Za faworyta uznawany jest rzecz jasna przywódca majowych zamieszek antyprezydenckich, Raul Chadżimba, lider Forum Jedności Narodowej. Poparcia udziela mu też macierzysta ARUAA, czyli wpływowa organizacja weteranów wojny o niepodległość oraz Rada Koordynacyjna Partii i Organizacji Społecznych, w skład której wchodzą też m.in. Zjednoczona Abchazja, Partia Ludowa Iakuba Lakoby, Partia Rozwoju Gospodarczego Beslana Butby, Ruch Młoda Abchazja oraz organizacje ludności rosyjskiej w republice.
Obalony prezydent A. Ankwab jeszcze 1 czerwca uznał swą porażkę i oficjalnie zrezygnował ze stanowiska, co nadaje procedurom wyborczym cechy legalności. Tymczasowym władzom na czele w przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego Walerym Bganbą wyraźnie zależało też na pluralizmie – stąd start bynajmniej nie czysto dekoracyjnych pretendentów. O prezydenturę walczy też Leonid Dzjapszba, były szef Służby Bezpieczeństwa, minister spraw wewnętrznych i prezes Abchaskiej Federacji Piłkarskiej (związany z tym samym obozem przeciwników A. Ankwaba co R. Chadżimba, a przez obaloną właśnie ekipę oskarżany o korupcję), a także gen. Mirab Kiszmaria – urzędujący minister obrony oraz p.o. szefa SB gen. Asłan Bżania. Były wicepremier Biesłan Eszbe – nie przeszedł wymaganych przy rejestracji testów językowych.
Spośród startujących A. Bżania i M. Kiszmaria liczą zapewne na poparcie przynajmniej części zwolenników obalonego A. Ankwaba. Z kolei R. Chadżimbie udało się stworzyć zespół z przedstawicielem młodego pokolenia opozycji, Witalijem Gabnią – startującym na wiceprezydenta, co może przełamać dawne podziały i konflikty, sięgające nie tylko początku wieku, ale wręcz lat 90-tych i początków niepodległości republiki.
Niejasne jest stanowisko władz Federacji wobec prezydenckiego wyścigu w Abchazji. A. Ankwab nie był faworytem Kremla w poprzedniej elekcji – ale jego wybór został uznany. Również obalenie głowy państwa (choćby i nieuznawanego szerzej na arenie międzynarodowej) w okresie dyplomatycznego kryzysu związanego z sytuacją na Ukrainie – nie wywołało zadowolenie rosyjskich decydentów. Analitycy przyznają, że spojrzenie na Abchazję jest mocno użytkowe. Rosjanom zależy na stabilności, bezpiecznym tranzycie do Armenii, uregulowaniu kwestii zakupu ziemi i mieszkań w republice przez obywateli Federacji, a także swobody przekraczania granicy rosyjsko-abchaskiej. Ktokolwiek tego dokona – będzie wiarygodnym i akceptowalnym partnerem dla Kremla.
Abchazi do urn pójdą 24 sierpnia.
Konrad Rękas