Ostatnio coraz częściej pod moimi wpisami w mediach społecznościowych widzę protesty osób związanych z ruchem samo definiującym się jako „wolnościowy”, czy też „korwinistyczny”. Protesty pojawiają się, gdyż piszę o liberalizmie i liberałach, rozumiejąc pod tym pojęciem Tuska, Hołownię, Justina Trudeau czy Emmanuela Macrona. Widzę irytację, gdy piszę, że ustawy o cenzurze wobec osób LGBT, proponowane przez min. Bodnara, to postulat charakterystyczny dla współczesnego liberalizmu, który coraz bardziej ogranicza wolność słowa. Widzę tę irytację, gdy piszę, że ograniczenia wolności słowa dla rusofilów są jak najbardziej zgodne z zasadami „wolnego świata”. Przykłady te można byłoby mnożyć. Zarzut jest zawsze ten sam: „To nie są żadni liberałowie! To zamordyści!”. Protestujących nie przekonuje, że sami wyżej wymienieni się za liberałów uważają, a także to, że w mediach i literaturze naukowej tak są określani. Protestujący nie przyjmują do wiadomości, że liberalizm od czasów Locke’a i Constanta radykalnie się zmienił i z „ich” liberalizmem „wolnościowym” nie ma już wiele wspólnego, gdy tylko z ogólnych frazesów przejdziemy do konkretów. Trudno mi wyjaśniać pod każdym postem o co chodzi, zrobię to więc w tym tekście, link do którego będę potem wklejał gwoli wyjaśnienia.
Spór polega na tym, że „wolnościowcy” traktują liberalizm jako ideologię meta-historyczną, czyli taką samą w XIX, XX i XXI wieku, od której wariacje w poszczególnych krajach, narodach i epokach mają charakter drugorzędny. Oto meta-historyczna ideologia nauczająca o nieprzedawnialnych i uniwersalnych uprawnieniach jednostki ludzkiej, których nie ma prawo ograniczyć ani żadne państwo, ani większość. Pośród tych uprawnień „wolnościowcy” wyliczają absolutnie pojęta prawa własności, wolności słowa, druku (Internetu), które z natury przysługują wszystkim. Są to uprawnienia naturalne, które nie mogą być limitowane przez kogokolwiek, wyjąwszy sytuację, gdy nasza wolność ogranicza wolność innych ludzi (słynna przypisywana Kantowi formuła, że „wolność mojej pięści kończy się tam, gdzie zaczyna się nos mojego sąsiada”). Z punktu widzenia tych idei krytykowany jest następnie, jako „socjalizm”, cały współczesny świat, włącznie z tymi, którzy uważają się i są określani mianem „liberałów”, choć raz za razem gwałcą te naturalne i absolutnie pojmowane prawa. Stąd na przykład niezrozumiała dla mnie (jako dla nie-liberała) ekscytacja środowiska wolnościowego debatą Mentzen-Petru, po której środowisko to spodziewało się, że „wolnościowiec zaora socjalistę”. Dla mnie Petru to postać zupełnie obojętna, z obcego mi świata ideowego, kojarząca mi się wyłącznie ze Świętem Sześciu Króli. Jednak dla wolnościowców debata miała wykazać wyższość liberalizmu wolnościowego nad współczesnym.
Dziś w „wolnym świecie” za liberałów uważa się ze 2/3 ludzi, gdy poglądy wolnościowe wyznaje może ze 2%. To powoduje irytację u prawdziwych liberałów przeciwko ludziom za liberałów się podających. Argument ilościowy o liczbie zwolenników tych dwóch liberalizmów, co do swojej istoty sprzecznych ze sobą, nie może jednak zostać uznany za rozstrzygający, choć oczywiście powoduje, że Tusk, Hołownia, Trudeau i Macron są powszechnie uznawani za liberałów. Istota rzeczy tkwi gdzie indziej, a mianowicie we wspomnianej przeze mnie meta-historyczności ideologii liberalnej. Każdy badacz myśli politycznej, a takim jestem z zawodu, zna pojęcie „społecznej funkcji idei”. To inspirowane socjologią stanowisko polegające nie tylko na opisie danej ideologii i jej głównych idei, lecz znalezieniu grup społecznych, którym dane idee służą jako uzasadnienie dla zdobycia lub utrzymania władzy. Współczesny liberalizm należy rozpatrywać nie z perspektywy ideologii liberalnej, lecz ze społecznej funkcji idei, czego nie przyjmuje kierunek korwinistyczno-wolnościowy.
W moim przekonaniu esencją liberalizmu nigdy nie było ugruntowanie absolutnej wolności i poszanowania praw natury dla wszystkich ludzi. Była to rewolucyjna ideologia polityczna, powstała w Anglii w XVII, a upowszechniona w Europie w XVIII i XIX wieku, której celem było obalenie świata tradycyjnego, opartego na monarchii absolutnej, państwie konfesyjnym i społeczeństwie stanowo-korporacyjnym z dominującą pozycją szlachty. W to miejsce liberałowie chcieli zbudować republikę lub monarchię parlamentarną, religijnie indyferentną i z dominacją polityczno-ekonomiczną bogatego mieszczaństwa. Liberalizm był ideologią bogatego mieszczaństwa („burżuazji”) przeciw społeczeństwu tradycyjnemu. Został stworzony przez intelektualistów z tej grupy społecznej i dla tejże grupy. Hasło „wolności dla wszystkich” było dla plebsu, aby go zradykalizować i popchnąć na barykady, aby zdobył władzę dla mieszczan. Lud nie miał być wolnym. Dlatego przez cały XVIII i XIX wiek liberałowie ograniczali prawa wyborcze do 1-8% najbogatszych (czyli „burżuazji”), głosząc równocześnie „suwerenność narodu”; w czasie pierwszej fazy Rewolucji Francuskiej to liberałowie znacjonalizowali majątki duchownych i szlachty, aby następnie „sprywatyzować” je w swoje ręce za 0,5 do 10% ich rynkowej wartości; głosili wolność religijną, ale nie dla „reakcyjnych” katolików (Locke wykluczał katolików z zasady tolerancji religijnej i uznawał prawo Anglików do buntu wobec króla, gdyby na katolicyzm przeszedł).
Przykłady podobne można mnożyć i dochodzimy przy ich pomocy do wniosku, że idee wolności nie miały służyć wszystkim, tylko „grupie trzymającej władzę”, czyli wielkiej burżuazji, która dziś z grup narodowych przeistoczyła się w światową finansjerę i właścicieli wielkich korporacji, czyli w globalistów. I grupa ta kontynuuje starą liberalną tradycję, że wolność to hasło dla wszystkich, ale to my definiujemy czym jest wolność ku naszej korzyści. Gdy globaliści toczą wojnę z Rosją, to o Rosji nie wolno powiedzieć i napisać nic dobrego; gdy bawią się na „wyspie Epsteina”, to nie wolno krytykować LGBT, etc. Słowem, to klasyczna oligarchia z liberalizmem jako ideologią swojej władzy, która to ideologia jest przemodelowywana wedle potrzeb.
Adam Wielomski
Jeśli ktoś spiera się o ideologie polityczne już jest niewolnikiem, bo od tego są ideologie w odróżnieniu do rzeczywistości. W polityce rzeczywistością są mechanizmy władzy. Ideologię w demokracji są iluzją wyrastająca z podstawowego mechanizmu rządzenia „dzieł i rządź” oraz „gońcie swój ogon”, a rządzący w tym czasie pogonią swoje zyski.
Dokładnie. Pozdrawiam!
Poza tym wysiew państw ideologicznych mieliśmy w XX wieku i raczej nie ma do tego powrotu. Wraz z upływem czasu, ideologie stały się jedynie wydmuszkami skrywającymi pod spodek realne mechanizmy władzy. Doskonale widać to chociażby po Chinach, gdzie wymyślanie USA od reakcyjnych imperialistów zaczyna trącić myszką. Chyba Xi jest bardziej reakcyjny od Bidena, choć mogłoby się zdawać, że komunista (skrajna lewica) jest raczej na lewo od socjaldemokraty czy socliberała (centrolew).
Tyle tylko, że to właśnie ideologie kreują rzeczywistość.
Wolność słowa jest dla wszystkich wszak służby wolą wylewne plotkarki zamiast skoncentrowanych na osiaganiu celu milczących mężczyzn, a także szczucie ludzi na siebie. Oczywiście tylko nie na tych którzy realnie rządzą, poza parlamentarnym cyrkiem
Podzielam pogląd o „społecznej funkcji idei”, gdyż zawsze uważałem, iż ideologia jest niczym innym jak uzasadnieniem dla kolejnych aspirantów do władzy politycznej (np. Lenin) lub aktualnie dzierżących władzę polityczną (np. Bodin w imieniu Burbonów). Druga konstatacja odnośnie ideologii jest taka, że ma istotne znaczenie dla utrzymania zdobytej władzy politycznej i to jest moim zdaniem, z punku widzenia rządzących, najważniejsza jej funkcja. Rządzący, którzy tego nie rozumieją – upadają. Przykłady: Mikołaj II, który hamując ewolucję Rosji w kierunku ustroju konstytucyjnego doprowadził ją do rewolucji jakiej świat jeszcze nie widział. Samodzierżawie zastąpił komunizm. Podobnie Ludwik XVI, który znał jedynie pojęcie rewolty (buntu), a znaczenie rewolucji poznał dopiero na szafocie, egzekutorem był Tiers-etat. Trzecia funkcja ideologii jest najbardziej istotna, gdyż związana wprost z bytem państwa. Otóż ideologia ma zapewnić spójność społeczną, innymi słowy dominująca w państwie ideologia ma za zadanie gwarantować trwałość państwa, gdyż podzielony naród (społeczeństwo) staje się przedmiotem rozgrywki sąsiadów, państwo słabnie i finalnie zostaje rozebranie lub popada w obcy protektorat. Dla historyków idei może być przykrą konstatacja, że ideologia nie jest żadnym porywem myśli, serca ani ducha, lecz czymś znacznie ważniejszym, uzasadnieniem walki o rozwój, zasoby, panowanie i przetrwanie danego narodu i państwa. Tego nas uczy geopolityka.
„Współczesny liberalizm należy rozpatrywać nie z perspektywy ideologii liberalnej, lecz ze społecznej funkcji idei, czego nie przyjmuje kierunek korwinistyczno-wolnościowy.” – pisze prof. Wielomski o sporze z korwnistami-wolnościowcami, który to spór – w świetle głownych funkcji ideologii – jest w mojej ocenie trzeciorzędny, a na „Liberalne nieporozumienie” odpowiedziałbym Profesorowi następująco:
„ustawy o cenzurze wobec osób LGBT, proponowane przez min. Bodnara, to postulat charakterystyczny dla współczesnego liberalizmu, który coraz bardziej ogranicza wolność słowa.”
Konsultowana nowelizacja Kodeksu karnego dotyczy zmiany kar za przestępstwa polegające m.in. na znieważeniu czy stosowaniu przemocy z powodu orientacji seksualnej, płci, wieku czy niepełnosprawności. Z jednej strony jest rozwinięciem konstytucyjnego przepisu art. 30, który brzmi: „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych”, z drugiej ma gwarantować spójność państwa poprzez deeskalację przemocy i nie pogłębianie podziałów społecznych na tym tle, które służą Rosji i Niemcom, czyż nieprawdaż ? Zatem skąd zarzut Profesora, że przepis ten „ograniczy wolność słowa” ? Nie wobrażam sobie, aby wyrażając swoje poglądy w pracach naukowych lub w publicystyce prof. Wielomski wypełnił, jak mówią prawnicy, zanamiona tego czynu zabronionego. Jest to niemożliwe, aby Profesor nie znał lub nie rozumiał granic wynikających z norm art. 30 Konstytucji RP ! Więc zatem, i to jest kluczowe pytanie, po co straszyć Polaków wprowadzeniem tego przepisu ? Cui bono ???? Jeśli zdarzy się krewkiemu obywatelowi zostać skazanym na podstawie tego przepisu, to poczyta sobie w zakładzie karnym Konstytucję, np. art. 30 i art. 32 ust.2, i szybko zrozumie jaka panuje w III RP ideologia, służąca nie tylko jednostce, lecz także rozwojowi i przetrwaniu państwa. Jeżeli się nie podoba, wolna droga na Białoruś lub do Rosji, z małym ostrzeżeniem, że to, co Rosja wspiera za granicą jako środek dywersji ideologicznej (np. propaganda anty-LGBT), nie będzie tolerować u siebie i przeprowadzki nie rekomenduję.
„W moim przekonaniu esencją liberalizmu nigdy nie było ugruntowanie absolutnej wolności i poszanowania praw natury dla wszystkich ludzi. (…) Liberalizm był ideologią bogatego mieszczaństwa („burżuazji”) przeciw społeczeństwu tradycyjnemu. Został stworzony przez intelektualistów z tej grupy społecznej i dla tejże grupy.”
Zasadniczo zgoda w imię trzech wyminionych przeze mnie wyżej zasad ideologii państwowej. Ze zwróceniem uwagi na drobne fakty, które przeczą zarzutowi, że „liberalizm jest wyłącznie dla elit”.
Przed II WS jeździło w Polskie kilka tysięcy samochodów, zatem wyłącznie dla elit. Dzisiaj w polsce jeździ 27,3 mln samochodów, co oznacza, że każdy Polak jeżeli chce może kupić sobie samochód. Drugi fakt przeczący tezie, że „liberalizm jest wyłącznie dla elit”. Otóż pewien kierowca Fiata seicento o wartości kilku tysięcy złotych wygrał proces (i został uniewinniony) z premierem polskiego rządu (przedstawicielem elit) poruszajacym się BMW o wartości ponad miliona złotych ! Zadaniem Profesora jaki byłby fianał takiego procesu w Rosji ?
Żałosne są płacze wolnościowców nad liberałami głównego nurtu, że „to nie jest prawdziwy liberalizm”. To tak jak z tymi prawdziwymi marksistami uważającymi, że wszystkie rządy komunistyczne nie wprowadziły prawdziwego komunizmu. Jeśli tyle ludzi w historii próbowało wprowadzić „prawdziwy” liberalizm i komunizm i im się nie udało to znaczy, że „prawdziwy” liberalizm i komunizm to jest utopia, jest niemożliwy do wprowadzenia. I ci ludzie zawracają dupę normalnym ludziom każąc im zajmować się tymi pierdołami, bo tak im jakiś stary wyłysiały przygłup w muszce powiedział lub jakiś lewak w telewizorze. To nie są prawdziwe problemy, prawdziwymi problemami jest ogłupienie społeczeństwa mediami pseudospołecznościowymi, bezużyteczna pseudoedukacja, bullying wśród równieśników, narastająca liczba problemów zdrowia fizycznego i psychicznego w społeczeństwie, eksmisje na bruk ludzi z problemami życiowymi i inne tego typu rzeczy.
sprowadzanie dyskusji nt 'liberalizmu’ tak jak to robi profesor to naukowa ściema tym bardziej że odnosi się do lokalsów podczas gdy sprawa jest prosta jak myśl lenina>’liberalizm’ jaki jest dzisiaj praktykowany GLOBALNIE pod nadzorem USA-NATO-EU-WEF-UN to czystej wody FASZYZM aka KOMUNIZM i mogę przytoczyć głosy całej masy ludzi intelektualistów-naukowców-dziennikarzy=DYSYDENTÓW intelektualnych stawiających opór 'liberalizmowi’ a w dniu dzisiejszym to nie bójmy się tego powiedzieć o etnicznych 'korzeniach’ LIBERALIZMU = FASZYZMU=KOMUNIZMU czyli o żydach: stare powiedzenie Woltera:rządzą nami ci, których nie wolno krytykować.
Demoliberalni Żydzi zabili konserwatywnego, prawicowego prezydenta Iranu.
„Zarzut jest zawsze ten sam: „To nie są żadni liberałowie! To zamordyści!”. Protestujących nie przekonuje, że sami wyżej wymienieni się za liberałów uważają, a także to, że w mediach i literaturze naukowej tak są określani.”
To NIE SĄ spory o „treść liberalizmu” jako takiego — ani o jego „obecny sens i kierunek” — tylko wskazanie na ZAWŁASZCZENIE tego terminu przez współczesnych „kolorowych i uśmiechniętych” faszystów. Którzy nie chcą otwarcie nazwać się faszystami — nie trzeba tłumaczyć, dlaczego.
To tak samo, jak w okresie PRL-u byliśmy uczeni, że NSDAP to była „prawica” (czy może wręcz „skrajna prawica”). Czy Pan Profesor wtedy — lata temu — również z całkowitą powagą zacząłby „ironizować”, iż „protestujących przeciw temu nie przekonuje, że w mediach i literaturze naukowej NSDAP określana jest jako prawica”?
„To NIE SĄ spory o „treść liberalizmu” jako takiego — ani o jego „obecny sens i kierunek” — tylko wskazanie na ZAWŁASZCZENIE tego terminu przez współczesnych „kolorowych i uśmiechniętych” faszystów”
A czy to coś zmienia? LOLbertarianie mają tylko rację w krytykowaniu idiotycznych nakazów i zakazów wprowadzanych przez lewicę. Tych wszystkich zielonych nieładów, tworzenia zakazów i nakazów bezsensownie utrudniających życie, jak np najbardziej nielogiczne na świecie przepisy ruchu drogowego w Polsce. Byłem w Egipcie, gdzie nie ma praktycznie żadnych przepisów i radzili sobie normalnie na drogach, jakby wprowadzili takie przepisy jakie są w Polsce to Kair byłby przez cały rok zakorkowany 24 godziny na dobę. Tylko pod tym względem libertarianie mają rację, w krytykowaniu utrudniającego życie głupiego prawa. Cała reszta to stek bzdur, zacznijmy od tego, od kiedy wolność rozumiana skrajnie, po libertariańsku jest wartością samą w sobie? Wolność tak rozumiana poskutkuje tylko dekadencją. Liberałowie głównego nurtu tylko tym są gorsi od libertarian, że o ile tamci głoszą owsiakowe róbta co chceta to ci mają nielogiczne pojęcie „wolności”. Z jednej strony wprowadzają brak dyscypliny, hodują kolejne pokolenia melepetów lub cwaniaków (kolejna skrajność liberalizmu wszelkiego typu, wychowuje nie ludzi ułożonych, którzy jako pracodawcy będą traktowali swoich pracowników uczciwie lub jako pracownicy będą sumiennie wykonywać pracę, tylko daje możliwość rozwoju jednej skrajności głupoty i drugiej skrajności cwaniactwa), z drugiej strony tworzą idiotyczne nakazy i zakazy utrudniające człowiekowi życie. Ale wolność w wartościach konserwatywnych nie jest żadną wartością jeśli nie jest kontrolowana przez dyscyplinę – zarówno własną, jak i zbiorową.
„zacznijmy od tego, od kiedy wolność rozumiana skrajnie, po libertariańsku jest wartością samą w sobie?”
Wolność rozumiana po libertariańsku nie jest ani wolnością rozumianą skrajnie, ani wartością samą w sobie. Libertariańska koncepcja wolności jest wąska – polityczna i odnosi się jedynie do postulatu braku przymusu/agresji, rozumianej jako fizyczna napaść na ciało i/lub mienie drugiego człowieka. Libertarianizm jest filozofią kładącą procedury pod społeczny wymiar funkcjonowania społeczeństwa, nie wykraczając poza swój obręb (libertarianizm nie mówi ci jak masz żyć, ani czego nie powinieneś robić bo to niekulturalne, brzydkie czy grzeszne, tylko na jakie działania wolno odpowiadać przemocą) Nie jest wartością samą w sobie, a jedynie warunkiem wstępnym do realizacji tych wartości, które można za takowe uznać. Czym jest miłość bez wolności? Przyjaźń? Lojalność?
„Libertariańska koncepcja wolności jest wąska – polityczna i odnosi się jedynie do postulatu braku przymusu/agresji, rozumianej jako fizyczna napaść na ciało i/lub mienie drugiego człowieka”
W teorii tak, w praktyce nie. Libertarianizm w swojej koncepcji wolności pomija bardzo istotny aspekt życia człowieka – dyscyplinę. Człowiek ma nie tylko prawa i wolności, ale ma również obowiązki i odpowiedzialność względem swojej rodziny, społeczności, w której żyje i państwa. Dam prosty przykład z prywatnym przedsiębiorstwem – przedsiębiorca nie ma tylko i wyłącznie praw do własnej firmy, ale ma też obowiązki względem swoich pracowników i państwa. Przykładowo jeśli chodzi o podatki, jeśli przedsiębiorca nie płaci podatków (a to popiera wielu korwinistów i akapów) to nie widzę powodu, żeby policja miała chronić jego mienie. Niech płaci za ochronę. Prawa muszą być równoważone przez obowiązki. Wolność przez odpowiedzialność. Jeśli chce się żyć w stabilnym państwie to należy brać udział w jego ochronie, czy to przez jego obronę w trakcie agresji, czy przez działania w ramach obrony cywilnej w trakcie kryzysu itd. Nie stać cię na to = nie licz na korzyści z racji bycia jego obywatelem. W starożytnym Rzymie miarą obywatelstwa i związanych z tym korzyści z uczestnictwa w życiu publicznym państwa była służba wojskowa. Na takich fundamentach jest zbudowana cywilizacja łacińska.
Obowiązki względem bliźniego są natury moralnej, nie jurydycznej, a więc nie można ich egzekwować przemocą.
Obowiązki są natury społecznej. Jeśli ktoś nie chce respektować zasad współżycia społecznego to powinien zastanowić się nad zamieszkaniem w odludnej tajdze.
Spór o nazwy może być słuszny tylko, gdy mamy do czynienia z czymś w rodzaju ekwiwokacji, gdzie używa się tego samego słowa raz w odniesieniu np. ideologii, a raz „społecznej funkcji”. Ewolucja zakresu pojęciowego liberalizmu trwa od bardzo dawna. Klasyczny liberalizm, którego reprezentantem jest John Locke mocno różni się od ich XX-wiecznego amerykańskiego odpowiednika, który nawiązuje do Johna Rawlsa. Również wśród ekonomistów mamy liberała klasycznego Ludwiga von Misesa oraz liberała Johna Maynarda Keynesa. Konia z rzędem temu, kto znajdzie w ich teoriach wspólny mianownik. Nawet wśród samych reprezentantów liberalizmu klasycznego (np. Constant, Spencer, Bastiat, Tocqueville, Acton) trudno by było znaleźć szeroką bazę wspólnych poglądów na sprawy religijne, społeczne, polityczne i filozoficzne. Tu chodzi o precyzję. Mówienie o „liberałach”, wymieniając jednym tchem przedstawicieli amerykańskiej Partii Demokratycznej oraz naszych polskich przaśnych korwinistów, czy libertarian (a tym bardziej nazywanie ich „neoliberałami”) jest intelektualną nieuczciwością.
I znowu nazwałbym to, trawestując powiedzenie o pragmatyce ideologii „psychologiczną funkcją idei” – dla konserwatysty, który cytuje Kanta i dokładnie rozumie wykładnię jego powiedzenia nagle ograniczenie wolności do obrażania innych, np. homoseksualistów staje się tak przerażającą restrykcją, że można ją porównać do faszyzmu. Ideologiczny lęk przed homoseksualizmem, czasami własnym, odwraca świat idei do góry nogami.
Nie ma czegoś takiego jak „wolność do obrażania innych”, wolność jest wartością negatywną (nie jest czymś, ale brakiem czegoś). Możliwość obrażania innych może wiązać się oczywiście z wolnością, rozumianą jako brakiem restrykcji (sic!) związanych z wygłaszaniem takich a takich słów.
Wolność, ciągle tylko to gadanie o abstrakcyjnie rozumianej wolności. A nadal zapytuję się gdzie dyscyplina? Wy liberałowie zrobiliście sobie z wolności swojego bożka. Wszystko ma się sprowadzać do wolności, tylko ciekawe dlaczego młode pokolenie wychowane na zasadzie „róbta co chceta” dosięga epidemia chorób psychicznych.