Pierwszy numer dziennika kierowanego przez Adama Michnika trafił do kiosków 8 maja 1989 roku. Zgodnie z okrągłostołowymi uzgodnieniami miał wyrażać opinię tej części opozycji solidarnościowej, która zdecydowała się na udział w pierwszych po II wojnie, częściowo demokratycznych wyborach. Gazeta rozchodziła się jak ciepłe bułeczki i była jednym z najbardziej deficytowych towarów końcówki PRL.
Sukces przeniósł się na pierwsze lata III RP. Brak codziennej, porannej lektury „Gazety”, uchodził w wielu środowiskach, za wyjątkowe faux pas. Inne media, w tym publiczne radio i telewizja, swoje serwisy informacyjne i programy publicystyczne tworzyły w dużej mierze w oparciu o to co napisała danego dnia gazeta Adama Michnika. Od 1994 roku rozpoczęła ona wysyłanie regularnych danych o swojej sprzedaży do Związku Kontroli Dystrybucji Prasy. W tamtym czasie dziennik sprzedawał się średnio w nakładzie 418 tysięcy egzemplarzy. Szczyt ”popularności” „Wyborczej” przypadł na rok 2001 i wyniósł niespełna 460 tysięcy.
Od tego momentu, wraz z polityczną śmiercią najbliższego ideowo, pyszałkowatego obozu politycznego – Unii Demokratycznej / Unii Wolności, rozpoczął się zjazd po równi pochyłej. W 2009 roku średnia sprzedaż zamknęła się na poziomie 370 tysięcy, a rok później już tylko 335 tysięcy. W 2011 roku utrzymała się jeszcze nieco powyżej 300 tysięcy. Wielkie załamanie przyszło w tym roku. Ostatnie dane z lipca tego roku pokazują, że najwięcej czytelników, ze wszystkich dzienników ogólnopolskich, traci „Wyborcza”. Jej średnia sprzedaż dzienna wyniosła tylko 221 tysięcy egzemplarzy.
Jeszcze bardziej źle jest z rynkową wyceną całego interesu. Na warszawskiej giełdzie akcje, wydającej „Wyborczą”, Agory zadebiutowały 20 kwietnia 1999 roku. Za jedną płacono 49,90 zł. W marcu 2000 roku, na fali boomu internetowego, spółka z Czerskiej osiągnęła maksimum cenowe na poziomie 179 zł. Kolejne lata to, poza krótkimi przerwami, nieustanne spadki. Dwa tygodnie temu nie było chętnych na akcje Agory po 6,39 zł. Oznacza to, że od cenowej górki wartość spółki z Czerskiej spadłą o 97 proc. Ci inwestorzy indywidualni i instytucjonalni, którzy uwierzyli kilka, czy kilkanaście lat temu, że zbiją fortunę na „mocarzach z Wyborczej” i kupili akcje Agory dziś plują sobie w brodę.
Załamanie „Wyborczej” wymusza cięcie kosztów. Zwalniane są kolejne grupy pracowników. Ostatnia transza objęła 250 osób. Zamknięte zostały lokalne dodatki w Częstochowie, Radomiu, Opolu i Zielonej Górze. Zwijanie żagli ma miejsce w Szczecinie, Bydgoszczy i Lublinie. Jeszcze nie tak dawno „Wyborcza” z dodatkami tematycznymi, reklamowymi i lokalnymi ledwo mieściła się w dłoni. Dziś jej objętość to cień przeszłości. Kilka, kilkanaście reklam, których zleceniodawcami są w większości instytucje publiczne.
Ale największym bólem Adama Michnika i jego ludzi z koncernu jest malejący do zera wpływ „Wyborczej” na polu wychowawczym. Chcieli być na wieki wieków głównym rozdającym w batalii o polskie dusze. Wygląda na to, że ogromna, światła część społeczeństwa odpowiednio zinterpretowała hasło koncernu z Czerskiej – „Nam nie jest wszystko jedno”. Nie jest, dlatego od „Wyborczej” trzyma się z daleka. Nawet od darmówek dostępnych w hamburgerowych fast foodach.
Marcin Palade
prawy.pl
aw
Obawiam się, że wnioski Autora są zbyt optymistyczne. GW pada bo cały rynek prasowy się chwieje. Z jednej strony ludzie nie chcą wydawać pieniędzy na gazety a z drugiej maja internet jako źródło informacji. Tak naprawdę to całe tzw. czytelnictwo wygląda bardzo źle. Natomiast rolę tuby dla głoszonych przez GW poglądów przejęły stacje TV (TVN, Polsat) i ich oddziaływanie pozostaje nadal skuteczne. Świadczą o tym najlepiej wyniki sondaży (robionych przez różne instytucje) i niezmiennie dające prymat PO. Aż się zastanawiam, co jeszcze musi się stać żeby ludziska przejrzeli na oczy… no ale to nie ten temat. Przepraszam. Czasem sobie człowiek tylko tak westchnie mimo woli…
A internet? Tam rośnie na potęgę!