Eckardt: Endecka cnota

Nigdy nie mogłem nadziwić się tym moim kolegom endekom, którzy będąc wszechstronnie oczytanymi w literaturze narodowej, wiedzącymi doskonale, czym jest piłsudczyzna i jej współczesne emanacje, wybierają ją jednak w imię tzw. „odpowiedzialności za państwo i cywilizację” w momencie, kiedy przychodzi możliwość dokonania realnego wyboru politycznego w myśl szkoły endeckiej.

Było to doskonale widać podczas drugiej tury wyborów prezydenckich, kiedy zwabieni przez Jarosława Kaczyńskiego na grunt „gejowsko-cywilizacyjny”, na którym „husarskie skrzydła” starły się z „tęczowymi flagami”, ochoczo wpisali się w scenariusz napisany przy ulicy Nowogrodzkiej. Jak jeden mąż zaagitowali wówczas na swoich fejsbukach, że w imię polskiej racji stanu trzeba poprzeć „piłsudczyka”, bo inaczej będzie sodoma i gomora.

W kąt poszło myślenie, iż w polityce nie należy kierować się emocją, ani porywem chwili i że należy ją widzieć jako łańcuch przyczynowo-skutkowy, oddzielony od szlamu propagandowego. Nagle okazało się, że kamienie milowe szkoły endeckiej, jakimi są geopolityka i stosunki międzynarodowe, a więc jedna z podstawowych z prerogatyw głowy państwa, przestały mieć znaczenie.

Silniejsza okazała się poprawność polityczna narzucona przez neo-sanację, aniżeli chłód i beznamiętna endecka analiza, pozwalająca oddzielić ziarna od plew, ale widać taki urok części dzisiejszych narodowców. Są oni jak socjaliści, którzy tworzą trudności niewystępujące w innych systemach gospodarczych, by potem z pełnym zaangażowaniem je zwalczać.

W przypadku owych endeków, najpierw z pełnym zaangażowaniem zwalczają sanację i jej polityczne wcielenia, by za chwilę na tę sanację (w imię „odpowiedzialności za Polskę”) zagłosować, a następnie, kiedy pomogą jej zdobyć lub utrzymać władzę, znów ją mężnie i z całym przekonaniem zwalczać. Pachnie mi to swoistym „syndromem sztokholmskim”, ale trudno. Tak mi się to wszystko skojarzyło.

Przyznam, że stworzenie przez Prawo i Sprawiedliwość „endeków patriotów”, idących przy dyszlu neo-sanacji, czy to z racji autentycznego patriotyczno-religijnego wzmożenia, czy z pobudek czysto finansowych, jest majstersztykiem. Wiedzieć jednak wypada, że nie jest to żadna nowość, bo i za czasów II Rzeczypospolitej, szczególnie w jej schyłkowym okresie, tego typu patentów nie brakowało, zwłaszcza na odcinku narodowo-radykalnym.

Niemniej wciąż wywołuje to moje zdziwienie, a w zasadzie zadumę nad „endeckością” części moich kolegów, których naprawdę cenię i lubię. Przyznam jednak, że ich hamletyzowanie, niczym w tragedii klasycznej, że oto w drugiej turze zostali postawieni w sytuacji wyboru bez wyjścia, bawiło mnie niepomiernie. Podobne jak Jarosława Kaczyńskiego, któremu podali na tacy głowę Andrzeja Dudy.

Gdyby byli oni chociaż w części tak realistyczni jak prezes Prawa i Sprawiedliwości, to dzisiaj nie mieliby tego całego dyskomfortu, że właśnie cnotę stracili, a rubelka nawet nie zarobili. Wróć. Z rubelkiem to przesadziłem. Prezes za przysługi potrafi płacić, choć rzadko kiedy kwituje, co jest niewątpliwie szkołą realistycznego myślenia. O cnocie się nie wypowiadam. Jest ostatnią rzeczą, która ma w polityce jakiekolwiek znaczenie.

Maciej Eckardt
„Myśl Polska” (Nr 31-32, 2-9 sierpnia 2020)

Click to rate this post!
[Total: 18 Average: 4.6]
Facebook

10 thoughts on “Eckardt: Endecka cnota”

  1. Taka ciekawostka jaka zauwazylem na tym portalu; wiekszosc autorow powolujac sie na endecki sposob myslenia krytykuje Kaczynskigo, Dude i wogole PIS, calokowicie slusznie zreszta, jednoczesnie u tych samych autorow nie znajduje krytyki PO czy jak to sie teraz nazywa i bylego kandydata Czaskoskiego. Czyzby Czaskoski tez byl endekiem tylko dla niepoznaki ukrywajacy sie za tecza?

  2. Niech Pan pomysli przez chwile co by sie teraz, dzisiaj, dzialo gdyby wygral pseudo-warszawiak Trzaskowski. Czuje Pan to ? Jest Pan w stanie sobie to wyobrazic ? Dlatego ja wole widziec w Belwederze neo sanacje niz milosnikow Niemiec i zboczencow seksualnych. Pozdrawiam.

  3. Konfederacja przede wszystkim powinna pomyśleć jak poszerzyć bazę wyborczą. Z aktualnym programem nie da się zdobyć kilkunastu proc. głosów uniemożliwiając stworzenie rządu. Inaczej nie ma o czym mówić. Kiedy w Hiszpanii w wyborach lokalnych partia VOX zdobyła poparcie uniemożliwiające stworzenie rządu zaczęła stawiać żądania.

    1. Konfederacja to przede wszystkim musi się teraz skupić na tym, żeby nie dać się zniszczyć PiSowi. Tyle lat rządów, a władzuchna akurat teraz, po wyborach jak już nie trzeba walczyć z PO i po tym jak była bombardowana przez m.in. Bosaka niewypowiedzeniem konwencji stambulskiej, zainteresowała się tematem. Coś mi się wydaje, że to jest robienie gruntu pod narrację „Konfederacja to to samo co opozycja, bo tylko nas krytykują a to my jesteśmy prawdziwą prawicą i to my nie dajemy się tęczowemu środowisku” ewentualnie pod wyciąganie z Konfederacji działaczy argumentem „my też robimy to, co postulujecie, więc zostawcie plankton i chodźcie rządzić”.

  4. (…)Prezes za przysługi potrafi płacić, choć rzadko kiedy kwituje, co jest niewątpliwie szkołą realistycznego myślenia.(…)
    Nie w erze taśm.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *