Lewicki: Dlaczego opozycja nie przyszła na pogrzeb Jana Olszewskiego i co naprawdę dzieli Polaków?

Ten prosty fakt, że opozycja i faktycznie prawie wszyscy przedstawiciele sił politycznych, za wyjątkiem obozu obecnej władzy, byli nieobecni na pogrzebie Jana Olszewskiego, każe zadać pytanie, dlaczego tak się stało? Na czym polegają podziały w dzisiejszej Polsce i czego one w istocie dotyczą. Dlaczego na tym pogrzebie zabrakło byłych prezydentów, byłych premierów i liderów partii opozycyjnych (chyba tylko za wyjątkiem Pawła Kukiza)? Gdyby  różnice w Polsce dotyczyły tylko kwestii politycznych to zapewne nie doszłoby do czegoś takiego. To pokazuje, że te różnice są o wiele głębsze, i nie dotyczą tylko różnic politycznych, czy nawet ideologicznych, a dotyczą wprost wzajemnego nieuznawania się za członków tej samej wspólnoty narodowej, czy państwowej. Bo tylko jeśli  nie jesteśmy członkami tej samej wspólnoty to nie ma powodu by brać udział w pogrzebie kogoś z tamtej, wrogiej strony.

Od czego to się wszystko zaczęło i dlaczego osoba Jana Olszewskiego była tu kluczowa? Początkiem i praprzyczyną tej wzajemnej nienawiści, która ciągnie się do teraz, jest sprawa odwołania rządu Jana Olszewskiego w czerwcu 1992. Wtedy, w wystąpieniu sejmowym 4 czerwca, Jan Olszewski zapowiedział: „to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć”.

Polska ma być nasza a nie ich. Ci „oni” zostali, w ten sposób, wykluczeni z udziału we wspólnocie narodowej i państwowej. Przy czym definicja tych wykluczonych cały czas ewoluowała i była uzupełniana o kolejne elementy. Na początku, chyba domyślnie, chodziło o najwyższe władze PZPR jak też funkcjonariuszy oraz agenturę służb starego systemu. Potem zakres wykluczonych zaczął się rozszerzać i wprowadzono kategorię „resortowych dzieci” na określenie potomków osób związanych z dawnym reżimem, którzy także powinni zostać wykluczeni, niezależnie od tego co sami robili. Ostatnio zaś Piotr Skwieciński napisał w tygodniku „Sieci”(nr 7/2019 – Dawny ustrój i PiS): „nie sposób nie dostrzec, że generalnie Polacy zaangażowani w PRL (a także ich dzieci i wnuki – skłonność do może mniej posiadania określonych poglądów, ile do niechęci wobec innych, określonych poglądów w Polsce z reguły się dziedziczy) są w ogromnej większości przeciw PiS”.

Mamy tu zatem już bardzo szeroką definicję. Kim są ci „Polacy zaangażowaniu w PRL”? Za to zaangażowanie trzeba uważać, jak najbardziej, członkostwo w PZPR lub w tzw. „bratnich stronnictwach”, działalność w ówczesnych organizacjach młodzieżowych, związkach i korporacjach zawodowych, organizacjach paramilitarnych, pracę w prokuraturze, sądownictwie, wojsku, milicji, służbach, na kierowniczych stanowiskach w  administracji, szkolnictwie, przemyśle, służbie zdrowia  i.t.d.

Licząc z rodzinami, dziećmi i wnukami to będzie, jak nic, 80 proc. dzisiejszych mieszkańców Polski. Zaliczeni do tej grupy mogą być także najbardziej fanatyczni aktywiści tzw. obozu patriotycznego, jak, na przykład Sławomir Cenckiewicz, który tłumaczy się za swojego dziadka, członka KPP i ubowca.
Co władza proponuje tym nowym helotom, o których kiedyś napisano, że „im mniej wolno”? Otóż oni mieliby zostać zepchnięci do najniższej warstwy hierarchii społecznej, pozbawieni prestiżu i znaczenia.

Jeśli nie zaakceptowaliby tak określonego swojego statusu wówczas zostaliby zaliczeni do obozu zdrady i zaprzaństwa, z którym walczy obóz patriotyczny. To pojęcie, obóz zdrady, zostało upowszechnione i jest używane w licznych wersjach i modyfikacjach. I to jest właśnie istota obecnych podziałów. Nie podział na prawicę i lewicę, ale na obóz patriotyczny i obóz zdrady. Tak to sobie wymyślili kontynuatorzy Jana Olszewskiego i rozciągnęli taką interpretację także na sprawę katastrofy smoleńskiej . Nie bez przyczyny Jarosław Kaczyński krzyczał o „zdradzieckich mordach” w Sejmie.  To jest także główna przyczyna głębokich podziałów społecznych, nienawiści i tego, że nikt z drugiej strony nie przyszedł na pogrzeb Olszewskiego.

Sam Olszewski, u kresy życia, dał kilka wywiadów, gdzie rozgrzeszał Stepana Banderę, twórcę  organizacji, która odpowiada za ludobójstwo Polaków. Funkcjonowanie w paradygmacie obozu patriotycznego i obozy zdrady powoduje, że wobec ludobójcy znajduje się jakieś usprawiedliwienie, a tych, którzy bronili Polaków w Birczy przed atakiem UPA, i niechybną śmiercią, się potępia i chce się znieść ich pomnik. To jest wynaturzeniem wtedy jeśli stosujemy normalne zasady i myślenie. Jeśli zaś przyjmiemy logikę zdrady i patriotyzmu, to wówczas staje to się zrozumiałe.

Przecież zdrajca to ktoś z zasady zły, wykluczony ze społeczności, potępiony, ktoś z kim się nie rozmawia i nie utrzymuje kontaktów, jego racji się nie rozważa i w żadnym wypadku nie przyjmuje. Takim archetypem zdrajcy w naszej kulturze jest Judasz. Jeśli spojrzymy na to z tej strony to staje się zrozumiałe, że ludzie opętani takim myśleniem są gotowi usprawiedliwiać Banderę i ukraińskich nacjonalistów a bezwzględnie potępiać wszystkich „uwikłanych” w PRL, których oni uważają za „zdrajców”.

Musimy odejść od tej aberracji, gdyż inaczej będziemy coraz bardziej zbliżać się do wojny domowej. Nie można konkurenta do władzy w demokratycznym państwie traktować jako metafizyczne zło, gdyż to implikuje niemożność jakiegokolwiek porozumienia. I tu żadne chwilowe, na czas wyborów, złagodzenie przekazu nie pomoże. Trzeba ostatecznie i na stałe odrzucić zgubną logikę podziału na obóz zdrady i obóz patriotyczny.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 4.6]
Facebook

4 thoughts on “Lewicki: Dlaczego opozycja nie przyszła na pogrzeb Jana Olszewskiego i co naprawdę dzieli Polaków?”

  1. Kto zdradził? Ci którzy żyrowali w Polsce zachodnie „reformy” gospodarcze jako pionki zachodniego kapitału. Z tych reform Polska wyszła okaleczona jako państwo semiperyferialnego rozwoju zależnego a naród wymiera lub siedzi za granicą. Powstały też potężne różnice dochodowe napędzające nienawiść wewnątrz społeczeństwa. Nie widać możliwości zmiany tej sytuacji niezależnie od tego kto rządzi, ponieważ sprawy zaszły za daleko.

    1. @Ed – „Powstały też potężne różnice dochodowe napędzające nienawiść wewnątrz społeczeństwa.” – potężne różnice dochodowe występują również w innych krajach i nie napędzają nienawiści wewnątrz społeczeństwa. Jako, że te różnice np. w USA są o wiele większe niż u nas a takiej nienawiści jaka panuje u nas nie ma, to w takim razie lokowanie przyczyn nienawiści w różnicach dochodowych jest zwyczajnie chybione.
      Zresztą nie trzeba patrzeć na praktykę aby zrozumieć, że sama różnica dochodowa nie może stanowić przyczyny nienawiści wewnątrz społeczeństwa. Wystarczy zrozumieć, że ludzie wcale nie są równi tak, jak wmawia lewica – jedni są mądrzejsi a inni głupsi, jedni wyżsi a drudzy niżsi etc. i to z konieczności musi przekładać się na różnice w społeczeństwie. Żadna zmiana władzy nic tu nie da i w ogóle próba jakiejkolwiek regulacji tego stanu rzeczy jest nonsensowna, bo jest walką z rzeczywistością. Równie dobrze można byłoby próbować walczyć z grawitacją.

      „naród wymiera lub siedzi za granicą” – zgadza się, że wielu Polaków wyjechało i jest to bardzo przykre, że nie mogli znaleźć godziwej pracy w swoim kraju. Pamiętajmy jednak, że duża część tych, którzy wyjechali zrobiła to najczęściej na własne życzenie i mowa tutaj o tabunach absolwentów bezsensownych kierunków. Dlatego też przestańmy winić tych, którzy „żyrowali w Polsce zachodnie reformy”, bo jakoś dziwnym trafem masa zdolnych i pracowitych ludzi, którzy nie poszli na gender studies, pedagogikę, europeistykę, zarządzanie itp. tylko np. na solidne studia została w kraju i radzą sobie naprawdę dobrze. Co więcej – nie chcą słyszeć o emigracji. Gwoli ścisłości nie mówię tym samym, że zaistniała sytuacja jest godna pochwały i należy bronić wspomnianych „żyrantów”.

  2. Do Marcin Sułkowski: Zachód odbudował Japonię, zapewnił bardzo korzystne warunki współpracy Korei, Tajwanowi. Polegało to na otwarciu własnych rynków na ekspansję towarów a tych państw oraz na ograniczonej penetracji kapitału obcego. U nas było odwrotnie, tzn. zapewniono nam warunki współpracy niekorzystne jak pokonanemu wrogowi a nie sojusznikowi. Widać to po efektach w państwach azjatyckich i u nas (30-40% płacy zachodniej).

    1. @Ed – ależ ja nie twierdzę, że było inaczej. Nie jest to jednak odpowiedzią na poruszone przez Pana problemy związane z nienawiścią wewnątrz społeczeństwa. Zresztą trzeba również zwrócić uwagę na fakt jak najchętniej głosują Polacy – generalnie lgniemy do wszelkiej maści rozdawnictwa choć uparcie narzekamy na wysokie obciążenia fiskalne. Nasz ekonomiczny analfabetyzm jest jedną z wielu przyczyn takiego a nie innego stanu rzeczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *