Bez wątpienia jednak RN zdał pierwszy egzamin, a nie należał on do łatwych, skoro składały się nań modelowe działania ABW nachodzącej młodych narodowców po domach – ewidentnie w celu wzbudzenia agresji i chęci zemsty na organach państwa podczas pochodu. Szczerze więc kolegom z ONR gratuluję, że akurat w te maliny nie dali się wpuścić. Nie może nie budzić uśmiechu bezradna wściekłość „Wyborczej”, cały czas nasilającej komunikaty o incydentach, których nie było, albo o policji, która za moment zacznie strzelać. Z drugiej jednak strony maszerujący koledzy powinni pamiętać, że nie ma większego znaczenia co zaszło naprawdę. Istotniejsze jest kto i jak zdał relację. Z tym już poszło gorzej, a przekaz propagandowy Marszu wciąż jest ograniczony do środowisk i tak już przekonanych. Pozostałe pozostają obojętne wobec patriotycznej retoryki, albo przestraszone przyprawioną MN gębą chuliganów.
Ciągle mamy do czynienia z ruchem (Ruchem?) opartym na retoryce i robieniu wrażenia. Przedstawienia medialne nie są więc czynnikami pozbawionym znaczenia. Przy czym zauważyć należy, że wzywanie liderów RN do określenia celu (czy choćby kierunku) Marszu nie mają większego sensu, nie z tego typu bowiem formacją mamy do czynienia. Koledzy krytykujący MN chcieliby, żeby np. kol. Zawisza przestał robić sobie żarciki, opowiadać o tupocie butów polskich żołnierzy w Wilnie i Lwowie oraz udawać partyzanta i rzekł „dobra, a teraz na poważnie…!” Otóż ani (skądinąd przesympatyczny) kol. Zawisza, ani jego mniej lub bardziej uroczy towarzysze niczego takiego uczynić nie mogą. Dlatego analitycy jeszcze przez dłuższy czas na pytanie o program RN będziemy słyszeć, że sprowadza się on do hasła „Wielka Polska Suwerenna”, czy coś w tym guście. Im mniej konkretnie bowiem, tym do większego spektrum teoretycznie można się odwoływać i tym trudniej dać się złapać za słowo.
Oczywiście jednak pewne instynkty kolegów „maszerujących” dają osobie znać w ich dłuższych wypowiedziach, stąd np. już wiemy, że deklarowana refleksja geopolityczna kol. Zawiszy nie przekracza zdolności analitycznych wiewiórki pospolitej, że charyzma kol. Winnickiego mieści się w najdalszych zakresach skali ujemnej, że wreszcie kol. Kowalski (przesympatyczny) referuje przeważnie ten sam program o treści „żeby tego zła mniej na świecie było”. Tu bowiem dochodzimy do kwestii kolejnej – raz, że panowie ci nie formułują głębszego programu, bo to się nie opłaca, ale dwa – że nie mają ku temu szczególnych inklinacji. Trzy zaś – że cała ta zabawa opiera się na zaufaniu do przywódców, które można mieć, lub nie mieć i tyle. Trzeba wierzyć w Ruch Narodowy – tak mogłoby brzmieć motto nowej formacji (bo „Credere, Obbedire, Combattere”, niestety, zostało już zajęte).
Skoro więc dociekanie dokąd Marsz idzie naprawdę nie ma większego sensu, to – niezależnie od tego, czy urzeka nas szorstka męskość Artura Zawiszy, czy rozczula wodzowska sprawność Roberta Winnickiego i przekonuje intelektualna głębia Mariana Kowalskiego – możemy się zastanowić przynajmniej kto jeszcze w tym pochodzie kroczy i kto jest gotów budować dla niego zaplecze? Przyznajmy bowiem, że nie jest obojętne czy teoretykiem i wychowawcą tego nowego pokolenia narodowców będzie Andrzej Szlęzak, czy Rafał A. Ziemkiewicz? Na pewno ma też znaczenie, czy Ruch Narodowy będzie kolejną inicjatywą wspieraną przez Ryszarda Oparę i jego biznesowych przyjaciół i czy przyciągnie jakże wygadane towarzystwo znane z „Sowy”, „Nowego Ekranu”, Pro Milito itp.? Od tych pytań już tak łatwo liderzy (a może tylko frontmani?) RN nie uciekną, bo to one stanowią właśnie odpowiedź pośrednią na nieustającą wątpliwość o prawdziwe cele całego przedsięwzięcia.
Na razie szczere odpowiedzi (zdarzające się niekiedy osobom zaangażowanym w nową inicjatywę) świadczą o jednym: że pod hasłem „idziemy po władzę” – rozumieją oni próbę wjechania do Europarlamentu. Paradoksalnie przy tym, niezależnie od tego czy będzie to próba samodzielna, czy oparta na pełnym krygowania się porozumieniu z PiS-em – to w obu tych przypadkach i nawet już teraz RN pracuje na korzyść Jarosława Kaczyńskiego. Mamy bowiem do czynienia z obejściem z prawej Solidarnej Polski, a więc partii niebezpiecznej dla PiS właśnie w kontekście wyborów europejskich za dwa lata. Nie jest tajemnicą, że SP traktowało dotąd młodzież narodową jako cennego sojusznika i potencjalną bazę aktywu, tymczasem wyodrębnienie tego nurtu może utrudnić polityczny plan Zbigniewa Ziobry.
Co jednak z samym „planem Zawiszy”, jeśli takowy istnieje (czyj by on w istocie nie był)? Mec. Ludwik Skurzak wypomina kolegom z RN populizm i nieprecyzyjność sformułowań, eklektyzm i chaos umysłowy. Wszystkie te obserwacje są oczywiście prawdziwe, jednak nie można się zgodzić, że mamy do czynienia z wadami. Przeciwnie, pomysł stworzenia formacji odpowiadającej na niezadowolenie społeczne jest całkiem nie głupi, skoro właściwie wszyscy analitycy zgadzają się odnośnie faktu zbliżania poważnego kryzysu społeczno-ekonomicznego, a różnice dotyczą w zasadzie jedynie jego skali, głębi i trwania. Tak czy siak jednak kumulacja związana ze spadkiem obrotu pustym pieniądzem „europejskim”, zmniejszeniem liczby inwestycji (a więc i zatrudnienia), zwiększeniem kosztów utrzymania (w związku z Pakietem Klimatycznym) i spadkiem dochodów ludności (zwłaszcza rolniczej w związku z niekorzystnymi zmianami w WPR) – może nastąpić właśnie w 2014/2015 r. W dołkach startowych do skonsumowania kolejnej fali głosowania niezadowolonych (po czterech elekcjach różnych szczebli, w których decydowali ci syci i spokojni) ustawia się już lewica różnych odcieni, od dłuższego czasu tkwi w nich PiS, teraz zaś zgłasza się następny chętny. Plan jest więc tyleż mało oryginalny, co oczywisty i dziwnym by było, gdyby nie podjął się próby jego realizacji.
Rodzący się RN ma aktywa – przede wszystkim w formie nomen omen aktywu. W świecie partii warszawsko-wyborczych – grupy choćby i po kilkudziesięciu młodych ludzi, nawet w mniejszych miejscowościach – to kapitał nie do pogardzenia przez żadne środowisko. Oczywiście mamy też do czynienia z objawem pewnej (pozornej!) słabości – braku liderów i znanych twarzy, co mogłoby odbić się niekorzystnie zwłaszcza w przypadku zmiany ordynacji do Europarlamentu i wprowadzeniu listy krajowej. To dlatego łączność operacyjną z „maszerującymi” utrzymują starzy i sprawdzeni (?) działacze centro-prawicowi. Nasuwa się więc pytanie – czy narodowa młodzież zechce być plakaciarskim ramieniem tego „zbowidu”, skoro sporo z tych młodych ludzi ma lepiej poukładane w głowie sprawy polskie, niż wielu byłych posłów? Podobnie zresztą rzecz się ma ze scenariuszem przeciwnym, a więc sprzedaniem szyldu Ruchu PiS-owi. Wpływ tej partii na młodych patriotów jest nierówny. Część z nich się broni przed oczywistymi błędami i fałszami Kaczyńskiego, część jednak łatwo mu ulega, nawet w imię opacznie pojmowane „narodowej jedności”. Oznacza to, że Ruch już w zarodku dźwiga w sobie szereg sprzeczności mogących zakończyć jego działalność zanim się jeszcze na dobre rozpoczęła.
Przede wszystkim jednak wciąż aktualne pozostaje pytanie o bazę społeczną nowego Ruchu. Jest to kwestia fundamentalna, wciąż bowiem nie wiemy czy, kto, dlaczego i po co miałby na RN głosować? Posiadanie aktywu to wielki plus, często nieznany nawet dużym partiom, ale jednak bez elektoratu będziemy mieli do czynienia z kolejną funkcjonalną kanapą, niezależnie od tego ile osób się na niej raz do roku zmieści. Próby odpowiedzi na pytanie: „skąd wziąć wyborców?” – próbuje udzielić kol. Zawisza (eskalując instynkty patriotyczne niekiedy aż poza granice absurdu) i kol. Kowalski (po prostu negując III RP z pozycji centro-prawicowych, tylko radykalniej artykułowanych). Na razie tyle potencjalnym sympatykom musi wystarczyć – a przyznajmy, nie jest to wiele.
Bez wątpienia bowiem można sobie wyobrazić, że odbijające w dobie kryzysu nieuchronnie w lewo wahadło polityczne wskaże nie na socjal-liberałów, ale na prawicę socjalną. Na tej drodze jednak wystąpić może kilka istotnych przeszkód. Oczywiście, że nie ma zasadniczego problemu w przekonywaniu ludzi, że „na razie robimy bałagan po to, żeby ostatecznie zrobić porządek”. Zarówno we Włoszech, jak i w Niemczech, a wcześniej także w Rosji przed kilkudziesięciu laty posłużono się tą metodą nader skutecznie. Można jednak mieć wątpliwość, czy mimo dziarskich zapowiedzi – faktycznie o taki scenariusz chodzi liderom Marszu? Raczej nie, bo przynajmniej część z nich w rzeczywistości nie chce likwidacji systemu, a tylko marzy o znalezieniu się w jego ramach (co dla niektórych byłoby po prostu powrotem na drogę, którą już niegdyś z powodzeniem sobie szli). Jeśli jednak mówimy o mieszczeniu się w logice (?) demokracji i parlamentaryzmu – wówczas agresywność, chaotyczność i po prostu straszenie wyborców wojną domową – są metodami przeciwskutecznymi. Skoro ludzie boją się nawet Kaczyńskiego, w przekonaniu że wypowie wojnę Rosji i pozamyka wszystkich lekarzy – to jak mogą nie bać się Zawiszy aż piszczącego, by mieć opinię kasteciarza, czy Kowalskiego, który z samego wyglądu przypomina upiorny sen Michnika? Jasne, że ludzi w wyborach można i niekiedy należy straszyć, ale może niekoniecznie własnymi liderami – zapominają twórcy RN.
Alternatywą jest postawienie kropki nad i. Jeśli panowie naprawdę chcecie zrealizować choć część tego, co zapowiadacie – to przypomnijcie sobie co Adam Wielomski pisał o możliwościach nowego „faszyzmu”1, czyli mówiąc po ludzku ruchu socjal-narodowego. Ani nasz kraj, ani nasi rodacy nie potrzebują kolejnej partyjki radykalnej werbalnie i nijakiej w działaniu. Tu i teraz szansę ma tylko Gnębon Puczymorda. Pytanie, czy zostanie nim któryś z liderów nowego Ruchu, czy też przyjdzie on skądinąd, np. z radykalnej lewicy?
Konrad Rękas
Panie Konradzie po co tworzyć ruch narodowo- socjalny? Mamy takowe już np. NOP to partia narodowo-radykalna gdzie komponent socjalny jest bardzo ważny i widzi Pan gdzieś osiągnięcia polityczne NOP-u?
eeeeeeeeeeeeeeeeee nie ma co się podniecać miernymi ulicznymi krzykaczami!!
PiS dość mocno się dystansuje, należą do głównego nurtu i tego się trzymają. Oczywiście coś tam chlapną, że patriotyzm jest ok, ale bardzo luźno na zasadzie uniknięcia ewentualnych zarzutów. Wydaje się, że Kaczyński boi się społecznych odruchów z prawej strony. A brak sprecyzowanego programu – rzeczywiście na ten moment to okoliczność korzystna. Jakiś wspólny mianownik dla maszerujących tam ludzi? Chociażby sprzeciw wobec podporządkowania prawu UE. Samo pokazanie, że można maszerować razem z ONR to już coś pozytywnego. Wystarczy posłuchać komentarzy głównych komentatorów zapraszanych do telewizji – biją na alarm o budowie ruchu który nie kieruje się prawami człowieka i obywatela. Dominowały nie jakieś nawiedzone nastroje insurekcyjne a pokazanie że środowisko prawicowe, nie jakiś tam śmieszny PiS – istnieje. Do tych haseł jakie słyszałem z telewizyjnych relacji ciężko mi się doczepić. W pewnym momencie bardzo charakterystycznie ta główna część krzyczała „Wielka Polska katolicka”, podczas gdy kluby GP krzyczały „Tusk, Schetyna – do Berlina”. Jak widać znaczna różnica w narracji była.
@IL PiS to polscy gaullisci czyli retoryka pseudonarodowa ale nic wiecej niz retoryka.Zrobia wszystko, zeby RN zablokowac.Pewnie zreszta juz teraz obmyslaja taktyke w tym wzgledzie.