Na łamach Myśli Polskiej (nr 21-22, 24-31.05.2020) ukazał się artykuł Manuela Ochsenreitera pt. „Adolf, Józef, Maksymilian i ja…”, który stanowi część dyskusji prowadzonej przez nas (Adam Wielomski i ja) z tymże niemieckim publicystą, jak również jego współpracownikiem Mateuszem Piskorskim. Nasi obydwaj oponenci wzywają do rozpoczęcia rzeczowej rozmowy na odcinku polsko-niemieckim, czego my oczywiście także pragniemy. Aby jednakże taka rozmowa była możliwa, muszą być spełnione pewne wymogi, jak przede wszystkim szacunek do rozmówcy oraz prawdomówność. Niestety, w rzeczonym tekście Ochsenreitera ani szacunku ani prawdomówności nie widzę, stąd postanowiłam postawić veto dla takiej kultury (czy też posługując się modnym ostatnio terminem – antykultury) dyskusji. Szacunku trzeba wymagać i w tej kwestii nie ma żadnego zmiłuj się.
Zacznijmy od kwestii zupełnie banalnej, dotyczącej konkretnie mojej osoby. Otóż w całym tekście funkcjonuję tylko i wyłącznie jako żona prof. Wielomskiego i ani razu nie zostałam wymieniona z imienia i nazwiska. Stąd też by zaprezentować Państwu, jaki efekt wywołuje stosowanie takiej metody, w dalszej części tekstu nasz oponent ani razu nie zostanie nazwany po imieniu, natomiast będzie funkcjonował jako „przyjaciel Mateusza Piskorskiego”.
Przyjaciel Mateusza Piskorskiego zaczyna swoją wypowiedź od zaprezentowania siebie jako tego, komu zależało na ważnych sprawach: „Było tak: udzieliłem mojemu przyjacielowi Mateuszowi Piskorskiemu naprawdę długiego i pogłębionego wywiadu na temat geopolityki, Europy, trudnych momentów relacji niemiecko-polskich, naszej historii, przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, naszych różnic i punktów wspólnych i wreszcie – możliwych rozwiązań politycznych dla przyszłości. Wywiad ukazał się na łamach „Myśli Polskiej” w trzech częściach. Mieliśmy z Mateuszem Piskorskim pomysł, by stał się on zaczątkiem debaty, by zainspirował innych do włączania się do niej”.
Wywiad był długi, pogłębiony, zrobiony między polsko-niemieckimi przyjaciółmi, miał wyznaczyć kierunki przyszłej dyskusji, etc.
Dalej przyjaciel Mateusza Piskorskiego pisze: „Włączył się prof. Adam Wielomski wraz z żoną. Cieszę, się, że udało nam się go „zaskoczyć”! Ale czym? Czy naprawdę przeczytał wywiad? Owszem, było całkiem zabawnie zobaczyć w jego polemice moje nazwisko w towarzystwie Stalina, Hitlera i Robespierre’a. Coś takiego – przyznam – do tej pory mnie nie spotkało. Właściwie już tutaj mógłbym zakończyć moją odpowiedź znanym polskim przysłowiem „nie mój cyrk, nie moje małpy””.
Co przyjaciel Mateusza Piskorskiego robi w tym fragmencie? Po pierwsze, podważa naszą dobrą wolę i chęć do prowadzenia merytorycznej dyskusji, po drugie – stylizuje się na ofiarę naszej rzekomej złej woli, po trzecie – dezawuuje naszą wypowiedź porównując ją „z cyrkiem” i „małpami”.
Dalej czytamy: „A jednak nie. Debata jest zbyt ważna. I równie ważne jest też to, byśmy zrozumieli, jak niektórzy próbują czasem tą debatę uniemożliwić”.
Przyjaciel Mateusza Piskorskiego znowu pokazuje swoją dobrą wolę i chęć poświęcenia się dla dobra sprawy. Oczywiście w przeciwieństwie do nas.
Dalej wg tegoż Niemca „obrzuciliśmy błotem jego miesięcznik „Zuerst!”, a właściwie to błotem obrzuciliśmy pismo poprzedzające „Zuerst!” – „Nation Europa”. Tutaj robi się już poważnie. Przyjaciel Piskorskiego bowiem pisze dalej: „W zasadzie to, co napisał prof. Wielomski z żoną sprowadza się do trzyminutowego poszukiwania w Google i niektórych informacji z Wikipedii. Nic nowego, nic kompromitującego i nic, co miałoby jakikolwiek związek z moim wywiadem dla „Myśli Polskiej”. Prof. Wielomski informuje, że „będąc kiedyś w Staatsbibliothek w Berlinie miałem kilka numerów („Nation Europa“ – przyp. MO) w ręku“. I, że był w szoku. Opowiada, że były one rzekomo pełne „reklam nazistowskich książek i płyt“. Od czego zacząć? Z pewnością nie było tam reklam żadnej książki czy nagrania, które gloryfikowałyby czy usprawiedliwiały epokę narodowosocjalistyczną w Niemczech. Skąd mogę mieć taką pewność? Bo takie treści są zabronione od czasu powstania Republiki Federalnej Niemiec. Takie reklamy spowodowałyby zakaz wydawania pisma i prof. Wielomski nie znalazłby żadnego jego egzemplarza „kiedyś w Staatsbibliothek w Berlinie“. Chyba, że ma on na myśli zupełnie coś innego: książki i wydawnictwa dokumentalne o II wojnie światowej”.
I dalej na ten sam temat: „Na dodatek prof. Wielomski wspomina, że w nieokreślonym czasie był w bibliotece narodowej w Berlinie, gdzie trzymał w ręku jeden czy więcej numerów „Nation Europa“ i był zszokowany reklamami, które uznał za „reklamy nazistowskich książek i płyt“, a które najprawdopodobniej dotyczyły książek i zbiorów dokumentów dotyczących II wojny światowej, bo wszelkie propagowanie narodowego socjalizmu jest w Niemczech od lat zabronione. Na dodatek, te numery pisma były zapewne opublikowane zanim urodził się prof. Adam Wielomski, Mateusz Piskorski i ja, a z pewnością nie żyli już wtedy Hitler, Stalin i Robespierre. Nie mój cyrk, nie moje małpy…”
Przykro mi to powiedzieć, ale przyjaciel Piskorskiego kłamie tutaj w żywe oczy, chyba licząc na to, że jego polscy czytelnicy uwierzą mu na słowo. Po pierwsze, poszczególne numery „Nation Europa” starannie wertowaliśmy w Staatsbilbiothek, a niektóre nawet zeskanowaliśmy w całości. Opinia, jaką sobie wyrobiliśmy na temat tego periodyku opiera się więc na rzetelnej kwerendzie, którą przeprowadziliśmy w bibliotece. Po drugie, numery te zawierały treści „kompromitujące”, jak choćby reklamy nazistowskich książek i płyt. I oczywiście, byliśmy troszkę zdziwieni, że takie rzeczy mogły ukazywać się w tej „lewackiej” i „okupowanej przez Amerykanów” Republice Federalnej Niemiec. Ale cóż, dobrze wiemy, jak w rzeczywistości wyglądała tam denazyfikacja i jak często w tym kraju oficjalna propaganda rozmija się z faktami… Dlatego zapewniamy przyjaciela Piskorskiego, że nasze zdziwienie długo nie trwało… Po trzecie, mówimy zarówno o numerach z lat 50-tych, jak i o tych z lat … 90-tych. Pierwotna linia tego czasopismu była więc utrzymywana na przestrzeni kilkudziesięciu lat, co świadczy o tym, że pierwsze pokolenie nazistów wychowało swoich następców. I aby nie pozostać gołosłownym, pod tekstem zamieszczam zdjęcia kilku stron z tegoż periodyku, wraz z opisem po polsku, by nasz Czytelnik mógł wyrobić sobie zdanie na ten temat, czy to są rzeczywiście reklamy publikacji naukowych…
Niemiecki przyjaciel Piskorskiego dalej twierdzi, jakoby „Nation Europa” miało niczym się nie różnić od magazynu „Der Stern”, który także założył był SS-man. W przypadku tego drugiego periodyku był to „Henri Nannen. Do 1945 roku Nannen był żołnierzem SS-Standarte „Kurt Eggers“, jednostki propagandowej Waffen-SS. Szkoła im. Henriego Nannena jest dziś uczelnią dziennikarską największego wydawnictwa w Europie Gruner + Jahr, wydającego m.in. tygodniki „Die Zeit“ i „Der Spiegel“”. Podana przez niego informacja o szkole dla dziennikarzy im. Henriego Nannena to prawdziwy smaczek, demaskujący fałszywość całej narracji niemieckiej prawicy o tym, jak bardzo Niemcy zostały „zamerykanizowane”… Ale nie o tym chcę powiedzieć: w tekście, którego pierwsza część ukazała się w tym samym numerze „Myśli Polskiej” co analizowany tekst, ukazał się także artykuł naszego autorstwa, w którym pokazujemy, że różnica między „Sternem” a „Nation Europa” polegała na tym, że ten drugi negował zbrodniczy charakter III Rzeszy i był tubą propagandową dla wyznawców ideologii narodowo-socjalistycznej, co jak widać – władzom RFN specjalnie nie przeszkadzało…
Kończąc swój tekst przyjaciel Piskorskiego pisze: „Podsumujmy: Manuel Ochsenreiter (urodzony w 1976 roku), redaktor naczelny (od 2011 roku) pisma „Zuerst!“ (założonego w 2010 roku) udzielił wywiadu Mateuszowi Piskorskiemu (urodzonemu w 1977 roku). Prof. Wielomski (urodzony w 1972 roku) wraz z żoną widocznie nie znaleźli w tym wywiadzie nic kontrowersyjnego, albo po prostu go nie przeczytali. Za to zaznaczają, że założyciel „poprzednika“ „Zuerst!“, pisma „Nation Europa“ (założonego w 1951 roku) był w Waffen-SS (zabronionym przez aliantów w 1945 roku)”.
Kończąc analizę stwierdzam, że przyjaciel Piskorskiego dokonał trywializacji naszych argumentów, których przesłanie było jasne: uwaga, ta osoba działa w środowisku o skrajnie antypolskiej tradycji, gdyż neguje ono nie tylko układ poczdamski lecz przede wszystkim wersalski. Stąd każdy uczestnik czy obserwator tej dyskusji musi mieć z tyłu głowy pytanie, czy aby wizja nowego pan-europejskiego ładu, promowana przez przyjaciela Piskorskiego nie jest przypadkiem zamaskowaną formą obalenia właśnie Wersalu, czyli dokonania zamachu stanu na naszą suwerenność, którą odzyskaliśmy w 1918 r.? Czy rzeczywiście nie wolno zadawać nam takiego pytania? Zresztą chętnie je naszemu rozmówcy zadamy, jeśli tylko zechce potraktować nas z szacunkiem, czego mu z głębi serca życzę.
Magdalena Ziętek-Wielomska
Zdjęcia:
Reklama materiałów audio związanych z Blitzkriegem przeciwko Polsce, m.in. przemówień Hitlera (rocznik 1991).
Reklama nagrań przemówienia Hitlera i J. Goebbelsa, do kupienia w sklepie wydawcy (rocznik 1991).
Reklama nagrań przemówienia Hitlera z 28.2.1938 r. oraz fragmentów kilku przemówień J. Goebbelsa, do kupienia w sklepie wydawcy (rocznik 1991).
Ogłoszenie jednej z organizacji ziomkowskich kwestionujących powojenny układ granic (rocznik 1991).
Reklama „prawdziwej” mapy Europy do kupienia w sklepie wydawcy Nation Europa (rocznik 1991).
Tabela zawierająca sfałszowane dane dotyczące liczby „wypędzonych” Niemców (rocznik 1992).
Okładka numeru z rocznika 1987, przedstawiająca przedwojenną mapę Niemiec.