Akcja „Wisła” była koniecznością

Ta książka jest oparta na relacjach polskich uczestników Operacji „Wisła”. Żołnierze WP w niej uczestniczący pochodzili z Wołynia, byli w 27. Dywizji Piechoty AK, potem wstąpili do 1. Armii WP, a po wojnie zostali w wojsku. Nie mają wątpliwości, że decyzja o przesiedleniu Ukraińców była słuszna. Władysław Filar powiedział:

„Jako oficer i profesor, który przez wiele lat był zastępcą szefa Instytutu Badań Strategiczno-Obronnych, a następnie szef Instytutu Dowodzenia Akademii Sztabu Generalnego i członek rad naukowych m.in. w Wojskowym Instytucie Techniki Pancerno-Samochodowej, Instytucie Wojsk Lądowych ASG WP, Instytucie Techniki Wojsk Lotniczych i Instytucie Łączności, mający też za sobą roczną praktykę w 11 Dywizji Piechoty w Żaganiu na stanowisku kwatermistrz – zastępca dowódcy dywizji, za niepoważny uznaję też zarzut, że wojsko zmarnowało szansę rozprawy z wrogą partyzantką zimą z 1946 na 1947 r.

Historycy, którzy lansują takie teorie, piszą, że wystarczyłoby obsadzić wszystkie wsie ukraińskie garnizonami, by odciąć oddziały UPA od zaopatrzenia żywnościowego, a następnie rozpocząć operację oczyszczającą z wykorzystaniem lotnictwa, co miało zapewnić stronie polskiej bezwzględną przewagę. Do operacji takiej trzeba by użyć sił o wiele większych niż przy Akcji „Wisła”. Autorzy tej teorii twierdzą, że w każdej wsi wystarczyłoby umieścić po 80 żołnierzy. To bzdura! Jeżeli UPA skoncentrowałaby kilka oddziałów, by w danej wsi zdobyć żywność, to tych 80 żołnierzy długo by nie wytrzymało. W warunkach zimowych, gdy drogi w tamtejszym regionie są praktycznie nieprzejezdne, pomoc z sąsiedniego garnizonu, jeżeli w ogóle by dotarła, to już wiele godzin po walce.

Zwolennicy przekształcenia wsi ukraińskich w garnizony nie odpowiadają, jak rozwiązać problem zakwaterowania żołnierzy i ich wyżywienie, nie wspominając o zaopatrzeniu w amunicję i inne akcesoria wojskowe. Dla jednostek stacjonujących w Bieszczadach zaopatrzenie zimą często nie docierało, więc żołnierze głodowali. Kwaterowali najzwyczajniej w chłopskich chatach. Po jednej stronie spali oni, po drugiej gospodarze. Z wojskowego punktu widzenia było to rozwiązanie fatalne. Nie tylko dlatego, że żołnierzy w biednych ukraińskich chałupach zżerały wszy i świerzb, ale utrzymanie tajemnicy wojskowej w takich warunkach było praktycznie niemożliwe.

OUN-UPA wiedziały nie tylko wszystko o konkretnych oddziałach z nazwiskami żołnierzy i oficerów włącznie. Gdy oddział szykował się do przeprowadzenia jakiejś operacji, to operująca na danym terenie sotnia już była do tego przygotowana i uderzenie trafiało w próżnię. Wszyscy sotenni w swoich wspomnieniach podkreślają, że najważniejszą rzeczą, którą otrzymywano od ludności cywilnej, były informacje. Bez nich UPA nie byłaby w stanie utrzymać się w terenie.

Wracając do zasadniczego wątku naszego rozumowania, chciałbym podkreślić, że sama blokada wsi, która praktycznie i tak była z wojskowego punktu widzenia niemożliwa, nic by nie dała”.
Relacja prof. Władysława Filara

M.A. Koprowski, „Akcja „Wisła” – krwawa wojna z OUN-UPA”, Wyd. Replika, Zakrzewo 2016, ss. 380
Książka dostępna w kiosku Muzeum Niepodległości w Warszawie

Myśl Polska, nr 39-40 (25.09-2.10.2016)

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

1 thought on “Akcja „Wisła” była koniecznością”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *