Wielomski: Zielona rewolucja

Unia Europejska ogłosiła konieczność przeprowadzenia tzw. zielonej rewolucji, czyli odejścia od węgla, gazu i ropy naftowej, aby przejść na paliwa zwane ekologicznymi, szczególnie na napęd elektryczny. Wszystko kamuflowane jest obecnie retoryką konieczności odejścia od „rosyjskich węglowodorów”, acz decyzje w tym względzie zapadły co najmniej rok przed wybuchem wojny na Ukrainie i Putin nie ma z całym projektem kompletnie nic wspólnego. Zielona rewolucja ma też wiele twarzy, zaczynając od zacietrzewionej Grety Thunberg, a kończąc na dobrze rozgrywającym lisie Klausie Szwabie.

Na polskiej prawicy zwolenników tej rewolucji kpiarsko nazywa się Zielonymi Khmerami, widzi się w nich nowy gatunek socjalistów i wrogów industrializacji oraz kapitalizmu. Prawdę mówiąc kompletnie nie podzielam poglądu, że za zieloną rewolucją kryją się neomarksiści, socjaliści i wrogowie kapitalizmu, skoro hasło do tejże rewolucji rzuciło Światowe Forum Ekonomiczne, czyli towarzystwo zapalające cygara banknotami o nominale 100 euros. Mit taki jest raczej kreowany wspólnymi siłami przez obrońców tradycyjnej gospodarki, odwołujących się do negatywnych skojarzeń związanych z Marksem i marksizmem, jak również przez  zwolenników zielonej rewolucji, próbujących wykorzystać idealistyczno-lewicowe nastawienie zachodniej młodzieży, aby podpiąć ją pod swoje postulaty. Każda rewolucja potrzebuje idealistycznych zwolenników, szczególnie wtedy, gdy jej program jest skierowany przeciwko ich najbardziej oczywistym interesom…

W rzeczywistości w zielonej rewolucji nie ma niczego idealistycznego. Jest to wielki projekt ekonomiczno-polityczny, zawierający w sobie bardzo racjonalny rdzeń, który należy wydobyć:

1/ Klaus Schwab i rzecznicy Światowego Forum Ekonomicznego z Davos już od kilku lat piszą o „załamywaniu się łańcuchów dostaw” i porażce projektu globalizacyjnego w postaci przekształcenia świata w jeden rynek. Piszą i ogłaszają, że gospodarka światowa rozpada się na gospodarki wielko-przestrzenne o charakterze kontynentalnym: amerykańską, unijną i euroazjatycką. I każda z tych kontynentalnych gospodarek ma teraz ciążyć w kierunku autarkii, a świat ma pogrążyć się w konfliktach, włącznie z militarnymi (co widzimy na naszych oczach). Zagrozi to ciągłości i pewności dostaw. Dlatego każda z wielkich przestrzeni kontynentalnych dążyć musi do samowystarczalności, aby nagłe odcięcie od surowców nie zadało jej nagłych i straszliwych ciosów, które zresztą widzimy w Europie, która odcięła Rosję od eksportu wielu surowców, przy okazji odcinając samą siebie od ich importu. Niestety, Europa nie posiada znaczących zasobów ropy naftowej i gazu ziemnego, co czyni jej gospodarkę niezwykle wrażliwą na „załamanie się łańcuchów dostaw”. Stąd w sumie racjonalny pomysł, aby uniezależnić się od brakujących surowców, inwestując w zielone technologie, nawet jeśli nie jest to jeszcze w tej chwili opłacalne. Mówiąc wprost, Unia Europejska postawiła na zieloną rewolucję z myślą o zbliżających się wojnach i konfliktach, szczególnie o wymiarze wschód-zachód. Zielona rewolucja oznacza trwałe zerwanie współpracy ekonomicznej z Rosją i z importem rosyjskich surowców.

2/ Przygotowując się do ewentualnego podziału świata na skonfliktowane wielkie przestrzenie kontynentalne, Unia Europejska przygotowuje się do fali nowego protekcjonizmu. Temu ma służyć tzw. ślad węglowy. Elity unijne chcą doliczać specjalne „cła” węglowe do importowanych w granice europejskie towarów, a wyprodukowanych przez tradycyjne nie-zielone technologie. Słowem, w Brukseli wiedzą, że zielona gospodarka unijna będzie droga i niewydolna, co uczyni ją niekonkurencyjną. Dlatego trzeba wprowadzić zielono-węglowy protekcjonizm. Jakkolwiek nikt nie wypowie światowych porozumień o wolnym handlu, to w praktyce pójdą one do śmietnika, gdy cła określimy mianem „domiaru węglowego”. Czeka nas epoka wielkich wojen celno-handlowych i elity europejskie właśnie się do niej szykują.

3/ W ramach samej Unii Europejskiej zielona rewolucja spetryfikuje istniejące ekonomiczne status quo, ponieważ bogatsze państwa lepiej ją zniosą. Będzie ona szczególnie zabójcza dla gospodarek mniej rozwiniętych, takich jak ekonomia polska, dla których koszty rewolucji oznaczać będą zahamowanie wszelkiego rozwoju. I oto właśnie chodzi: Niemcy czy Francja utrzymają swoją hegemonię gospodarczą w UE, blokując rozwój mniej zamożnych państw, rzucając im w zamian ochłapy z pańskiego stołu, w rodzaju KPO. Tylko największe państwa i największe koncerny będzie stać na badania nad nowymi technologiami i one też na nich zarobią. Polska i podobne nam kraje będą te technologie kupować od Niemców i Francuzów.

Reasumując, dochodzimy do wniosku, że zielona rewolucja nie jest żadną lewicową fanaberią. Zielona rewolucja to rodząca się ekonomiczna ideologia imperialna, ideologia rodzącego się imperium europejskiego. To ideologia niemiecka, a jej głównym ideologiem jest rodowity Niemiec, o bardzo charakterystycznym nazwisku, a mianowicie Klaus Schwab, który opisał ten model w swoich publikacjach już kilka lat temu, aby dać hasło wcielenia go w życie w czasie tzw. pandemii, rzucając formułę Wielkiego Resetu. Tenże Wielki Reset oznacza koniec światowego wolnego rynku na korzyść gospodarek wielko-przestrzennych, kontynentalnych, charakteryzujących się dążeniem do ekonomicznej i surowcowej samowystarczalności. Triumf na naszych oczach zaczyna święcić niemiecki model ekonomiczny: antyrynkowy, oparty na sojuszu państwa z wielkimi korporacjami, na etatyzmie. To model gospodarki kontynentalnej, autarkicznej, uniezależnionej od wymiany ze światem, broniącej swoich partykularnych  interesów za pomocą celnego (węglowego) protekcjonizmu. To taka ekonomiczna niemiecko-europejska Doktryna Monroe, podana w języku ekologicznym, troski o Planetę, o emisję CO2, etc., co samo w sobie jako żywo przypomina równie ekologiczną doktrynę niemieckiego volkizmu.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 55 Average: 4.5]
Facebook

7 thoughts on “Wielomski: Zielona rewolucja”

  1. Bzdura. UE bez współpracy z USA nie ma szans. Wielka przestrzeń obejmie raczej NATO, nie zaś samą UE. Amerykanie także potrzebują Unii, aby rywalizować z Chinami. UE nie posiada spójności, scentralizowanej armii, jest do tyłu w wyścigu kosmicznym, nie ma odpowiednika Krzemowej Doliny. Za mało broni jądrowej i lotniskowców, o zdolności produkcji samolotów wielozadaniowych V generacji nie wspomniawszy. Wyrwanie się Amerykanom zajęłoby ze dwa pokolenia.

  2. Od jakiegoś czasu dostaję propozycje pracy w Polizei lub w Bundeswehr. Czy na myśl o zielonej ojropie powinienem się cieszyć czy jednak odczuwać zaniepokojonie?

  3. autor wkracza w obszary/tematy które są obce jego wiedzy czyli jest ignorantem
    i krótkie pytanie: czy szwabus-czyli WEF ma jakąś moc 'egzekutywy”?? Nie ma takiej mocy ale taką moc zaposiada USA/NATO i to USA są głównym promotorem 'zielonej rewolucji’ i jeżeli o coś chodzi to oczywiście o kasę i oczywiście EU- bo to jest AMERYKAŃSKA strefa okupacyjna – jest głównym celem ataku tak jak Rosja-Chiny chcą te kraje zamienić na identyczne 'amerykańskie’ strefy okupacyjne.
    Bez obrazy ale bredzi pan pisząc:
    „Triumf na naszych oczach zaczyna święcić niemiecki model ekonomiczny: antyrynkowy, oparty na sojuszu państwa z wielkimi korporacjami, na etatyzmie. To model gospodarki kontynentalnej, autarkicznej, uniezależnionej od wymiany ze światem, broniącej swoich partykularnych interesów za pomocą celnego (węglowego) protekcjonizmu.””=VOLKIZM a co obnaża ignorancję autora
    bo to nie 'niemcy’ nie wymyśliły antyrynkowego-sojuszu państwa z wielkimi korparcjami-etatyzmi-uniezależnienia od wymiany ze światem
    tylko ten 'patent’ powstał i ma protektorat w SZAPie czyli USA
    a to że to się właśnie rypie – w USA/EU i Ukronazi-to bynajmniej nie jest wina ani Niemców ani nawet Tuska ale oczywiście putina + chinoli.

    1. Ciekawi mnie jedna kwestia, której nie umiem rozgryźć a nie klei się z tym co Pan pisze, poniekąd słusznie. Ilekroć słucham rosyjskiej propagandy Niemcy stały się w niej głównym wręcz wrogiem, a do Polski odnoszą się neutralnie. CHociaz z NIemcami mają interesy, Niemcy chcą z nimi kontaktów i większość Niemców jest prorosyjska. Dokładnie odwrotnie niż Polacy. Jedyne co mi przychodzi do głowy, ze Chiny ciągle mają nas na mapie Jedwabnego Szlaku.

  4. Problemem jest co było pierwsze – wojna na Ukrainie, czy plan odejścia od węglowodorów. Moim zdaniem wojna jest tylko pretekstem do siłowego wprowadzenia zielonego ładu a siłą sprawczą jest Światowe Forum Ekonomiczne jako przykrywka dla głębszych struktur władzy. Brak zaopatrzenia w ropę i gaz oraz wysokie ceny w związku z wojna handlową z Rosją mają wymusić odejście od emisji CO2. Oczywiście taki plan należałoby realizować kilkadziesiąt lat i dlatego to się zakończy całkowitą katastrofą gospodarczą UE, upadkiem poziomu życia Europejczyków a w końcu rozpadem organizacji.

  5. Idea zamkniętych odizolowanych gospodarczo „przestrzeni kontynentalnych”, po niemiecku zwanych „Raum” był popularna na początku XX wieku, jako reakcja na ówczesną XIX wieczną globalizację. Propagatorzy „Raumów”, zamiast reformować i liberalizować prymitywne i zacofane, niezdolne do udziału w globalizacji, gospodarki, zamierzali po prostu odciąć je od świata. Kulminacją tej idei było utworzenie RWPG

    Już wtedy pomysł ten był kompletnie bez sensu, tym bardziej bez sensu jest teraz. Globalizacja zachodziła w XIX wieku i tym bardziej zachodzi teraz, ponieważ gospodarka na skalę światową jest bardziej wydajna i przynosi większe zyski niż gospodarka na skalę „Raumu”, czy tym bardziej gospodarka „narodowa”. Nawet RWPG nie udało się zupełnie odciąć od wymiany handlowej z resztą świata.

    Dzisiaj odizolowanie jakiegoś obszaru (Rosji, Chin), od światowej wymiany handlowej oznacza po prostu zagładę ekonomiczną i w konsekwencji cywilizacyjną takiego obszaru i zamianę go w większą wersję Korei płn.

    Natomiast am pomysł wyparcia węglowodorów z rynku energetycznego nie ma nic wspólnego z ideą jakiegoś europejskiego „Raumu”, tylko z chęci uniezależnienia się od dostawców węglowodorów, którzy dzięki posiadanym zasobom tych surowców zyskują nieproporcjonalne i szkodliwe wpływy gospodarcze i polityczne. I nie chodzi tylko o Rosję, ale o naftowe szejkanaty również.

    Gospodarkę opartą na innowacjach musi, wcześniej czy później, zbudować każdy kraj, jeżeli nie chce utknąć w pułapce średniego dochodu. Proszę zauważyć, że autor powyższego artykułu z góry zakłada, że takiej gospodarki w Polsce ma nie być. Zdaje On sobie bowiem sprawę, że kraj z gospodarką innowacyjną to kraj „lewicowo-liberalny”, a w żadnej mierze „narodowy”, „konserwatywny”, „suwerenny”, jak dzisiejsza Rosja katechona Putina

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *