Matuszkiewicz: Powrót amerykańskiego realizmu politycznego

1) Zgodnie z moimi przewidywaniami sprzed kilku tygodni nowa administracja prezydenta Trumpa oparta została na reprezentantach establishmentu korporacyjnego (Tillerson – sekretarz stanu, dotychczas szef ExxonMobile), wojskowego (gen. Mattis – sekretarz obrony, wcześniej szef operacji amerykańskich wojsk w Azji i na Bliskim Wschodzie), finansowego (Mnuchin – sekretarz skarbu, wcześniej bakier Goldman Sachs i założyciel funduszu hedgingowego Dune Capital Management) oraz republikańskiego (Priebus – szef personelu Białego Domu, dotychczas dyrektor Narodowego Komitetu Republikańskiego i bliski współpracownik przewodniczego Izby Reprezentantów).

W żadnym wypadku nie możemy więc mówić o ekipie złożonej z nieprzewidywalnych outsiderów.

2) Nowemu kierunkowi polityki zagranicznej patronuje zaś guru realistów Henry Kissinger. To on zarekomendował nowemu prezydentowi na szefa amerykańskiej dyplomacji Rexa Tillersona, zaś na zastępczynię prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa kraju zarekomendował swoją współpracowniczkę K.T. McFarland. Wskazuje to na odsunięcie neokonserwatystów od decydującego wpływu na kształt republikańskiego myślenia o polityce zagranicznej i wielkim powrocie nurtu realistycznego, którego szczyt wpływów przypadł na okres prezydentury Nixona i Forda.

3) Imperatywem realistycznej koncepcji Kissingera jest stworzenie nowej stabilnej architektury globalnego bezpieczeństwa poprzez wypracowanie modelu równowagi światowej między mocarstwami, którego elementem jest znalezienie modus vivendi z Rosją, traktowanej jako niezbędnego uczestnika ładu światowego. Pamiętajmy przy tym, że negocjacyjna strategia Kissingera opiera się na negocjowaniu z pozycji siły, dlatego drugą stroną medalu jest deklarowany przez prezydenta Trumpa postulat zwiększenia amerykańskich nakładów na zbrojenia.

4) Jak w tej sytuacji poszukiwania nowej równowagi międzynarodowej (implikującej równowagi regionalne) odnajdą się polskie elity? W różnych polskich środowiskach od lat panuje moda na realizm. Mamy więc realistów, dla których im gorsze relacje na linii Waszyngton-Moskwa tym lepiej dla Polski. Z drugiej strony mamy też realistów, dla których im bardziej zdemolowana Ukraina tym lepiej dla Polski. W końcu mamy realistów, dla których realizm to budowanie Trójmorza, w którym kraje regionu Europy Środkowej skupiają się wokół słabej gospodarczo i militarnie Polski przeciwko potężnym Niemcom i Rosji. Obawiam się, że nic dobrego raczej te „realizmy” polskiemu zrozumieniu nowej dynamiki stosunków międzynarodowych nie wróżą.

Tadeusz Matuszkiewicz

za: fb

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *