Zwycięstwo prowokacji, czyli jak Polska przegrała z Rosją w Warszawie

Z okazji marszu rosyjskich kibiców poprzedzającego przeprowadzony 12 czerwca mecz piłkarski Polska-Rosja, jak można się było tego spodziewać (1), doszło do incydentów z udziałem chuliganów z obydwu stron. W zajściach, jak informuje o tym prasa (2), rannych zostało dziesięciu funkcjonariuszy Policji Państwowej i kilkunastu kibiców, zniszczono też jeden policyjny radiowóz.

Incydenty te obiły się dość szerokim echem w światowej prasie i zapewne wpłyną na ograniczenie propagandowego sukcesu „Euro 2012”, i tak osłabionego przez zarzuty „niedemokratyczności” stawiane władzom Ukrainy (3). I tak na przykład prasa francuska donosiła, że wobec wykrzykujących patriotyczne hasła rosyjskich kibiców „Grupa kilkudziesięciu Polaków rzuciła petardę w ich kierunku, wykrzykując wrogie hasła” na co „Kibice rosyjscy zareagowali rzucając butelkami”. Tak przedstawionej informacji towarzyszył materiał wideo z zamieszek (4). Krytyczne komentarze pojawiły się też w prasie rosyjskiej, gdzie między innymi pisano: „środki zapobiegawcze przeciwko chuliganom podjęte w państwach-organizatorach Euro 2012 okazały się niewystarczające”(5).

Trudno nie przyznać racji ostatniemu z komentarzy, skoro ulice Warszawy po raz kolejny zamieniły się w miejsce burdy. Poprzednim razem tego rodzaju żenujące widowisko mieliśmy okazję oglądać przy okazji tzw. „marszu niepodległości” organizowanego przez środowiska demoliberalnej „pipi-prawicy”, głównie przez MW i „Solidarnych 2010”. W świetle tych i podobnych wydarzeń całkiem zasadne wydaje się planowane przez rząd przyjęcie nowych uregulowań dotyczących zgromadzeń publicznych, które dawałyby mniejszą swobodę dla urządzania bezsensownych zamieszek.

Tymczasem jednak narzuca się oczywisty skądinąd wniosek, że całkowicie nie sprawdziły się władze zarówno Warszawy, jak i rząd premiera Tuska. Przemarsz przez stolicę zorganizowanej grupy obywateli obcego państwa pod swoimi narodowymi flagami ze zrozumiałych powodów nie jest powszechnie przyjętą praktyką i w sytuacji nawet najlepszych stosunków wzajemnych musiałby spowodować niesnaski. Dotychczas władze polskie stosują tego rodzaju czołobitność jedynie wobec Izraela, któremu umożliwia się wszelkiego rodzaju demonstracje polityczne i nawet zbrojne, jak przelot myśliwców tego państwa, przy okazji różnych uroczystości związanych celebrowaniem historycznej martyrologii europejskich Żydów. Trzeba w tym miejscu wyraźnie powiedzieć, że wyrażanie zgody na tego typu manifestacje jest dowodem politycznego tchórzostwa lub niekompetencji ze strony obecnej i poprzedzających ją ekip rządzących i uwłacza godności narodowej Polaków. Na temat rosyjskiego marszu w Warszawie tak wypowiadał się zajmujący przecież zwyczajowo stanowisko prorosyjskie ambasador Ciosek: „Rosjanie nie powinni tego robić. Flagę mogą sobie czcić u siebie. Nie robi się manifestacji na obcym terytorium. Taka demonstracja to wywoływanie wilka z lasu. Nie powinniśmy się na to zgodzić, trzeba było interweniować na szczeblu dyplomatycznym“(6). Do interwencji takiej jednak nie doszło, co wystawia nie najlepsze świadectwo naszej polityce wschodniej. Wobec indolencji rządu zadziałać mogły jednak władze Warszawy, na przykład nie wydając zgody na marsz lub cofając ją pod jakimkolwiek pretekstem technicznym lub bezpieczeństwa – podobnie skądinąd jak postępują wobec niewygodnych dla siebie manifestacji władze rosyjskie szczebla centralnego lub municypalnego. W sytuacji widocznego zagrożenia ze strony polskich kibiców można było też już rozpoczęty marsz rozwiązać, a uczestnikom nakazać rozejście się i dotarcie na stadion w normalny sposób. Fakt, że tego rodzaju zabezpieczeń nie podjęto, obciąża w tym przypadku władze Warszawy odpowiedzialne za bezpieczeństwo miasta. Pokazuje też doskonale naturę „postpolityczności” w wykonaniu PO, której politycy postawieni wobec jakiejkolwiek sytuacji wymagającej podjęcia choćby najprostszej decyzji, uciekają od odpowiedzialności kryjąc się za administracyjnym proceduralizmem.

Można by w związku z tym zastanowić się, czy sam marsz nie był ze strony rosyjskiej prowokacją? Taką tezę, umieszczając wydarzenia w Warszawie w rozleglejszym kontekście polityki rosyjskiej, w wielu przypadkach korzystającej z żywotności w Polsce obsesji rusofobicznych, stawiają publicyści „Rzeczpospolitej”(7). Z kolei przewodniczący Rosyjskiego Związku Kibiców, Sergiusz Furcenko zapytany czy należało organizować marsz, odpowiada: „Nie my podjęliśmy tą decyzję. Nie możemy kontrolować ruchu kibicowskiego, a jedynie przedkładać własne rekomendacje. Niektórzy przedstawiciele strony polskiej uważali, że była to prowokacja. Ale to było tylko nasze święto, Dzień Rosji. I kibice chcieli przejść wspólnie, przy czym odcinek do przejścia był stosunkowo prosty. Aczkolwiek prowokacje miały miejsce, podobnie jak nieprzyjemności.”(8) Widzimy zatem, że możliwa była prowokacja zarówno ze strony władz rosyjskich jak i samych kibiców. Na rzecz tej pierwszej tezy przemawiałoby ogłoszenie planowanej od kilku dni wizyty doradcy prezydenta Putina, Michała Fiedotowa jako podjętej rzekomo w trybie pilnym, w reakcji na wydarzenia w Warszawie. Celem władz rosyjskich byłoby wówczas udramatyzowanie zajść dla skompromitowania „Euro 2012”. W odmienny sposób jednak postępowanie Rosji ocenia powoływany już tutaj ambasador Ciosek, według którego „ten pomysł (tzn. marszu – R.L.) zrodził się w rosyjskim środowisku kibiców. Na szczęście, się zmitygowali. Chyba władze rosyjskie skorygowały te plany, wyperswadowały im te polityczne manifestacje. Z pewnością przed wyjazdem były prowadzone rozmowy z rosyjskimi kibicami. I to bardzo dobrze, że potrafili uspokoić swoich kibiców. (…) Pewnie mechanizm był taki, że sytuację w Polsce obserwował ich ambasador i przedstawił w Moskwie ocenę sytuacji. Potem porozmawiano z Wszechrosyjską Unią Kibiców, zwrócono im uwagę, na co są uczuleni Polacy. I jak widać, to zadziałało.”(9).

Niezależnie, czy prawdziwa jest teza publicystów „Rzeczpospolitej”, czy rosyjskiego urzędnika Furcenki i ambasadora Cioska, zajścia w Warszawie miały dla Polski znaczenie negatywne. „Euro 2012” jest nie tylko przedsięwzięciem modernizacyjnym, ale również, a może nawet przede wszystkim, promocyjnym. W zamyśle polskich władz miało promować ideę partnerstwa polsko-ukraińskiego jako fundamentu politycznej konstrukcji europejskiej we wschodniej części Kontynentu, podobnie jak zacieśnienie związków Ukrainy z Unią Europejską. Czynniki takie jak bezpośrednie sąsiedztwo Polski i Ukrainy, obecność w tym drugim kraju licznej polskiej społeczności, historyczne dziedzictwo polskości na Ukrainie i żywe w przeszłości silne związki obydwu krajów, czynią takie zbliżenie pożądanym. Polska powinna mieć jak najlepsze i jak najbliższe stosunki ze wszystkimi swoimi sąsiadami, tak więc powinno nam zależeć również na podtrzymaniu żywych relacji z Ukrainą. Demoliberalna klasa polityczna również rozpoznaje tą potrzebę, stąd też forsuje zachodnią orientację geopolityczną w Ukrainie. Dodajmy, że nie zawsze robi to umiejętnie, czego przykładami było zarówno jednostronne popieranie Wiktora Juszczenki, obecnie zaś Julii Tymoszenko, jak i nadawanie współpracy polsko-ukraińskiej charakteru antyrosyjskiego i proamerykańskiego, co z kolei obniża atrakcyjność polskich koncepcji na samej Ukrainie, jak i nastraja przeciw nim Moskwę a w pewnej mierze również Berlin i Paryż, w ten sposób obniżając skuteczność polskiej polityki wschodniej. Jeśli by zatem przyjąć tezę publicystów „Rzeczpospolitej” o marszu rosyjskich kibiców w Warszawie jako o prowokacji inspirowanej przez władze Rosji, mielibyśmy do czynienia z próbą wizerunkowego skompromitowania „Euro 2012” poprzez skojarzenie go w oczach opinii zachodniej z zachowaniami przedstawianymi jako chuligańskie, ksenofobiczne, antyrosyjskie, Polski jako państwa organizatorskiego zaś, jako niezdolnej do zapewnienia bezpieczeństwa zorganizowanej przez siebie imprezie i zaproszonym na nią przez siebie zagranicznym gościom. W przypadku, gdyby natomiast rzeczywiście władze rosyjskie nie miały nic wspólnego z marszem i była to inicjatywa samych kibiców, w naszej ocenie całego zdarzenia niewiele musiałoby to zmienić, bo też skutki również w przypadku tej drugiej ewentualności nie ulegają zmianie, a zmienia się jedynie podmiot sprawczy po stronie rosyjskiej.

Mówiąc o prowokacji nie sposób jednak ograniczyć się do dość dwuznacznego postępowania strony rosyjskiej. Od dłuższego bowiem czasu w polskiej prasie i internecie roiło się od wypowiedzi nawołujących do wszczynania zamieszek i podsycających napięcie. Szczególnie często i w szczególnie prymitywnej formie padały one ze strony środowisk i organizacji, które przejęły sposób myślenia i mentalność, która swój najpełniejszy wyraz znajduje w PiS. Mamy tu na myśli  rodzimych eksponentów amerykanizmu, demoliberalizmu i atlantyzmu, takich jak między innymi Młodzież Wszechpolska, „Solidarni 2010”, „ONR” (przez złośliwych nazywany od pewnego czasu ONL-em, czyli Obozem Narodowo-Liberalnym), UPR, TFP, KoLiber, „Gazeta Polska”, Fundacja Republikańska, „Fronda” i szereg im podobnych. Środowiska te w znacznej części uczyniły swoim znakiem firmowym szczucie przeciw Rosji i Rosjanom, wykorzystując w tym celu zarówno retorykę demoliberalną, zaczerpniętą ze Stanów Zjednoczonych, jak i powołując się na najgorsze i najbardziej szkodliwe elementy polskiego dziedzictwa historycznego, tak więc sarmackie warcholstwo, republikanizm, „prometejski”insurekcjonizm, okcydentalistyczny szowinizm, postkomunistyczną i „smoleńską” manię prześladowczą wreszcie. Rozpowszechniano więc informacje że jakoby rosyjscy kibice mają rzucać papierowymi modelami TU-154, że będą wymachiwać flagami Związku Sowieckiego i masowo ubiorą stroje z symboliką nawiązującą do ideologii komunistycznej itd. Rozpowszechniano plakaty przyrównujące przyjazd rosyjskich kibiców do Warszawy z bolszewicką inwazją 1920 roku, a nawet publikowano fotomontaże zestawiające rosyjski marsz ze stalinowską paradą w latach 50-tych. W kłamstwach tego rodzaju wyspecjalizował się szczególnie należący do TFP „pipi-katolicki” portal PCh24, gdzie znaleźć można między innymi kuriozalny tekst, w którym twierdzi się jakoby marsz był „komunistyczną prowokacją” a mostem Poniatowskiego dokonał się „przemarsz uzbrojonych w komunistyczne symbole (sic!) rosyjskich kibiców”(10). Pomijając już nawet noszącą znamiona obsesji monomanię na punkcie martwej od ponad dwudziestu lat ideologii, autor (dający się skądinąd już wcześniej poznać z zamiłowania do posługiwania się kłamstwami i pomówieniami) raczył tu pominąć fakt, że wspomniana przez niego w tekście sowiecka flaga nie powiewała ponad idącymi prze cały czas trwania pochodu, ale zniknęła po upływie około piętnastu minut, co zgodnie potwierdzają doniesienia prasowe (11). Naszym zdaniem, środowiska takie jak wspomniane na początku tego akapitu, żywią bądź to nieuleczalną fobię wobec wszystkiego co rosyjskie, bądź to na antyrosyjskości budują swoją tożsamość polityczną i starają się budować także karierę. Niezależnie od tego, czy Rosjanie rzeczywiście wystąpiliby pod czerwonymi sztandarami, czy (jak było w rzeczywistości) przeszli pod swoimi flagami państwowymi, zawsze byliby dla tych kręgów godnymi wyłącznie nienawiści „komuchami” i „turańcami”. A gdyby nie dało się użyć jako pretekstu skojarzeń z komunizmem, wówczas wymyślono by do szczucia przeciw Rosji jakiś inny, choćby Czeczenię lub „Zamach Smoleński”(12). Mamy tu zatem do czynienia z kolejną odsłoną ewidentnej prowokacji, tym razem wychodzącą jednak ze strony polskiej, a podjudzającą do zamieszek i przemocy wobec kibiców z Rosji.

Choć efekty obydwu prowokacji zbiegają się we wspólnym efekcie w postaci zamieszek w Warszawie, to jednak ocenić wypada je odmiennie. Warto jedynie w tym miejscu zaznaczyć, że zapewne wbrew swoim intencjom, polscy prowokatorzy z kręgów „patriotycznych” i rusofobicznych okazali się… najlepszymi sojusznikami Moskwy i wykonawcami jej interesów politycznych!

Prowokacja rosyjska, jeśli jej inspiracja wyszła z kręgów władzy, była dobrze obliczonym i w sumie skutecznym krokiem mającym skompromitować „Euro 2012” i Polskę jako gospodarza mistrzostw. W ten sposób Rosja za niewielką ze swojego punktu widzenia cenę pogorszenia wizerunku swego państwa wśród i bez tego antyrosyjsko nastawionych Polaków, wykonała ruch mający zneutralizować ewentualne zbliżenie polsko-ukraińskie, przede wszystkim przez skompromitowanie jego stron w oczach opinii zachodniej, pozyskanie której dla idei współpracy polsko-ukraińskiej, było jednym z podstawowych powodów zorganizowania „Euro 2012”. Polityka rosyjska zachowuje zatem w swych niekonwencjonalnych metodach wewnętrzną logikę ukierunkowania na realizację korzystnego z punktu widzenia Rosji celu propagandowego jako celu pośredniego, a celu geopolitycznego jako celu ostatecznego.

Nie da się tego samego powiedzieć o postępowaniu strony polskiej. Jak wspomnieliśmy, kluczowa odpowiedzialność spoczywa tu na rządzie, a w mniejszym stopniu również na władzach Warszawy. Wydanie ogromnych sum na przygotowanie imprezy sportowej i następnie pozwolenie by dziecinnie dać się rozegrać stronie rosyjskiej i miejscowym prowokatorom, to dowód na rażącą wręcz indolencję i dyletanctwo politycznych decydentów. Koszty polityczne ewentualnego zakazania rosyjskiego marszu, zwłaszcza wobec padających ze strony rosyjskich kibiców prowokacyjnych wypowiedzi, jak i z racji niekonwencjonalnego charakteru samego pomysłu takiego marszu, byłyby zapewne o wiele niższe, niż okażą się koszty kompromitacji Polski poprzez wywołane zamieszki. Wystarczyła w tym przypadku elementarna zdolność decyzyjna, której okazała się być pozbawiona liberalna ekipa PO.

Dużo ciekawszy jest przypadek tych wszystkich podmiotów politycznych, które podsycały histerię antyrosyjską, a które uważają się za uprawnione do zastąpienia PO u władzy. W przypadku PiS, MW, „Solidarnych 2010”, TFP, „Frondy” i podobnych środowisk widać jak na dłoni zastępowanie trzeźwego oglądu politycznego powodowaniem się sentymentami, uczuciami, fobiami, obsesjami, emocjami, ambicjami, oraz kompleksem niższości wobec Rosji pomieszanym z zawiścią wobec tego państwa. Nie ma tu namysłu nad kategoriami takimi jak interes, racja stanu, strategia państwa, cele ostateczne i cząstkowe, a jest jedynie chęć by „dowalić ruskim”, „pokazać kacapom, że się ich nie boimy”, „pokazać, że Polak ma swój honor”. Naiwny emocjonalizm i sentymentalizm mieszają się tu z ponurą nienawiścią i poczuciem braku własnej wartości, które środowiska te chcą sobie kompensować dla poprawy samopoczucia pustymi i nic nie znaczącymi gestami. Stąd właśnie odruch psa Pawłowa na widok czerwonej flagi u publicysty PCh24 Marcina Musiała, oraz plakatowe reminiscencje Bitwy Warszawskiej sprzed siedemdziesięciu lat w „ruchu narodowym”. Nie jest ważne, że zagraża się w ten sposób powodzeniu jednego z większych przedsięwzięć polskiej polityki wschodniej, łączącym skądinąd wyjątkowo poprzednią i obecną ekipę rządzącą, a chodzi jedynie o to, żeby samemu sobie udowodnić, że jest się „patriotą” i „antykomunistą”.

Co charakterystyczne zresztą, postawa „prawicowych” (?) publicystów i organizacji z kręgów zbliżonych do PiS cechuje się nie tylko pogardliwym stosunkiem do kategorii racji stanu i do myślenia strategicznego, którym przeciwstawia się pseudopatriotyczną demagogię i histeryczny wrzask, ale też niebywałą pogardą dla państwa i jego instytucji; o Policji Państwowej nie pisze się w tych kręgach inaczej jak „psiarnia”, państwo staje się znienawidzonym „państwem policyjnym”(sic!), służby porządkowe to „komunistyczne ZOMO” etc. (13).

Mentalność insurekcyjna współczesnych „patriotów” z kręgów PiS wyrasta z ignorancji w sferze fundamentalnych kategorii politycznych jak państwo, władza, hierarchia, porządek publiczny, racja stanu. Stąd właśnie kręgi te dają się poznać z ustawicznego, bezwstydnego wysługiwania się interesom Stanów Zjednoczonych, Izraela i w ogóle Zachodu. Perspektywę polską zastępuje tam perspektywa Waszyngtonu i Tel Awiwu. Przejmuje się siatkę pojęciową i ideową państw dążących do zinstrumentalizowania Polski dla własnych celów, następnie zaś z tymi treściami identyfikuje i nadaje im silną wartość emocjonalną. Rusofobia PiS i jego rozmaitych politycznych klonów jest w oczywisty sposób, co unaoczniły omawiane zamieszki i ich rzeczywiste znaczenie polityczne, szkodliwa z punktu widzenia polskiej polityki zagranicznej w jej aspektach zarówno wewnętrznych (narodowego morale, subiektywnej identyfikacji przez Polaków miejsca i roli naszego kraju w układzie stosunków międzynarodowych), jak i zewnętrznych (postrzeganie Polski za granicą). Są to działania sprzeczne z interesem państwa polskiego, ale na ogół korzystne z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, którym zależy na wykopaniu trwałej przepaści wewnątrz Europy – pomiędzy jej częściami wschodnią i zachodnią. Polacy są tu pożytecznym narzędziem, acz tym razem nawet z perspektywy amerykańskiej kompromitowanie partnerstwa polsko-ukraińskiego należałoby prawdopodobnie ocenić negatywnie. Środowiska PiS-owskie aspirujące do wywierania wpływu na polską politykę, w tym również zagraniczną, a w jej ramach na stosunki z Rosją, przez swoją ignorancję polityczną po raz kolejny zagrały do własnej bramki, acz tym razem wbrew własnej woli – nie w drużynie amerykańskiej, ale w rosyjskiej. Nie jest to pierwszy taki przypadek i wystarczy sięgnąć do czasów saskich lub do konfederacji targowickiej, by przekonać się, że zachowania politycznie samobójcze leżą w tradycji polskiego republikańskiego warcholstwa i myślenia insurekcyjnego, stanowiących zresztą awers i rewers tej samej irracjonalnej politycznie postawy. Tak o tym pisze jeden z najciekawszych polskich politologów, profesor Ryszard Skarzyński: „Wprawdzie Polacy walczyli o co się tylko dało i ginęli w całej Europie, ale mało kto myślał o celach, tym bardziej tych osiągalnych. Trudno było o to, gdy refleksja polityczna miała charakter szczątkowy. Dlatego Polacy wyspecjalizowali się w angażowaniu w konflikty, których nie rozumieli. Było to efektem daleko posuniętej ignorancji politycznej. (…) Beneficjentami tych czynów były obce rządy. Polakom pozostawała gorycz, której genezy nie umiano wyjaśnić. A przecież zawsze chodziło o to, że brak dojrzałej refleksji politycznej, a potem teoretycznej, obezwładniał myślenie i w aktach rozpaczy, niezrozumienia własnego położenia prowadził do tego, że Polacy nie mieli własnej polityki i łatwo stawali się środkiem polityki mocarstw: Rosji, Prus, Austrii, Napoleona i Stanów Zjednoczonych.”(14). W tym przypadku, otumanieni retoryką PiS-owską rusofobi, myśląc o sobie że są „najprawdziwszymi Polakami” i „ostatnimi sprawiedliwymi patriotami w tuskolandii”, rozniecając antyrosyjską histerię która skończyła się kompromitującą tragifarsą ulicznych zamieszek, nie zagrali jednak jak mieli nadzieję w drużynie Waszyngtonu którą ustawicznie utożsamiają z reprezentacją Polski, ale strzelili samobója na własną bramkę grając nieświadomie w drużynie rosyjskiej. Rosja wygrała spotkanie w Warszawie piórami, ustami i rękami polskich prowokatorów podżegających do zamieszek. Bez nich zapewne marsz rosyjskich kibiców przeszedłby spokojnie bez większego echa, a rosyjskie plany skompromitowania Polski – jeśli rzeczywiście takie były – spełzłyby na niczym. Na nieszczęście rolę sojuszników Rosji spełnili tym razem polscy rusofobii, a rząd polski i władze Warszawy okazały się być nazbyt ślamazarne by temu zapobiec. Czyżby było więc tak, że jedynie w sytuacji zastąpienia reżymu parlamentarno-demokratycznego przez autorytarną dyktaturę moglibyśmy liczyć na trzeźwą ocenę sytuacji politycznej i śmiały decyzjonizm ze strony władzy w rozwiązywaniu problemów, a odsunięcie od wpływu politycznych wariatów i emocjonalistów typu insurekcyjnego? Póki co, punkt zdobyty przez nas w postaci organizacji „Euro 2012”(15) Rosja odzyskała wygrywając politycznie mecz na warszawskim moście Poniatowskiego.

Ronald Lasecki

1. Obawy wyrażał między innymi były polski ambasador w Rosji, Stanisław Ciosek. Zob. Ciosek: przemarsz Rosjan to pomysł z piekła rodem, „Rzeczpospolita” z 9 czerwca 2012 r.

2. np. 150 Polaków i ponad 20 Rosjan zatrzymanych po meczu, „Gazeta Wyborcza” z 12 czerwca 2012 r.

3. Zob. szerzej: S. Matuszak, T. A. Olszański, Euro 2012 – niewykorzystana szansa Ukrainy, „Komentarze OSW”, nr 80/2012.

4. Euro: violents heurts entre supporteurs russes et polonais, „Le Parisien” z 12 czerwca 2012 r.

5.  УЕФА проигрывает «Евро-2012» футбольным хулиганам, „Московские новости” z 12 czerwca 2012 r.

6. Ciosek… art.cyt., „Rzeczpospolita” z 9 czerwca 2012 r.

7. Rosja wygrywa wrzutkami, „Rzeczpospolita” z 12 czerwca 2012 r.

8. Болельщикам всегда помогут. Президент РФС Сергей Фурсенко четко разделяет нормальных фанатов и провокаторов, „Российская газета” z 13 czerwca 2012 r.

9. Ciosek: Moskwa uspokoiła swoich kibiców, „Gazeta Wyborcza” z 13 czerwca 2012 r.

10. M. Musiał, Komunistyczna prowokacja przed meczem z Rosją, http://www.pch24.pl/komunistyczna-prowokacja-przed-meczem-z-rosja,3373,i.html (13.06.2012).

11. Futbolowe święto i bójki, „Rzeczpospolita” z 13 czerwca 2012 r.; Po marszu Rosjan, doradca Putina jedzie do Warszawy, „Gazeta Wyborcza” z 12 czerwca 2012 r.

12. Charakterystyczne, że takie oburzenie w przywiązującym nieproporcjonalną uwagę do sfery „genitalnej” i obyczajowej środowisku TFP wywołało chwilowe pojawienie się sowieckiego sztandaru, żadnej zaś reakcji nie spowodowało zachowanie ukraińskich pornografek z grupy „Femen”, które przyjechały do Polski specjalnie po to, by tuż przed rozpoczęciem „Euro 2012” obnażać się publicznie na ulicach Warszawy. Czyżby wygodniej było „dowalić ruskiemu”?

13. Z wyraźną pretensją wobec Policji wypowiada się w przywoływanym już tu tekście Marcin Musiał, że „ochraniający Rosjan policjanci byli głusi na wszelkie wołania i apele” (ze strony zgromadzonego wokół tłumu polskich zadymiarzy i wariatów z „sekty smoleńskiej”). Zob. M. Musiał, Komunistyczna…, art. cyt.

14. R. Skarzyński, Podstawowy dylemat politologii: dyscyplina nauki czy potoczna wiedza o społeczeństwie? O tradycji uniwersytetu i demarkacji wiedzy, Białystok 2012, s. 50.

15. Nawiasem warto jeszcze wspomnieć, że generalnie budowanie prestiżu międzynarodowego państwa i wiązanie stosunków dwustronnych z przedsięwzięciem tak w sumie nieznaczącym jak mistrzostwa w piłce nożnej jest znakiem degrengolady współczesnej nam polityki, gdy o pozycji państwa decydują imprezy o charakterze czysto popkulturowym i nie mające żadnego praktycznego znaczenia.

Ronald Lasecki

http://xportal.pl/?p=5264

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *