Wybory 2011: wnioski po Wałbrzychu

Zakończyły się wałbrzyskie wybory na stanowisko Prezydenta Miasta. Został nim, już w pierwszej turze, popierany przez Platformę Obywatelską Roman Szełemej. W kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych Wałbrzych okazał się ciekawym testem. Dlaczego?

 

Po pierwsze: bardzo wysoka frekwencja. Warto zwrócić uwagę, że były to wybory uzupełniające, a mimo to do urn poszło ponad 40% uprawnionych. Tyle co w normalnych wyborach. Jeśli zestawić to na przykład z wyborami uzupełniającymi do senatu w okręgu pilskim, z początku tego roku (6%), widać wyraźną różnicę.

 

Po drugie: wałbrzyskie zamieszanie, z rozwiązaniem struktur włącznie, wcale Platformie Obywatelskiej nie zaszkodziło. Jej kandydat wygrał z ogromną przewagą.

 

Po trzecie: kandydat PiS uzyskał jedynie 5% głosów. A przecież partia Kaczyńskiego z wałbrzyskiego przypadku uczyniła symbol. Wałbrzych wizytował ostatnio sam Prezes partii, wprost sugerując, że sytuacja w tym mieście jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Co ciekawe, tutaj miał do tego podstawy. Bo przecież niezwykle stanowczo zareagowały same władze PO, uznając sytuację w tym mieście za wymagającą radykalnych środków. I co? I nic! Nawet ta sytuacja, oraz wsparcie popularnej w tym regionie posłanki Zalewskiej nie zmieniły pisowskiego wyniku.

Wniosek jest więc prosty. Dokonując kolejnej retorycznej wolty po wyborach prezydenckich 2010 roku Jarosław Kaczyński ostatecznie pogrzebał zdolność odwoływania się do wyborców innych niż ci mocno oderwani od rzeczywistości. Ci żyjący w oparach pseudo-mistycyzmu rodem ze szkoły Wojciecha Wencla. Ustawiczne nawoływania Jarosława Kaczyńskiego do walki z szerzącą się powszechnie korupcją zafunkcjonowały tutaj na zasadzie słynnej opowiastki o pastuszku. Pastuszek ten tyle razy fałszywie przywoływał na pomoc mieszkańców wioski krzycząc, że wilk się zbliża, że gdy ten rzeczywiście się pojawił nikt nie wziął tego na serio. Wten sposób nieroztropny pasterz stracił życie. Warto by u progu kampanii wyborczej kandydaci PiSu bliżej poznali to opowiadanie.

 

www.facebook.com/flibicki

Jan Filip Nowicki

-asd

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Wybory 2011: wnioski po Wałbrzychu”

  1. Tak, to jest wiadomość w zasadzie sensacyjna. Jeżeli mimo takiej afery kandydat Platformy Oszustów dostaje 60% głosów przy wysokiej frekwencji to coś jest nie tak. Poziom ogłupienia społeczeństwa przekroczył już wszelkie granice. Bardzo to przykre i deprymujące.

  2. Tak, poziom głupoty społeczeństwa porażający. Ja jednak wolę należeć do tych żyjących w oparach absurdu, oderwanych od rzeczywistości.

  3. To nie chodzi o „poziom ogłupienia”, ale o rzecz bardzo prozaiczną: kompletny brak alternatywy dla PO. No bo kto? Sekta Smoleńska, która zbuduje w mieście pomnik Lecha Kaczyńskiego i na tym kończy się jej program? Czy SLD walczące o prawa sodomitów?

  4. Ależ skąd Adamie! W tym przypadku alternatywa w postaci zorganizowanej, ogólnokrajowej siły politycznej jest nieistotna kompletnie! Przecież to są wybory osobowe a nie partyjne. W tego typu wyborach z reguły nieźle radzą sobie kandydaci niezależni ( i tu też był taki – pisiak nie był jedyną alternatywą!). Być może oczywiście kandydat partii złodziei i oszustów był najpopularniejszy, najbardziej znany itp – ale to wszystko nie tłumaczy skali tego zwycięstwa, zwłaszcza w aspekcie afery.

  5. Wybory w Wałbrzychu są kolejnym dowodem na to, że PiS jest partią kompletnych nieudaczników.

  6. Pytanie brzmi: co miałaby zrobić PO, żeby przegrać z PiS? Nawet, gdyby zrobili plakaty „nie głosujcie na nas” to efekt byłby pewnie taki, jak z znakomitym filmie „Czeski sen”. Ja powoli zaczynam widzieć tylko jedno wyjaśnienie: J. Kaczyński działa wspólnie i w porozumieniu z D. Tuskiem. Dawno temu ustalili, że na lata te dwie siły mają opanować scenę polityczną. Widocznie z jakichś sondaży im wyszło, że przy takim podziale ról kontrolują zdecydowaną większość wyborców. Faktycznie, jeżeli o kimś to źle świadczy to o Polakach, którzy dają się robić w konia.

  7. Masz rację Ludwiku, PO nie jest w stanie przegrać, bo nie ma z kim. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że jeśli PO stanie się partią homogeniczną na scenie politycznej, to jedyne realne spory polityczne będą sporami wewnątrz PO. Filip to pierwszy zrozumiał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *