Przyznaję, że kiedy usłyszałem o tej „koncepcji” po raz pierwszy nie miałem najmniejszego zamiaru jej komentować nawet słowem – jest to bowiem pomysł tak absurdalny i żałosny (politycznie) zarazem, że byłem absolutnie pewny, iż nikt przy zdrowych zmysłach nie potraktuje takich fantasmagorii poważnie.
A już na pewno nikt ze środowiska wolnościowców – którzy mają wszak naturalnie zaszczepioną odporność na tak marną i przejrzystą manipulację pisowskich PRowców.
Kiedy jednak – ku swemu osłupieniu – wyczytałem moje nazwisko w paru artykułach na ten temat (w kontekście mojego ewentualnego „przechodzenia” do Zjednoczonej „prawicy”) doszedłem do wniosku, że moje milczenie może oznaczać dla niektórych (mniej wyrobionych politycznie) czytelników, iż „coś jest na rzeczy”; skomentuję więc sprawę jednym dosadnym wpisem.
Są – moim zdaniem – dwa powody, dla których Jarosław Gowin próbuje teraz nieudolnie skłócić i rozbić środowisko wolnościowe:
1) lada dzień wyleci z rządu (wszyscy wiedzą, że Jarosław Kaczyński chętnie by się go pozbył) i rozpaczliwie szuka naiwniaków do poszerzenia swojej (prawie nieistniejącej) bazy politycznej, a która posłuży mu z kolei do tego (co już wszak robił), by wyżebrać w następnych wyborach (wszystko jedno od kogo) parę miejsc biorących dla siebie i kilku najuleglejszych towarzyszy (i trzeba naprawdę chorobliwie dużej dozy naiwności by uwierzyć, że na miejscach tych będą również wolnościowcy); ewentualnie
2) dostał od naczelnika zadanie (może od jego wykonania zależy właśnie pozostawienie go dłużej na stołku rządowym) wykończenia/likwidacji wszelkich znaczących ruchów politycznych na prawo od PiS, co w praktyce oznacza właśnie wrogie przejęcie i całkowite unieszkodliwienie/ubezwłasnowolnienie wolnościowców – poprzez wyzucie ich z jakiejkolwiek samodzielności politycznej i organizacyjnej.
Można się spierać co gorsze – stopniowe obumieranie u boku koniunkturalnej partyjki posadek rządowych (pozbawionej praktycznie struktur, zasobów i programu), czy przyspieszone gnicie w nacjo-socjalnym obozie „dobrej zmiany” (jeśli ktoś wierzy, ze naczelnik pozwoli zrealizować choć jeden poważny postulat wolnościowy niech lepiej zacznie wierzyć w yeti) – ale obie opcje oznaczają w praktyce ni mniej ni więcej, tylko całkowitą anihilację (i to poprzez kompromitację) polskich ruchów wolnościowych oraz utratę jakichkolwiek realnych szans na realizacje czegokolwiek, co ma choć trochę wspólnego z państwem minimum, społeczeństwem wolnego wyboru oraz walką z socjalizmem.
Przecieram ze zdumienia oczy czytając o „korzyściach”, jakie miałyby płynąć dla wolnościowców ze zjedzenia ich przez dwóch Jarosławów – od kiedy to samobójstwo jest dla kogokolwiek korzystne? Oczywiście kończy ono męki trudnego życia (tu: życia człowieka/polityka ideowego, nie interesownego), ale nie daje większych perspektyw na przyszłość – chyba ze ktoś wierzy w polityczne życie pozagrobowe. A może te kilka posadek podsekretarzy stanu dla paru „liderów” ma być nagrodą dla nas wszystkich za zbiorowe harakiri? (nie bardzo wiem co innego może oferować rachityczna partia-przystawka – z niby strukturami – chwilowo dopuszczona do rządowego mini-korytka, dodajmy: w rządzie anty-wolnościowym)
NAWOŁUJE DO OPAMIĘTANIA, ZACHOWANIA ZDROWEGO ROZSĄDKU, REALIZMU I GODNOŚCI. Oczywiście wiem, że polski ruch wolnościowy jest – po raz kolejny – na rozdrożu (nasi wrogowie ciagle robią co mogą, abyśmy nigdy nie zaznali spokoju), ale widać już światło w tunelu i drogowskazy są coraz wyraźniejsze. I chwilowe trudności nie są powodem po temu, by zamiast szukać żmudnie wspólnych, trudnych dróg do wolności zadowalać się wegetacją w atmosferze cieplej wody z kranu POPiSowego grajdołka.
I na koniec rzecz NAJWAŻNIEJSZA: NIE WYKLUCZAM Z GÓRY ROZMÓW I KOALICJI Z NIKIM – JEŚLI TYLKO POWAŻNIE POTRAKTUJE POSTUALTY WOLNOŚCIOWE. Jednak dokonywanie teraz dobrowolnego anschlussu do jednej z frakcji POPiSu oznacza nic innego niż legitymizowanie polityki typu K.E.F.I.R. (kolektywizm/etatyzm/fiskalizm/interwencjonizm/redystrybucja), a wiec wszystkiego tego, z czym od zawsze walczymy.
Niech Jarosław Gowin wpierw odbuduje nasze zaufanie (utracone przez kolaborację z PiS), wykona realny ruch zerwania z najbardziej lewicową partia w Sejmie i da nam poważny sygnał, że jest gotów do rzeczywistej współpracy opartej o prawdziwy program i prawdziwe wartości.
Jak? Np. tak:
– Jeśli Jarosław Gowin „ma jaja” (lub jak kto woli – kręgosłup) niech opuści koalicję rządowa (zwłaszcza, że i tak jest „na wylocie”), przyzna że polityka PiS poszła w złym kierunku, uzgodni z nami fundamentalne kwestie programowe i zaproponuje POWAŻNE i PARTNERSKIE formy długofalowej kooperacji politycznej. Jeśli zrobi to w ciągu najbliższego miesiąca będę pierwszym, który zasiądzie do stołu rozmów. Coś mi jednak mówi, ze mógłbym się śmiało założyć o duże pieniądze, iż tak się jeszcze długo nie stanie…
Czeka nas niedługo poważny kryzys gospodarczy (pewnie pęknie kilka baniek na rynkach finansowych) i trzęsienie ziemi w polskiej polityce (rozpad PiS – wszyscy wiecie kiedy); czy naprawdę ktoś przy zdrowych zmysłach widzi teraz powód by wchodzić na tonący, umoczony w ściekach okręt? Czy chcemy wszyscy iść na dno razem z tym politycznym (podobno niezatapialnym) titanickiem? Czy naprawdę zadowoli nas rola szalupy ratunkowej dla kilku… dżentelmenów uciekających z tonącego statku?
Stać nas na nasz własny okręt – i naprawdę wszyscy się na nim zmieścimy przy odrobinie dobrej woli, wyobraźni, sprytu i rozsądku. Sprzyja nam wiatr, pogoda i wąskie horyzonty kapitanów innych statków. Nic tylko obrać kurs i płynąc do przodu.
Kiedy nie wiadomo jak się zachować – warto zachować się zawsze przyzwoicie i rozumnie. Kto, jak kto, ale my to naprawdę potrafimy. Nauczyliśmy się tego przez lata klęsk, niepowodzeń i ataków lewicy. Wystarczy sobie tylko przypomnieć po co działamy publicznie.
Tylko tyle i aż tyle.
Jacek Wilk
Poseł na Sejm RP
za: facebook
Po pierwsze: po klęsce PIS czeka już przygotowana grupa demoliberałów i antywolnościowców i natychmiast wskakuje na ich miejsce. Zwiastuje to likwidację suwerenności i oddanie Polski pod protektorat Niemiec, a oprócz tego rewolucję w obyczajach. Po drugie: prawica jest w totalnej rozsypce i nie ma pomysłu na łączenie sił. Po przejęciu władzy przez PO, N i inne takie, prawica będzie nadal MÓWIŁA PRAWDĘ dla 3% elektoratu. Pozdrawiam