Wielomski: Etnonacjonalizm?

Przy okazji cyrku na granicy z Białorusią, gdzie po stronie białoruskiej koczuje ok. trzydziestu imigrantów, którzy nielegalnie próbują wtargnąć w granice Rzeczpospolitej, lewicowo-liberalne media grzmią na temat szerzącego się w naszym kraju „rasizmu” i „etnonacjonalizmu”. To dobry pretekst, aby z pojęciami tymi się zmierzyć.

Zacznijmy od rasizmu. Szermowanie tym zarzutem wobec Polaków jest w tym przypadku zupełnie nonsensowne, ponieważ tak do końca to nikt nawet nie jest pewny jakiej narodowości są osoby próbujące nielegalnie wtargnąć na teren RP. Jedni twierdzą, że to uchodźcy polityczni z Afganistanu, inni, że ekonomiczni z Iraku, może Kurdowie. Być może więc koczujący, a przynajmniej ich część, to Indoeuropejczycy, czyli członkowie naszej rasy. W tej sytuacji zarzucanie nam rasizmu jest na wyrost. Nie jestem na tyle wybitnym „rasologiem”, aby na podstawie zdjęć potrafić kogokolwiek zaliczyć do jakiejkolwiek rasy, chyba, że cechy zewnętrzne (np. kolor skóry) są oczywiste. W tym wypadku tak nie jest i chyba tylko kociarze mogliby nam powiedzieć jakiej rasy jest wypasiony kot na rękach jednej z koczujących. Zdecydowanie ważniejszy jest zarzut o „etnonacjonalizm”, gdyż ludzie ci z pewnością nie przynależą do naszej grupy etnicznej, nie posługują się naszym językiem jako macierzystym, nie mają rodziców-Polaków i nie są Polakami ani w znaczeniu obywatelskim, ani narodowym.

Nigdy nie rozumiałem podejścia zwanego „etnonacjonalizmem”, a sporo się w swoim życiu na ten temat zaczytałem, studiując pisma niemieckich volkistów, narodowych socjalistów, szczególnie zaś wybitnego filozofia etnonacjonalizmu niemieckiego, a mianowicie Martina Heideggera, który stworzył całą „ontologię nazizmu”, opartą na wspólnocie biologicznej, pojęciu „zakorzenienia” w ziemi, etc. Sporo na ten temat czytałem także w pismach francuskiego nacjonalisty Maurice’a Barrèsa, który opracował coś w rodzaju francuskiej wersji volkizmu, gdzie odpowiednikiem „ziemi i krwi” stały się „ziemia i groby”. Etnonacjonalizm jest mi całkowicie obcy, ponieważ jest głęboko niechrześcijański. Zawarty jest w nim silny element panteistyczny, a mianowicie przekonanie, że w ziemi przodków bytują w jakiejś formie ich dusze, iż ziemię przenika „pneuma”, czyli substancja duchowa, trwale wiążąca osoby na niej żyjące z jej substancją, w wyniku czego ludzka psychika i umysłowość miałyby być powiązane z „krajobrazem”, nie funkcjonując normalnie w oderwaniu od niego.

Pogląd powyższy odrzucam, gdyż Kościół katolicki swoim autorytetem nie naucza o niczym takim. Ziemi nie przepełnia żadna sakralna i panteistyczna substancja, która przenika nasze ciała czy też nasze dusze. Ziemia, nawet ta rodzinna, nie jest podmiotem i nosicielem niczego sakralnego. Jest przedmiotem danym nam przez Boga, aby „czynić ją sobie poddanym”. Sam fakt, że możemy z nią czynić co chcemy – sprzedać, wydzierżawić, orać, zostawić odłogiem, zbudować na niej dom, miasto czy fabrykę – dowodzi, że żadne tajemne siły jej nie penetrują. Ziemia nie ma statusu sakralnego, jest rzeczą. Jeśli o nią dbamy, o jej czystość i brak zanieczyszczeń, to robimy tak wyłącznie ze względu na nasz długofalowy interes jako gatunku ludzkiego.

Za zupełnie nieprzekonywujące uważam także poglądy, jakoby nasza narodowość wynikała  z genów czy, jak to kiedyś mówiono, z „krwi”. Adolf Hitler mawiał, że „germanizować można wyłącznie ziemię, nigdy ludzi”. Mawiał tak, ponieważ był święcie przekonany, że pojęcia narodowe zapisane są w ludzkim genotypie i człowiek rodzi się Niemcem, Polakiem, Rosjaninem, Żydem lub Chińczykiem. Niestety, jakkolwiek w imię tego poglądu zginęło lub zostało zamordowanych kilkadziesiąt milionów ludzi, prosta obserwacja empiryczna nie potwierdza tej hipotezy. Gdyby geny/krew decydowały o narodowości, to emigranci z Polski mieszkający od pokoleń w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Brazylii czy w Australii nadal byliby Polakami, szczególnie wtedy, gdyby zawierali związki małżeńskie pomiędzy sobą. W praktyce jednak zwykle już w drugim pokoleniu emigrantów – czyli pierwszym urodzonym w nowej ojczyźnie – mamy do czynienia praktycznie z całkowitą asymilacją i ludzie ci nie znają prawie polskiego i nie identyfikują się ani z Polską, ani z polskością.

Słabością etnonacjonalizmu jest obserwacja empiryczna, która zaprzecza jego twierdzeniom. Jeśli weźmiemy niemowlę urodzone w Polsce, z polskich rodziców, i wychowamy w Niemczech i w niemieckiej rodzinie, to za dwadzieścia lat będziemy mieli Niemca. Jeśli zaś weźmiemy niemieckie niemowlę, zrodzone z dwojga niemieckich rodziców, i wychowamy w polskiej rodzinie nad Wisłą, to za dwadzieścia lat będzie ono Polakiem. Tak będzie również w przypadku dzieci z innych ras. Jeśli przywieziemy do Polski dwumiesięcznego Chińczyka i wychowamy w polskiej rodzinie, to będzie ono stuprocentowym Polakiem, tyle, że o bardziej żółtej skórze i skośnych oczach. To samo dotyczy – celowo podaję ten przykład – małego murzynka z Konga. Wychowany w Polsce i w polskiej rodzinie będzie Polakiem pomimo czarnej skóry. Dlaczego? Dlatego, że narodowości nie dziedziczymy ani w genach, ani we krwi. Póki naukowcy nie odkryją genu polskości czy niemieckości, póty jakakolwiek dyskusja na ten temat nie ma sensu, ponieważ narodowość jest tylko i wyłącznie kwestią kultury, wychowania, przyzwyczajeń, języka, tradycji, obyczaju.

Narodowość to kultura, rzecz nabyta, acz niezwykle cenna dla poczucia naszej tożsamości. Dlatego każda normalna wspólnota ją chroni i broni się przed zalewem ludzi z zewnątrz, którzy przynoszą inną kulturę, język, obyczaje, tradycje, zwyczaje, modele zachowań. Zdrowy naród jest zdolny regularnie wchłaniać określoną liczbę ludzi rocznie. Jeśli jednak będzie ich zbyt wielu, to procesy asymilacyjne zostają zaburzone i pojawia się tzw. społeczeństwo wielokulturowe, getta, zamieszki, etc. I dlatego nie należy wpuszczać kogo popadnie i w każdej ilości. Oto instynkt samozachowawczy.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 17 Average: 4.1]
Facebook

9 thoughts on “Wielomski: Etnonacjonalizm?”

  1. (…)Nie jestem na tyle wybitnym „rasologiem”, aby na podstawie zdjęć potrafić kogokolwiek zaliczyć do jakiejkolwiek rasy, chyba, że cechy zewnętrzne (np. kolor skóry) są oczywiste.(…)
    Spokojnie… ci co byli Polaków o ciemniejszej karnacji skóry też nie byli (…)rasologami(…). A po za tym jak już idziemy od tej strony to powojenny Polak to połączenie rasy nordyckiej i lapoponoidalnej… przynajmiej tak podaje wikipedia… https://pl.wikipedia.org/wiki/Polacy

    (…) Póki naukowcy nie odkryją genu polskości czy niemieckości, póty jakakolwiek dyskusja na ten temat nie ma sensu, ponieważ narodowość jest tylko i wyłącznie kwestią kultury, wychowania, przyzwyczajeń, języka, tradycji, obyczaju.(…)
    Błąd logiczny… nie ma czegoś takiego jak gen samodzielnie kodujący całą cechę czy fenotyp. Od tego odpowiadają całe zestawy genów + fragmenty DNA odpowiedzialne za sterowanie ich ekspresją. Wychodząc od tego to można łatwo wykazać, że istnieje coś takiego jak fenotyp polskości czy niemieckości… po wielo wiekowym ograniczeniu mobilności przestrzennej do obszaru ograniczonego granicami objętą kontrolą paszportową i (suma logiczna) granicami dominacji języka narodowego (kiepska nazwa, ale z braku laku ujdzie) nie ma bata, żeby nie powstał fenotyp narodowy.

  2. Gal 3,28
    Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie.

    Tyle w temacie etnonacjonalizmu.

    1. W cytacie nie ma nic na temat narodu… gdyby tak miało być to nie było (…)Nie ma już Żyda ani Rzymianina(…).

      1. No to popatrzmy na anglojęzyczne tłumaczenia tego cytatu
        https://biblehub.com/galatians/3-28.htm
        Jest tam ponad 27 tłumaczeń, tylko 4 (CZTERY) z nich tłumaczą ten fragment jako „nie masz żyda ani poganina” („there is neither Jew nor Gentile”)
        23 tłumaczenia są zgodne co do wersji „nie masz Żyda, ani Greka” („There is neither Jew nor Greek”)

        https://www.bible.com/pl/bible/132/gal.3.28
        Nie masz Żyda, ani Greka; nie masz niewolnika ani wolnego; nie masz mężczyzny i niewiasty; albowiem wszyscy wy jednym jesteście w Chrystusie Jezusie.

        Ten fragment nastręcza problemów interpretacyjnych, bo Żydzi łączyli wiarę z narodowością, zamiast zajmować się prozelityzmem wycinali w pień ludy, których terytoria przejąć, a poganami nazywali wszystkich spoza swojego plemienia. Także Jezus twierdził, że przyszedł tylko i wyłącznie do Żydów, a nie-Żydów traktował jako znacząco gorszych od Żydów (i słuchał ich próśb, gdy sami uznawali, że tak się mają do Żyda jak pies do człowieka) Mt 15,22-28:
        „22 A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych okolic, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko dręczona przez złego ducha». 23 Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem. Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami!» 24 Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela». 25 A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: «Panie, dopomóż mi!» 26 On jednak odparł: «Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom». 27 A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą z okruszyn, które spadają ze stołów ich panów». 28 Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.” ( https://wbiblii.pl/szukaj/Mt+15%2C22-28 )

        Tak więc najprawdopodobniej poprawne (zgodne z intencją autora) jest tłumaczenie „Nie masz Żyda, ani nie-Żyda” (Żyda w sensie plemiennym, narodowym, a nie „żyda”, czyli wyznawcy judaizmu). I dodatkowym uzasadnieniem, dlaczego to tłumaczenie jest poprawne jest sam kontekst (mówiący o tym, że przez chrzest wszyscy stają się jednym w Chrystusie – co nie miałoby sensu w przypadku „żyda” i „wyznawcy innej religii”, bo przez chrzest przestawali być wyznawcami innych religii, ale pozostawali członkami różnych plemion):
        27 For all of you who were baptized into Christ have clothed yourselves with Christ. 28 There is neither Jew nor Greek, slave nor free, male nor female, for you are all one in Christ Jesus. 29 And if you belong to Christ, then you are Abraham’s seed and heirs according to the promise ( https://biblehub.com/galatians/3-28.htm )
        „Wszyscy bowiem jesteście synami Bożymi przez wiarę w Chrystusa Jezusa. 27Bo wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyodzialiście się w Chrystusa. 28Nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ani kobiety; wszyscy bowiem jedno jesteście w Chrystusie Jezusie. 29A jeśli należycie do Chrystusa, to jesteście potomstwem Abrahama, a zgodnie z obietnicą – dziedzicami.”
        https://www.bible.com/pl/bible/138/GAL.3.UBG

        Co moim zdaniem kończy dowód, że rozważany fragment Nowego Testamentu (Gal 3,27-29) wręcz zakazuje chrześcijanom postrzegać różnice narodowe wewnątrz chrześcijaństwa.

        1. Errata:
          jest: „zajmować się prozelityzmem wycinali w pień ludy, których terytoria przejąć,”
          winno być: „zajmować się prozelityzmem wycinali w pień ludy, których terytoria chcieli przejąć,”

          Wyjaśnienie do wprowadzenia wątku „kobiety kananejskiej”, dlaczego on tu jest istotny. Żydowski szowinizm (który ten wątek pokazuje) utrudniał zapewne apostołom integrację nielicznych zchrystianizowanych Żydów z nawracanymi nie-Żydami w pierwszych komunach(?), które powstawały. Stało się to (prozelityzm i integracja międzyplemienna) konieczne wskutek odrzucenia chrześcijaństwa przez praktycznie całe plemię żydowskie. Po prostu apostołowie chcąc rozszerzyć chrześcijaństwo poza obręb narodu żydowskiego (gdzie zostali odrzuceni) musieli zaadresować potencjalne konflikty / dyskryminacje na tle etnicznym między wyznawcami Chrystusa.

  3. „Jedni twierdzą, że to uchodźcy polityczni z Afganistanu, inni, że ekonomiczni z Iraku, może Kurdowie. Być może więc koczujący, a przynajmniej ich część, to Indoeuropejczycy, czyli członkowie naszej rasy. W tej sytuacji zarzucanie nam rasizmu jest na wyrost. Nie jestem na tyle wybitnym „rasologiem”, aby na podstawie zdjęć potrafić kogokolwiek zaliczyć do jakiejkolwiek rasy, chyba, że cechy zewnętrzne (np. kolor skóry) są oczywiste. W tym wypadku tak nie jest i chyba tylko kociarze mogliby nam powiedzieć jakiej rasy jest wypasiony kot na rękach jednej z koczujących.” Przyjmijmy, że w tym wypadku chodzi o rasę ciapatą i zdecydowanie nie mam na myśli wypasionego kota…
    „Jeśli przywieziemy do Polski dwumiesięcznego Chińczyka i wychowamy w polskiej rodzinie, to będzie ono stuprocentowym Polakiem, tyle, że o bardziej żółtej skórze i skośnych oczach. To samo dotyczy – celowo podaję ten przykład – małego murzynka z Konga. Wychowany w Polsce i w polskiej rodzinie będzie Polakiem pomimo czarnej skóry.” Stwierdzenie śmiałe, kategoryczne, bezkompromisowe, acz nader optymistyczne – mamy przecie (wcale nie tak rzadkie) przypadki elementów zrodzonych z Polaka ojca, matki Polki, całych białych nie przyznających się do polskości…

  4. „W praktyce jednak zwykle już w drugim pokoleniu emigrantów – czyli pierwszym urodzonym w nowej ojczyźnie – mamy do czynienia praktycznie z całkowitą asymilacją i ludzie ci nie znają prawie polskiego i nie identyfikują się ani z Polską, ani z polskością.”

    I tak, i nie. Imigranci mogą się zasymilować pod warunkiem, że nie ulegną wcześniej gettoizacji. W przypadku wykształconych specjalistów jest to wysoce prawdopodobne, ponieważ po przyjeździe do nowego kraju trafią do pracy i środowiska opartego na lokalnej ludności, więc ich dzieci również staną się jego częścią. Jedni i drudzy nawiążą znajomości z miejscowymi i przyswoją ich kulturę. Natomiast w przypadku głównych beneficjentów liberalnej polityki imigracyjnej, którymi są przedstawiciele nizin społecznych, nie wystarczy nawet i 10 pokoleń na jakąkolwiek asymilację. Po prostu nie da się zasymilować, jeżeli rodzice i dzieci pracują i obracają się tylko w imigranckim getcie, gdyż nie znają języka i nie posiadają żadnych kwalifikacji. Stąd wziął się tzw. syndrom drugiego pokolenia oraz radykalizacja dzieci imigrantów. Polska PiS, partii pro-imigranckiego ekstremizmu, niestety podążą tą ścieżką…

    „Dlatego, że narodowości nie dziedziczymy ani w genach, ani we krwi.”

    Nawet wyjątkowo inkluzywna i tolerancyjna „rosyjskość” stworzyła w tym celu dwie całkowicie odrębne kategorie, chociaż w Rosji mamy do czynienia z co najwyżej nieco bardziej śniadymi mieszkańcami Kaukazu, skośnookimi Azjatami oraz trudną do sklasyfikowania ludnością mieszaną. Kongijczyk wychowany od małego w polskiej rodzinie z pewnością przyswoi język polski oraz polską kulturę. Jednak, ze względu na brak możliwości „wtopienia się w tłum”, najprawdopodobniej pozostanie nieco wyobcowany i zacznie szukać swoich korzeni. Analogicznie byłoby z białym Polakiem wychowanym w kongijskiej rodzinie.

    1. (…)W przypadku wykształconych specjalistów jest to wysoce prawdopodobne, ponieważ po przyjeździe do nowego kraju trafią do pracy i środowiska opartego na lokalnej ludności, więc ich dzieci również staną się jego częścią.(…)
      Może przed nastaniem ery osiedli zamkniętych to może i była i prawda… Swoją drogą getto specjalistów na całego to powstało w San Francisco, gdzie specjaliści są zagrożeni patologiami związanymi katastrofalną bezdomnością, która zapanowała w mieście.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *