Ani z Wiedniem ani z Budapesztem – Bóg i Chorwaci. Część druga: ofiary lipcowe (srpanjske žrtve)

Ruch Illiryjski, który był przedmiotem pierwszej części niniejszego cyklu (https://konserwatyzm.pl/artykul/3934/ani-z-wiedniem-ani-z-budapesztem—bog-i-chorwaci-czesc-pier)stanowił rewolucyjno-lewicowy wyłom w dotychczasowym chorwackim życiu politycznym. Przypomnijmy, że między rokiem 1102 a 1526 Chorwacja znajdowała się w unii personalnej z Węgrami, zaś po bitwie pod Mohaczem (29 sierpnia 1526 roku) dostała się na krotko pod panowanie tureckie, lecz bardzo szybko przyłączona została do Cesarstwa Habsburgów.

Samo pojęcie „Chorwacja” było poczynając od 1102 roku niezwykle płynne. Tradycja suwerennej państwowości chorwackiej (kroackiej) nie żyła w sercach etnicznej szlachty chorwackiej (plemstvo) nawet po częściowym wskrzeszeniu Chorwacji na samym początku dziewiętnastego stulecia.

Wprawdzie już w epoce Renesansu pojawiały się okresowo próby przedsięwzięć o charakterze protoilliryjskim, lecz były to wyłącznie akcje czysto kulturalne i nie miały one najmniejszego nawet wymiaru rewolucyjnego. Bywało wręcz często zupełnie odwrotnie.
 
Ruch llliryjski z początków dziewiętnastego wieku był od samego początku buntem rewolucyjnym, wywrotowym, terrorystycznym, artykułującym złowrogie mrzonki romantyczne inspirowane ideami Rewolucji Francuskiej i wspomnieniem niedawnej praktyki instytucji napoleońskich na ziemiach południowosłowiańskich. To zresztą Napoleon I może być śmiało uważany za inspiratora i inicjatora zarówno chorwackiego jak i słoweńskiego wrzenia rewolucyjnego.

Ruch Illiryjski był więc zupełną i całkowitą nowością, nowością sprzeczną z chorwacką tradycją mimo to, że nawiązywał on do autentycznej choć niezwykle podkoloryzowanej tradycji slowianskiej pojętej jako antyteza cywilizacji zachodniej.

Wrzenie illiryjskie (owoc okupacji napoleońskiej) doprowadziło w końcu do powstania chorwackiej, prowęgierskiej partii politycznej o nazwie „Horvatsko-vugerska stranka” (proszę zauważyć, że dziś zapisano by te nazwę z użyciem innej ortografii). Działaczy owej partii nazywano potocznie „Mađaroni.

W odpowiedzi na akt polityczny Mađaronow zwolennicy Ruchu Illiryjskiego („Ilirski Pokret”) założyli w 1841 roku Illiryjska Partie Ludowa („Ilirska narodna stranka” lub „Narodna ilirska partaja”).

Nazwa partii nie zawierała przymiotnika „chorwacki”, gdyż Illiryjczycy nie mieli ustalonego stanowiska, co do odrębności plemiennej Chorwatów od innych Słowian południowych. Później, kiedy już można będzie mówić o samodzielnym nacjonalizmie chorwackim, znajda się teoretycy, którzy pójdą tym samym śladem, lecz w przeciwnym kierunku, uznając innych Słowian południowych za rodzaj Chorwatów.To tłumaczy politykę zmuszania Serbów do przyjmowania obrządku zachodniego w latach 1941- 1945 – dla Poglavnika byli oni Chorwatami, którzy zmienili religię w trakcie wieków.

Illiryzm był skończonym konstruktywizmem polityczno-kulturalnym nawigującym pomiędzy starosłowiańską baśnią, a rozpaczliwą próbą ujednolicenia języka chorwackiego na bazie licznych, współistniejących obok siebie dialektów nie posiadając wystarczającego zasobu słów. Często wybór dominującego dialektu mającego stać się fundamentem przyszłego narodowego języka Chorwatów był wynikiem opcji politycznej lub przyjmowanych z uczuciem pasją wierzeń ludowych. Kwestia językowa była dla Illiryjczykow bardzo ważna i to dlatego tak mało z pozoru istotne kwestie literackie i lingwistyczne zaprzątały aż tyle uwagi działaczy Ruchu. Do przywódców partii ludowej należeli m.in. Janko Drašković, Ivan Kukuljević Sakcinski, Josip Juraj Strossmayer i Ivan Mažuranić.

Hasłem ludowców była triada: „Konstytucja Węgierska, Królestwo Chorwackie i Naród (Lud) Illiryjski”.

Choć problematyka ta została już zasygnalizowana w poprzedniej części, nie można i teraz przejść obojętnie obok braku jasnego pojęcia Illiryjczyków, co do samej istoty sprawy, której bronili. W tym rewolucyjno-romantycznym przedsięwzięciu chodziło o wszystko na raz: o wspomnienie dawnej państwowości chorwackiej, o mitologię słowiańską,o język chorwacki, o niezależność od Węgier, o unię serbsko-chorwacką. Można by trochę brutalnie i na wyrost powiedzieć, że gdyby byli Polakami, Illiryjczycy pragnęliby koronacji Balladyny w Kruszwicy, a także powszechnego przymusu szkolnego wraz z obowiązkową służbą wojskową.

Illiryjczycy rzucili na raz, każdy z osobna, niekiedy solidarnie wszystkie te hasła, z których później uformują się wrogie wobec siebie aspiracje narodowe Chorwatów, w tym „jugoslawizm””, czyli projekt unii z Serbia, stojący w radykalniej opozycji wobec nacjonalizmu chorwackiego sensu stricto.

29 lipca 1845 roku, w cztery lata po utworzeniu partii ludowej, miały w Zagrzebiu miejsce zajścia będące wynikiem wrzenia illiryjsksiego, a które dla wielu działaczy zakończyły się tragicznie. Tym razem walka nie rozegrała się w kawiarni lecz na ulicy, dokładniej na placu św. Marka (Trg Svetog Marka). W wyniku wyborów do Rady Zagrzebia (Zagrebačka županija ) okazało się, że większość zdobyli „Mađaroni”. Niezadowoleni,”narodnjaci” (ludowcy) udali się na plac św. Marka by protestować przeciw wyborczemu zwycięstwu adwersarzy. Wicekról Chorwacji (ban) Ferenc Halle, czysty Węgier, poprosił wojsko cesarskie o pomoc w stłumieniu protestu. Haller był wielkim przeciwnikiem postulatów illiryjskich. Jeden z protestujących zaatakował oficera, zaś o godzinie 19-tej żołnierz zranił poetę i polityka illiryjskiego Mirko Bogovića. Wreszcie wojsko otworzyło ogień i w następstwie strzelaniny zginęło (źródła nie są zgodne) od dziesięciu do trzydziestu osób.
Haller przypłacił zajścia, określane odtąd w historiografii chorwackiej skrótowo jako „Ofiary lipcowe” (Srpanjske žrtve) utrata stanowiska, które zajął po nim Juraj Haulik Varalyai (po węgiersku Haulik Varalyai Gyorgy),słowacki (czyli pochodzący z Górnych Węgier) biskup katolicki przychylny postulatom językowym chorwackich protonacjonalistów. Z jego to inicjatywy wprowadzono w szkolnictwie język chorwacki (był już raz wcześniej banem).

W kilka lat później miał miejsce inny tragiczny wypadek. Łacina utraciła w Chorwacji status języka oficjalnego i zastąpiona została językiem chorwackim z wielką szkodą dla dalszego rozwoju cywilizacji w tej części Bałkanów. Opisane wydarzenia z lipca 1845 r. przebiegały według do dziś aktualnego rewolucyjnego schematu. Najpierw wrzenie intelektualne, poezja i mitologia, później kawiarniane dyskusje, władza kulturalna nad elitami (przynajmniej nad ich częścią), wreszcie wywołanie zbiorowego wzruszenia spowodowanego śmiercią wielu ludzi, a wszytko to pod okiem Najjaśniejszego Pana pragnącego równowagi w Cesarstwie i zgody między poddanymi. Mamy tu do czynienia z klasycznym działaniem wywrotowym.

Illiryjczycy odnieśli na dłuższą metą sukces, straszliwy sukces, ponieważ znaczne osłabienie pozycji łaciny miało tragiczne konsekwencje dla całego regionu.

Illiryjczycy nie mieli nigdy przed oczyma realnej Chorwacji, bo taka wtedy nie istniała, zaś odwoływanie się do pieśni ludowej nie mogło być przez nikogo uznane za poważny argument w walce politycznej. Kontekst młodego królestwa chorwackiego z lat 845-1102 nie mógł być modelem dla dziewiętnastowiecznych protonacjonalistów (będzie on modelem dla Ante Pavelića). Nie umieli oni zresztą sprecyzować swych celów. Nie mając do dyspozycji Chorwacji realnej, stworzyli Chorwację zgodną z ich marzeniami polityczno-kulturalnymi. W swych postawach byli tak różni, że ich ruch nosił w sobie zarzewie wielu innych późniejszych, często sprzecznych nurtów.
Sam Ruch Illiryjski miał dodatkowo aspekt słowianofilski, zaś wszelkie słowianofilstwo zawiera w sobie koniecznie element pogański i zawsze jest pewnym nawrotem do pogaństwa.
Nacjonalizm chorwacki, który by bez Ruchu Illiryjskiego zaistnieć by nie mógł ,nie poszedł jednak drogą pogańską, a stało się tak dzięki pochodzącemu z żydowskiej rodziny Josipovi Frankowi, nawróconemu na katolicyzm w wieku 18 lat, który uznał religię katolicką za istotny element konstytutywny Chorwacji.

To on właśnie skierował nacjonalistów chorwackich na tory prawowiernego katolicyzmu, co później utrwala Slavko Kvaternik, Ante Pavelić i wreszcie Franjo Tuđman.

Epizod dotyczący „Ofiar lipcowych”, choć może się dziś wydawać mało znaczącym incydentem, był punktem wyjścia dla późniejszej mutacji niektórych idei illiryjskich i w konsekwencji początkiem nurtu ściśle niepodległościowego, co znajdzie wyraz w zbrojnym powstaniu z października 1871 roku.

Antoine Ratnik

Cdn.

Aneks

Oto obszerne fragmenty korespondencji autorstwa Stanisława Radziszewskiego, która ukazała się w założonym przez Władysława-Ewarysta Broel-Platera „Dzienniku Narodowym”, w numerze 177 z 24 sierpnia 1844 roku.

„ROZPRAWY O PANSŁAWIZMIE NA SEJMIE WĘGIERSKIM.

Nie raz już zdarzyło się nam dać czytelnikom wiadomości dotyczące zapasów dwóch narodowości w Węgrzech, pobudzonych do życia w skutku naszej wojny ostatniej i walczących odtąd bezprzestannie tak na drodze literackiej jak i politycznej. Powiedzieliśmy wtenczas że trudno jest przewidzieć jaki będzie skutek rywalizacyi narodowości madżiarskiéj z świeżo podnieconą narodowością słowiańską. O tej wielkiej kwestyi dla Austryi, Czech,Polski i w ogólności dla Europy pisało już wielu i sprawiło że Niemcy interesują się nią dzisiaj bez przerwy. Interes całych Niemiec obudził się bo spostrzeżono się, że w Węgrzech tli się zarzewie, rozdmuchiwane coraz śmielej przez Rossyą, mogące wkrótce zapalić środkową i wschodnią część Europy. Niedawno pisma niemieckie doniosły nam o zatargach na Sejmie węgierskim  z okazyi protestacyi Hrabiego Jozepowicza,w imieniu powiatu Turopolyańskiego, przeciwko wyborowi posłów kroackich. Protestacya ta, jak wiadomo, pozostała bez skutku z przyczyny rozdziału zdań dwóch izb składających Sejm węgierski. Gazeta Augsburska z dnia 4, 5 i 6 sierpnia r. b. donosi, że protestacya i skargi szlachty turopolyańskiéj zostały nanowo izbom przedstawione. Rozpraw jakie sprawa ta wywołała za nadto są dla nas  interesujące abyśmy o nich teraz przemilczeć mogli. Dając ich treść poniżej, stosownie do podań korespodnenta Gazety Augsburskiej, czujemy się w powinności przedstawić czytelnikom naszym niektóre objaśnienia nad kolejami przez jakie sprawa ta  przechodziła i jakie do niej powszechnie przywiązywano znaczenie.

Powiat Turopolyański, zamieszkany przez pięćset rodzin szlacheckich, położony jest w Kroacyi w Komitacie Agramoryskim. Kroacya dzieli się na dwie partye: Kroacką albo Węgierską broniącą swych instytucyj municypalnych bez zamiaru odłączania się od całości narodu, i llliryjską albo Słowiańską, dążącą do rozerwania Węgier i połączenia wszystkich mieszkańców południowych pod chorągwią llliryzmu.Powiat Turopolyański odznaczał się zawsze przywiązaniem do narodowości węgierskiej i dla tego obudził na siebie nienawiść partyi przeciwnej, czego było skutkiem kilkokrotnie już powtarzane bitwy, naznaczane częstokroć rozlewem krwi. Zeszłego roku, kiedy przyszedł czas oborów
na urzęda powiatowe, obie partye, madżiarska i słowiańska, powspólném zniesieniu się, postanowiły przyjść na wybory bezbronnie, ale skoro się pokazali Turopolyanie, członkowie partyi illiryjskiéj, dobrze uzbrojeni, wpadli na nich i wypędzili, poczém wszyscy urzędnicy, sprzyjający narodowości węgierskiej zostali miejsc pozbawieni i zastąpieni przez członków partyi illiryjskiéj. Przeciwko takim nielegalnym wyborom protestowali Turopolya nie i cała partyja Kroacka Komitatu Agramorskiego.

Kiedy nadszedł czas wyborów poselskich, które w Węgrzech odbywają się na zgromadzeniach komitatowych, a w Kroacyi na zgromadzęniu całéj prowincyi, Turopolyanie nauczeni doświadczeniem przybyli uzbrojeni i gotowi do odparcia napaści. Konferencya przewodnicząca oborom widząc umysły wzburzone, uchwaliła najpóźniéj odłożyć wybory, co Turopolyanie przyjęli posłusznie i rozeszli się; jak skoro się oddalili, partya illiryjska, stanowiąca większość w konferencyi, skasowała dopiero co przyjętą uchwałę i kazała przystąpić obecnym do wyborów. Protestacye kilku przytomnych członków partyi kroackiéj były zagłuszone i takim nowym podstępem obory obróciły się jeszcze raz na korzyść partyi przeciwnej. Jozepowicz hrabia (rządca) turopolyański protestował na sejmie przeciwko podobnym wyborom, zaprzeczył przybyłym charakteru poselskiego, mówił że są posłannikami partyi tylko illiryskiéj i zawezwał interwencyi Izby Stanów. Izba nie chciała wziąść na siebie zadecydowania legalności wyborów i skargę Turopolyan, do której dołączyła się protestacya sześciuset szlachty z partyi kroackiéj, postanowiła odesłać rządowi z prozbą aby zwołał ogólne zebranie Kroacyi i przedstawił mu kwestyą do roztrzygnienia.

Izba Magnatów nie zgodziła się na to postanowienie, mówiąc że roztrzygnienie legalności wyborów powinno mieć miejsce na drodze administracyjnej, do czego pośrednictwo zgromadzenia Kroacyi zupełnie jest niepotrzebne. Skargi Turopolyan, jak widzimy, pozostały ostatecznie bezwyraźnego skutku, ale dlatego były ważne, że odkryły nam dążenie partyi illiryjskiéj, i wywołały rozprawy sejmowe o madżiaryzmie i pansławizmie. Sejm tegoroczny kilka razy zajmował się tym przedmiotem i zgłębiając co raz bardziej jego znaczenie, dotknął na nowo téj europejskiej, jak mówi korespondent, kwestyi Pansławizmu. Kiedy rezolucya odmowna Izby Magnatów była odczytaną w Izbie Stanów, na wniosek hrabiego Turopolyańskiego postanowiono wziąść naprzód pod rozwagę skargę Turopolyan a dopiero potém kwestyą Illirizmu. Obrady tyczące się ruchu Illirizmu otworzył Bezeredy, poseł z komitatu Tolneńskiego, z propozycją aby żądać, w osobnym adresie, od rządu wyjaśnienia przyczyn zaburzeń kroackich, zapytać się jakie były zrobione albo jakie być mają przez niego zrobione kroki dla poskromienia tych gorączkowych zaburzeń i prosić N. Pana aby nie tylko na wewnętrzne ale osobliwie na zewnętrzne stosunki i wpływy uważać raczył. Co do pierwszego, mówił on, rząd winien baczne mieć oko na punktualne wypełnienie praw tyczących się narodowości węgierskiej, której pogardziciele i
szydercy do odpowiedzialności pociągnieni być powinni. Co zaś do stosunków zewnętrznych, należałoby ściśle śledzić czy obce ręce w tym ruchu nie miały udziału, trzeba dlalego wziąść pod rozwagę tak nadbrzeża morza czarnego i prowincye naddunajskie, jak dalszą północ. Co się tyczy walecznej a nieszczęśliwejPolski i krajów niższego Dunaju, wiadomo że wiele się dotychczas zaniedbało, jednakże jest jeszcze czas energicznie wystąpić i rząd może w tym względzie z pewnością rachować na gorliwe
współdziałanie i największe ofiary ze strony węgierskiego narodu [dach noch sey es Zeit kraftig aufzutreten und die Regierung konne dabey mit Sicłierheit auf die eifngste Mitwtrkung, aa/die grfissten Op/er von Seite der ungarischen Mu&on technen).

Pomiędzy posłami projekt ten popierającymi wystąpił Szentkiralyi, traktując rzecz najobszerniéj i najszczegółowiéj. Dajemy tutaj treść jego mowy, bo ona objaśnia kwestyą pansławizmu uważając ze stanowiska czysto węgierskiego z którego dzienniki niemieckie prawie nigdy na nią nie spoglądały, przytém zawiera wiele faktów rzucających światło na charakter i dążność ruchu illiryjskiego. Illirizrn i Pansławizm , mówił Szentkiralyi,były rozbierane na izbach węgierskich tyIko w związku ze skargą Turopolyan i żądanych zmian co się tycze języka węgierskiego, kiedy przeciwnie skargę Turopolyan uważaćby należało za pojedynczy tylko symptomat złego, głębiej leżącego i rozwijającego
się coraz bardziej, wymagającego zalém szczegółowej uwagi. Niektórzy z nas, w objawjającym się ruchu illiryjskim, widza tylko sprawę literatury, albo skutek reakcyi przeciw narodowości węgierskiej; ja przyczynę złego upatruję gdzie indziej. Że idea pansławizmu nie mna charakteru czysto literackiego, to dowodzą liczne zdarzenia i piśmienne dowody; że zaś nie jest skutkiem saméj tylko reakcyi którą usprawiedliwić by można bacząc na wdarcie się narodowości węgierskiej pomiędzy słowiany, poka-
zuje ta okoliczność że reakcya rozwija zwyczajnie istniejące tylko albo miejscowe zarody opozycyi , ale nigdy nie wyradza oddzielnych i cudzoziemskich. Otóż właśnie myśl illiryzmu nie jest wcale zjawiskiem miejscowém ogranieznjącém się na samém państwie węgierskiém. Wiadomo że za czasów pierwszej rewolijcyi francuzkiéj i jeszcze przez niejaki czas po jéj upadku, ludy, zapominając swych narodowych odcieni, zajmowały się szczególniej stosunkami i prawami mąjącemi związek z całą ludzkością, a narody lub państwa chętnie pochłaniały się w osobie samowładców. Tak w pierwszym jak w drugim razie uczucie narodowe podnieść się nie mogło, i był to peryod czystego kosmopolityzmu. Dopiero później ludy poczuwać się zaczęły. W państwach w których mieszkańcy należeli do rozmaitych szczepów, narodowości zaczęły się oddzielać, podnosić, pielęgnować swe zdolności, swój język, swe obyczaje i wspomienia, kiedy tymczasem ludy jednego szczepu ale pod różnerni zostające rządami , zaczęły dążyć do jednoczenia swych sił. Przykład pierwszego gatunku transformacyi przedstawiają Węgry, Szleswig Holsztyński i Flamandya Belgijska, drugiego zaś ruch narodowy Niemiec w r. 1815, który zaraz w swym zarodzie przytłumiony, dopiero teraz w związku celnym nowego życia nabiera, i powstania włoskie uśmierzone w r. 1821. Niebyłoby nic dziwnego, gdyby taka idea narodowości, ogarniająca wszystkie ludy Europy, przeszła także do ludów słowiańskich. Gdyby Pansławizm zależał tylko na ożywieniu narodowego jestestwa, i ograniczał się na pielęgnowaniu słowiańskich języków i literatury, nicby przeciw niemu zarzucić nie można. Wypadek podobny, w historyi politycznej państw, wtenczas tylko uważanym być by powinien za anormalny, gdyby jak się tutaj spotyka, pojawienie się jego rniało sprowadzić gwałtowną zaporę dla cywilizacyi ludzkości, i gdyby system państw europejskich, oparty na podstawie historycznej albo na traktatach , miał być przez to całkiem zerwany. Pansławizm więc, i cały ruch illiryjski o tyle jest szkodliwym i godnym potępienia , o ile jest obrócony naprzeciw historycznemu istnieniu państw europejskich których podstawę narusza. Zeby jednak, Prześwietne Stany, nieuważały zarzutu, który przeciwko illiryzmowi wymierzam za jakieś urojenie, któremu moje osobiste widzenie taki charakter nadało, żeby nadto Stany sądzić mogły w téj sprawie na mocy czynów wy-
raźnych , niech mi wolno będzie odwołać się do dowodów i dokumentów których nam sami naczelnicy ruchu dostarczyli. Wprawdzie dowody te nie pokazują jeszcze wyraźnej dyrekcyi, tylko idee, ale w tych ideach widać już dobrze plan działania starannie przygotowany, który w skargach Turopolyan, w bezprawiach agramskich i pelycyach xięży słowiańskich powoli się odkrywa, i który z czasem sprowadzić może ważne następstwa. Dowody na to znaleść można w literaturze słowiańskiej którą my, bacząc na interesa nasze, za mało znamy i za mało się nią zajmujemy. Pod tym względem, o ile mi wiadomo, za dzieło pierwsze i najważniejsze, w którém idea pansławizmu pojętą została w najobszerniejszém znaczeniu, uważać trzeba poemat Sławi Dcera (siostra sławy) Jana Kollara , xiędzn słowiańsko-protestanckiego w Peszcie, ogłoszony r. 1827 i wydany powtórnie r. 1832. Poemat len opisuje wędrówkę autora po miejscach w których niegdyś mieszkały pokolenia słowiańskie albo dotąd mieszkają. Poeta wpada w narzekającą melancholią ile razy przybywa na miejsce przypominające mu klęski doznane przez Słowian, i najstaranniej żbiera wspomienia wszystkich szczęśliwych i wielkich czynów współbraci. Część elegiczna i epiczna téj pieśni ożywia i wynosi Słowian, wyśmiewa zaś Niemców, i szydzi z naigrawaniem z Węgrów. Poeta wystawia obraz wielkiéj słowiańskiej ojczyzny obejmującej wszystkie szczepy, pod jednym wspólnym słowiańskim zarządem , rozciągającej się od Uralu do Adryatyku, od Konstantynopola do najdalszej północy. Wzywając Słowian do zgody, wystawia im ich obowiązki, mówi że winni za wspólną sprawę, jako bracia, oddać krew i życie, że dzieło nie jest łatwe, przeszkody wielkie, ale że nie do nieprzezwyciężenia, że słowiański naród , gdyby tylko były w zgodzie, mógłby, jako siła największa w świecie, wszystkie przeszkody
zwyciężyć, że wreszcie takie dzieło wiele walk i wiele krwi kosztować musi, ale że cel tak jest wspaniały i wielki, iż godnym jest największej ofiary, i żaden występek nie może się równać hańbie zdradzenia takiego wzniosłego zamiaru. Wszystko to opisał autor w narzekających i mistycznych słowach, piórem maczaném w nienawiści i zemście, użylém zawsze zręcznie dla wzbudzenia namiętności. Jako przykład stylu autora przeczytał Szenihralyi kilka miejsc z poematu tłómaczonego na niemieckie i zamieszczonego w piśmie pod tytułem Vierte/jahrschrifl ans und fur Ungurn{ 11. B . 2 heft), dodając często swe własne uwagi. Co do śpiewu czwartego poematu nadmienił, że zawiera poetyczne i alegoryczne opisanie słowiańskiego Elizeurn. Wszyscy co skarb literatury słowiasńkiéj choćby jednym wierszykiem wzbogacili, czy to żyjący, czy umarli, są tam zgromadzeni około tronu bogini Sławy. Między nimi stoi także W. X . Konstanty i Carowie Alexander i Mikołaj. Osobliwszą jést rzeczą, ciągnie daléj mówca, że Konstanty którego despotyzm i kaprysy były główną przyczyną rewolucyi polskiej, otrzymał od téj bogini Sławy tron i koronę, nieszczęśliwa zaś hrabianka Plater, wypędzoną została ze słowiańskiego nieba, w dlatego, jak mówi poeta, że siostra walczyła przeciw swym braciom, Słowianka przeciw Ssłowianom, Polka przeciw Moskalom, a Kiedy w całym ucywilizowanym świecie naród polski, powstawszy z grobu, walcząc za exystencyą i wolność swą, obudził wysokie współuczucie; kiedy walce téj entuzyazmu z siłą olbrzymią, téj najwznioślejszej tragedyi historyi nowszej Europy, towarzyszyła sympatya i najszczersze życzenia wszystkich narodów, w sercu słowiańskiego poety ani jedna iskierka współczucia nie błysła , nawet po
upadku Warszawy, kiedy powstanie zostało przylłumioriém, nieszczęśliwy koniec beroiczriéj walki niewzbudził najmniejszego westchnienia w poecie, zawsze dlatego, że słowi anie przeciw słowianom, polacy przeciw moskalom walczyli. Taka nie tajna sympatya dla moskali, objawia aż nadto znaczenie wyrazów wolności i niepodległości spotykających się tak często w pismiennictwie słowiańskiëm, i te nieustanne zachęcania aby ludy słowiańskie podawali sobie nawzajem ręce przeciw obcéj przemocy. Głoszona wolność i niepodległość ma więc za cel zniszczyć samoistność pojedynczych pokoleń słowiańskich i zlać je wszystkie w jedno kolosalne państwo słowiańskie.

STANISŁAW RADZISZEWSKI.

(Nadesłano.)

Wytluszczenie moje –AR.

Tekst in extenso.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Ani z Wiedniem ani z Budapesztem – Bóg i Chorwaci. Część druga: ofiary lipcowe (srpanjske žrtve)”

  1. To jest tylko zasygnalizowanie problemu.Zainteresowanych odsylam do prac dra Piotra Zurka http://www.whs.ath.bielsko.pl/…/134-dr-piotr-urek.html... Dodatkowo nalezy zadac sobie pytanie o korelacje protonacjonalizmu chorwackiego z nacjonalizmami wegierskim i z odrodzeniem serbskim. W powyzszym felietonie sprawa rozpatrywana jest wylacznie od strony chorwackiej.W przypadku Wegier ogromnym utrudnieniem jest bariera jezykowa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *