Luma: Mój sceptycyzm

Pesymista myli się rzadziej – jak mawiał śp. Stefan Kisielewski. I miał rację. Nie jest wskazany zbytni optymizm, szczególnie w tak dziwnych czasach jak obecnie. Jesteśmy   w trakcie wielkiej gry mocarstw, przetasowań  na politycznej szachownicy, być może nawet w przededniu budowy rządu światowego. Tu Stany Zjednoczone, tam Chiny, obok Niemcy, Rosja… Coś tak między Scyllą a Charybdą. Sytuacja, w jakiej byliśmy na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, to jednak czas względnego spokoju, takiego ,,zawieszenia” działań wielkich mocarstw i nowego rozdania, które już kilkanaście lat temu się wyczerpało. Następuje etap konsolidacji. Mimo pięknej pogody, zdrowia i powolnego rozkładu propagandy koronawirusowej, stwierdzam, że mój sceptycyzm się jeszcze bardziej pogłębił. Sceptycyzm jednak tylko i wyłącznie w sferze politycznej, dotyczący przyszłości naszego kraju.

            Teza, którą zamierzam obalić, to zbytni optymizm niektórych polityków prawicy co do szans na pełną suwerenność naszego kraju. Otóż ostatnio dominuje u mnie taka myśl, że stopień uzależnienia naszego kraju od obcych wpływów, od złych idei i, co najważniejsze, niewola umysłowa Polaków jest tak wielka, że jeszcze nie jesteśmy zdolni do stworzenia w pełni suwerennego i niepodległego państwa. Powiem więcej: obyśmy go nie stworzyli, bo zakończyłoby się to katastrofą i kompromitacją idei państwa konserwatywnego, narodowego, opartego na zasadach cywilizacji łacińskiej. Jesteśmy obecnie w  momencie dziejowym, przypominającym lata dziewięćdziesiąte XIX wieku. Wtedy byliśmy w uścisku trzech zaborców, przypomnijmy – głównych mocarstw ówczesnego świata – i mieliśmy społeczeństwo zupełnie jeszcze nie gotowe na niepodległość. Ilustracją tamtej sytuacji niech będzie cytat: ,,Doprawdy piekłem jest Królestwo. Cały ten syfilis polityczny, którym nas zarażali Moskale przez lat czterdzieści, wysypał się obecnie i nie wiadomo, kiedy się to skończy.” (R. Dmowski, 1906 r.). Wystarczy zamienić Moskali na wszelkie obce wpływy, które nam zaaplikowano po tzw. upadku komuny, czyli wstawić Niemców, Amerykanów, Żydów, wielką finansjerę, koncerny, masonerię, media, etc. Lista oczywiście jest otwarta i można ją stale uzupełniać. Cytat jednak jest dziwnie aktualny. Nie gubią nas podziały, o których się tak często mówi i pisze, bo rozbieżne idee urządzenia państwa są normalnością. Muszą to jednak być koncepcje oparte na interesie narodowym, na patriotyzmie, bez obcych wpływów. Poziom upadku naszych ,,elit” (mam na myśli te polityczne, gospodarcze, związane z kulturą, obecne w mediach głównego nurtu) jest tak duży, że można go nazwać ,,syfilisem politycznym”, którym rzeczywiście Polacy są zarażeni. Ponad sto lat temu byliśmy w niewoli, było trzech zaborców ale mieliśmy elity, które podjęły się dzieła odbudowy jakiejś spójnej myśli narodowej. Obecnie niewola umysłowa, w jakiej Polacy są jest tak wielka, że niemożliwym jest budowa suwerennego państwa. Po prostu większości naszych rodaków nie wie, co to jest ta suwerenność, a niektórzy nawet jej nie chcą, bo nie wyobrażają sobie, byśmy sami się rządzili, wybierali sojusze, mieli silną armię. Myślenie o Polsce jako o samodzielnym bycie pośród innych narodów jest w wyraźnym odwrocie, a te ,,stadionowe” objawy polskości to raczej folklor, a nie realny objaw tożsamości narodowej. Nie jest przypadkiem, że 89% Polaków popiera nasze członkostwo w strukturach Unii Europejskiej. Czy nie jest to kraj kosmopolitów?

            Ci, co liczą na zwycięstwo Krzysztofa Bosaka w wyborach prezydenckich, to bardziej chyba kierują się roztropnością, bo wypada popierać swojego kandydata i głosić publicznie jego rychłe zwycięstwo. Nie wiem jednak jak wyobrażają sobie późniejszą prezydenturę, bo albo nowy prawicowy prezydent ,,podda się” realnej czyli w tym momencie demoliberalnej polityce i skończy jak R. Giertych albo P. Kukiz, albo będzie próbował aktywnie wpływać na politykę wewnętrzną i zewnętrzną naszego kraju ale wtedy… No właśnie, co wtedy? Zapewne zaczną się dziać dziwne rzeczy. Nagle wypłyną jakieś fakty z przeszłości prezydenta, będzie traktowany obcesowo przez ,,elity” Unii Europejskiej. Zaczną się oskarżenia o antysemityzm. I trochę tak przy okazji, zrobi się wszystko, by Konfederacja straciła poparcie w oczach społeczeństwa. Do tego demonstracje, naciski amerykańskie, niemieckie i inne, zatroskany głos artystów i celebrytów – czyli działania standardowe, do których się już przyzwyczailiśmy. A gdyby już nawet przyjąć kolejne założenie optymistyczne, że nowy prezydent przetrwa i w miarę rozsądnie będzie ,,modyfikował” politykę obecnego rządu, zyska popularność, co przełoży się na wynik wyborczy Konfederacji, której umożliwi zawarcie koalicji, to i tak do tego nie dojdzie. Obecne elity, mimo obecnych podziałów, za wroga numer jeden uważają antysystemową Konfederację. I kolejne założenie: Konfederacja zdobywa ponad połowę miejsc w Sejmie, tworzy rząd, ma prezydenta… Tworzy rząd i po kilku miesiącach następuje upadek władzy w wyniku działań, jakie opisałem wyżej, a być może nawet doszłoby do interwencji zbrojnej. Niestety.

W tym ostatnim akapicie moja wyobraźnia powędrowała dość daleko. To takie mnożenie takich hipotetycznych wydarzeń, które jednak nie będą miały miejsca. Dla naszego dobra. Tak jak w czasie zaborów byliśmy przygnieceni butem sojuszu trzech mocarstw-zaborców, tak teraz jesteśmy uzależnieni od obcych wpływów. Jesteśmy pod zaborami, jesteśmy w niewoli umysłowej. Jedyny plus jest jednak taki, że mamy swoje państwo.

            A teraz optymistycznie. Niektórzy zarzucają mi, że tworzę ,,czarne” scenariusze, narzekam i nie staram się podawać jakiejś recepty na wyjście z tej trudnej sytuacji. Co należy robić? Podobnie jak ruch narodowy pod koniec XIX wieku podjąć się polityki oddolnej, wieloletniej, by czym prędzej tę zarazę kosmopolityczną z Polaków wyplenić. Baza już jest. Dzięki Internetowi mamy sporo portali prawicowych, mamy telewizje internetowe, gazety. I mamy młodzież, która, w większym stopniu niż ludzie starsi, przyjmuje prawicowe poglądy. A co teraz?  Działać na rzecz Krzysztofa Bosaka. Wejście do II tury byłoby wielkim sukcesem ale też każdy wynik powyżej 10% to dobra zapowiedź dalszej pracy.

Wszelkie przyspieszanie pewnych wydarzeń, nie ważne czy to powstaniem zbrojnym, demonstracjami przeciwko władzy, czy zamachem hipotetycznego gen. Moncka, jest bez sensu, bo otoczenie jest wybitnie nie sprzyjające. Nawet gdyby przejęcie władzy się udało to i tak te nowe państwo nie przetrwałoby jakiegoś dłuższego czasu. Obca interwencja, finansowa, medialna, wojskowa, zorganizowana nawet z pewnym opóźnieniem, położyłaby kres temu nowemu państwu. Nie znaczy to że popieram politykę XIX-wiecznych ugodowców, którzy sprawę niepodległości odkładali ad calendas graecas, tylko uważam, że wszelkie działania ku zmianie naszego położenia trzeba organizować w korzystnych momentach dziejowych. Teraz mamy liberalne demokracje, z silnymi Stanami Zjednoczonymi i jesteśmy związani Unią Europejską. Powinniśmy za wszelką cenę nie dopuścić do pogorszenia naszej obecnej sytuacji międzynarodowej, do dalszego wynaradawiania, czy raczej wykorzenienia się Polaków. Na jakieś gwałtowne ruchy nie nadszedł jeszcze czas. Dmowski czekał na wojnę między zaborcami, my powinniśmy oczekiwać konfliktu między wpływowymi grupami i państwami tego świata i dopiero wtedy będzie czas na suwerenność.

I dlatego myślę, że ta grupka demonstrantów, zwana protestem przedsiębiorców, nie powinna być popierana przez prawicę. To jest najlepszy moment na wszelkiego rodzaju prowokacje. Żyjemy przecież  w czasie wielkiej mgły, zwanej pandemią i trzeba się dobrze zorientować, by nie pobłądzić.

Jarosław Luma

Click to rate this post!
[Total: 17 Average: 4.5]
Facebook

6 thoughts on “Luma: Mój sceptycyzm”

  1. No proszę. Widzę, że Pan się jednak uczy i robi postępy. Pański wywód jest jeszcze dość chaotyczny, a niekiedy kontrowersyjny, ale na pewno przyswoił Pan sobie podstawowe prawidła pozytywizmu politycznego. Gdyby tak myślała większość młodzieży konserwatywno – narodowo – monarchistyczno i jakoś tam, byłoby już nieźle. Tak, praca pozytywna, każdy na swoim odcinku, propagowanie własną postawą wartości patriotycznych, katolickich, narodowych, praca w stowarzyszeniach społecznych, na rynku medialnym. Angażowanie się w te struktury państwa, które pozwalają budować jego siłę pozytywną (jest to przede wszystkim samorząd). No i gruntowne studiowanie, zwłaszcza klasyków polskiej myśli politycznej, wszystkich, ale przede wszystkim narodowych demokratów (też wszystkich, a nie tych np. sprzed I wojny św). I na koniec, zaczyna Pan myśleć socjologią polityczna i historią, ale ma pan jeszcze duże braki. Nie uwzględnia pan roli Kościoła katolickiego i tradycji ruchu solidarnościowego, zwłaszcza nurtu patriotyczno – katolickiego, który zaczął przeważać jesienią 1981 r., zablokowany stanem wojennym i sojuszem partyjno – korowskim, ale mimo to istnieje on obecnie, a w istocie dominuje w „Polsce prawicowej” np. jego przejawem jest ruch radiomaryjny w PiS. To on, póki co, jest jedyną zaporą przed propagandą idei LGBT i kosmopolityzmem, a nie np. „Myśl Polska”, Konserwatyzm pl, czy ciągle niszowa i trochę pachnąca folklorem politycznym Konfederacja. W tym zakresie, nie dostrzega Pan rzeczy oczywistych. Musi pan bardziej samodzielnie myśleć i pozbyć się złego wpływu swoich mistrzów, np. prof. Wielomskiego, który coraz bardziej na video plecie bzdury.

    1. No proszę, znalazł się Wrocławski filozof, ekspert, nauczyciel geopolityki, tylko zapomniał o dobrym wychowaniu, oczywiście o swoim.Wrocławski filozofie mniej buty, więcej pokory, dobrego wychowania i szacunku dla autora tekstu, z którym można się zgadzać lub nie. Nie oznacza to, że z tekstem nie można polemizować lub poszerzyć go o swoją wiedzę, ale w sposób taktowny z pełnym poszanowaniem autora.

  2. (…)Ponad sto lat temu byliśmy w niewoli, było trzech zaborców ale mieliśmy elity, które podjęły się dzieła odbudowy jakiejś spójnej myśli narodowej.(…)
    Buhahahaha! A zwieńczeniem była Bereza Kartuska!

    (…)Czy nie jest to kraj kosmopolitów?(…)
    I co w tym złego? Polak potrafi zrobić karierę nawet na Nieludzkiej Ziemii Sybiru i osadzić się na salonach Kremla… przynajmniej nie przeszkadzają mu kolesie pewnego Gruzina znanego szerzej jako Józef Stalin. Swoją drogą Saakaszwili, który miesza w wewnętrzne sprawy Ukrainy też jest Gruzinem. Takich Polaków jak np. Bronisław Piłsudski do wywierania wpływu w drugą stronę.
    Swoją drogą w nawiązaniu do I cytatu ciekawe, czy Paderewski odsiadując karę za zamach stanu żałował stanowiska w parlamencie Austrio-Węgier.

    1. (…)czy Paderewski odsiadując karę za zamach stanu żałował stanowiska w parlamencie Austrio-Węgier.(…)
      Przepraszam, chodziło mi o Korfantego.

  3. No proszę, znalazł się Wrocławski filozof, ekspert, nauczyciel geopolityki, tylko zapomniał o dobrym wychowaniu, oczywiście o swoim.Wrocławski filozofie mniej buty, więcej pokory, dobrego wychowania i szacunku dla autora tekstu, z którym można się zgadzać lub nie. Nie oznacza to, że z tekstem nie można polemizować lub poszerzyć go o swoją wiedzę, ale w sposób taktowny z pełnym poszanowaniem autora.

    1. IGO – No proszę, znalazł się wrażliwiec o mentalności Kalego. Naprzód spójrz na swoje teksty i swoich kolegów pełne inwektyw i i kpin z autora i komentatorów, ataków ad personam, a potem pouczaj innych. A tak po prostu nie masz argumentów…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *