Frąckiewicz: Sakralne oblicze systemu demoliberalnego

Liberalizm jako kolejny etap, może nie tyle rozwoju ludzkości, co jej dziejów, oddziela wydawałoby się sfery sacrum i profanum. Jest to zresztą zjawisko charakterystyczne dla cywilizacji łacińskiej. Jednak obecny system demokracji liberalnej zawiera w sobie elementy typowo sakralne i przy bliższej analizie liberalizm w tej wersji jawi nam się jako swego rodzaju “neo-religia”. Sakralność dotyczy sfery sacrum, dotyczy sfery świętej, sfery której nie zawsze można dotknąć, a nawet nie głęboko niewskazane jest próbować. Istnieje wiele czynników czy idei należących do omawianego nurtu, które traktuje się w sposób, można by rzecz dogmatyczny.

Przykładem mogą być prawa człowieka. Nie ma potrzeby tutaj pochylać się nad ich charakterystycznymi cechami czy konkretnymi postulatami, jednak należy zauważyć, ich niepodważalny, we współczesnym świecie charakter. Doszło do tego, że prawa człowieka są uznawane jako coś naturalnego, wręcz oczywisty element rzeczywistości, są zwykłym truizmem.

Wiemy jak wiele razy rząd Stanów Zjednoczonych argumentował swoje interwencje zbrojne ochroną praw człowieka i demokracji. Tak było przy okazji inwazji na Panamę obalając rządy Manuela Noriegi czy też przy okazji ataku na Irak (2003). Zatrzymując się przy tym na chwilę, należy się zastanowić, czy wyobrażamy sobie hipotetyczną interwencje Republiki Federalnej Niemiec w Polsce. Czołgi Bundeswhery wjeżdżają do Warszawy, ponieważ mamy kryzys konstytucyjny związany z bieżącymi sprawami dotyczącymi ułaskawienia panów posłów, czy też nie-posłów Kamińskiego i Wąsika. Jak dobrze wiemy spór jest na zaawansowanym poziomie, jedna izba Sądu Najwyższego stwierdzi tak, a druga przeciwnie. W tej sytuacji pojawia się kanclerz Olaf Scholz i przecina ten węzeł gordyjski. Opisana sytuacja jest tak absurdalna, że mogłaby stanowić rdzeń powieści z gatunku political fiction. Oczywiście nie można przyrównać prawa konstytucyjnego do praw człowieka. Prawa człowieka nie są żadną konkretną gałęzią prawa, którą można by umieścić w kodeksie. Prawa człowieka nie mają nawet formy stricte przepisów prawnych, są to jedynie pewne postulaty, pewne truizmy. Art. 3 kodeksu karnego mówi o humanitarnym charakterze kar wymierzanych przez polski wymiar sprawiedliwości, co jest zgodne z artykułem piątym Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Następuje tu korelacja, prawa człowieka są dla państw niczym dekalog. Zawierają one ogólne postulaty i zasady, których należy się trzymać. Ich sakralny charakter jest posunięty do tego stopnia, że ciężko dzisiaj w debacie publicznej nawet je podważyć. Prawa człowieka mają jednak charakter bardziej dynamiczny niż dekalog. Gdy Bóg, przekazał Mojżeszowi Dziesięć Przykazań, tak do dzisiaj zapisane są w Księdze Wyjścia w przeciwieństwie do praw człowieka, które podlegały i podlegają pewnego rodzaju ewolucji, co mogliśmy zauważyć między innymi przy okazji masowych protestów spowodowanych orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji z 22 października 2020 roku, gdy pojawiały się z radykalniejszych środowisk stwierdzenia, że “aborcja to prawo człowieka”,  a podobne stanowisko wyraził nawet Parlament Europejski[1].

Widać gołym okiem, że w zależności od momentu na historycznej osi czasu, “teologowie” współczesnego świata, mówiąc w języku Evoli, obmyślają kolejne zasady zaliczane w poczet praw człowieka.

Słowo “teologowie” nie zostało użyte przypadkowo, ponieważ tworzą oni rzeczywistość z alternatywną, polityczną wersją sacrum, którego nie można dotknąć. Wracając do przykładu inwazji Stanów Zjednoczonych, istnieją w historii przypadki gdzie państwa interweniowały w innych z powodu łamania praw, niebędących prawami człowieka. Takim, specyficznym co prawda, przykładem jest powstanie i ekspansja Państwa Islamskiego, walczącego o porządek oparty na prawie koranicznym. Oczywiście nie porównuje USA z ISIS, amerykańscy Marines w Panamie nie prowadzili masowych dekapitacji czy ataków na ludność cywilną. Chodzi jedynie o porównanie pewnego rodzaju retoryki, gdzie interwencja jest uzasadniana swego rodzaju ochroną praw i niezależnie czy Stany Zjednoczone naprawdę były zatroskane o prawa człowieka w tej części świata, czy zwyczajnie dbały o swoje wpływy i ich motywacja była bardziej realistyczna, rozumiejąc ten realizm w duchu mearsheimerowskim. Istotnym faktem jest, że ktoś wpadł w ogóle na pomysł by użyć takich argumentów.

W podręcznikach akademickich do nauk politycznych można spotkać sformułowania jak “Każdy, demokratyczny organizm państwowy”[2] czy inne treści mające charakter aksjologiczny. Cała teoria ustrojów czy też reżimów politycznych, według której dzielimy ustroje polityczne na demokratyczne, autorytarne i totalitarne ma charakter wartościujący. To demokracja jest najlepszą formą, systemy autorytarne (cokolwiek to znaczy, bo jest to szeroki termin) złą, a totalitaryzm najgorszą, której nawet lepiej nie wypowiadać, gdyż samo publiczne propagowanie jakiegokolwiek ustroju totalitarnego jest zabronione w Polsce. Sama konstrukcja tej teorii nie pozwala się z nią nie zgadzać, jest pułapką myślową na podstawie, której ludzie przyjmują pewien schemat myślenia. W końcu jak można popierać totalitaryzm, który cechuje się całkowitą kontrolą państwa nad społeczeństwem i jednostką? Jak można popierać autorytaryzm, który cechuje się cenzurą czy ściganie opozycji przez policję polityczną czy inne służby? No nie można, w tym cały szkopuł.Tego typu demoliberalne myślenie jest tak zakorzenione, że ustroje jawnie niedemokratyczne, starają się udawać że demokratycznymi są. Przykładowo w świetle konstytucji PRL, Polska mogła być państwem rządzonym demokratycznie, nie jest to wykluczone, ale wiemy że władzę w rzeczywistości sprawowali kolejni I sekretarze Komitetu Centralnego PZPR. Nawet w Korei Północnej konstytucja gwarantuje wolność słowa. Sam fakt próby stworzenia pozorów demokracji w państwach tego typu jest raczej zabawny, ale pokazuje jak wielowiekowe pielęgnowanie myśli liberalnej wpływa na ludzkie myślenie. Relatywnie niewiele państw niedemokratycznych same określa się jako takie, można je policzyć na palcach jednej ręki, są to aktualnie Brunei, Arabia Saudyjska, Katar, Oman, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Islamski Emirat Afganistanu oraz jedyne europejskie państwo w tym gronie, czyli Watykan.

Nietrudno więc, zauważyć, że liberalizm w pewien sposób wypaczył ludzkie myślenie. Traktowanie pewnych idei politycznych w sposób dogmatyczny jest normą. Liberalna koncepcja umowy społecznej również ma swego rodzaju charakter sakralny, którego nie da się przeniknąć. Jest to demokratyczny mit, demokratyczna baśń która ma legitymizować sprawowanie władzy, jako pochodzącej od ludu, odrzucając całkowicie jej transcendentne pochodzenie.

Jedną z najpopularniejszych teorii stosunków międzynarodowych jest teoria liberalna, traktująca pewne aspekty polityki międzynarodowej w sposób aksjologiczny, niejako chcąc często stworzyć światowy pokój, jak pisze Kant[3]. Dla lepszego zrozumienia, zaznaczmy, że nie istnieje “katolicka teoria stosunków międzynarodowych” czy “islamska teoria stosunków międzynarodowych”, a nawet na gruncie marksizmu analogiczna teoria nie powstała, co współcześnie popycha większość przeciwników systemu demoliberalnego w objęcia Johna Mearsheimera, czy słusznie, to inna kwestia. Być, może w przypadku chrześcijan wynika to z wiary w Ponowne Przyjście Chrystusa, a w przypadku marksizmu, z wizjonerstwem samego Marksa. Liberałowie również obiecują “koniec historii”. Taki koniec ogłosił współczesny “teolog” liberalnej teorii, czyli Fukuyama, a sam liberalizm musi przynieść bardziej skomplikowane rozwiązania kwestii międzynarodowych, gdyż w przeciwieństwie do marksizmu, liberałowie nie twierdzą (zazwyczaj), że zmiany historyczne dokonają się w wyniku rewolucji a poprzez ewolucje, postęp i rozwój rozumu[4]. To pojmowana w ten sposób idea postępu, znacząco przyczyniła się do stworzenia teorii liberalnych w stosunkach międzynarodowych. Wspominając jeszcze raz Mearsheimera, należy dodać, że jest uważany powszechnie za kontrowersyjnego, co może po części, bo na pewno nie absolutnie wynikać między innymi z braku nacisku na kwestie związane z wartościami (np. kwestie przestrzegania prawa międzynarodowego). Nie istnieje inna popularna teoria o charakterze aksjologicznym niż liberalna.

Współczesny system demokracji liberalnej jest czymś tak oczywistym, że jego podważenie, sprawia, że jawi się jako system quasi-religijny, w którym istnieją pewne niepodważalne prawdy i dogmaty. Teoria liberalna nie jest jedynie ideą cywilizacji zachodu, a oddziałuje na całe struktury relacji międzynarodowych i na gruncie podejścia aksjologicznego nie ma na razie dla niej żadnej alternatywy.

Jakub Frąckiewicz

[1] https://www.europarl.europa.eu/doceo/document/TA-9-2021-0455_PL.html

[2] M. Sobczyński, Państwa i terytoria zależne. Ujęcie geograficzno-polityczne, Adam Marszałek 2006, s. 42

[3] I. Kant, O wiecznym pokoju. Zarys filozoficzny, przeł. Feliks Przybylak, Wrocław 1995, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, s. 37

[4] Ibidem, s. 85

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 4.3]
Facebook

2 thoughts on “Frąckiewicz: Sakralne oblicze systemu demoliberalnego”

  1. Na gruncie prawa międzynarodowego nikt nie ma prawa badać legalności władz jakiegokolwiek państwa. Rząd, który nie powstał w wyniku wolnych wyborów i nie szanuje praw człowieka jest zatem w pełni legalny. Najlepszym przykładem jest Arabia Saudyjska. Z kolei atak zbrojny mający na celu obalenie takiego rządu to zwyczajna agresja, chyba, że uzyska się upoważnienie Rady Bezpieczeństwa ONZ. W tym kontekście amerykańska doktryna polityczna jest niezgodna z podstawowymi normami współżycia państw na szczeblu międzynarodowym. To samo zresztą dotyczy UE, której trybunał uważa się za uprawniony do badania zgodności z prawem praktycznie każdej ustawy państw członkowskich naruszając prawnomiędzynarodową zasadę suwerennej równości państw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *