Euro 2012: Marzenia po – o Olimpiadzie, Unii i nowym PZPNie

Dobre wykorzystanie w tej sprawie naszej świetnej marki organizatora Euro 2012 to jest teraz – moim zdaniem – najważniejsze zadanie rządu. To pytanie jak ma on teraz owo sportowe, polskie zjednoczenie zamienić na jedność w walce o decydujący dla nas zastrzyk unijnej pomocy?

I skończyło się dla nas Euro 2012. To znaczy nie zupełnie… Ściślej rzecz biorąc – tak jak pisałem wczoraj – skończył się udział naszej drużyny w tym turnieju czyli to, co w sumie wyszło nam najgorzej. To, co jest naszym sukcesem – organizacja i atmosfera mistrzostw – trwa dalej. I dobrze, że trwa. Bo to teraz nasz poważny kapitał.

A kapitałem tym jest teraz nasze narodowe wzmożenie. Wiem, wiem, o ile to jeszcze możliwe, to Smoleńscy znienawidzą mnie jeszcze bardziej, ale uważam, że to wzmożenie jest dziś jeszcze większe niż w dniach 10 – 17 kwietnia 2010. Tak to prawda, jest oczywiście zupełnie inne, ale moim zdaniem większe i – co ważniejsze – dużo bardziej twórcze.

Trzeba naprawdę pomyśleć co zrobić, by tego wielkiego kapitału nie zmarnować. Postawić cele, dla których realizacji kapitał ten będzie zainwestowany najlepiej. Pierwsza myśl to szczera nadzieja, że może wreszcie uda się zmienić PZPN. Że owo ogromne narodowe zainteresowanie piłką, piękne stadiony, liczne Orliki zaowocują wreszcie dogłębną zmianą naszego systemu szkolenia. Odnowionym naszym Związkiem Piłkarskim składającym się z menadżerów, a nie z zalatujących naftaliną towarzyszy, oddelegowanych swego czasu na „odcinek piłkarski”.

To cel pierwszy. Jest jednak i cel drugi. Na Euro 2012 pokazaliśmy się Europie z jak najlepszej strony. Także ze strony dobrze wydanych funduszy pomocowych. To może – a nawet powinien – być jeden z naszych głównych argumentów podczas negocjowania – piekielnie trudnej, bo kryzysowej – nowej unijnej perspektywy finansowej na lata 2014 – 2020. Dobre wykorzystanie w tej sprawie naszej świetnej marki organizatora Euro 2012 to jest teraz – moim zdaniem – najważniejsze zadanie rządu. To pytanie jak ma on teraz owo sportowe, polskie zjednoczenie zamienić na jedność w walce o decydujący dla nas zastrzyk unijnej pomocy? Dlaczego? Bo kolejny, dobry dla Polski budżet unijny to najlepszy środek dopingowy w szczęśliwym zakończeniu naszej cywilizacyjnej pogoni za krajami tak zwanej „starej unii”.

Jest wreszcie i cel trzeci. Może odległy, chociaż w kontekście trwającego Euro – moim zdaniem – istotny. To pytanie o jaką sportową imprezę, sportową fiestę, powinniśmy – w perspektywie kilku najbliższych lat – się starać? Polska Olimpiada? Aż się nie chce wierzyć… Tyle tylko, że polskie, piłkarskie Euro też kiedyś było jedynie marzeniem…

Jan Filip Libicki

www.facebook.com/flibicki

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *