W trakcie grudniowej wizyty japońskiego premiera Yoshihiko Noda w Chinach przywódcy obydwu krajów dyskutowali m.in. o możliwych konsekwencjach dla regionu spowodowanych objęciem władzy w Phenianie przez Kim Dzong Una oraz o sporach terytorialnych na Morzu Południowochińskim. Moją uwagę zwrócił jednak fakt zawarcia dwustronnego porozumienia o rozliczaniu wzajemnej wymiany handlowej w jenach i juanach, zamiast w dolarach amerykańskich. Ma to – zdaniem władz w Tokio – ograniczyć ryzyko walutowe oraz zmniejszyć koszty transakcyjne. Jednocześnie Japonia zadeklarowała gotowość nabycia w przyszłym roku – jako pierwsze państwo z grupy krajów rozwiniętych – chińskich obligacji o wartości ok. 10 mld USD denominowanych w RMB.
Decyzja o przejściu we wzajemnych rozliczeniach handlowych na waluty narodowe wskazuje na dążenie władz obydwu krajów do wyraźnego oddzielenia sporów historycznych i politycznych od kwestii gospodarczych. To przecież Chiny, a nie Stany Zjednoczone są obecnie największym partnerem handlowym Japonii (wartość chińsko-japońskiej wymiany handlowej, w której Tokio odnotowuje dodatnie saldo wyniosła w ub.r. ponad 340 mld USD, natomiast amerykańsko-japońskiej ok. 200 mld USD). Ponadto rosnący chiński popyt na produkty japońskie, w sytuacji malejącego na nie zapotrzebowania w Europie i Stanach Zjednoczonych, stanowi istotny element stymulujący gospodarkę kraju Kwitnącej Wiśni. ChRL jest również największym w regionie odbiorcą japońskich inwestycji. Pekin natomiast planuje zwiększenie zakupów emitowanych przez Tokio obligacji skarbowych oraz uzyskanie udziałów w przedsiębiorstwach z sektora wysokich technologii.
W kontekście dążenia przez Chiny do zwiększenia w handlu międzynarodowym roli RMB przy jednoczesnej redukcji pozycji USD zawarte porozumienie o rozliczaniu wzajemnych transakcji w juanach i jenach pomiędzy drugą i trzecią największą gospodarką świata może mieć większy wpływ na realizację strategii Państwa Środka w tym zakresie niż wszystkie podpisane dotychczas przez ChRL umowy swapowe m.in. z Argentyną, Białorusią, Rosją, Brazylią i ostatnio Tajlandią. Jest również kolejnym, istotnym elementem w budowaniu przez ChRL bloku juana, a w przyszłości utworzenia na bazie RMB wspólnej regionalnej waluty – Azjana. Dlaczego w takim razie nie zostało ono oprotestowane przez stronę amerykańską? Czyżby w ramach zasady Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek władze w Waszyngtonie usatysfakcjonowała decyzja Tokio, ogłoszona zresztą na kilka dni przez wizytą premiera Yoshihiko Noda w Pekinie, o zakupie 42 amerykańskich samolotów wielozadaniowych F-35 Lightning II.
A może potwierdza się postawiona przez S. Huntingtona w „Zderzeniu Cywilizacji” teza, iż w sytuacji spadku amerykańskiej potęgi – co jego zdaniem ma już miejsce – taktyka japońska zawierania sojuszy będzie polegała na dołączeniu do silniejszego w regionie (czytaj Chiny), a nie na tworzeniu przeciwwagi.
Dominik Konieczny
Artykuł ukazał się na portalu www.polska-azja.pl
Dodał Stanisław A. Niewiński
W światowym pokerze karty powoli zaczynają być odkrywane. Pierwszym, który postanowił zrezygnować z rozliczeń w USD był Saddam Hussejn. Następną próbę podjęto w Teheranie projektem Irańskiej Giełdy Naftowej. Na razie trwa koncentracja sił. W tej sytuacji antyamerykański (antydolarowy) sojusz Japonia-Chiny może oznaczać sytuację „wszyscy przeciwko hegemonowi”. Zobaczymy co na to Anglia. Rosja na pewno stanie po stronie „wszyscy”.