Pytanie zadane w tytule ma obiektywnie charakter retoryczny, bo znamy odpowiedź: wielokrotnie udowodniono nam, że skuteczne opodatkowanie „nietykalnych” jest czymś dla nas nieosiągalnym. Przypomnę, że pogląd ten wyraził również dość dosadnie swego czasu „platformerski” minister spraw wewnętrznych w podsłuchanej rozmowie, który nazwał owych oligarchów „tłustymi misiami”, których nie sposób zmusić do czegokolwiek, a zwłaszcza do płacenia podatków. Galerię nietykalnych dobrze znamy. Są to przede wszystkim:
- międzynarodowe koncerny, czyli głównie anglosaskie firmy traktujące nasz kraj w sposób kolonialny: oczekują taniej siły roboczej, niskich kosztów korzystania ze środowiska i miejscowej infrastruktury, zakupu za bezcen potrzebnego im majątku, „immunitetu prawnego”, czyli niepodlegania miejscowym przepisom oraz – oczywiście – niepłacenia tutejszych danin publicznych,
- „zachodnie” konglomeraty zajmujące się oficjalnie czymś, co same nazywają „konsultingiem”, a w rzeczywistości lobbingiem i pozyskiwaniem ważnych informacji (wywiadem?); podmioty te przede wszystkim żerują na naiwności klasy politycznej, jej nieuctwie oraz lenistwie wyciągając bajońskie kwoty za doradzanie władzy,
- różnego rodzaju fundacje, stowarzyszenia przedstawiające swoją działalność jako niebiznesową, uzurpujące sobie miano „opiniotwórczych”: narzucają one swoje poglądy urabiając a w zasadzie korumpując intelektualnie miejscowe elity tak, aby nie oponowały lub wręcz wspierały grabież tubylców.
Szczególnie groźne są zwłaszcza działania podmiotów z grupy b) i c): to z ich inicjatywy ogłupiono skutecznie nie tylko część klasy politycznej (to proste), ale również istotne grupy obywateli, którzy zajmowali się takimi bzdurami jak „podatek liniowy” w czasie, gdy dokonano kolejnej masowej grabieży środków publicznych w kwotach liczonych w setkach miliardów euro. Ich strategia jest dość prosta i niestety dość skuteczna: aby skutecznie pozbawić majątku nasze państwo oraz jego obywateli, przekupuje się w pierwszej kolejności środowiska opiniotwórcze i eksperckie tak, aby rozbrajały intelektualnie opinię publiczną; skoro utytułowani eksperci oraz wszelkiego rodzaju autorytety tak twierdzą, to przecież ani politycy ani obywatele nie mogą mieć innego zdania. Dotyczy to również podatków i prawa podatkowego: nawet powszechnie dostępne informacje potwierdzają tezę, że podmioty z grupy b), które głównie zajmują się ucieczką od opodatkowania swoich klientów, wzięły na swój żołd istotną część środowisk akademickich, które są utrzymane w relatywnej biedzie, przez co ich kupienie nie jest zbyt drogie. Niedawno dowiedziałem się, że ekspertyza podatkowa, która ma uzasadniać, że opodatkowanie jakiegoś koncernu jest (jakoby) „sprzeczne z prawem wspólnotowym”, kosztuje kilkanaście tysięcy złotych, a ów koncern zarobi dzięki temu być może kilka miliardów złotych.
Radykalne obniżenie opodatkowania polskiej biedy podatkiem dochodowym od osób fizycznych, która zmniejszy dochody budżetowe o około 50 mld zł, uzasadnia zmuszenie niektórych „misiów” do płacenia podatków. Klasa polityczna (cała) nie będzie mieć innego wyjścia: przywrócenie początkowego status quo ante będzie już niemożliwe. Czy wystarczy rządzącym determinacji i odwagi, biorąc pod uwagę również mafijne metody działania przeciwnika? Znam je z bliska, bo nie raz byłem przedmiotem ich ataków. Mam nadzieję, że się to uda. Niektórzy twierdzą, że będzie to niepotrzebne, bo „zdrada” naszego amerykańskiego protektora („sprzedał nas Rosji”) zwalnia nas z zobowiązań do trzymania jego drogich zabawek: mamy mieć co najmniej kilkanaście miliardów złotych w kieszeni. Zgoda, ale to może nie wystarczyć, aby zrekompensować obniżenie biedakom i średniakom podatku od ich dochodu.
Witold Modzelewski
Kiedy Pan Modzelewski zajmie się odwalutowaniem Frankowiczów?