Szlęzak: Endek jako ginący gatunek

Póki co uważam się za endeka, choć muszę przyznać, że ten płomień we mnie przygasa. Tracę nadzieję, że za mojego życia powstanie i dojdzie do znaczenia jakaś endecka formacja polityczna. Przy czym, żeby była jasność, nie uważam za endecki Ruch Narodowy. Wśród osób, środowisk i organizacji powołujących się na tradycję Narodowej Demokracji panuje zamęt. Niestety zbyt wielu wśród tego galimatiasu pospolitych wariatów albo ludzi podstawionych, bo tu i ówdzie widać jakąś metodę w tych szaleństwach.


Mimo, że nie zanosi się, żeby w oparciu o myśl Narodowej Demokracji powstało ugrupowanie polityczne mogące zdobyć władzę w Polsce, to nawet sama myśl o tym u wielu możnych życia publicznego budzi wręcz paniczny strach. Bez większej przesady można powiedzieć, że na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat, niedopuszczenie do odrodzenia się „endeckiej hydry” było jedną z najważniejszych trosk polityków od Bronisława Geremka i Adama Michnika do Jarosława i Lecha Kaczyńskich. Ostatnie wydarzenia tylko potwierdzają ten pogląd.

Z myślą i tradycją endecji walczy się zasadniczo na dwa sposoby. Pierwszy, reprezentowany przez ludzi, środowiska i instytucje szeroko kojarzone właśnie z Geremkiem i Michnikiem, czyli „Gazetą Wyborczą”, ale także z „Tygodnikiem Powszechnym”, polega na zohydzeniu wszystkiego, co z endecją może się choćby tylko kojarzyć. Głębokie korzenie tej zohydzającej metody tkwią w latach stalinizmu. Można powiedzieć, że jest w tym pełna ciągłość pokoleniowo – instytucjonalno – narodowa, choć nie wszyscy Żydzi w Polsce albo osoby żydowskiego pochodzenia są zajadłymi wrogami endecji. Mimo ogromnych nakładów, zaangażowania na prawdę wybitnych umysłów i kilkudziesięciu lat zohydzania nie odniesiono tu pełnego sukcesu. Myśl i tradycja endecka gdzieś się poniewiera, gdzieś z wiatrem hula po polach i lasach i co jakiś czas się zadomowi i bywa, że uwiedzie grupę całkiem niegłupich akolitów. Mam nadzieję się do nich zaliczać.

Ci, którzy nie mają politycznego interesu totalnego zohydzenia endecji albo przestali wierzyć, że to się uda, próbują innej metody. Polega ona na przejęciu części przekazu ideowego endecji, zawczasu przejmowaniu osób i środowisk mogących znaleźć się pod wpływem czy urokiem tej idei oraz tworzenia fałszywego wrażenia, że „prawdziwi narodowcy”, to co najmniej z PiS-em sympatyzują. Od siebie dodam, iż to bardzo możliwe, ze narodowcom z PiS-em po drodze. Endekom jak ja – nie. Bywa, że politycznie korumpuje się działaczy, którzy do jakiejś odmiany tradycji endeckiej się przyznają. Już zatem widomo, że to metoda stosowana przez PiS. Parę dni temu w telewizyjnej rozmowie Adam Lipiński – bardzo ważny polityk PiS-u – szczerze przyznał, że to jest celem jego partii i że to się nie udało, ponieważ pojawiła się „Konfederacja”. Ta wypowiedź we właściwym świetle stawia inicjatywę powołania instytutu mającego badać i rozwijać myśl i tradycję endecką. Smutne, że tę fasadową i pisowską instytucję firmuje profesor Jan Żaryn, którego szanowałem, ale chyba przestanę. PiS nie jest tu oryginalny. W II Rzeczpospolitej sanacja nie mogąc zwalczyć endecji, próbowała przejąć jej hasła i żądnych karier młodych działaczy. Zobaczymy ile razy w kampanii wyborczej Andrzej Duda odwoła się do myśli i tradycji Narodowej Demokracji. Początek zrobił 11 listopada ubiegłego roku. Ja mu nie wierzę, a PiS uważam za bodaj najbardziej antyendecką partię.

A Państwo rozumiecie na czym polega antyendeckość PiS-u?

Andrzej Szlęzak

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 18 Average: 5]
Facebook

1 thoughts on “Szlęzak: Endek jako ginący gatunek”

  1. Na czym polega antyendeckość PiS-u?
    Polega na – rodem z sanacji – demolowaniu instytucji publicznych, państwowych, w tym organów konstytucyjnych oraz organizacji pozarządowych.
    Ma być jeden tylko ośrodek dyspozycji politycznej – belweder na Nowogrodzkiej.
    Do czasu nowej klęski wrześniowej..

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *