Na temat etyki w działalności gospodarczej napisano wiele książek i artykułów. Magisteria, doktoraty, prasa katolicka, etc. Dla nas katolików zresztą sprawa jest jasna. W każdej dziedzinie życia powinniśmy się kierować etyką katolicką. Nie wynika to z jakichś praw człowieka tylko z nauczania kościoła katolickiego. Czasami trzeba pomyśleć, przeanalizować, bo nie wszystko jest dokładnie ,,uregulowane” jak w Talmudzie i można popełniać błędy. Główny szkielet jednak jest zarysowany. Wolny rynek oparty na zasadach czyli hamulcach, które nas w pewien sposób ograniczają i w rzeczywistości czynią świat lepszym. Nie chcę jednak ani pouczać kogokolwiek ani pisać ,,szkolnych” i naiwnych wywodów na temat postępowania w biznesie. Chcę tylko zwrócić Państwa uwagę na aspekty pomijane bardzo często w dyskusji nt. związków etyki z ekonomią. Przykładem jest nasze obecne państwo.
Do biznesu, tak jak do każdej dziedziny człowieka, już dawno wmieszało się państwo. W Polsce i w Europie regulacje są tak rozbudowane, że czasami nie wiemy jak postępować. Do tego dochodzi problem: czy łamiąc prawo grzeszymy. Jest oczywiste, że nie ale co niektórzy księża, bardzo gorliwi zresztą, łączą sprawę grzechu niemalże z każdym łamaniem prawa. Ponadto lojalność wobec państwa wymaga płacenia podatków i przestrzegania prawa. W końcu tu żyjemy i chcemy, żeby nasz kraj posiadał sprawny aparat władzy. Sprawny jednak nie znaczy nadmiernie rozbudowany. I tu pojawia się pierwszy problem. Jeżeli właściciel firmy, chcąc być uczciwym wobec pracowników, płaci w odpowiednich kwotach składki do ZUS-u, odprowadza naliczone podatki, wywiązuje się ze zobowiązań wobec Inspekcji Handlowej, Państwowej Inspekcji Sanitarnej i na koniec, robiąc bilans, stwierdza, że budżet mu się nie domyka, to czy ma zamknąć firmę czy może poszukać oszczędności np. odprowadzając mniejsze składki do ZUS-u? Już dzisiaj niektóre instytucje pozarządowe wyliczają, że gdyby polskie firmy uczciwie regulowały swoje należności wobec państwa, to spora część z nich by upadła. Tak jednak nie jest i dzięki temu sektor prywatny rozwija się dosyć dobrze. Tylko czy jest etyczne narzucanie przez państwo wysokich i dosyć skomplikowanych podatków? Czy koszty pracy (składki + podatek) zachęcają do zatrudniania pracowników i zapłaty godziwej pensji za wykonaną pracę? Czy w ten sposób buduje się odpowiednie relacje społeczne? Pracownik staje się ,,wrogiem” pracodawcy, bo dysponuje ogromnym narzędziem w postaci Kodeksu Pracy i jeżeli jest w tej kwestii biegły, to może małą firmę doprowadzić do upadku.
I kwestia druga, która dotyczy wolnej konkurencji na rynku, chociaż u nas ona istnieje w małym stopniu. Otóż firma przestrzegająca skrupulatnie prawodawstwa w Polsce powiększa swoje koszty funkcjonowania i tym samym jest mniej konkurencyjna. Pracodawca, który zatrudnia pracowników ,,na czarno”, sprzedaje towary nieewidencjonowane lub ,,dogaduje” się z wszelakimi inspekcjami dysponuje większym kapitałem i zyskuje przewagę na rynku. W rezultacie postrzegany jest jako skuteczny gracz rynkowy. Selekcja jest w tym przypadku zachwiana, bo nie wygrywa lepszy, bardziej pomysłowy, tylko ten, kto zrozumie wady systemu i je wykorzysta. Nadal u nas jest bardzo duże znaczenie tzw. znajomości z urzędnikiem państwowym czy samorządowym. Przetargi nie wniosły nowej jakości w inwestycjach, bo w dużym stopniu zależy jak są rozpisane. Znajomy może założyć firmę pod konkretny przetarg, a samo uczestnictwo w nim to dogadywanie się oferentów na zasadzie podziału bez podbijania ceny. Ogólne wrażenie dla społeczeństwa jest takie, że ten skuteczny to ma łeb na karku, a ten uczciwy to naiwniak.
Spore zakłócenia na rynku spowodowały fundusze unijne, które w wielu przypadkach doprowadziły do rozwoju niektórych firm w sposób sztuczny. Kto ma lepszych doradców albo jest biegły w wypełnianiu wniosków, albo ma informacje od władzy lokalnej czy krajowej, ten jest w stanie w krótkim czasie przejść etap żmudnej budowy firmy od podstaw.
Pewnie na te moje wywody niektórzy powiedzą, że naiwnie patrzę na świat, że szukam reguł i sprawiedliwości tam, gdzie ich nigdy nie było. Do poprzedniego akapitu pisałem o gospodarce więc można mnie w taką szufladkę włożyć. Nie dam się jednak tak zaklasyfikować i podsumuję nieco konserwatywnie. Otóż gospodarka w dużym stopniu przekłada się na społeczeństwo. Kto i w jaki sposób się bogaci ma znaczenie, bo ci ludzie z czasem stają się elitą, która kieruje losami narodu. Ludzie dysponujący sporymi majątkami mają wpływ na lokalne czy krajowe media, na wybory, na kształtowanie mody, na kulturę. Elita wyłoniona w ,,chorej” gospodarce taki brak zasad przekazuje swoim dzieciom i wnukom. Wiem, że gospodarka to nie jedyne źródło wyłaniania elit. Nie jedyne ale dosyć wpływowe. Każda normalna władza po rządach III RP powinna zacząć od nastawienia gospodarki na właściwe tory, bo tam jest doskonałe pole do kształtowania charakterów w czasach pokoju. Tam jest też bogactwo, które buduje potęgę kraju. I stąd takie moje uparte trzymanie się etyki w biznesie. Państwo nie może zmuszać obywatela do łamania prawa, bo kształtuje fatalne charaktery. A przecież żyjemy, podobno, w pięknej cywilizacji łacińskiej? Nieprawdaż? Dum spiro, spero.
Jarosław Luma