Wielomski: Polskie „walki plemienne” zamiast debaty politycznej

Na łamach tygodnika „Myśl Polska” ukazał się artykuł prof. Stanisława Bielenia pod tytułem „Polska anemokrаcja” (greckie słowo „anemos” – wiatr). O rzucaniu słów na wiatr, o pustosłowiu, fałszywych obietnicach wyborczych pisze profesor Stanisław Bieleń. Artykuł zawiera wiele wątków. O skomentowanie niektórych Sputnik poprosił politologa prof. Adama Wielomskiego.

– Prof. Bieleń: „Kampanie wyborcze przybierają charakter karnawałowych festynów, a ich mottem jest hasło przypominające antyczne panem et circenses”. Jak Pan przełoży to na polskie realia?

– Przeczytałem wczoraj wieczorem artykuł pana profesora Bielenia, którego zresztą prywatnie dość dobrze znam. Jest to tekst, w którym pan prof. próbuje zaprezentować całokształt kryzysu polskiej polityki i dyskusji politycznych. Przedstawia słuszne poglądy, że w polskich dyskusjach zupełnie nie ma aspektu merytorycznego, nie ma żadnej racjonalnej debaty. Mamy do czynienia tylko i wyłącznie z pustosłowiem, obietnicami i wielkim seansem nienawiści w stosunku do przeciwników politycznych. Trudno się z tym nie zgodzić, dlatego że polska polityka od dobrych kilkunastu lat rzeczywiście tak wygląda. Jak byłem jeszcze studentem i uczniem pana profesora Bielenia to pamiętam, że w czasach uniwersyteckich uczono nas prowadzenia debaty. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, nie zgadzaliśmy się w różnych kwestiach, to prawda. Ale to nie uniemożliwiało nam porozumienia się ze sobą, prywatnego koleżeństwa, przyjaźni. Dzisiejsza dyskusja w Polsce i tu się z panem profesorem Bieleniem całkowicie zgadzam, tego nie przypomina, ponieważ to są jakieś walki plemienne, grupy totemiczne skupione wokół wodzów, które w żaden sposób do siebie już nie przekonują, a tylko i wyłącznie odwołują się do wzajemnej nienawiści. Potwierdzają to różnego rodzaju badania socjologiczne, pokazujące, że nawet do 50% elektoratów poszczególnych partii wcale nie utożsamia się z ich poglądami. Są to elektoraty, nastawione anty, przeciwko drugiemu ugrupowaniu i ziejące, co tu dużo mówić, zwykłą nienawiścią do przeciwnika.

– Prof. Bieleń: „Domniemany konsensus, czyli brak sprzeciwu dotyczy takich spraw, wokół których praktycznie się nie dyskutuje, na przykład, bezapelacyjnego zagrożenia ze strony Rosji (wszystko jedno, realnego czy też wyimaginowanego) albo kosztownego sojuszu militarnego z Ameryką (który nie wiadomo, jakie przyniesie konsekwencje)”. Jakie mogą być te konsekwencje?

– Zgadzam się z tą opinią, dlatego że rzeczywiście w Polsce jakakolwiek krytyka polskiej polityki zagranicznej i stosunku państwa polskiego do Federacji Rosyjskiej czy też jakakolwiek krytyka, czy po prostu postawienie pytań, dotyczących sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi, jest przez polską klasę polityczną i przez media traktowane jako nieomal zdrada stanu. Są to tematy, na które rzeczywiście się nie dyskutuje. Bardzo prosty przykład, który można podać to kwestia stosunków polsko-rosyjskich. Polska klasa polityczna i media bardzo dużo mówią o zagrożeniu ze strony Rosji, ale tak naprawdę nie spotykamy argumentacji na czym to zagrożenie polega. Przecież Rosja nie wysuwa w stosunku do Polski żadnych roszczeń o charakterze terytorialnym, nie próbuje wpłynąć na kształt rządu polskiego. Żadnej racjonalnej dyskusji na ten temat nie ma. Można powiedzieć, że jak się pyta w Polsce kogokolwiek, na czym zagrożenie rosyjskie polega, to przede wszystkim są to odwołania historyczne, do czasów carskich, do czasów Stalina albo Breżniewa. Drugi przykład, przez prof. Bielenia wspomniany, to sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, który też nie jest analizowany. W Polsce nie prowadzi się, na przykład, analiz, czy w razie zagrożenia państwo polskie zostałoby wsparte przez Stany Zjednoczone, pod jakimi warunkami, jak by miało to wyglądać. Jest to traktowane jako absolutny dogmat, z którym nie wolno polemizować, nie wolno zadawać pytań „dlaczego?” A pytania takie, oczywiście, się cisną.

– Prof. Bieleń: „Rząd finansuje z pieniędzy publicznych kampanię wyborczą”. Jak to wygląda w praktyce, w życiu codziennym obywatela?

– Panu prof. Bieleniowi nie chodzi oczywiście o przelewanie pieniędzy z budżetu państwa na konto partii rządzącej, bo nie na tym sprawa polega. Chodzi oczywiście o demagogię socjalną, o programy socjalne, 500+ i różne inne „plusy”, które rząd obiecuje. Są to oczywiście programy, które mają na celu zwiększenie liczby wyborców PiS-u i które są opłacane albo bezpośrednio z pieniędzy polskich podatników, albo z kredytów branych w zachodnich bankach. I w tym sensie jest to, oczywiście, prowadzona na koszt państwa i bardzo droga kampania wyborcza Prawa i Sprawiedliwości. Różnego rodzaju badania potwierdzają, że prawie połowa elektoratu PiS-u głosuje na tę partię przede wszystkim właśnie z powodu tego rozdawnictwa.

– Prof. Bieleń: „Historia stała się polem bitwy”. Według autora publikacji w „Myśli Polskiej”, „drażnienie obu sąsiadujących z Polską mocarstw pretensjami historycznymi nie sprzyja jednak dzisiejszej stabilności geopolitycznej”. Jakie z tego płyną wnioski dla Polski?

– Z tego, co pisze prof. Bieleń wynika, że w polskich realiach kwestie polityki zagranicznej podporządkowane są kwestiom polityki bieżącej, przede wszystkim wyborczym. A przecież państwa poważne traktują politykę zagraniczną jako niezależną od polityki wewnętrznej, a nawet bardzo często podporządkowują kwestie wewnętrzne potrzebom stosunków międzynarodowych. W Polsce jest odwrotnie, ponieważ trwa plemienna walka polityczna, w której trzeba zdobyć każdy głos. Dlatego wszystkie kwestie międzynarodowe, historyczne zostały podporządkowane całkowicie zwycięstwu politycznemu. I dlatego w Polsce uprawiana jest bardzo głośna retoryka antyrosyjska i antyniemiecka, z której w praktyce absolutnie nic nie wynika. Polska, nawiązując do różnych historycznych zatargów z Rosją, nic nie wskóra, tak samo jak i wysuwając jakieś roszczenia finansowe w stosunku do Niemiec. I rządzący są świadomi tego, że żadnych dodatkowych pieniędzy nie dostaną. Jest to demagogia wyborcza na użytek polityki wewnętrznej.

– Znów cytat z publikacji prof. Bielenia: „Postawy polskich polityków wobec Rosji są oparte na histerycznym strachu, frustracjach, kompleksach i jakiejś niezrozumiałej desperacji, pchającej Polskę w ramiona Ameryki, stawiającej ją w pozycji największego wroga Rosji, a być może także „zapalnika” konfliktu globalnego.” Jakie fakty potwierdzają tę surową diagnozę?

– Dla potwierdzenia tego wystarczy obejrzeć dziennik telewizyjny w Polsce, czy to w mediach państwowych, czy to w mediach prywatnych. To jest, moim zdaniem, wpływ kilku czynników. Po pierwsze, jest to geneza elity rządzącej Polską. Są to elity solidarnościowe, które wyłoniły się w walce z komunizmem, narzuconym Polsce przez Związek Radziecki. W związku z tym trudno nie odnieść wrażenia, że wielu z tych ludzi mentalnie przez cały czas walczy ze Związkiem Radzieckim, którego już dawno nie ma, a którego miejsce zajęła demonizowana w tej chwili w Polsce Rosja Władimira Putina. Element drugi: trudno też nie odnieść wrażenia, że tego typu nastroje są w Polsce podsycane przez media, należące do zachodnich koncernów, które są najwyraźniej zainteresowane w trwaniu tej histerii w Polsce. Sam fakt współgrania mediów zachodnich i polskiej klasy politycznej wydaje się wskazywać na jakieś dziwne i niejasne powiązania między nimi w tej kwestii, na kampanię szeroko zakrojoną i centralnie kierowaną. Kampania ta ma na celu wmawianie Polakom, że potrzebują szybkich i drogich zakupów zachodniego uzbrojenia czy też surowców zachodnich, które mogliby taniej kupić w Rosji. Aby polską opinię publiczną przekonać do tych projektów, bardzo uciążliwych finansowo dla Polski, trzeba ją postraszyć zagrożeniem, prawdziwym czy wyimaginowanym. Prof. Bieleń całkiem słusznie zwrócił uwagę na fakt, że podsycanie w Polsce nastrojów antyrosyjskich w gruncie rzeczy prowadzi do umiejscowienia Polski jako terenu potencjalnej bitwy amerykańsko-rosyjskiej, z czego polska klasa polityczna zupełnie nie zdaje sobie sprawy. Niebezpieczeństwo jej polityki polega na tym, że Polska może zostać krajem frontowym. A kraje frontowe mają to do siebie, że ktokolwiek by wojny nie wygrał, wychodzą z niej straszliwie zniszczone. Myślę, że to jest ważny wątek artykułu pana prof. Bielenia, na który trzeba zwrócić uwagę i nad którym moim zdaniem nikt się właściwie w Polsce nie zastanawia.

– Postaraliśmy się wyjaśnić, jak polską anemokrację widział prof. Stanisław Bieleń w artykule dla tygodnika „Myśl Polska”. A jak widzi ją prof. Adam Wielomski?

– Widzę ją dosyć podobnie. Nie powiem, że ze wszystkimi tezami tego tekstu się zgadzam. Na przykład, jestem trochę sceptyczny do takiej wizji stosunków międzynarodowych, jaką prezentuje pan prof. Bieleń, w której wszystko opiera się na negocjacjach i układach międzynarodowych. Ja reprezentuję bardziej realistyczną teorię stosunków międzynarodowych. Uważam, że państwa znacznie bardziej powinny akcentować swoje egoizmy. I te, które tego nie robią, na przykład Polska, są właśnie ofiarami tego systemu. Są kraje, z których teoretycznie nikt swoich egoizmów nie wysuwa, wszystko opiera się w ich ujęciu na układach i porozumieniach. Ale są to, oczywiście, tylko pewne szczegóły, z którymi się nie zgadzam.

Rozmawiał Leonid Sigan

za: https://pl.sputniknews.com/opinie/2019100911165263-walki-plemienne-zamiast-debaty-politycznej-Polska/

Click to rate this post!
[Total: 15 Average: 4.7]
Facebook

9 thoughts on “Wielomski: Polskie „walki plemienne” zamiast debaty politycznej”

  1. A ja mam takie pytanie – na ile wpływowe jest środowisko konserwatyzm.pl w strukturach Konfederacji? Mam wrażenie, że narodowcy mają inne ośrodki, które kształtują ich opinię w stopniu znacznie większym. A jak to jest u korwinistów?

    1. Media Konfy zdecydowanie nastawione są na klienta masowego, który raczej ogląda niż czyta. My tutaj pisujemy dla węższych kręgów, które preferują czytanie, i to trudnych rzeczy. Bardziej nas interesują aktywiści Konfy niż szerokie masy wyborców. Widzę to po statystykach: teksty czytane mają więcej wejść, znacznie więcej, niż multimedia, co podobno nie jest normalne 🙂

      1. ” teksty czytane mają więcej wejść, znacznie więcej, niż multimedia, co podobno nie jest normalne” – nie dziwi mnie to za bardzo tylko ze względu na fakt, że sam jestem „dinozaurem” i czytam prawie wszystkie teksty na konserwatyzmie, ale materiałów nie oglądam zbyt wiele. Wynika to zarówno z faktu, że wolę czytać niż słuchać czy oglądać oraz stąd, że często materiały wideo są dość długie a obowiązki nie zawsze pozwalają na obejrzenie całości.

        1. Mam podobnie. Nie mam czasu oglądać czegoś godzinę, gdy tę samą treść mogę przeczytać w kilka minut. Ale dla suwerennego populusa czytanie jest męczące 🙂

          1. Z mojej strony chcę wyrazić taką opinię, że większość zainteresowanych polityką woli słuchać lub oglądać i zazwyczaj ta forma przekazu jest wykorzystywana przez pseudointelektualistów pokroju Karonia dla plebsu, który woli proste rozwiązania. Niestety ma to swoje skutki, ponieważ tępy plebs nasłuchany w propagandzie czy to TVPiSuaru, czy mediów liberalnych leci na demagogię, jedni widzą w PiSuarze deskę ratunku Polski przed degeneracją, przed utratą niepodległości i próbują szantażować moralnie tych, którzy nie zgadzają się na narzucenie sobie duopolu PiSuar – liberalna opozycja (bo jak nie wybierzemy PiSuaru to wtedy koniec Polski – oczywiście człowiek odrzucający banały nie wierzy w te bzdury jest świadom tego, że wybierając PiSuar wybieramy wolniejsze zdychanie naszego społeczeństwa, choć skuteczniejsze, bo usypiające reakcje obronne zdrowej części naszego społeczeństwa), a drudzy straszą totalitaryzmem.
            Ci, co wybierają czytelnictwo zamiast słuchania lub oglądania telewizyjnego lub internetowego bełkotu zazwyczaj chłoną więcej wiedzy, a przez to dostrzegają złożoność sytuacji i na taką osobę demagogia nie działa.
            Ci wszyscy durnie wybierający PiSuar lecą na partię Kaczyńskiego, bo ten rzuci programami socjalnymi (które obciążają społeczeństwo w inny sposób), coś tam pierdnie o suwerenności, hasłach bogoojczyźnianych, a na przeciwników po bardziej „prawicowej” (lub narodowej) stronie wyzywają od ruskich agentów, ale nie wspomną o tym, że w razie rosyjskiej agresji (spowodowanej antyrosyjską histerią podobną do antyniemieckiej histerii przed wojną) USA przy nadarzającej się okazji sprzedadzą Polskę Rosji i pozostawią nas na pastwę losu, a obecna polityka „zbrojenia” polskiej armii jest nieudolna, nie wspomną o tym, że PiSuar problem roszczeń żydowskich (fundamentalny dla naszej gospodarki!) zamiata pod dywan (podczas gdy w polskim interesie powinno się w jak największym stopniu ten problem nagłaśniać – samo to wzmacniałoby poczucie tożsamościowe i poczucie zachowania etnicznej samozachowawczości Polaków), nie wspomną o tym, że PiSuar jest „zaporą” przed LGBT, która w ogóle nie zatrzymuje tej nawały (choć tak szczerze to Cuckfederacja wcale nie jest pod tym względem żadną alternatywą), nie wspomną o tym, że PiSuar popiera serwilizm wobec USA i Izraela i szczuje na eurosceptyków oraz w praktyce masowo ściąga imigrantów (nawet już nie chodzi o bliskich etno-kulturowo Ukraińców, ale ściągają pozaeuropejską imigrację, w tym żydowską i muzułmańską). Oczywiście pomimo tego, że te fakty da się z łatwością zweryfikować, czy to w źródłach, czy w statystykach, czy nawet wychodząc na zewnątrz (w miastach coraz więcej widzi się obcokrajowców ewidentnie wyglądających na osoby spoza Europy, a w Warszawie muzułmanie już nie mieszczą się w meczetach i chcą budować nowe) to fanatycy (a raczej sekciarze – z szacunku do fanatyków) PiSuaru będą temu zaprzeczać i mówić, że to trollownia internetowa (LOL XD), mnie np w rodzinie nazwali „lewakiem”, „stronnikiem lewicy/KO”, wręcz zarzucają mi antychrześcijaństwo i antypatriotyzm (bo faszyzm to „prawo silniejszego”, „mordowanie słabszych” itd XD). Tego typu osobniki są odporne na wszelką wiedzę, a właściwie to są odporni na chęć zgłębiania wiedzy, poszerzania horyzontów myślowych. Oni są niereformowalni, są głupimi frajerami. Tym się różnią od elektoratu liberalno-lewicowego, że ci (cuckserwatywny elektorat PiSuaru) mają dobre intencje, ci drudzy są w dodatku gnidami i degeneratami.

  2. O ile dobrze pamietam to pan Bielen, wespol z takimi jak pan Soroka to byli dzialacze socjalistycznych organizacji studenckich, PZPR-u chyba tez. Nie macie innych, prawdziwie konserwatywnych autorytetow ?. Pozdrawiam. Pana Bielenia rowniez.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *