„Celem Konfederacji jest wprowadzenie silnej reprezentacji, która będzie bezkompromisowo walczyła o nasze narodowe racje” – z Arturem Dziamborem rozmawia A. Wielomski

Od kilku dni Konfederacja stała się ulubionym celem ataków TVPiS i mediów Sakiewicza. Co się stało? Przecież przez tyle miesięcy lista ta nie była dostrzegana przez pisowskie media.

– W interesie PiSu zawsze było robienie wrażenia, że na prawo od nich nic nie ma. Co do samej prawicowości PiSu można oczywiście mieć wątpliwości, ale załóżmy, że skoro elektorat w to uwierzył, to i my musimy trochę na tym poziomie zagrać. Wszystko było dobrze, póki wszystkie ruchy wolnorynkowe i patriotyczne niepowiązane lub niepodporządkowane Nowogrodzkiej były rozbite. Dziś jest inaczej. Liderzy wielu środowisk zrozumieli, że osobno wybijają się między sobą, a razem dodają elektoraty. Tego dodawania przestraszył się PiS, bo pięć ruchów poniżej progu nie jest dla wyreżyserowanego przez nich status quo tak groźne jak jeden, który znacząco przekracza próg. Najwyraźniej według badań przeprowadzonych przez PiS mamy poparcie o wiele większe niż mówią CBOSy i inne. Dziwi mnie jednak strategia wymienionych przez Pana mediów. Dotychczas nas zamilczano i to było skuteczne. Jako PRowiec, muszę powiedzieć, że mocno wątpię w skuteczność operacji przyprawiania nam gęby, której się podjęli.

We wstępniaku do „Najwyższego Czasu!” – które to pismo od lat jest flagowe dla środowiska wolnościowego – red. Tomasz Sommer wyraził ostatnio zdziwienie, że PiS tak zajadle atakuje Konfederację, bo być może nie będzie miał w przyszłym Sejmie innego koalicjanta. Zapytam więc wprost: czy wyobraża Pan sobie siebie jako członka partii koalicyjnej PiS-u?

– Wyobraźnię polityczną mam bardzo rozbudowaną, jednak dziś za wcześnie, aby rozmawiać o jakiejkolwiek koalicji. Pamiętam nasze rozmowy z czasów KNP, gdy tuż po sukcesie wyborczym w wyborach do Parlamentu Europejskiego euforia była tak wielka, że w luźnych rozmowach robiliśmy już przymiarki do konkretnych ministerstw. Niestety, dalsza historia KNP pokazała, że grzechem było takie myślenie. Dziś jesteśmy mądrzejsi. Walczymy o jak najlepszy wynik wyborczy, a o naszym wpływie na rządzenie porozmawiamy, gdy taka możliwość pojawi się na stole.

Gdyby miał Pan wskazać najgorszego ministra w obecnym rządzie, to kogo by Pan wskazał i dlaczego?

– Zdecydowanie Anna Zalewska. To jest osoba, która nigdy nie powinna znaleźć się na tak wysokim stanowisku. Likwidacja gimnazjów, chociaż moim zdaniem słuszna, została przeprowadzona na szybko, bez odrobiny uwagi dla poziomu nauczania, bez żadnego pomysłu na zmianę realną, a jedynie zmianę administracyjną. Absurdalne decyzje jak wydłużanie stażu wymaganego do awansu zawodowego, co w połączeniu z niskimi zarobkami, jeszcze bardziej niż dotychczas odpychało młodych, zdolnych, przyszłych świetnych nauczycieli od podjęcia pracy w szkole. No i wreszcie strajk, który jest oczywiście skutkiem rządowego rozdawnictwa socjalnego, ale który pokazał wszystkim, że pani Zalewska jest na swoim stanowisku jedynie figurantką i gdy przyszło do poważnych rozmów, musiała zostać zastąpiona przez kogoś innego. Na tym stanowisku powinna znaleźć się osoba z wizją poważnych zmian, gotowa przekonać do nich setki tysięcy nauczycieli, bo bez ich poparcia będzie ciężko cokolwiek ruszyć.

Czy w kwestiach europejskich istnieją wspólne postulaty Konfederacji i PiSu? Czy PiS można określić mianem stronnictwa eurosceptycznego? Wyobraża sobie Pan regularną współpracę z posłami PiS w PE?

– PiS jest eurosceptyczny, gdy w badaniach wyjdzie im, że ich potencjalny elektorat dostrzega pewne niedoskonałości, a pro-unijny, gdy przychodzi do podejmowania ważnych decyzji. Aby zabezpieczyć odrobinę elektoratu niekoniecznie zachwyconego narzucanymi nam prawami unijnymi, mają kilku zupełnie nieznaczących żołnierzy na froncie, którzy zawsze gotowi czekają na sygnał, aby najgorszym błotem obrzucić struktury unijne i tyle z nich mamy. Ich niepowodzenia w bojach o unijne przyjaźnie wynikają z tego, że za szybko chcieli wejść w buty naturalnie poruszającej się w swoim środowisku Platformy. Jak brać na poważnie środowisko, w którym jedna osoba mówi o unijnej fladze, że to szmata, a druga proponuje by wpisać członkostwo w Unii do naszej Konstytucji? W naszym przypadku wszystko było od zawsze jasne. Są wśród nas tacy, którzy chcą wyjścia Polski z Unii, są też tacy, którzy chcieliby by Unia była pozbawione gigantycznego aparatu biurokratycznego i parlamentarnego i obie te grupy mają wspólny kierunek – jesteśmy w Europie, chcemy pełnej przyjaźni naszych państw i narodów, nie chcemy unijnych praw, władz, komisji. Jeżeli europosłowie PiSu przyjmą taką postawę i postarają się przy okazji nie podejmować regularnych pro-unijnych decyzji, możemy rozmawiać.

A jak Pan ocenia współpracę z innymi środowiskami w Konfederacji: z narodowcami, pro-liferami, kresowianami, Federacją dla Rzeczpospolitej? Jest to koalicja taktyczna do PE, czy zapowiada się trwalszy sojusz, złożony z rozmaitych podmiotów, jak Front National we Francji, składający się z wielu środowisk?

– Nasze środowiska mają w wielu miejscach różne założenia, ale nie tak znaczne, by w nadchodzących wyborach się zwalczać. Po latach wyborczych niepowodzeń, postanowiono spróbować połączenia idei i elektoratów i podobnie jak największe polityczne korporacje, postarać się o zgromadzenie sympatyków wielu podobnych do siebie kierunków działania. 26 maja przekonamy się czy to był dobry pomysł i czy nasze osobne elektoraty zaakceptowały tę współpracę. Ja jestem dobrej myśli, szczególnie od momentu bezpośredniego ataku ze strony mediów kojarzonych z obozem władzy – oni nie robią niczego, czego nie uważają za niezbędne.

Wielka Brytania nie może wyjść z UE i nie zdziwię się, jeśli okaże się, że miejscowa oligarchia finansowa zatrzyma Brexit, mimo woli wyrażonej przez naród angielski. A jak Pani widzi szanse na Polexit? Czy coś takiego jest: a/ sensowne; b/ możliwe; c/ czy jest to celem Konfederacji?

– Ja bym z tym narodem angielskim nie był taki pewien. Po samym referendum można było odnieść wrażenie, że wielu głosujących za wyjściem nie wiedziało na czym ma ono polegać. Dziś są mądrzejsi o trwającą od dnia referendum ogólnonarodową debatę i gdyby referendum powtórzono, to nie dość że frekwencja byłaby rekordowa, to i wynik byłby mniej zadowalający dla Brexitowców. Szans na Polexit dziś nie ma, chociażby dlatego, że ludzie tak samo wierzą w dobrodziejstwa unijne, jak w to, że 500+ wyprodukował dla nich z niczego Jarosław Kaczyński. Człowieka jest bardzo łatwo oszukać, ale bardzo trudno przekonać, że został oszukany. Celem Konfederacji jest wprowadzenie silnej reprezentacji, która będzie bezkompromisowo walczyła o nasze narodowe racje, a gdy sytuacja na to pozwoli, przyłączenie się do grupy, która zdominuje parlament europejski w celu zlikwidowania go razem z całym aparatem administracyjnym na rzecz unii niepodległych państw.

Środowisko polskich wolnościowców ma w kończącym kadencję PE swoich 4 reprezentantów. Jak Pan ocenia ich dorobek i aktywność?

– Po tym jak Janusza Korwin-Mikkego zastąpił Dobromir Sośnierz można powiedzieć, że polscy wolnościowcy mieli w sumie pięciu reprezentantów i to chyba ten ostatni swoją aktywnością najbardziej wpłynął na stan naszej wiedzy o tym, czym jest parlament europejski. W wyborach w 2014 roku wiedzieliśmy doskonale, że nie będziemy uczestniczyli w grupie sprawującej władzę w unii, a idziemy tam stanowić przeciwwagę dla socjalistycznych zapędów jej przywódców. Te cele mogły być i były realizowane jedynie przez stanowcze wystąpienia, jednoznaczne głosowania i misję poszerzenia naszej wiedzy na temat działań samego parlamentu i myślę, że do tego nasi europosłowie mocno się przyczynili. W nowym europarlamencie będziemy mieli mocną, medialną reprezentację, która dzięki nowoczesnym mediom i nastrojom eurosceptycznych w innych państwach członkowskich będzie w stanie zrobić o wiele więcej.

Jeśli wyborcy wybiorą Pan do PE, to czym chciałby się Pan tam zająć? Z wykształcenia jest Pan chyba anglistą?

– Tak, jestem, między innymi, anglistą z wykształcenia, zamiłowania i zawodu. To daje mi lekką przewagę nad częścią wybierających się do parlamentu europejskiego kandydatów, którzy nadal uważają, że nieznajomość języków nie będzie wpływało na ich wkład we wspólnie podejmowanie decyzje. Jeżeli znajdę się w parlamencie europejskim będzie zajmował się oczywiście tematami edukacyjnymi i gospodarczymi – myślę że to naturalne tematy dla wolnorynkowca. Z jednej strony korzystanie z najlepszych doświadczeń tych, którzy przeprowadzili już reformy, nad którymi my się zastanawiamy, a z drugiej strony dbanie o to, aby nigdy nikt nie pomyślał o unifikacji tych praw we wszystkich krajach członkowskich.

Gdy politycy Konfederacji dostaną się do Parlamentu Europejskiego, to zapewne przystąpią do którejś z eurofrakcji. Oczywiście, od wyniku wyborów zależy jakie będą opcje. Ale gdyby miał Pan wybrać z tych, które istnieją w obecnym europarlamencie, to którą by Pan osobiście preferował i dlaczego?

– Dziś naturalnym sojusznikiem wydaje się być Europa Narodów i Wolności. W nowym europarlamencie o wiele silniejsza będzie frakcja uniosceptyków i uniorealistów. Im silniejszy ten głos, im silniejsze frakcje, które będą dążyły do wielkich zmian w unii, tym lepiej dla naszej sprawy. Przy okazji rozmowy o unijnych frakcjach chciałbym jedynie zaznaczyć, że mam gorącą nadzieję, że mimo różnic i przynależności, nasi reprezentanci, niezależnie czy z PO, PiSu, czy Konfederacji, będą potrafili nie wynosić naszej politycznej wojny domowej na forum unijne. Naszym celem tam, poza wielkim projektem zmian samej unii, będzie przede wszystkim dbanie o to, aby Polacy nie byli traktowani gorzej niż jakikolwiek inny naród.

I wreszcie ostatnie pytanie, które tradycyjnie zadajemy wszystkim pytanym przez nas politykom Konfederacji: czy czyta Pan nasz portal konserwatyzm.pl i półrocznik „Pro Fide Rege et Lege”?

– Tak. Na konserwatyzm.pl trafiam zawsze gdy ktoś kogo obserwuję wrzuci link na FB czy TT do czegoś ciekawego, a „Pro Fide Rege et Lege” czytałem jeszcze jak byłem nastolatkiem i pierwsze kroki w polityce stawiałem w KoLibrze i Unii Polityki Realnej. Mam nadzieję, że kiedyś będę miał szansę coś własnego w półroczniku opublikować.

Rozmawiał Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 17 Average: 4.8]
Facebook

1 thoughts on “„Celem Konfederacji jest wprowadzenie silnej reprezentacji, która będzie bezkompromisowo walczyła o nasze narodowe racje” – z Arturem Dziamborem rozmawia A. Wielomski”

  1. „Liderzy wielu środowisk zrozumieli, że osobno wybijają się między sobą, a razem dodają elektoraty. Tego dodawania przestraszył się PiS, bo pięć ruchów poniżej progu nie jest dla wyreżyserowanego przez nich status quo tak groźne jak jeden, który znacząco przekracza próg”.

    Jeżeli efekt dodawania się elektoratów obecnie występuje, to głównie z powodu ogólnoeuropejskich, czy nawet światowych trendów. W 2007 roku, w ramach LPR3 (LPR, UPR, PR), efekt synergii nie był możliwy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *