Lewicki: Rewolucja w USA i nowi liszeńcy

Rewolucjom zwykle towarzyszy występowanie podobnych, obserwowanych symptomów, a także podobny jest ich przebieg, który powtarza się zazwyczaj w każdym przypadku kiedy rewolucja pochłonie jakieś państwo. Nie czynię tu żadnego odkrycia, gdyż jest to znane od dawna, i wielu już pisało o tym, kto podczas rewolucji bolszewickiej był Robespierre’em, kto Dantonem, a kto Napoleonem. Także i dynamika, oraz mechanika każdej rewolucji wydaje się funkcjonować na podobnych, powtarzalnych i opisanych zasadach.


Nie inaczej jest także w obecnej rewolucji, która dotyka USA. Nie wszystko jeszcze widać i nie możemy, z cała pewnością, ocenić na jakim jest ona etapie, ale wydarzyło się już sporo i można się pokusić o jakiś opis. Niewątpliwie motorem rewolucji w Ameryce są radykalne ruchy lewicowe, takie jak BLM i Antifa, które doprowadziły do wielkich zamieszek w połowie roku. Były one wspierane przez Partię Demokratyczną i prawie wszystkie media, którym, z kolei, chodziło o usunięcie od władzy prezydenta Trumpa i Republikanów.

W każdej rewolucji są także określone grupy ludzi, które zostają oznaczone jako wrogowie społeczeństwa i których, w związku z tym, pozbawia się faktycznie praw obywatelskich, możliwości uczestniczenia na równych prawach w życiu politycznym i społecznych. W Rosji bolszewickiej takich ludzi nazywano liszeńcami (od ros. słowa liszat’ – pozbawiać) i byli oni właśnie pozbawiani najważniejszych praw obywatelskich: nie tylko pełnienia funkcji państwowych, ale także możliwości pracy, otrzymywania kartek żywnościowych, jak też praw emerytalnych i innych.

Okazuje się, że dziś w USA ci, którzy są o krok od zdobycia władzy, zaczynają podobnie traktować całą szeroką kategorię przeciwników politycznych. A co najważniejsze, owo pozbawianie praw, choćby wolności słowa, jest zupełnie dowolnie ferowane przez kilka wielkich korporacji, które zmonopolizowały media i finanse w USA. Praktyki takie, jak blokowanie kont w mediach społecznościowych, zdarzały się już wcześniej, ale obecnie zaszła tu jakościowa zmiana. Blokadę zastosowano wobec urzędującego prezydenta USA, który władzę zdobył w poprzednich wyborach, zaś w obecnych głosowało na niego 75 milionów obywateli.


Nagle okazało się, że Twitter odciął go zupełnie od jego konta w tym serwisie, który obserwowało ponad 80 milionów osób. Było to równoznacznie z odcięciem komunikacji z  tymi osobami. Jednocześnie finansowa korporacja Stripe, zajmująca się obsługą płatności online, zamknęła obsługę płatności związanych z polityczną kampanią Trumpa. Przyznać należy, że tego rodzaju działania połączone jeszcze z wyłączeniem obsługi konta bankowego jest bardzo poważną sprawą, faktycznie wykluczającą osobę z aktywnego życia. Okazało się, że owe prywatne firmy, mogą podejmować takie działania, według własnego widzimisię, także wobec prezydenta pobieranego przez dziesiątki milionów obywateli, sprawującego władzę, i mającego kontrolę nad bronią jądrową.

Takie działanie ze strony korporacji BigTech wobec Trumpa należy uznać za wyjątkową manifestację ich siły i arogancji. Zaś w sferze symbolicznej są one jakby  równoważne zgilotynowaniu Ludwika XVI czy też zamordowaniu rodziny carskiej w bolszewickiej Rosji. Ówcześni rewolucjoniści, dokonując tych ohydnych mordów, jednocześnie komunikowali wszystkim zakres i możliwości ich obecnej władzy. Dowodzili w ten sposób i naocznie przekonywali, że jeżeli mogli  zabić monarchę, który, według powszechnych wyobrażeń, pełnił swoją władzę z woli Boga, jeśli to zrobili, to mogą także zrobić to z każdym innym, nawet gdyby mieli zgładzić miliony. I tak też faktycznie się działo.

Dziś  amerykańskie korporacje także dają podobny komunikat: jeśli możemy wyłączyć prezydenta Trumpa, to możemy, tym bardziej, wyłączyć każdego innego, i nie tylko w USA.  Jak się przed tym bronić? Jeśli nie chcemy zostać liszeńcami, pozbawianymi praw, w tym wolności słowa, kaprysem i jednym kliknięciem jakiegoś nieznanego pracownika amerykańskiej korporacji, to należy trzymać się jak najdalej od tych amerykańskich korporacji, amerykańskich banków, amerykańskich systemów i aplikacji. Jeśli zaś gdzieś już one działają, to należy ich funkcjonowanie podporządkować prawu krajowemu, a w przypadku oporu, eliminować z rynku, usuwać i nakładać kary. To jedyne rozsądne wobec nich podejście, jeśli nie chcemy stracić nie tylko suwerenności narodowej, ale także osobistej wolności i wręcz możliwości funkcjonowania jako jednostka.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 20 Average: 4.8]
Facebook

2 thoughts on “Lewicki: Rewolucja w USA i nowi liszeńcy”

  1. „Okazało się, że owe prywatne firmy, mogą podejmować takie działania, według własnego widzimisię, także wobec prezydenta pobieranego przez dziesiątki milionów obywateli, sprawującego władzę, i mającego kontrolę nad bronią jądrową.

    Takie działanie ze strony korporacji BigTech wobec Trumpa należy uznać za wyjątkową manifestację ich siły i arogancji. Zaś w sferze symbolicznej są one jakby równoważne zgilotynowaniu Ludwika XVI czy też zamordowaniu rodziny carskiej w bolszewickiej Rosji.”

    Równie dobrze można to przyrównać do epizodu z czasów sporu o inwestyturę, kiedy cesarz Henryk IV musiał udać się do Kanossy, by Grzegorz VII zdjął z niego ekskomunikę. Cesarz mógł sobie mieć całą potęgę militarną oraz wszelką ziemską władzę, ale nie stosował się do standardów kościelnego medium społecznościowego i dostał bana.

    To jest akurat piękne, gdy dzięki środkom prywatnym można zdobyć na tyle siły przetargowej, by stworzyć alternatywną hierarchię społeczną i zacząć rozliczać tych, którym wydaje się, że mogą dowolnie przekraczać normy, dlatego, że dysponują wszelkimi środkami politycznymi, publicznymi i mogą z nimi zrobić wszystko.

    Niesmak powoduje jedynie to, jakie i czyje poglądy oraz kryteria przyjmują dziś właściciele tych prywatnych społecznościówek i jakim wartościom służą. Ograniczenie władzy państwa i jego funkcjonariuszy, by nie mogło zachowywać się zachowywać wobec nas dowolnie, dzięki istnieniu równowagi innej władzy jest samo w sobie piękne.

    To tak jakby Antygonie udało się wreszcie odnieść zwycięstwo, już nie tylko moralne, nad Kreonem. Mojżeszowi przeciwstawić faraonowi albo Diogenesowi zbesztać Aleksandra Wielkiego za zasłanianie mu słońca.

    Państwa dzisiaj zyskały przeciwwagę w postaci korporacji. Gdyby te korporacje miały jeszcze własne prawa i spory można byłoby rozstrzygać albo tu, albo tu, w zależności gdzie jest lepiej, byłoby jeszcze piękniej, bo powstałaby rywalizacja i konkurencja sprzyjająca naprawie jakości tych praw.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *