W czasopiśmie „Zdanie” Henryk Szlajfer polemizuje z moimi poglądami przedstawionymi w książce „Polska chora na Rosję”. Do niektórych swoich poglądów przywiązuję dużą wagę i nie chciałbym, żeby przylgnęły do mnie błędy, jakie Henryk Szlajfer mi przypisuje. Nie jestem znawcą literatury, ale na początek uczepię się przykładu na pozór literackiego. Autorzy kochający poezję Juliana Tuwima, pisząc o nim, starają się usprawiedliwić jego proradzieckie stanowisko, jakie zajął w czasie wojny i po wojnie. Moim zdaniem nie ma powodu do tych usprawiedliwiań, ponieważ Tuwim – wziąwszy pod uwagę to, kim był, i to, co się wówczas działo – miał rację. Jego bliscy i dalsi przyjaciele, z którymi zerwał, zwycięstwa Armii Radzieckiej przyjmowali z ambiwalentnymi uczuciami lub jednoznacznie źle jako wydarzenia niepomyślne dla Polski. Mamy mnóstwo świadectw mówiących, że rząd londyński i jego otoczenie każdą wygraną przez Rosjan bitwę przyjmowały jako polską klęskę, co drażniło Anglików. Dla Tuwima najbardziej tragiczne i bolesne było to, co teraz nazywamy Holokaustem, postanowioną i wykonywaną przez Niemców, których teraz nazywamy nazistami, Zagładę narodu żydowskiego. Nie było innego środka na uratowanie Żydów, jak tylko zwycięstwo Armii Radzieckiej. Kto był wobec losu Żydów obojętny lub przyjmował postawę relatywistyczną, temu brakowało ludzkości. Rusofobia oślepiła Polaków nie tylko na oczywistość, że duża część narodu polskiego znajdowała się niemal w takim położeniu jak Żydzi. I nikt prócz Rosjan nie mógł ich uratować. W potwornym więzieniu, jakim była zamojska Rotunda – biorę przykład, z którym byłem najbardziej osłuchany – grupowych egzekucji dokonywano każdego dnia aż do 21 lipca 1944 r. Nieszczęścia wojenne były i są relatywizowane, inaczej żydowskie, inaczej polskie. Winston Churchill w swoich kilkutomowych pamiętnikach z czasów wojny Zagładzie Żydów poświęca kilka, może kilkanaście zdań. Można powiedzieć, że miał on dużo wojennych kłopotów na głowie i Zagłada była wśród nich Le Penowskim détailem. Dla de Gaulle’a to nawet nie był détail, bo w swoich „Pamiętnikach wojennych” losowi Żydów nie poświęcił ani jednego zdania. W miarę upływu czasu, zmiany wrażliwości, rozszerzania i pogłębienia wiedzy Holokaust przesuwa się coraz bardziej w stronę wydarzeń centralnych. Julian Tuwim tak widział sprawy, gdy się działy, natomiast ci, co go „usprawiedliwiają” (albo i nie), swoje przekonania opierają na pewniku, że przyjście wojsk rosyjskich było drugą okupacją, a nie ocaleniem. Nikt nie mówi, że gdy się naród ocala, to mu się obiecuje błogostan.
Młody człowiek posłany na śmierć w celu obrony rządu demokratycznego (czy rzecz warta śmierci?), w sytuacjach beznadziejnych nazywanego ojczyzną, może sobie pozwolić na swobodne przebiegi uczuć w rodzaju „zbaw nas, czerwona zarazo”, a jak nas zbawisz, „powitamy cię z odrazą”, ale jakie jest położenie narodu, którego rząd i elita intelektualna ma taki mętlik w głowie?
Nie problemem politycznym, lecz zagadką psychologiczną są dla mnie polscy Żydzi, którzy urodzili się po wojnie, wyznający teorię drugiej okupacji i stawiający na równi historyczną rolę Hitlera i Stalina. W Polsce panują poglądy tak mętne i zarazem nikczemne, że nawet Żydzi od tego głupieją.
Jak każdy prorok nie lubię, gdy się podważa moje przepowiednie. Polemista kpi ze mnie, że przewidywałem zwycięstwo na Ukrainie nacjonalistycznej partii Swoboda, a tymczasem partia przepadła w wyborach. Odpowiadam: stało się coś gorszego, niż przewidywałem, bo w tym kraju doszło do rehabilitacji, heroizacji i nietykalności banderowskiego faszyzmu. „Na Ukrainie – mówi Krzesimir Dębski, nie nacjonalista, raczej przyjaciel Ukrainy – niezwykle szybko odradza się nacjonalizm postbanderowski. Powszechnie w podręcznikach, w literaturze i w publicystyce wtłacza się go Ukraińcom do głów. Rozszerza się kult Bandery. (…) To co się dziś dzieje, jest zdumiewające i straszne”. W tych warunkach jakie znaczenie ma wygranie lub przegranie wyborów przez partię Swoboda? I jeszcze raz została draśnięta ambicja proroka. Polemista cytuje moje zdanie na dowód, że w moich tekstach pomyłki gonią błędy. „Obawiam się – pisałem – może przedwcześnie, że w następstwie przyjęcia Ukrainy do NATO część terytorium rosyjskiego razem z Sewastopolem znajdzie się w rękach Amerykanów. (…) Minister Sikorski obiecuje umierać za Sewastopol”. Wielu politologów zachodnich przewidywało taki obrót spraw i tego obawiali się Rosjanie. Mogli czekać, aż to się stanie, ale istnieje coś, co się określa jako samonegująca się prognoza.
Nigdy nie wypowiadałem się przeciw Ukrainie, zawsze przeciw ukraińskiemu faszyzmowi, a teraz widzę, jak niebezpieczny jest ukraiński mesjanizm, który na papierze przypomina polski, ale w rzeczywistości jest czymś innym, ponieważ posiada środki działania i możnych protektorów, przy których polska dyplomacja jest prawie niczym. Z tym mesjanizmem będziemy mieli do czynienia i ciekawi mnie, gdzie będziemy szukać sojusznika, bo za oceanem chyba nie.
Wracam do spraw rosyjskich, w których Polacy są maniakami. „Trudno znaleźć w naszych dziejach wydarzenie bardziej epokowe niż powrót do macierzy Śląska z Wrocławiem, Pomorza Zachodniego, Ziemi Lubuskiej i Warmińskiej. Odwrócony został tysiącletni bieg historii, który wypchnął Polskę z jej piastowskiej kolebki i przesunął na wschód”. Napisał to Jan Nowak-Jeziorański, którego Polacy uznali za nauczyciela narodu. Żeby nie wypaść z roli tego nauczyciela, Jeziorański radzi, żeby starać się zapomnieć, kto w rzeczywistości dokonał tego epokowego wydarzenia, i przypisać je kard. Hlondowi i jego kościelnej administracji, o co mniejsza.
Czy stosunki między narodami układają się tylko według racji stanu, czy grają też rolę czynniki moralne? Myślę, że zachodzi również to drugie. Skoro dopuszcza się chęć zemsty pod nazwą sprawiedliwości historycznej, to tym samym prawem narody mogą być winne sobie wdzięczność. Polacy, którzy nie poczuwają się do tego uczucia wobec narodu, któremu zawdzięczają „epokowe wydarzenie” (nie będziemy mówić w kółko o ocaleniu, bo do spłodzonych po wojnie to nie przemawia), mogą być widziani jako nacja nieco podława.
Bronisław Łagowski
Tekst ukazał się w Tygodniku Przegląd i na stronie https://www.tygodnikprzeglad.pl