Besançon na dnie

.

Wiele, ale to naprawdę wiele lat temu byłem pod wrażeniem analizy gnostyckich źródeł leninizmu Alaina Besançona. Niedługo potem wszelako mój entuzjazm ostygł, kiedy przeczytałem jego rytualne ględzenia, oskarżycielskie pod adresem Piusa XII, na temat podwójnego „milczenia Kościoła”, a jeszcze bardziej „dobre rady” liberalnego wujka, karcącego „życzliwie” Kościół za rzekomy błąd, jakim było popieranie prawowitych monarchii oraz postulowanie odbudowy chrześcijańskiego ustroju społecznego, zamiast wpadnięcia w ramiona demoliberalizmu i kapitalizmu. Jeszcze później przekonałem się, że pod okryciem antykomunizmu i antysowietyzmu kryje się zwykły rusofob,dokładnie taki sam jak amerykańscy „neokonserwatyści”, których jest zresztą wiernym odpowiednikiem, z tą tylko różnicą, że oni za młodu byli trockistami, natomiast on – jako eks-członek FPK – z definicji niejako „stalinistą” (no i bardziej od tych nowojorskich prymitywów oczytanym w historii, filozofii, a nawet teologii). Nic więc dziwnego, że dziś jest guru dla pryszczatych chuliganów z Portalu Poświęconego Nowemu Światowego Porządkowi pod egidą Waszyngtonu i Tel-Avivu.

Lecz wywiad z nim, który przeczytałem na Rebelyi każe mi zwątpić nawet w jego elementarną – albo wiedzę, albo raczej uczciwość intelektualną.Czytam bowiem: „Nacjonalizm francuski nie zrobił nigdy jakiejś zawrotnej kariery. Francja, jaka jest, każdy widzi. Ale Francja nigdy nie była nacjonalistyczna. Tylko ruchy najsłabsze intelektualnie głosiły nad Sekwaną nacjonalizm”.

Rżnie głupa? – chciałoby się zapytać „po korwinowsku”. Francja nigdy nie była nacjonalistyczna? Przecież to Francja jest ojczyzną dwóch podstawowych i zarazem kontradyktoryjnych postaci nacjonalizmu: „nacjonalitarnego” szowinizmu jakobińskiego, egalitarnej doktryny „suwerenności narodu” i „zasady narodowościowej”, oraz Maurrasowskiego „nacjonalizmu integralnego”, kontrrewolucyjnego i rojalistycznego. Action Française była ruchem „najsłabszym intelektualnie”? Konia z rzędem można postawić temu, kto wskaże choćby jednego wybitnego francuskiego pisarza czy myśliciela w pierwszej połowie XX wieku, na którego Maurras nie wywarł żadnego wpływu. A zresztą i gaullizm w swojej klasycznej postaci też był, tylko nieco rozrzedzonym,nacjonalizmem.

Dotychczas mimo wszystko sądziłem więc, że pomiędzy Besançonem a intelektualnymi grandziarzami, zwanymi nouveaux philosophes (Glucksmann, Henri-Lévy) jest przynajmniej różnica taka, jak między Rotszyldem a jakimś drobnym handełesem z Gęsiej czy z Izbicy. Teraz widzę, że ten dystans mocno się zmniejszył.

Jacek Bartyzel

za: fb

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *