Czytam właśnie, że premier Morawiecki chce postawić w Warszawie Łuk Triumfalny ku czci Bitwy Warszawskiej, czyli tak zwanego Cudu nad Wisłą. Mocno powątpiewam w sens takiego przedsięwzięcia. Nie dlatego, iż bym nie doceniał znaczenia tej bitwy czy męstwa polskiego żołnierza i ochotnika. Co to, to nie.
Mój sceptycyzm bierze się z faktu, że jak znam nasze polityczno-historyczne uwarunkowania, to będzie to kolejny propagandowy szlagwort na cześć głośnego brygadiera, który nie dość, że swoim „geniuszem” bolszewików na łeb nam sprowadził, to potem w najważniejszym momencie dał dyla, kiedy ta bolszewia stanęła u bram.
Szczęściem na posterunku byli wówczas zawodowi wojskowi oraz Witos jako premier, którzy z poczucia obowiązku i w trosce przyszłość ledwie co odzyskanej ojczyzny, zamilczeli o rejteradzie przyszłego bożyszcza sanacji.
Tak więc póki co, dajmy sobie spokój.
Maciej Eckardt
za: FB
Wpierw niech spłacą zagraniczne banki – dopiero wtedy niech myślą o pomnikach…
Autor o interwencji Matki Bożej, którą widzieli sołdaty, jakoś zapomniał? Mirosław Dakowski