Zamach w Brukseli, czyli terror i wojna psychologiczna

Terroryści uderzyli w samo serce Unii Europejskiej. Na lotnisku w Brukseli Zaventem w Belgii doszło do dwóch wybuchów. Po kilku minutach doszło do kolejnej eksplozji w pobliżu stacji metra Maelbeek, która znajduje się niedaleko instytucji unijnych. Wprowadzono najwyższy stopień zagrożenia terrorystycznego. Do aktów terroru doszło w mieście, w którym od kilku miesięcy był stan podwyższonej gotowości i codziennością był widok uzbrojonych żołnierzy na ulicach. Zaatakowali w porcie lotniczym, który uchodzi za jeden z najbezpieczniejszych w Europie.

Znamienny jest fakt, że szef Europolu Robin Wainwright przestrzegał w lutym br., że występuje możliwość dokonania dużego ataku terrorystycznego w Europie. W ocenie szefa Europolu obecnie na Starym Kontynencie znajduje się około 5 tys. bojowników spod znaku Państwa Islamskiego (IS).

Do ataków w Brukseli doszło cztery dni po postrzeleniu i zatrzymaniu w tym mieście Salaha Abdeslama, domniemanego organizatora listopadowych zamachów w Paryżu. Nie można więc wykluczyć motywu rewanżu ze strony terrorystów. Eksperci zwracają uwagę na fakt, że Bruksela stała się europejską siedzibą największej siatki terrorystycznej na świecie. Paradoksem jest, że stolica Belgii kojarzona każdemu obywatelowi z instytucjami UE i NATO, jest również miejscem, w którym przygotowywane są operacje terrorystyczne skierowane przeciwko zwykłym ludziom.

Znamienny jest fakt, że sprawcy zamachów w listopadzie ubiegłego roku w Paryżu przez dłuższy czas przebywali w brukselskiej dzielnicy Molenbeek Saint Jean zamieszkałej przez imigrantów z krajów arabskich. Charakterystyczne jest również to, że ta część Brukseli opanowana jest przez radykalnych islamistów. Dzielnica ta jest niezwykle trudna do obserwacji, bowiem jej mieszkańcy stanowią bardzo hermetyczną grupę społeczną. Każdy wjazd osoby nie będącej mieszkańcem tej dzielnicy jest ściśle monitorowany przez grupy przestępcze pilnujące tam porządku. W Brukseli nikt nie ukrywa, że radiowozy policyjne omijają tę dzielnicę szerokim łukiem.

Tego typu dzielnice są pewną „normą” w dużych miastach Europy Zachodniej zwanych „no go zones”, czyli strefami bez wstępu. Rządy państw w Europie Zachodniej często nie decydują się na narzucenie swojej woli na obszarach zamieszkanych w większości przez Muzułmanów, zezwalając im na dużą autonomię, w tym na kilka przypadków sądów szariackich. Alkohol i wieprzowina są de facto zakazane na tych obszarach, powszechna jest poligamia i burki, policja pojawia się tam tylko z rzadka i w dużej sile.

Środowiska islamistyczne, takie jak w Brukseli są sterylne i zamknięte. Stąd trudność jaką mają służby specjalne w zdobywaniu informacji na temat działalności organizacji terrorystycznych, które bez zaplecza w społeczności lokalnej nie mogłyby dokonywać tak skutecznych aktów terroru, jak te w listopadzie w Paryżu czy teraz w Brukseli. Szczególne znaczenie ma tutaj wywiad osobowy (HUMINT).

Wojna psychologiczna

Pomimo tego, że obiekty administracji zarówno państwowej, jak i struktur ponadnarodowych (UE , NATO), dworce, port lotniczy, metro były dobrze strzeżone, zamachy terrorystyczne powiodły się. A więc nie tylko w aspekcie operacyjnym służby specjalne poniosły porażkę (wszak nie udało się zneutralizować agresorów), ale przede wszystkim w wymiarze psychologicznym. To wyraźny sygnał od terrorystów: nigdzie nie jesteście bezpieczni. Nawet w stolicy Unii Europejskiej.

W tym kontekście warto pokusić się o refleksję czy na płaszczyźnie działań psychologicznych organizacje terrorystyczne nie przeprowadzają szerszej akcji noszącej znamiona operacji specjalnej. Przypadki molestowania seksualnego, którego dopuszczały się w noc sylwestrową w różnych miastach Europy osoby płci męskiej wywodzące się z określonego kręgu cywilizacyjno – kulturowego wykraczają poza barierę klasycznego kryminalnego występku.

Fakt, że tego typu działania w różnych miastach miały miejsce równocześnie i brały w nich udział osoby z jednego kręgu cywilizacyjno – kulturowego powoduje, że na te zdarzenia nie można patrzeć przez pryzmat tylko kryminologiczny, ale zorganizowanej, symultanicznej psychologicznej operacji specjalnej. Terroryści często jako cel obierają sobie dzieci lub kobiety. W przypadku wydarzeń sylwestrowych celem ataku były kobiety, co siłą rzeczy wywołało potężne emocje społeczne wokół tej sprawy. W praktyce okazało się, że zaatakowane kobiety w centrach dużych miast były praktycznie bezbronne, a państwo okazało się nieskuteczne. Na dodatek w Niemczech mass media dokonały dezinformacji dysymulacyjnej, a więc próbowały przemilczeć fakt molestowania seksualnego kobiet na masową skalę.

Taka sekwencja wydarzeń siłą rzeczy spowodowała wzrost braku zaufania do państwa i instytucji państwowych z organami policyjnymi włącznie. A więc podważono zaufanie do państwa. Za podważeniem zaufania idzie osłabienie woli walki w narodzie, bo jeżeli aparat państwowy jest bezsilny, to jaki jest sens bronienia się? Nie pozostaje nic innego jak biernie zaakceptować taki stan rzeczy. Osłabienie woli walki, obezwładnienie psychologiczne i wywołanie bierności to główny cel infoagresorów w operacjach psychologicznych. Tego uczył już 600 lat przed Chrystusem chiński klasyk strategii w swoim opus magnum „Sztuka wojny” Sun – Tzu.

Wyzwania przed europejskimi służbami specjalnymi

W powyższym kontekście przed służbami specjalnymi państw europejskich stoją nowe wyzwania. Nie tylko nasilająca się fala zamachów terrorystycznych w Europie, ale wydarzenia obfitujące w dantejskie sceny, jak te w sylwestrową noc w różnych miastach Starego Kontynentu pokazują, że wyłoniła się nowa, jeszcze niezdefiniowana przestrzeń konfrontacji psychologicznej z terroryzmem. Klasyczne metody prowadzenia operacji psychologicznych (PSYOPS) według założeń wojskowych nie posiadają właściwego instrumentarium, które należy zastosować w walce na tej płaszczyźnie. W tym sensie służby specjalne w całej Europie zostały zaskoczone.

Oprócz tego przed specsłużbami stoją też takie wyzwania jak poprawa metod zdobywania informacji poprzez usprawnienie i powiększenie agentury wywiadowczej, udoskonalenie technik operacyjnych, a więc systemów komunikacji, monitoringu łączności elektronicznej i rejestracji akustycznej.

Wzmocnienie pionów analitycznych specsłużb poprzez wzrost potencjału osobowego oraz upowszechnienie komputerowych technik analizy sytuacyjnej, udoskonalenie i unifikację posiadanych elektronicznych baz danych, skoncentrowanie potencjału na projektach prognoz krótkoterminowych. Wprowadzenie systemów zarządzania i przekazywania informacji oraz technologii analizowania zawartości zapisów komunikacji. Zapewnienie odpowiedniego poziomu sił i środków do przetworzenia i właściwej selekcji posiadanej wiedzy z szumu informacyjnego. Zwiększenie stanu bazowego kierunkowych tłumaczy, szczególnie tych ze znajomością istotnych dialektów języka arabskiego.

Powyżej proponowane rozwiązania wydają się być pierwszymi krokami, jakie powinno podjąć się w celu zwiększenia efektywności służb specjalnych w wojnie z terroryzmem. Oczywiście do tych propozycji należy dodać zacieśnienie współpracy specsłużb krajów europejskich na płaszczyźnie walki z organizacjami terrorystycznymi.

Co dalej?

Europa bez wątpienia ma problem. Nie tylko problem o charakterze terrorystycznym, bowiem jest to pokłosie czynników historycznych, demograficznych, politycznych i cywilizacyjnych. Na naszych oczach odbywa się – cytując Samuela P. Huntigtona – zderzenie cywilizacji. W tym zderzeniu współczesna cywilizacja europejska ukonstytuowana na wartościach Unii Europejskiej jest coraz bardziej bezbronna. Przeciętny Europejczyk, którego istnienie determinuje konsumpcjonizm nie znajduje w sobie pokładów siły do podjęcia walki z politycznym żołnierzem, jakim jest terrorysta. Nie tylko walki w sensie fizycznym, ale także w wymiarze duchowym i cywilizacyjnym.

Przed tym zjawiskiem nieubłaganej konfrontacji z politycznym żołnierzem przestrzegał jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku były szef francuskiego wywiadu SDECE Alexandre de Marenches. Francuski wywiadowca ostrzegał:

„Żołnierz polityczny istniał zawsze. To rycerz Allaha, który cwałuje na Budapeszt lub przez Hiszpanię. To człowiek, któremu motywacji dostarcza wiara, filozofia, przekonania, religia, niezależnie od tego, czy jest ona dobra, czy zła”.

Tomasz Formicki

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *