Jeśli Trump zostanie prezydentem, będzie miał solidnego partnera w prawdziwym resecie z Rosją w postaci szefa brytyjskiej dyplomacji, Borisa Johnsona.
Podczas szczytu G20 Theresa May odbędzie prywatną rozmowę z Władimirem Putinem o „odbudowie relacji”.
Francja, Niemcy i Włochy ciągle rozmawiają z Putinem i dążą do zniesienia sankcji.
O Węgrach, Czechach i Słowakach nie wspomnę.
John Kerry niemalże co drugi tydzień bywa w Moskwie.
Czy tylko mi się wydaję, że władze RP mają jakiś dziwny-narzucony z zewnątrz bądź autonarzucony-szlaban na spotkania polsko-rosyjskie na wysokim szczeblu?
Krótko rzecz ujmując, być może (katalizatorem musi być wygrana Trumpa) czeka nas „grand reset” zachodnio-rosyjski.
Jak wówczas zachowa sie rząd w Warszawie?
Nie zdziwiłbym się, gdyby chciał nadal umierać za Ukrainę i wywołać jakąś ruchawke z Rosją. Najśmieszniejszy będzie fakt, że Ukraina prędzej czy później, pod wpływem swoich zachodnich patronów, dogada się z Putinem.
I wtedy zostaniemy my- sami, żałośni, zdezorientowani.
Jak zawsze, zresztą.
Michal Krupa