W Sejmie wybuchła wojna o komisję ds. służb specjalnych. Zdaniem PiS, stała się ona parasolem dla służb, co jest „nienormalną sytuacją”. Zdaniem PO, zarzuty PiS to „popis skretynienia”.
Przedstawiciele PiS w sejmowej komisji ds. służb specjalnych oświadczyli w środę, że jej prace zostały sparaliżowane. Ich zdaniem, jest to tym groźniejsze, że PO może chcieć wykorzystać służby w kampanii. „Zarzuty PiS to popis skretynienia” – odpowiada Konstanty Miodowicz z PO. Poseł PiS Jarosław Zieliński mówił podczas konferencji prasowej w Sejmie, że komisja ds. służb specjalnych stała się bardziej „parasolem ochronnym dla służb”, niż sejmowym organem kontroli. Według Zielińskiego, jest to sytuacja „nienormalna i może być groźna”.
„Służby specjalne zawsze powinny być pod bardzo rygorystycznym nadzorem i kontrolą (…). Trzeba po prostu pilnować służb, a w kampaniach wyborczych może być szczególna pokusa działań upolitycznionych” – mówił Zieliński. Dopytywany, czy obawia się, że PO może chcieć wykorzystać służby specjalne w tych wyborach odpowiedział: „ależ oczywiście, że się tego obawiam”. „Jeżeli mieliśmy do czynienia z takimi działaniami, jak działania najważniejszej służby wymierzone w prezydenta, to nasze obawy mogą być chyba w pełni uzasadnione” – przekonywał Zieliński.
Tymczasem – jego zdaniem – prace komisji ds. służb specjalnych zostały sparaliżowane. Zieliński podkreślił, że działa ona bez przewodniczącego, a w prezydium komisji zasiada jedynie poseł SLD Janusz Krasoń, jako jej wiceszef. Zieliński dodał, że członkowie komisji postanowili, że przewodniczący wybrany zostanie podczas ostatniego posiedzenia Sejmu w tej kadencji. „To jest sytuacja groteskowa, którą posłowie koalicji zafundowali w tej komisji” – powiedział.
-asd