej sekularyzacji przenikające z Zachodu wraz z jego kulturą i ateistycznym systemem prawnym. Oczywiście, żyjemy dziś w świecie w którym stwierdzenie „nie tylko chlebem człowiek żyje” skutecznie zostało zneutralizowane przez kulturę konsumpcyjną, gdzie człowiek żyje wyłącznie chlebem. Żyjemy w świecie z którego wyparto wiarę w Opatrzność, ponieważ codziennie doświadczamy monstrualnej mocy zsekularyzowanej opatrzności w postaci wszechmocnego państwa. System prawny mamy całkowicie ateistyczny, to znaczy „neutralny światopoglądowo”, gdzie każdy pogląd traktowany jest jako relatywny i wart tyle samo (czyli nic). Nie będę problemu rozwijał, gdyż każdy wie o co mi chodzi.

Problemem dla katolicyzmu jest także Kościół posoborowy, dramatycznie zagubiony w świecie nowoczesnym i ponowoczesnym. To Kościół, który w pogoni za światem (aggiornamento) od lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia gubi swoją Tradycję, swoje przykazania, czyli wszystko to, co przez 2.000 lat stanowiło o jego trwałości. To czy ta Tradycja jest prawdziwa czy nie jest kwestią wiary w asystencję Ducha Świętego (którą osobiście podzielam), ale z punktu widzenia psychologii społecznej sam fakt trwania i ciągłości dawał poczucie prawdziwości, którym Kościół tak górował nad rozłażącym się dogmatycznie i organizacyjnie protestantyzmem, gdzie każdy ogłaszał i wierzył w to, co chciał i było mu sądzić wygodnie.

We współczesnej Polsce pojawia się jeszcze problem dodatkowy, który ja sam silnie odczuwam. To pustka intelektualna, której zapełnienia potrzebuję, a Kościół i duchowni nawet nie próbują mi tego ułatwić. Chodzi mi o miałkość intelektualną duchowieństwa. Wiedza teologiczna przeciętnego polskiego kapłana jest niska, kanonistyka to słowo zupełnie nieznane. Jakiś czas temu byłem na targach książki katolickiej w Warszawie. Przed wejściem zaczepiła mnie, zbrojna w mikrofon, dziennikarka z katolickiego radia z pytaniem czego mi brakuje w Kościele? Odpowiedziałem, że brakuje mi rozmowy i rozmówców na wyższym poziomie intelektualnym, z którymi mógłbym porozmawiać na interesujące mnie zagadnienia teologiczne i kanonistyczne. Biedaczka nawet nie zrozumiała o co mi chodzi. Widać było, że w jej przekonaniu wszystko jest na swoim miejscu: dla laikatu jest oaza i ruchy charyzmatyczne.

Problem polega na tym, że posoborowe ruchy charyzmatyczne z samego swojego założenia są antyintelektualne. W rozmaitych dyskusjach na facebooku, które czasami toczę, charyzmatycy zarzucają mi nadmiar racjonalności, przywiązania do „poganina” Arystotelesa i „praktycznego ateisty” św. Tomasza z Akwinu. W ich przekonaniu nie tylko dla intelektualisty, ale nawet dla inteligenta nie ma miejsca w Kościele. Ciągle słyszę, że Kościół winien skupiać „skromnych duchem” intelektualnych ascetów, którzy „spotykają” Boga w ekstatycznych i mistycznych doznaniach. Słyszę, że to nie filozofowie, lecz biedacy tworzyli Kościół pierwszych wieków. Stworzyli go ci, którzy wierzyli i nie pytali, nie szukali dowodów.

Mnie wiara tak pojęta nie wystarcza. Potrzebuję rozumu i filozofii. W młodości miałem problemy z wiarą i pamiętam gdy na studiach, na ćwiczeniach z historii filozofii, dostaliśmy do przeczytania księgę VII „Państwa” Platona (słynny fragment o jaskini). Gdy czytałem zadany tekst… to było jak iluminacja. Przecież to, co filozof zobaczył po wyjściu z jaskini, „coś bliższego bytu”, „coś, co bardziej istnieje”, a co sam Platon nazywał „bytem” – to był Bóg chrześcijan! Potem doszły lektury pitagorejczyków, Arystotelesa i Akwinaty opisujące racjonalny charakter świata stworzonego przez wyższą inteligencję, wreszcie zachowane fragmenty Parmenidesa, który jako pierwszy racjonalnie dowiódł istnienia transcendentnego Boga. Czy to wszystko można odrzucić i pominąć dla fideistycznej wiary bez dowodu?

Jeśli w Polsce istotą katolicyzmu ma być Radio Maryja, oaza i ruchy charyzmatyczne, to – mówiąc wprost – ze strony kościelnej brak mi interlokutora. Nie wspominam o Smoleńsku, gdyż kult ten zdaje się wypierać nicejskie wyznanie wiary i katolickie Symbole zgromadzone pieczołowicie przez Denzingera. Ogólny mój pogląd jest taki, że, w moim pojęciu tego słowa, Kościół po prostu nie ma Polakom niczego do zaproponowania. Uwiąd. Za 100 lat będzie funkcjonował jak kult Jowisza, Saturna i Heliosa w Rzymie w V wieku – gdzieś daleko od miast, po leśnych polanach.

Jest światełko w tunelu, ale jakie odległe! Tak się składa, że piszę obecnie duży tekst naukowy na temat jezuickiego teologa epoki Kontrreformacji Roberta Bellarmina. Ostatnie dwa tygodnie spędziłem nad opasłymi (w przenośni, gdyż mam je w PDF) tomami tego pisarza, zapisanymi po łacinie, w dwóch kolumnach na każdej stronie (wydanie jeszcze z 1608 roku). Zupełnie inny świat! Niesamowita, niespotykana dziś jasność, klarowność i konsekwencja narracji; każda teza uzasadniania, po kolei, argumentami z Litery biblijnej, z Tradycji katolickiej i przykładami z historii Kościoła lub historii politycznej. Od dwóch tygodni siedzę i studiuję, czytam neoscholastyczny tekst (więc ponoć „nudny”) dosłownie z wypiekami na twarzy. Kiedyś czytałem pisma polityczne i eklezjalne innego teologa neoscholastycznego Francisco Suareza. Pamiętam, że miałem to samo wspaniałe uczucie kontaktu z wielkim intelektem, porażającym jasnością wywodu. I to jest to, czego brak mi we współczesnym Kościele. Mam poczucie, że z wielkiej tradycji intelektualnej zostaliśmy tylko my trzej: ja, Suarez i Bellarmin…

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 31 Average: 4.2]
Facebook

5 thoughts on “Wielomski: Dogasanie katolicyzmu”

  1. Panie profesorze. Skoro wspomniał Pan, że czyta traktaty Roberta Bellarmina, to znaczy, że jest Pan wciąz w trakcie zbierania materiału do drugiego tomu swej książki o Myśli politycznej reformacji i kontrreformacji. Wszakże nazwiska Suareza i Bellarmina są tu podstawą katolickiej myśli politycznej kontrreformacyjnej. Ja także czytam Defensio fidei catolicae et apostolicae, i mam podobne do Pańskich odczucia. Tak pięknego osadzenia w Tradycji, szerokiego uzasadnienia z Pisma, Ojców i Doktorów nie znajdzie się gdzie indziej.
    Dziś teologia w Kościele sprowadza się do analizy wypowiedzi aktualnego papieża i papieża-Polaka. Zero własnych pomysłów. Pomysleć, że wówczas w XVI-XVIIwieku teologowie katoliccy potrafili spierać się pięknie i na wysokim poziomie wiedzy, dzis już chyba niedostępnym nikomu.
    A propos: kiedy kolejny tom Pańskiej książki oMyśli politycznej kontrreformacji?

  2. Podobnie i ja odczuwam brak głębszej rozmowy na temat Boga, tematy omijane i tematy tabu w zupełnie innej odsłonie są dzisiaj w kościele niż kiedyś… Kiedyś temat tabu był narzucony słowem Bożym – a dzisiaj tematem tabu zaczyna być sens słowa Bożego, ten właśnie bardziej intelektualny, filozoficzny.

  3. ” Jeśli w Polsce istotą katolicyzmu ma być Radio Maryja, oaza i ruchy charyzmatyczne, to – mówiąc wprost – ze strony kościelnej brak mi interlokutora. ” a co ma mieć do zaoferowania katolicyzm? owszem nowe ruchy religijne w KK wszystkie uczyły się od protestantów: relacji do Boga, czytania Pisma św, relacji też międzyludzkich we wspólnocie + sakramenty- co ma do zaoferowania katolicyzm tradycyjny?

  4. Jeżeli Polsce nie jest potrzebny Kościół Boży, będzie mógł w niej, swobodnie wygasnąć.
    Pewne jest jedno:, W Świecie, w Europie w przyszłości zostaną jednak przynajmniej małe enklawy Wiernych Pana i tylko dla nich Wielki Zegarmistrz utrzyma Jego Kościół.
    Żadne profesory i ateusze Go nie przemogą!!

    Pozdr.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *