Engelgard: Geografii się nie oszuka

W pięć lat po przewrocie politycznym w Kijowie, i po zerwaniu przez Ukrainę prawie wszystkich relacji z Rosją, łącznie z energetyką – wahadło powoli przechyla się w drugą stroną, a raczej wraca do normy. Od samego początku tego kryzysu pisaliśmy, że tak naprawdę pucz w Kijowie był wymierzony w interesy narodu ukraińskiego jako całości.

Po pięciu latach widać to gołym okiem – Ukraina stała się jednym z najbiedniejszych państw Europy, PKB spadło o 1/3, z kraju wyjechały miliony ludzi, upadły tradycyjne gałęzie przemysłu, które istniały dzięki współpracy z Rosją. W zamian Zachód nie zaproponował niczego lepszego, a Ukraina stała się terenem kolonizacji przez zagraniczne koncerny, wykupiono ogromne połacie ziemi, a spółki energetyczne obsadzili ludzie typu syna Joe Bidena.

W zamian Ukraina była przez jakiś czas na ustach całego świata, jako państwo stawiające czoło „rosyjskiej agresji”. I tę rolę wzięła na siebie ekipa Poroszenki-Jaceniuka-Turczynowa-Awakowa. Już Roman Dmowski pisał w 1930 roku, że jeśli Ukraina oderwie się kiedyś od Rosji, to zrobi karierę jako państwo, ale pytał retorycznie – czy skorzystają na tym Ukraińcy? Nie skorzystali.

Co więcej, Ukrainie zaaplikowano końską dawkę szowinistycznej ideologii i nową politykę historyczną, wedle której naród ten, podzielony kulturowo, historycznie i językowo – miał czcić jako bohaterów Stepana Banderę i Romana Szuchewycza. Na margines wyrzucono tradycję walki 5,3 mln Ukraińców w szeregach Armii Czerwonej, z których zginęło na froncie 1,4 mln. Zamiast tej tradycji wtłaczano na siłę kult UPA i Bandery.

Znad stepów ukrainnych wieją nowe wiatry. Nie jest to w smak, co widać wyraźnie, mediom i politykom w Polsce. Werbalnie proukraińscy, w rzeczywistości w imię obsesyjnej rusofobii gotowi byli popierać tylko taką Ukrainę, która będzie przeciwko Rosji. To instrumentalne traktowanie partnera, wypychanie go na pierwszą linię walki, miało w sobie coś fałszywego i niemoralnego. Jedni robili to z oportunizmu, inni z głupoty, jeszcze inni to wyznawcy skompromitowanej już kiedyś ideologii prometejskiej. Jeśli ktoś naprawdę życzy dobrze Ukrainie, ten wie – że trzeba przerwać dotychczasową politykę staczania się tego państwa na dno. Ukraina nie może być na pierwszej linii frontu między Zachodem a Rosją, bo tego zwyczajnie nie przeżyje. Jej jedyną szansą jest pokojowe współistnienie i z Zachodem, i z Rosją.

Jan Engelgard
fot. Wikipedia Commons
Myśl Polska, nr 31-32 (28.07-4.08.2019)

Click to rate this post!
[Total: 17 Average: 4.6]
Facebook

2 thoughts on “Engelgard: Geografii się nie oszuka”

  1. Bracia ze wschodu rzeczywiście weszli do UE tak jak zamierzali, tylko jako tania siła robocza a ich kobiety jako półniewolnicza pomoc domowa lub jeszcze gorzej.

    1. To prawie tak jak Polacy, tylko na trochę lepszych warunkach i w mniej dramatycznych okolicznościach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *