Co jakieś pół roku ukazuje się numer pisma Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego „Pro Fide, Rege et Lege” i za każdym razem – jako Redaktor Naczelny – mam przyjemność zaprezentować jego treść Czytelnikom „Najwyższego Czasu!”. Tak jest i tym razem, a wydaje mi się, że jest co prezentować. Leży przede mną numer 2 z 2011 roku „Pro Fide, Rege et Lege” – największy w historii pisma, bowiem liczący aż 300 stron. z natury rzeczy w tak krótkim omówieniu mogę co najwyżej zasygnalizować najciekawsze (moim zdaniem) teksty, które uważam za szczególnie istotne i cenne.
Tematem przewodnim numeru jest reforma gregoriańska, której poświęcone są dwa duże teksty, a mianowicie mój o teologii politycznej Grzegorza VII i Mariusza Matuszewskiego o Janie z Salisbury w kontekście gregoriańskim. Prawdziwą perełką jest tłumaczenie – dokonane przez Marcina Masnego – słynnego listu papieskiego do bpa Hermanna z Metzu, gdzie rozważana jest kwestia czy władza monarsza pochodzi od Boga, czy też w rzeczywistości pochodzi od diabła? Wydaje mi się, że jest to temat nad wyraz interesujący dla wszystkich tych, którzy interesują się historią Kościoła. Ale reforma gregoriańska to coś więcej niż historia. Właściwie całe nasze wyobrażenie Kościoła, jego ustroju (eklezjologia) oraz stosunków państwa z Kościołem rodzi się właśnie pod koniec XI wieku, gdy Grzegorz VII wypowiedział cesarzowi Henrykowi IV słynną wojnę o inwestyturę biskupów, której to wojny symbolem stała się Canossa. Co charakterystyczne, choć wydarzenia te były tak znaczące, to nie doczekały się szerszego omówienia w polskojęzycznej literaturze. Obiegowe osądy na ten temat zaś mocno skażone są komunistycznymi sloganami i sposobem myślenia charakterystycznym dla „ateizmu naukowego”. Wyraża to choćby – wpajane mi jeszcze w szkole – przekonanie, że cesarz był „postępowy”, a papież „wsteczny”. Prawda wygląda ciut inaczej…
W dziale politologicznym wyróżnia się obszerny i znakomity tekst Stanisława Niewińskiego na temat współczesnych Chin, a szczególnie związków pomiędzy tamtejszym „komunistycznym” (z nazwy) systemem politycznym a wolnorynkową gospodarką. To miód dla uszu i oczu każdego konserwatywnego liberała: oto połączenie zasady autorytarnego rządu z wolną przedsiębiorczością. Na mnie największe wrażenie zrobiła uwaga Niewińskiego, że partia komunistyczna największe poparcie znajduje w liczącej ok. 200 milionów ludzi chińskiej klasie średniej, która widzi w tejże partii gwarancję rozwoju kapitalizmu i wolnej przedsiębiorczości przeciwko roszczeniom socjalnym mas, które mogłyby doprowadzić chińską gospodarkę do kryzysu w razie zwycięstwa demokracji. To bardzo interesujące spostrzeżenie, szokujące, gdyż dowodzące, że chińska partia komunistyczna stała się – jak to określano w PRL – „prawicą społeczną”, broniącą „kapitału” przed „proletariatem”. Cóż, tylko pozazdrościć Chińczykom partii komunistycznej… Poza tym w dziale politologicznym znajdzie Czytelnik także teksty o spory o realizm Bolesława Piaseckiego z kard. Wyszyńskim, problematykę kary śmierci, klasyfikacji Napoleona na osi rewolucja-kontrrewolucja, liberalizmu w Polsce po 1989 roku w sytuacji braku klasy średniej.
W „Pro Fide, Rege et Lege” tradycyjnie największy jest dział „Idee”, gdzie znajdziemy spory misz-masz tekstów na tematy kontrrewolucyjne: od gradacji ludzi i bogów u Platona, przez ideę „króla-patrioty” Henry’ego Bolingbroke’a, tradycjonalizm integralny René Guénona, pesymizm historyczny Mariana Zdziechowskiego, aż po przedruk przedwojennego wywiadu z Corneliu Codreanu. Nawiasem mówiąc, ten ostatni mocno rozczarowuje, gdyż wódz rumańskich nacjonalistów przedstawia się w nim nam raczej jako dosyć prymitywny antysemita, a nie legendarny przywódca nacjonalistycznego ruchu – a tak funkcjonuje on w naszej prawicowej świadomości potocznej.
W „Pro Fide, Rege et Lege” aż dwa teksty, w dwóch różnych działach, poświęcone są krytyce myśli i koncepcji x. Józefa Tischnera, uchodzącego w naszym środowisku za teologicznie mocno „podejrzanego” o modernizm i dezintegrację tradycyjnego katolicyzmu. Numer zamyka dział filozoficzny, tradycyjnie przygotowany w duchu tomistycznym, a także dział recenzji i omawiający prawicowe nowości książkowe.
Mam nadzieję, że zachęciłem Państwa do lektury najnowszego „Pro Fide, Rege et Lege”. Jeśli tak, to postaramy się aby kolejny numer był co najmniej równie obszerny jak ten omawiany.
Adam Wielomski
Uwaga: numer 2 z 2011 roku „Pro Fide, Rege et Lege” można kupić w naszym sklepie za jedyne 12 PLN (cena w empikach 19,95)
Redakcja prosi o kolportowanie tego tekstu, np za pomocą klikania „Lubię to” (użytkownicy facebooka)
„Cóż, tylko pozazdrościć Chińczykom partii komunistycznej…”- Tak, oczywiście. Ja im zazdroszczę 15 mln aborcji rocznie, ludobójstwa Tybetańczyków, prześladowania chrześcijan, cenzury, więzienia i obozów koncentracyjnych bez wyroku sądowego, masowego okradania biednych, fałszowania historii, wspierania reżimu Kimów i paru innych rzeczy.
Jesteś katolikiem, nie chcesz przynależeć do państwowej schizmy – idziesz do obozu pracy na 20 lat, rodzice nie dostali pozwolenia na drugie dziecko – przyjdą urzędasy i zaprowadzą na „zabieg” – „Cóż, tylko pozazdrościć Chińczykom partii komunistycznej…”.
„No bo co w zasadzie dali nam ci Rzymianie?!”
@Konrad Rękas – Na tym potralu chyba niewarto chwalić się znajmomościa filmu Żywot Briana:-)
Ile razy można wałkować to samo… Nikt na naszym portalu nie chwali Chin za politykę kontroli urodzin, czy za prześladowania religijne. Cenimy Państwo Środka za połączenie dyktatury i wolnej przedsiębiorczości oraz pochwalamy praktykowaną za Wielkim Murem ideę suwerenności państwa nad swoim terytorium – skutkuje ona powstrzymywaniem demoliberalizmu. Pisaliśmy o tym m.in. tutaj: https://konserwatyzm.pl/artykul/3087/dyskusja-redakcyjna-czy-nie-grozi-nam-ue-bis Do zachodniej hipokryzji w krytykowaniu ChRL odniosłem się tu: https://konserwatyzm.pl/artykul/3179/lzy-zmierzchajacego-swiata-recenzja-i-polemika-z-ksiazka-chi Może ktoś wreszcie pokusi się przeczytanie tych artykułów…
@Zar: A komu przeszkadza Żywot Briana? Dobry film i tyle. A co do wspomnianej zazdrości też mam sporo zatrzeżeń, z których część już wymienili moi przedmówcy (przed-komentujący?). Tak więc zalecam więcej namysłu zanim się coś zacznie wysławiać i zamiast tego np. zrobić zestawienie cech dodatnich i ujemnych.
Co się tyczy Codreanu to, jak wynika z różnych wspomnień etc., tytanem intelektu faktycznie nie był, ale moim zdaniem nie przeszkodziło mu to w zostaniu „legendarnym przywódcą nacjonalistycznego ruchu”. Zresztą, jak się przyjrzymy, to każdy lider narodowców miał jakieś wady – Franco był nadzwyczaj przeciętnym człowiekiem, Degrelle grafomanem, a Dmowski jako agnostyk nie miał oporu przed odwiedzaniem „agencji towarzyskich”.
Mnie panie Wisniowski przeszkadza. Bo to pastisz Ewangelii w duchu czarnego humoru, ze szczególnym uwzględnieniem sceny Ukrzyzowania w konwencji kabaretu. Podobnież „zalecam wiecej namysłu zanim się cos zacznie” komentować i wiecej powodzenia przy działaniach na cechach dodatnich i ujemnych.
@Zar: To znaczy, że albo Pan tego filmu nie widział, albo go nie zrozumiał. Nie chrześcijaństwo w nim wyśmiewają, a oszołomstwo i szeroko pojętą głupotę. A co do ostatniej sceny i słynnej piosenki „Always look on the bright side of life”, to nie uważam, że zamysłem twórców było parodiowanie ewangelii (co samo w sobie nie jest niczym złym, pod warunkiem zachowania przy tym odpowiedniego poziomu), ponieważ w ówczesnym Rzymie stosowano karę ukrzyżowania dość powszechnie i nie musiała mieć ona nic wspólnego z chrześcijaństwem. A zatem więcej dystansu do życia, panie Zar. Innymi słowy: wrzuć Pan na luz.
…”parodiowanie ewangelii (co samo w sobie nie jest niczym złym, pod warunkiem zachowania przy tym odpowiedniego poziomu)”… Aha… czyli ętelygentne wyśmiewanie się z Jezusa Chrystusa tak, prostackie nie.