Gałat: Mit jagielloński (czy Międzymorze było alternatywą dla polskiego państwa narodowego?)

Związek polityczny Polski z Litwą, zapoczątkowany unią w Krewie w 1385 r. i zacieśniony unią lubelską w 1569 r. jest do dziś przedstawiany w polskich podręcznikach do historii , w samych superlatywach, jako zjawisko jednoznacznie pozytywne i wzniosłe a powstała w jego wyniku Rzeczpospolita Obojga Narodów, wraz ze swoim ustrojem „demokracji szlacheckiej”, jako jeden z najlepszych polskich państw.

Czy aby na pewno nie jest to ocena przesadzona? Czy ożywająca czasem w kręgach wychowanej na Sienkiewiczu polskiej prawicy tęsknota za Kresami i Sarmatyzmem jest uzasadniona? Na pewno trudno odmówić monarchii jagiellońskiej i wczesnej Rzeczypospolitej politycznego znaczenia. Było to jedno z głównych europejskich mocarstw.

Na mapach z tego okresu też prezentuje się okazale. Z drugiej strony trudno nie zauważyć że kolejne unie polsko-litewskie stworzyły państwo co prawda duże, lecz bardzo niestabilne politycznie: naznaczone konfliktami etnicznymi i religijnymi oraz powoli degenerującym się ustrojem. Choć bywa on w polskiej historiografii gloryfikowany, faktem jest że doprowadził do praktycznego paraliżu aparatu państwa i finalnie – do jego upadku. Z kolei wielokulturowy charakter monarchii jagiellońskiej i Rzeczypospolitej przedstawia się jako sielsko-idylliczną wizję zgodnie ze sobą współżyjących społeczeństw.

W gruncie rzeczy nie ma ona jednak wiele wspólnego z prawdą. Oczywiście zdarzały się długie okresy pokojowego współżycia Polaków z innymi narodami żyjącymi w obrębie Rzeczypospolitej, jednak nigdy nie było to współżycie zupełnie bezkonfliktowe, a bardzo często wzajemne zatargi i antypatie między stawały się zarzewiem niezwykle brutalnych wojen. Polskie panowanie spotykało się ze szczególną niechęcią na ziemiach ruskich, czyli obecnej Białorusi i Ukrainie.

Niechęć ta była uwarunkowana cywilizacyjnie i kulturowo – bowiem pomimo językowego pokrewieństwa Polska i Ruś zawszy należała do odmiennych kręgów cywilizacyjnych: Polska była częścią cywilizacji łacińskiej, Ruś zaś – prawosławno-bizantyjskiej. Kompletnym fiaskiem zakończyła się próba zasypania tej przepaści przez Unię Brzeską a konflikt polsko-ruski dał o sobie znać serią krwawych powstań kozackich. Wciągnął też Polskę w konflikt z Moskwą i przyczynił do utraty przez nią mocarstwowego statusu w XVIII w.

W tym miejscu niektórzy marzyciele zaczynają się zastanawiać „co by było gdyby”. Co by było gdyby nie było rozbiorów i Rzeczpospolita Obojga Narodów przetrwała? Cóż, wolno domniemywać że zmagała by się z tymi samymi problemami co jej pomniejszona wersja, II Rzeczpospolita, tyle że na większą skalę.

Pomiędzy bajki można włożyć wizje w których w tej alternatywnej rzeczywistości udaje się spolonizować gros ludności ruskiej. Turcji, władającej Bałkanami znacznie dłużej niż Polska Rusią, nie udało się wszak sturczyć ogółu zamieszkującej je, prawosławnej ludności. Bariera odrębności cywilizacyjnej i religijnej skutecznie to uniemożliwiła. Przyglądając się losom osmańskiej Turcji i innych wieloetnicznych państw istniejących w Europie w ubiegłych stuleciach nie sposób nie zauważyć, że w ostatecznym rozrachunku były to państwa nietrwałe.

Nie sposób też stwierdzić dlaczego Rzeczpospolita Obojga Narodów lub II Rzeczpospolita miałyby uniknąć ich smutnego losu. Nawet gdyby nie zostały rozbite w wyniku przegranych wojen z sąsiadami – jak np. Imperium Hiszpańskie lub Austro-Węgry – równie dobrze mogłyby się rozpaść od środka, co stało się udziałem Jugosławii i ZSRR.

Patrząc z tej perspektywy, można powiedzieć monarchia jagiellońska i jej obydwie kontynuacje od początku były skazane na rozpad. W najlepszym wypadku czekałby nas nieprzyjemny rozwód z Ukrainą, Białorusią i Litwą w stylu czecho-słowackim, w najgorszym – krwawa wojna domowa w stylu jugosłowiańskim; przynależność Rusi i Polski do różnych kręgów cywilizacyjnych jeszcze taki scenariusz uprawdopodabniała.

Przyszłość Europy należała do państw narodowych.Tym bardziej powinniśmy się cieszyć, że zmiany granic po II Wojnie Światowej raz na zawsze uwolniły nas od niekończących się konfliktów etnicznych, będących odległą konsekwencją unii z Litwą. Szkoda tylko że współczesne polskie elity polityczne ignorują doświadczenie historyczne i dalej snują mrzonki o „Międzymorzu”.

Dariusz Gałat

za: prawica.net

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *