… „zachód” uznał Demokrację jako jedną ze swoich bogiń opiekuńczych (tuż obok rzymskiej Libertas czy Temidy, które notabene to bezkarnie wznoszą się w wielu miejscach publicznych). Idąc tym tropem okres kampanii staje się swoistym adwentem do wielkiego święta, jakim jest dzień wyborów…
Powoli kończy się magiczny okres, kiedy to wszyscy są dla wszystkich przyjaciółmi; kiedy to sposobów na bezstresowe zdobycie kolejnych dolarów jest na pęczki; kiedy to ludzie są bardziej święci od wszystkich apostołów łącznie. Ów magiczny okres nazywa się „kampanią wyborczą”. W tym czasie wszyscy – od miernych dziennikarzyn aż po głowę państwa – nakłaniają ludzi do głosowania. Wysoka frekwencja ma być przejawem dojrzałości a im wyższa tym lepiej będzie.
Dlaczego więc zatem twierdzę, że niska frekwencja powinna być powodem do radości? Przede wszystkim powinniśmy przypomnieć czym jest „demokracja”. Demokracja to ustrój polityczny, w którym źródło władzy stanowi wola większości obywateli. Demokracja to także bogini grecka, która zdeklasowała Atenę z tytułu bóstwa opiekuńczego. Z tytułu tego, że aktualnie mamy globalną akcję antychrystianizmu a nawet powrotu do pogaństwa (w imię pluralizmu czy tolerancji), mogę sądzić, że tzw. „zachód” uznał Demokrację jako jedną ze swoich bogiń opiekuńczych (tuż obok rzymskiej Libertas czy Temidy, które notabene to bezkarnie wznoszą się w wielu miejscach publicznych). Idąc tym tropem okres kampanii staje się swoistym adwentem do wielkiego święta, jakim jest dzień wyborów (tudzież referendum). Iść na wybory to tak, jak uczestniczyć w hadż. Uczestniczyć może nie z pełną świadomością (bo wśród wiernych pełną świadomość ma góra kilkanaście procent) ale z myślą „że trzeba”, „że to dobre” etc. Tak więc chrześcijanin, który idzie na wybory (z tytułu podanych powyżej powodów), popełnia grzech bałwochwalstwa, ponieważ czci fałszywe bóstwo – Demokrację. Niski procent osób oddających głos oznacza tyle, że mniej osób popełni ten dość ciężki grzech. Jednak jeżeli ludzie tam idą nie w celach powyżej podanych to nie ma grzechu. Jak idę oddać głos przeciwko demokracji to tak, jakbym poszedł na święto hinduistów po to, by ukraść jakiegoś idola. Mamy kradzież, ale ona jest lżejsza względem bałwochwalstwa.
W Polsce mamy masę analfabetów… analfabetów wtórnych. Wg UNESCO, PISA oraz OECD 40% Polaków nie rozumie tekstu pisanego zaś 30% rozumie, ale w niewielkim stopniu. Co to oznacza? Że nawet gdyby całe społeczeństwo przeznaczyło cały swój czas na analizę programów wyborczych, propozycji etc. to tak właściwie tylko 30% ludzi w dużej części zrozumiało co tam piszą. Politycy to wiedzą i sprytnie to wykorzystują – w programach widzę albo hasło, pod którym znajduje się duży blok tekstu; albo wypunktowane zdania, które niewiele mówią. Są też wytłuszczenia czy powiększenia co bardziej eleganckich i przyjaznych wyrażeń. Jaki jest tego skutek? Że całe hordy ludzi naprawdę nie wiedzą co dana partia kombinuje. Jak jeszcze dodamy, że ludzie nie głowią się sprawami bieżącymi polityki czy zagadnień teoretycznych mamy całe rzesze wyborców podatnych na populizm, demagogię i przekształcanie pojęć. Pamiętacie te słynne, młode działaczki PiSu, które nie potrafiły zdefiniować konserwatyzmu? To samo dotyczy innych partii i poglądów (cytując piosenkę „zabierzemy bogatym i damy sobie; nasi kandydaci mają mało w głowie”). Stąd prosty wniosek – im mniej ludzi będzie głosowało tym większa szansa, że populizm i demagogia dorwą się do władzy.
No te dwa powody są podstawowe. Reszta, to dodatki.
A co ja zrobię 9 października? Wszystko, byle tylko nie iść do urny wyborczej. Kiedy zaś w przyszłości jakiś palant będzie mi wmawiał, że zła sytuacja to moja wina, to powiem rzecz bardzo prostą. Zwalę wszystko na permanentny determinizm (lub fatalizm, zależnie od humoru). Tak więc ja nie miałem wyboru, bo jeszcze przed stworzeniem świata znany był wynik wyborów. Po podaniu serii wypaczonych ścieżek logicznych ów palant będzie musiał przyznać mi rację. Tak też radzę czytelnikom tego portalu.
Pozdrawiam.
Michał Łuba.
[aw]
Trzeba iść! Wszyscy głosujemy na PPP i Samoobronę! Wreszcie jest REALNA szansa na prawdziwie konserwatywne państwo!